Moim zdaniem jest to nieudana adaptacja. Nawet nie chodzi tu o umieszczenie w latach osiemdziesiątych, ale o to, ze ten Poirot- Ustinow po prostu dominował swoje otoczenie, wydawał rozkazy... A w książce i w wersji z Suchetem Poirot był ujmujący, czarujący, miał to coś w charakterze, dzięki czemu jest szanowany. Nie podoba mi się też, ze Japp ciągle je, a Hastings chodzi jak pionek za Poirotem. Jedynie Jane Wilkinson jest przekonująca.