Film wygląda jak sztuka teatralna zamknięta w fatalnych zdjęciach (to mało powiedziane) sztywnym aktorstwie i przeraźliwie słabej reżyserii. Nawet aktualne tuzy aktorstwa (Waltz i Defoe) nie pomogły. Do kin to się nie nadaje, od razu na DVD.
Jakaś tragedia się tu stała podczas realizacji, bo wygląda to niczym nakręcone kamerą z małą matrycą i przetwornikiem nie rozpoznającym zbyt dużej głębi kolorów, no i oczywiście ktoś błędnie balans bieli ustawił. Tego żaden kolorysta nie miał szans uratować.
"Murder at Yellowstone City" pokazał, że nawet bez wielkiego budżetu western może ładnie wyglądać, a w "Dead for a Dollar" mimo że kilka ujęć wypada spoko, to zdecydowanie brakuje mu szerszych kadrów i całościowego myślenia o sekwencjach budujących napięcie i regulujących tempo filmu.
I ta strona techniczna jest tak spartolona, że nie da się sensownie ocenić scenariusza i aktorstwa. Historia wydaje się mieć sporo zalet i różne moralnie warstwy, a aktorzy na tyle mają warsztat, by tchnąć życie w odgrywane postaci, ale przy takich brzydkich ujęciach i spartolonym montażu, to ciężko się jakkolwiek wkręcić w ten film.
Cud, że nie wyszło tragicznie. Jest szybkie tempo i coś tam się w drugiej połowie dzieje, ale ani przez chwilę nie da się w to uwierzyć.