Relacja

NH 2011: Bez powrotu taty

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/NH+2011%3A+Bez+powrotu+taty-76081
W konkursie głównym Nowych Horyzontów dominowały wczoraj filmy osobiste. W obu pojawia się figura ojca, którego nieobecność kładzie się cieniem na losach najbliższych.
 
Pokazywana premierowo na festiwalu w Berlinie "Nagroda" w reżyserii Pauli Markovitch rozgrywa się w latach 70. w zawłaszczonej przez faszystowski reżim Argentynie. Lucia wychowuje samotnie siedmioletnią córkę Cecilię, starając się chronić ją przed czyhającymi zewsząd zagrożeniami. Dziewczynka jest rezolutna, ale zdarzają jej się wyskoki mogące zatruć życie rodzinie: w wypracowaniu mającym być laurką pochwalną dla armii pisze m.in., że żołnierze są szaleni i zabili jej kuzyna.

 

Markovitch twierdzi, że Cecilia to jej alter ego, zaś sam film jest silnie inspirowany doświadczeniami z czasów dzieciństwa. Reżyserka nie nakręciła jednak konwencjonalnej biografii (Czytelnika nie powinno to dziwić – w końcu mówimy o tytule nowohoryzontowym). Narracja jest rwana, a bohaterowie najczęściej milczą (to też można zrozumieć – żyjąc pod rządami uzurpatorów, lepiej trzymać język za zębami). W "Nagrodzie" od dialogów ważniejszy jest jednak nastrój balansujący między niewinnością świata najmłodszych a grozą opresyjnego systemu. Wymowę filmu ustawia otwierająca film długa sekwencja, w której Cecilia próbuje jeździć na wrotkach po piaszczystej plaży. Tak w sporcie jak i w życiu dziewczynka wywraca zasady dotyczące tego, co jej wolno, a co jest zabronione. Pytanie, jak długo będzie bezkarna. W faszystowskiej Argentynie dzieciństwo to towar z krótkim terminem ważności.

W "Nagrodzie" zachwycili mnie przede wszystkim fantastycznie prowadzeni dziecięcy aktorzy (grająca Cecilię Paula Galinelli Hertzog to odkrycie roku) oraz posępne, "mgliste" zdjęcia Wojciecha Staronia. Polska szkoła operatorska wciąż trzyma mistrzowski poziom.

Pięknie skomponowane kadry możemy również podziwiać w tajskiej "Wieczności" – melodramacie skrzyżowanym z ghost story i podlanym chochlą metafizycznego sosu. Bohaterem filmu jest Wit odwiedzający po śmierci pod postacią ducha miejsca z młodości. Przy okazji wspomina on swoją miłość do słodkiej Koi, której dawno temu obiecał, że śmierć ich nigdy nie rozłączy.

 

Seans "Wieczności" może być bolesnym przeżyciem dla młodszych widzów. Z filmu Sivaroja Kongsakula dowiedzą się bowiem, że cała nasza egzystencja skazana jest na porażkę, a marzenia i plany są niczym więcej jak popiołem, który rozwieje wiatr czasu. Witowi wyraźnie brakuje cielesności: ciepłych policzków ukochanej, dotyku jej dłoni, pierwszych pieszczot, ostatnich pocałunków. Przed duchem rozciąga się już tylko trwająca całą wieczność samotność. Film przynosi jednak pewne pocieszenie: wraz ze śmiercią przychodzi wreszcie prawdziwy spokój. Duch może wziąć głęboki oddech.

Za pomocą czysto filmowych środków (w tym powolnych, "płynących" jazd kamery),  reżyser stara się wyzwolić na ekranie tytułowy stan. Wieczność staje się niemal fizycznym doświadczeniem. Doskonale widać to w trwającej niemal 20 minut ekspozycji, w której Wit przemierza na motorze pustynne drogi, by w końcu trafić do opustoszałego domu. Co go tam ciągnęło? Ki diabeł?

Trzeba podejść do tego filmu z dużą dozą cierpliwości i dobrej woli. Jeśli udam Wam się nie wyjść przed końcem seansu, to, być może, po zapaleniu świateł poczujecie się przez moment, jakbyście właśnie wrócili z podróży z innego świata. Zaświata.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones