Mogę powiedzieć, że jest to z całą pewnością godny następca z Gothiców, chociaż po skończeniu nie ma takiego catharisis, które mam za każdym razem gdy kończę dwa pierwsze Gothiki. Patrząc na filmik końcowy nie czujemy tej podniosłości, jaką daje outro G1: "Śniący został wygnany z naszego świata, ale moja przygoda miała się dopiero zacząć", czy G2: "Jedno wszakże jest pewne: jeszcze się spotkamy", wy też mieliście wtedy ciarki na plecach? Może wynika to po części z faktu, że nie jesteśmy tak zżyci z bohaterami. Podczas przechodzenia wydawało mi się, że nasz bohater jest praktycznie cały czas sam. Może dołączyć się do różnych ugrupowań, jednak nie czuje się tego, by nasza frakcja nas wspierała. Nie spotykamy na swojej drodze przyjaciół pokroju Diego, Gorna, czy Lestera. Jedyna bohaterka z którą nawiązujemy bliższą znajomość to Patty, której pomagamy odnaleźć ojca. Może to osamotnienie było zamierzeniem twórców? Czytałem, że KaiRo właśnie osamotnienie bohatera wziął jako główny temat soundtracku.
Gra praktycznie w skali 1:1 przenosi rozwiązania z Gothiców, nieco tylko je udoskonalając. Rozwój postaci, wytwarzanie przedmiotów, pozyskiwanie surowców, wygląda niemal tak samo jak w poprzednich grach PB. Starzy wyjadacze poczują się jak na starych śmieciach. Ogromną zaletą jest całkowicie przemodelowany system walki względem G3, który sprawia dużo satysfakcji i opiera się głównie na naszej zręczności. Nie jesteśmy już całkowicie bez szans walcząc z silniejszym przeciwnikiem. Jest 10 poziomów doświadczenia w każdej broni i za każdym razem uczymy się czegoś nowego, co sprawia, że walka jest ciekawa i przyjemna.
Najważniejszą zaletą Gothiców był gęsty klimat na który składają się: ciekawy świat, który żyje, muzyka, fabuła, postacie, dialogi oraz polski dubbing.
Jak wiemy polskiego dubbingu w Risenie nie ma. A szkoda, bo ten angielski nie jest znowu aż taki dobry. Polskie tłumaczenie też mogło być bardziej dokładne, widać, że tłumacze nie znali za bardzo kontekstu. A na tym cierpią dialogi i klimat. Nie przetłumaczono też końcówki, gdzie bohater rozmawia z Patty, na końcu napisów końcowych. Mamy też ograniczoną ilość rozmówców. W Gothicach każdego można było zagadać w dowolnej chwili. Oczywiście liczba kwestii była ograniczona, a większość postaci mówiła to samo, jednak nie zwracało się na to uwagi. Bohater nie jest taki charakterny jak Bezimienny z Gothiców. Niewątpliwymi zaletami w dubbingu Risena jest Andy Serkis (Inkwizytor) oraz John Rhys-Davies (Don Esteban), panowie wykonują kawał dobrej roboty.
Fabuła składa się z elementów, które mogliśmy poznać z Gothików. A więc wybieranie frakcji, zbieranie 5 dysków, na koniec wyruszenie do świątyni i wygnanie demona. Ogólnie fabuła jest ciekawa. Ostatnia walka z bossem może dziwić. Jest kompletnie oderwana od gry. Statystyki nie mają żadnego znaczenia, tak samo nasze wyposażenie, bo zawsze będzie takie samo. Wygląda to tak jakby walkę końcową robiło inne studio.
Oprawa audiowizualna jest na naprawdę wysokim poziomie i gra nadal może się podobać. Szczególnie dobrze wykonano cienie i grę światła. Najlepiej widać to w jaskiniach i ruinach, gdy idziemy z pochodnią. Powoli pochodnia przebija się przez mrok, a z sufitu sypie się pył. Grafika jest spójna i konsekwentna. Sądzę, że nawet za 10 lat będzie można grać w nią bez grymasu na twarzy, bo ma swoją stylistykę. Muzyka też jest świetna, stanowi idealne tło dla gry. Składa się z kilku motywów i mamy wrażenie, że słyszymy cały czas ten sam utwór, jednak soundtrack składa się z 20 utworów. Wyspa utrzymana jest w klimacie śródziemnomorskim, co sprawia, że gra ma specyficzny klimat i przyjemnie się w nią gra w lato.
Pełno tutaj porównań do poprzednich gier PB, ale nie można było tego uniknąć. To jest przecież następca Gothiców. Przez zbyt małe zżycie się z bohaterami, to już jednak nieco inne przeżycie... Nie zrozumcie mnie źle, to jest bardzo dobry erpeg. Ale nie czujemy takiej więzi z otaczającym nas światem jak w Gothikach. Fani serii Gothic nie powinni być zawiedzeni. W tym podgatunku RPG, który poniekąd stworzyła Piranha Bytes, twórcy Gothica są mistrzami. Może Risen spodoba się komuś kto topornością pierwszych Gothiców się zraził? System walki w tej grze jest wg mnie najlepszym jaki PB stworzyła. Polecam spróbować, zwłaszcza, że niedawno widziałem ją w Biedronce za 20zł. Za tą niewygórowaną cenę otrzymujemy 40 godzin przygody. Myślę, że warto.
Wystawiam 8/10, bo ostatni rozdział może nieco znużyć. Jednak dwa pierwsze to mistrzostwo świata.
Zgadzam się w 90% procentach z twoją recenzją, widzę że mam tu fana serii Gothic. :) Wklejam swoją, ciekawe co sądzisz na jej temat.
"Skończyłem Risen.
Nie powiem, po przestoju z RPGami miałem chęć na tę grę. Słyszałem że klimat Gothica został zachowany i jest to godne dzieło Piranha Bytes. Jestem wielbicielem ich serii i dlatego z dużym zaufaniem do twórców kupiłem Risen.
Faktycznie, jest to gra dobra. Również nie zaprzeczę, gdyby ktoś spytał, czy z Gothikiem ma coś wspólnego. Od pierwszych minut czułem, że już grałem w podobne gry i nie miałem problemów z zaadaptowaniem się. Dobrze wiedziałem, że trzeba się pilnować, a krótki wypad w las może skończyć się tragicznie: zostaniem karmą dla wilków czy dzików. Twórcy kolejny raz konsekwentnie postawili na trudne początki. Dalej też nie jest prosto. Walki do samego końca gry są w miarę wymagające i dają dużą satysfakcję. Kilka błędów podczas jednej potyczki zawsze kończy się klęską. Risen w tym przypadku nie wybacza, uparcie stawia na skill gracza. Przy okazji muszę pochwalić mechanikę walki, ze wszystkich RPGów chyba ta jest najlepsza. Gra dalej skupia się na wykonywaniu questów (z nich dostajemy najwięcej XP) i kwestii wyborów. Znów mamy do wyboru 3 klasy postaci spośród 2 frakcji: możemy zostać bandytą, magiem lub wojem na rzecz inkwizycji. Klimat też nie jest nowy: dużo traw, lasów, rzek, jaskiń, w których czujemy się bardzo obco, zwłaszcza w nocy. Jeśli grałeś w Gothica - jesteś w domu. Jest jedna rzecz, która mi bardzo przeszkadzała w tej grze pod tym względem: geografia. Nie cierpię sytuacji, gdzie podczas questa wiem gdzie iść (mam zaznaczone miejsce na mapie), ale nie wiem dokładnie. O co mi chodzi? Zdarzyło mi się kilka razy błądzenie po 15, 30 a nawet 40 minut, żeby znaleźć wejście np. do świątyni. Nie wiedziałem, czy wchodzi się do niej na poziomie morza, czy może 20 albo 40 metrów wyżej. Załóżmy, że marker na mapie wskazywał górę i w tym miejscu mniej więcej były trzy poziomy wysokości, do których prowadziły inne ścieżki. Problem w tym, że dochodziło się z innych stron i często trzeba było przejść dosłownie kilometry, żeby dostać się na odpowiedni poziom i dowiedzieć się, że świątyni tu nie ma i trzeba szukać gdzieś indziej. I tak kilka razy pod rząd.
Mechanika gry i miejscami klimat to to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie produkcje PB, zatem jest plus.
Grafika w Risen jest krokiem naprzód względem Gothica 3. Spodobała mi się zwłaszcza woda w strumieniach i roślinność. Lasy są gęste, tak jak to powinno wyglądać na wyspie tego typu, która jest w Risen. Generalnie nie można przyczepić się niczego, jedynie modele postaci nie przypadły mi do gustu. Wyglądały dla mnie trochę orkowato. Plus dla twórców.
Muzyka nie powala. W Gothiku 1 była ciężka, wprost dla klimatu tej części. W dwójce niektóre fragmenty też wpadały w ucho (klasztor!). Trzecia część była najlepsza pod tym względem: nawet gdy nie grałem, włączałem na YouTube sporo kawałków. W Risen odrobinę przypadł mi motyw z obozu Dona i nic poza tym. Coś tam w tle gra, ale nic, do czego można byłoby wyciągnąć ucho. Dźwięki w tym samym stylu. Są poprawne i nic więcej.
Jedna z ważniejszych rzeczy: fabuła. Główny wątek w ogóle mnie nie pociągnął. Jak zwykle: przybywamy znikąd, nic o bohaterze nie wiemy, na wyspie szaleje Inkwizycja, na bagnach bandyci, nic z tego dla nas nie wynika. Po wyborze frakcji dostajemy jakieś zadania w jej obrębie. Owszem, są w porządku, questy w obozie bandytów nawet mi się podobały. Aż tu nagle się dowiadujemy, że mamy latać po całej wyspie i naprawiać wszelkie problemy, a na dodatek mamy jeszcze świat do uratowania. Dlaczego? Kim my jesteśmy dla tego świata i dlaczego akurat my? Nie ma żadnej więzi bohatera ze światem. Niby są ruiny, jest Święty Płomień, są Jaszczuroludzie, piraci i tytani, ale jakoś wszystko zostało tak przedstawione... nieprzekonująco. Nie było za bardzo zawiązań akcji i jej zwrotów. W Gothicu mieliśmy klarowny podział na bogów, jakąś mitologię, zróżnicowane charaktery u NPCów, przyjaciół (Diego, Milten, Gorn, Lester), lepszy klimat, czuliśmy że jesteśmy małą cząstką świata, ale jednak mieliśmy do kogo japę otworzyć, były emocje. A w Risen każdy ma nas w dupie i tylko patrzy, co moglibyśmy dla tej osoby zrobić. Sam Inkwizytor (bodajże najważniejsza postać w grze) zamienił z nami parę zdań, a potem wypiął tyłek. Daleko mu do takiego Xardasa. Brakowało mi w Risenie takiego "tła fabularnego", jakiejś historii. Szkoda.
Grę zakończyłem w 30 godzin. Wynik niepowalający, aczkolwiek też nie słaby. Mimo wszystko chciałbym jeszcze z 15 dodatkowych godzin rozrywki kosztem lepszego klimatu i fabuły.
Podsumowując: Risen jest grą dobrą, chociaż do Gothiców mu trochę brakuje. Gdyby rozwiązano lepiej sprawę fabuły, na pewno byłbym dużo bardziej zadowolony. Nie do tego przyzwyczaiło nas Piranha Bytes.
W skali CDA: 7/10. "
"Zdarzyło mi się kilka razy błądzenie po 15, 30 a nawet 40 minut, żeby znaleźć wejście np. do świątyni. Nie wiedziałem, czy wchodzi się do niej na poziomie morza, czy może 20 albo 40 metrów wyżej. Załóżmy, że marker na mapie wskazywał górę i w tym miejscu mniej więcej były trzy poziomy wysokości, do których prowadziły inne ścieżki. Problem w tym, że dochodziło się z innych stron i często trzeba było przejść dosłownie kilometry, żeby dostać się na odpowiedni poziom i dowiedzieć się, że świątyni tu nie ma i trzeba szukać gdzieś indziej. I tak kilka razy pod rząd."
Heh, skądś to znam. Może w Risenie mi to akurat tak bardzo nie przeszkadzało, ale za to w Gothicu 3 jest uciążliwe jak diabli. Zwłaszcza w Nordmarze, w którym się teraz właśnie z tym męczę.
Też mi tutaj brakuje jakiegoś solidnejszego powiązania bohatera ze światem. Nie ma tutaj takiej motywacji jaka czuje się chociażby w Gothicu II. Ot nagle stajemy przeciw Tytanowi, spuszczamy mu łomot i widzimy intro, które nie wyjaśnia nic. Widać,że twórcy czerpali pełnymi garściami ze swoich poprzednich gier. Klimat tzw. wszechobecnego zagrożenia także jest tutaj obecny. System rozwoju postaci jest znakomity, questy w II pierwszych rozdziałach także są bardzo dobre( potem niestety zostaje tylko rąbanka przez niekończące się tabuny wrogów)
Genome Engine został wreszcie porządnie zoptymalizowany, sama gra prezentuje się ładnie, choć nie zadowala jakimiś skomplikowanymi efektami graficznymi( Ale przecież to nie jest najważniejsze...)
Fabularnie mogło być trochę lepiej, choć nie ma co narzekać, dostajemy kawał solidnego erpega w starym dobrym stylu.
Dla mnie to jest prawdziwy gothic 4 zwłaszcza, że występują duże podobieństwa fabularne między ścieżką Adanosa z G3, a Risenem.
Szkoda, że Cenega nie przygotowała tutaj polskiego dubbingu. Sądze,że grało by mi się o wiele przyjemniej.