Czy tylko mi się wydaje bez sensu klątwa rzucona na wilkołaki z rozkazu Marcella? W TVD
przedstawiono wilkołaki jako słabsze od wampirów, ale przez ten jeden dzień w miesiącu, kiedy księżyc
jest w pełni i zamieniają się w wilki są one silniejsze, wręcz śmiertelnie niebezpieczne dla wampirów.
Klątwa Marcella tę sytuację odwraca i sprawia, że wilkołaki w swojej najsilniejszej formie są przez cąły
miesiąc i tylko w czasie pełni stają się ludźmi. W tej sytuacji Marcell owszem odebrał ludzką postać
swoim wrogom, ale generalnie sprawił że stali sie śmiertelnie dla niego niebezpieczni przez większość
czasu w miesiącu.
Masz racje są niebezpieczne. Ale wtedy miał moc Daviny pod ręką, więc się ich tak nie bał. Myślę, że tu chodziło o władzę. Bo przecie czworonożne zwierzaki nie umieją gadać o polityce, czy wtrącać się w sprawy wampirów.
Mimo wszystko to nie ma sensu. Kiedy wilkołaki się pojawiły w TVD wszyscy sikali w majtki bo jest pełnia i wilkołaki się przemieniają (a były w mieście ze dwa). Tutaj jest cała wielka wataha, nie rozumiem dlaczego nie zaatakowały wampirów, Marcel nie miałby szans, jedno ugryzienie i po nim. Takich głupot jest niestety strasznie dużo (chociaz przyznam, ze tych głupot jest obecnie więcej w TVD). Np. kiedy Marcel był zaczrowany przez Tunde Cami mu dała swojej krwi żeby go uratować, mimo że wcześniej mówiła że pije werbenę.
Kiedy usłyszałam jak Cami powiedziała, że jest na werbenie i daję Marcelowi swoją krew wybuchłam śmiechem. Takiej głupoty jeszcze w życiu nie widziałam.
"Before you try anything - I'm on vervain." Powiedziała, że pije werbenę bo myślała że Marcel może ją zaatakować. Teoretycznie mogłaby kłamać, ale wydaje mi się że raczej nie kłamała.
Pamiętaj, że Marcel ma pod ręką Klausa - chodzące lekarstwo na ugryzienie wilkołaka. I wszyscy już doskonale wiedzą o tym, że jego krew leczy po tym co się stało w pilocie. W takim wypadku wilkołaki, choćby nie wiem jak wiele ich było, tracą swoją jedyną broń.
Wiedzą o tym najbliżsi współpracownicy Marcella, a nie cały Nowy Orlean. Poza tym wilkołaki były zaczarowane jakiś czas przed pojawieniem się Klausa i mogły swobodnie zaatakować wcześniej. Pomijam już to, że mogłyby zwyczajnie rozszarpać wampiry na kawałki, na co krew Klausa by już nie pomogła. ;)
Jak już ktoś wspomniał, wcześniej miał Devinę. Teraz ma Klausa. A same wilkołaki na pewno nie przewyższają liczebnie wampirów z NO, część pewnie została jeszcze wybita przed klątwą. Poza tym ten "mąż" Hayley powiedział, że rodziny są podzielone, a ich małżeństwo by je dopiero zjednoczyło, co znów zmniejsza zagrożenie jakie stanowią dla wampirów.
No i w TVD, jak sam powiedziałeś, były tylko ze dwa wilki i... z 5 wampirów? Tutaj mamy całą społeczność wampirów lojalną wobec swojego przywódcy vs. wypędzoną, osłabioną i podzieloną watahę wilkołaków.
Dla mnie akurat ten wątek jest przemyślany i logiczny, choć nie mówię, że serial pozbawiony jest głupot ;)
Dla mnie mimo wszystko wilkołaki mogłyby w swoich wilcyzch formach rozwalić całe królestwo Marcella. Davina jest silna, ale była zamknięta w kościele, a na odległość dużo by nie zrobiła wilkołakom. Wilki by przysżły którejś nocy i zrobiły rzeź. Marcell rzucił na swoich największych wrogów czar, który sprawia ze są potężniejsi, dużo więcej sensu by miało gdyby ich wypędził jako ludzi z miasta.
Ale jest jeszcze jedna kwestia. Jak zmówisz armię wilków czy wydasz rozkazy... nie mogąc mówić? Nie mogli mieć żadnej narady, żeby wybrać tą "którąś noc" i zrobić najazd na Marcela. Pisać też nie mogli, bo trochę trudno się to robi łapą... ;) Żyli dosłownie jak zwierzęta, to nie jest jakiś Zmierzch, że tu wilki gadają ze sobą w głowach xD
Coś czuję, że potej rozmowie Jacksona z Hayley co powiedział, że mogą walczyć z wampirami, że ona ich poprowadzi.
To chyba w przyszłych odcinkach wilkolaki zdecydują się walczyć o Nowy Orlean.
Mi sie wydaje że na początku się na niej zawiodą (zwłaszcza kiedy się Hayley dowie że zaatakowali Rebekę), nie bedzie chciała iść w to, a potem się jakoś w to wkręci, pewnie będzie trójkąt pomiędzy nią i Elijah i Jacksonem.
Nie mam pojęcia, nigdy nie byłem wilkiem ale przecież wilki się porozumiewają. Tworza społęczności, watahy itp. nei da isę tego zorbić bez porozumiewania się. Zapewne mają jakiś ordzaj języka opartego na gestach, posturach, różnych dźwiękach jak warczenie, "szczekanie" itp. ale to tylko moje spekulacje. Generalnie większość zwierząt, które są społeczne (tworzą pary, grupy, itp) jakoś się ze sobą porozumiewa.