Odcinek znacznie lepszy od poprzedniego. Chciałabym zobaczyć głębszą przyjaźń pomiędzy Laurel i Connorem. Brakowało mi tej grupy zachowującej się jak przyjaciele.
Ten terapeuta jest strasznie podejrzany.
Jestem zachwycona tym odcinkiem i z niecierpliwością oczekuję na kolejny! Świetna scena rozmów kwalifikacyjnych i w gruncie rzeczy może być przydatna :) Jestem ciekawa skąd ten doktorek i na czym będzie polegała jego rola. Mam wrażenie, że nie będzie to dobry charakter i że może być powiązany z ojcem Laurel. Ze sceny w szpitalu można jasno wywnioskować, że Laurel straciła dziecko. Szkoda, bo ten wątek też mógłby być ciekawy, a tak będziemy mieli nieszczęśliwą Laurel i możliwe, że wyrośnie na drugiego wkurzającego zbolałego Connora z poprzednich sezonów.
To, że Laurel krzyczy: "Gdzie jest moje dziecko?!", nie znaczy wcale, że je bezpowrotnie straciła. Potencjalnych scenariuszy może być wiele, nawet tych pozornie nieprawdopodobnych, jak np. to, że Laurel wcale nie jest w ciąży.
Odcinek rzeczywiście był dobry, może nie na najwyższym poziomie, ale przynajmniej nie nudził, jak poprzedni.
Podoba mi sie chemia (bynajmniej nie erotyczna), jaka jest pomiędzy Annalise a jej terapeutą. Jest coś osobliwie pociągającego w tej relacji. Ich spotkania, rozmowy pełne dystansu, niedopowiedzeń, tajemnic są niezwykle interesujące.
Nie wiem, w którym dokładnie to było odcinku, bo oglądałam dwa na raz, ale jest w którymś z nich scena w szpitalu, że Laurel przejeżdża ręką po brzuchu i wyraźnie widać, że jest płaski, a ze scen wcześniejszych możemy zauważyć, że brzuszek już jest całkiem okrąglutki i widoczny, więc jeśli w ciąży była to musiała je stracić, nie ma opcji, że z okrągłego brzucha stał się płaski bez utraty dziecka. Jeszcze wchodzi w grę opcja, że miała cesarskie cięcie, gdy była nieprzytomna (ktoś mówi, że Laurel jest "on drugs") i dziecko żyje sobie gdzieś nieopodal w inkubatorze.
A ja uważam, że dziecko urodziła i ktoś je porwał. Annalise? Ten telefon terapeuty do niej był dziwny
Ogólnie odcinek lepszy od poprzedniego ale.... kiedyś Laurel była moją ulubioną postacią w tym serialu (razem z Frankiem) a teraz, nie wiem co się z nimi stało, Frank zachowuje się jak porzucony szczeniaczek pragnący za wszelką cenę odzyskać "miłość" (choć to złe słowo) swojej Pani,gdzie ten pewny siebie, seksowny facet?! a Laurel robi z siebie męczennice (jak tak dalej pójdzie zastąpi Wesa jako najbardziej żałosny bohater. Ta przeprowadzka do jego mieszkania i "życie" z jego rzeczami (było widać jego ubrania) jest nie na miejscu. Ile oni z sobą byli? jeden pocałunek i od razu big love, to jej zachowanie jest żenujące...
Też mnie Laurel męczy, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby była w tej sytuacji tak asuper fajna. Ale do konca sezonu jeszcze trochę, więc może się poprawi i będzie z Frankiem XD