Ja się bardzo wzruszyłam, chociaż podobnie miałam na Wielkiej czwórce.. Niemal całe życie spędziłam z Herculesem, odkąd skończyłam 12 lat aż do dzisiaj, kiedy mam 30.. Przeczytałam z nim wszystkie książki poza dwiema, których nie mogę wciąż dostać i chociaż wiem, że to postać literacka, i chociaż Kurtynę czytałam bodaj rok temu i doskonale znałam fabułę to oglądanie na ekranie schorowanego Poirota było bardzo poruszające. Jestem do niego bardzo przywiązana.
Dziś widziałam Kurtynę, jeszcze mam łzy w oczach ;-)
Już jak zobaczyłam Hastings'a to bardzo się wzruszyłam, a Poirota… Ja też całe życie spędziłam z Poirotem i naprawdę, mimo, że to przecież takie irracjonalne płakałam jak bóbr.
Na pocieszenie zaczęłam oglądać wszystkie odcinki od początku, mimo, że oglądałam je po kilka razy.
Jedno jest pewne, Kurtyny nie obejrzę już nigdy.
Strasznie przeżyłam stratę tak cudownego przyjaciela :-)
Ja obejrzałam dzisiaj "Kurtynę" po raz trzeci, po raz kolejny z takim samym efektem. W styczniu oglądałam będąc na Wyspach na ITV3 i zaraz po emisji puścili dokument "Being Poirot" (https://www.itvstudios.com/programmes/being-poirot) gdzie sam David opowiadał o latach pracy nad postacią. Wmontowali tam zdjęcia z planu zdjęciowego "Kurtyny", gdzie wszyscy w absolutnej ciszy i wzruszeniu kręcili ostatnie minuty życia Poirota, żona Davida płakała a sam David opowiadał potem o tym głosem ugrzęźniętym w gardle. Pięknie powiedział o Poirocie: że przez ostatnie 25 lat był jego najlepszym, niewidzialnym przyjacielem. Dla mnie podobnie, ale przez ostatnie 20 lat. I wciąż traktuję go jak kogoś, kto w innej czasoprzestrzeni trwa i czasem mam ten zaszczyt mu potowarzyszyć w tym czym aktualnie się zajmuje. Będzie tak już zawsze :)
Pięknie powiedziane.
Tylko poprzez śmierć takiego przyjaciela można zdać sobie sprawę z nieuchronności płynącego czasu a wrażliwość jaką posiadamy należy chyba uznać za przekleństwo.
I jako fanka przede wszystkim horrorów przyznam, że to chyba jedyny serial, no może poza Wojnami Foyla czy gdzieś tam Miasteczkiem Twin Peaks czy innymi gdzie nie ma chyba sensu ich wymieniać, z którym związana byłam tak emocjonalnie, że wciąż tak bardzo żałuję, że po prostu nie zostawiono Poirota w spokoju jak choćby Panny Marple, gdzie nie kojarzę aby Christie ją uśmierciła.
Niestety link który podałaś nie wyświetla mi się a z chęcią zobaczyłabym jego zawartość, jeśli mogę Cię prosić o aktualny byłabym wdzięczna.
I z zupełnie innej strony, gdyby jeszcze Poirot leżał jak to on, prosto na wznak.
Ale to tylko my chyba zrozumiemy :-)
Długo czekałem na ten odcinek, i również nie zawiodłem się. Wzruszyłem się i mimo, że wiedziałem, że to już koniec, to nie mogę uwierzyć, że to już koniec...
je tez sie bardzo wzruszylam to tak jakby ktos bliski odszedl, nie moge uwiezyc ze juz nie bedzie wiecej odcinkow, Poirot by ze mna cale zycie
Ja również oglądałem ten serial od wczesnego dzieciństwa... To był bardzo ciężki odcinek (choć doskonale znałem książkę).
Bardzo dobrzy (choć nie wybitni) aktorzy, świetny Hastings (ale powiem szczerze, wolałbym, żeby w tym odcinku, a nie w "Wielkiej czwórce" pojawili się panna Lemon i Inspektor Japp, również miło by było, gdyby pożegnano się z Adrianą Oliver - nawet jeśli wiem, że całej trójki nie było w książce). Muzyka świetna, scenografia - bardzo mroczna, jak zresztą cały epizod (chyba nawet bardziej ponury od powieści Christie), zmian bardzo niewiele, praktycznie wszystkie na plus. Przypominał mi nieco w klimacie "Pięć małych świnek" (zresztą zważywszy na to, ze to od tego odcinka rozpoczęły się "nowe Poiroty" to ładna klamra kompozycyjna).
Choć były drobne niedociągnięcia i kilka spraw wymagałoby większej uwagi, nie mogę nie dać temu odcinkowi 10/10... To zbyt piękny łabędzi śpiew najlepszego Poirota wszech czasów.
Zostaje tylko mieć nadzieję, że kiedyś zrobią "Czarną kawę" - bo chyba na nic więcej nie możemy liczyć...
Też miałem nadzieję, że pojawią się wspomniane przez Ciebie postacie. Swoją drogą to byłaby piękna scena (a zarazem smutna), gdyby pokazano pogrzeb Poirota, gdzie Japp, Hastings i panna Lemon oddają hołd swojemu przyjacielowi.
Jeśli chodzi o serial, to obejrzałem zaledwie parę epizodów, natomiast przeczytałem masę książek. Nie wszystkie ale z Poirotem większość. Wiedziałem, że Kurtyna to ostatnia już przygoda detektywa mimo to nigdy nie przeczytałem książki. Chyba dlatego, że po przeczytaniu o jego śmierci nie chciałbym czytać pozostałych powiesci z jego udziałem. Tę chciałem zostawić na koniec. I teraz zastanawiam sie czy nie lepiej było przeczytac Kurtyne zamiast ja ogladac. Dla mnie powieści są bez porównania lepsze od ich ekranizacji i trochę szkoda mi tego zaskoczenia, jakie mogła wywołać książka. mimo wszystko epizod uważam za jeden z lepszych jakie widziałem, choć widziałem ich niewiele. David Suchet to najlepszy Poirot jaki mógł się nam przytrafić.
Szczerze mówiąc, za oglądanie Poirotów lepiej brać się chronologicznie. Nie chodzi nawet o sprawy kryminalne, ale o samego bohatera. Jeżeli ktoś widział adaptację opowiadania "Bombonierka", nie powinien być zaskoczony decyzją Poirota na samym końcu "Kurtyny". Jeżeli ktoś oglądał "Porę przypływu", "Zagadkę błękitnego ekspresu", "Tragedię w trzech aktach" i "Rendez-vous ze śmiercią" nie zdziwi go zapewne zachowanie i światopogląd Poirota w "Morderstwie w Orient Ekspresie" (swoją drogą, ten odcinek został fantastycznie zaplanowany i poprowadzony, ale wyjaśnienie dlaczego ten epizod jest tak dobry, to już inna historia). Właściwie cały sezon 13 został zrobiony dla ":Kurtyny" (z tego też powodu został nakręcony jako pierwszy), a w pozostałych historiach pojawiają się elementy zwiastujące finał:
a) starość i zwrot ku przeszłości w "Słonie mają dobrą pamięć",
b) powrót dawnych bohaterów w "Wielkiej czwórce",
c) superprzestępca w "12 pracach Herkulesa",
d) wyjątkowo trudna sprawa (miotanie się Poirota, zwątpienie w siebie) oraz wymierzanie sprawiedliwości ponad prawem (to szczególnie podkreślał Suchet w komentarzu do tego odcinka) w "Zbrodni na festynie".
Pozdrawiam!
Właśnie obejrzałam ostatni odcinek i ogarnął mnie smutek jakbym straciła najlepszego przyjaciela.Świetny cały serial i doskonały w swojej roli David Suchet .Zadziwiona przeczytałam wypowiedz samej autorki,ze...nie lubiła Poirota (ileż mu ona wad wymyśliła !) i dlatego go uśmierciła czego nie zrobiła z Panna Marple - ciekawe.....Nie przewidziała jednego,ze Poirota pewnego dnia zagra David Suchet w taki sposób ,ze kocha się go za wszystkie jego przywary.:-)))))) Sama się pocieszam i informuje fanów detektywa,ze to jednak nie koniec z Poirotem. Wyczytałam właśnie,ze Poirot powraca w 2014 roku za sprawą brytyjskiej doskonałej pisarki Sophie Hannah za namowa spadkobierców Agathy Christie. Mam też nadzieje,ze jak pewnego dnia będzie ekranizacja tej powieści to oczywiście zagra David Suchet bo innego Poirota sobie nie wyobrażam bo Poirot to Suchet i tyle :-)))pozdrawiam
No to musi się pospieszyć dziewczyna - jeśli coś takiego miałoby mieć sens, to musi w tym zagrać David Suchet. A przecież on już skończył 67 lat. W każdym razie - trzymam kciuki, że coś jeszcze zrobią :)
Liczę na to,ze nasz Poirot czyli David Suchet zachowa jeszcze na długo werwę jak Clint Eastwood który ma 83 lata i świetnie sobie radzi:-)))) David Suchet ma dopiero 67 lat i jest w sile wieku :-))) Tak, masz rację ,ze Poirota powinno oglądać się chronologicznie czego niestety mi się nie udało bo nie wszystkie odcinki były dostępne w czasie mojego z nim spotkania i myślę,że pewnego dnia zrobię sobie powtórkę .Mam też takie same odczucia co Ty odnośnie ostatniego odcinka , ponury ,ciemny i smutny. Posadzenie Poirota na wózku i ukazanie go takiego schorowanego i cierpiącego zupełnie mnie zszokowało.Nie wiem jak jest w książce bo nie czytałam ale jeśli jest to zgodne z powieścią to naprawdę Agatha Christie chciała się go pozbyć.i zrobiła to w nieładny i niekonsekwentny sposób .Bowiem jak widzieliśmy przez cały ten czas to Poirot niezwykle dbał o siebie i swoje zdrowie i zawsze miał niewyczerpane pokłady energii więc bardziej pasowałoby aby przy rozwiązywaniu ostatniej sprawy biegnąc swoim truchcikiem mógł zwyczajnie dostać ataku serca - cha i w ten sposób napisałam zakończenie:-) No nie-ja bym go nigdy nie uśmierciła :-) ps-widzę ,ze jesteś znawcą i pasjonatem Poirota :-) czy Panna Marple także przypadła Ci do gustu? bo mnie niespecjalnie.pozdrawiam serdecznie .
2ps-własnie się doczytałam o czym nie wiedziałam,ze to córka Agathy Christie w 1985 roku wypatrzyła Davida Sucheta do roli Poirota ! ale miała intuicje , strzał w 10stkę !!!!!! Ten aktor jest tak nierozerwalnie związany z postacią Poirota,ze nie mam wątpliwości ,że jeśli Poirot znowu zawita na ekrany to tylko z Suchetem..Tak, przydałaby się ekranizacja 'Czarnej kawy " ale nic nie słychać na ten temat.....
No, w książce Poirot był sporo starszy (według filmu ma 74-75 lat, a w książce 90), więc jego schorowanie było ciut lepiej wytłumaczone. Z drugiej strony, twórcom serialu zależało na ciągłości bez koniecznego "odmładzania" Poirota, jak to zrobiła Christie (tj. Poirot w latach 60-tych musiałby ponad 90-tkę). Twórcy natomiast zachowali pierwszą datę urodzenia, czyli 1871/1872.
Też mam nadzieję, że jak ma być Poirot, to tylko z Suchetem :)
Co do panny Marple - lubię ją, ale nie darzę aż taką sympatią, choćby i z tego powodu, że adaptacje nie są tak zręczne, po drugie nie ma idealnej odtwórczyni. Stare adaptacje (z Joan Hickson) miejscami trącą myszką, a ponieważ mnóstwo powieści z panną Marple jest słaba, to te wierne adaptacje wypadają słabo. Nowe z kolei czasem wypadają dobrze, ale zbyt daleko odchodzą od oryginału (w złym znaczeniu tego słowa) i sprawiają wrażenie parodii serialu kryminalnego niż prawdziwej historii. Co do aktorek - Hickson jest świetnie klasyczną, ale nieco zbyt zimną panną Marple (słyszałem dobre określenie "mędrzec z głębokiej prowincji"), MacEvan z kolei poszła w drugą stronę - jest trochę za sympatyczna i slapstickowa, choć jej chyba najbliżej do pierwowzoru. MacKenzie miała szansę być najlepszą Marple, ale chyba dostała za mało materiału (adaptacje najlepszych powieści zrobiono już wcześniej). Kaoru Yachigusa jest bardzo dobra, ale sam serial (podobnie jak wersja Granady) zostawia sporo do życzenia. Choć z drugiej strony udało im się zrobić jako jedynym adaptacje opowiadań.
A z książek o Pannie Marple: "Morderstwo na plebanii" jest świetnie, całkiem dobra jest "Nemezis", "Zatrute pióro" i "Kieszeń pełna żyta". Reszta jest albo przeciętna, albo zła ('Karaibska tajemnica") lub tragicznie zła ("Strzały w Stonygates", "Zwierciadło pęka w odłamków stos", "Morderstwo odbędzie się...", "Noc w bibliotece").
Pozdrawiam i dziękuję za komplement :)
PS - jeżeli masz jeszcze jakieś pytania, to wyślij mi wiadomość, bo trochę odchodzimy od tematu :D
Bardzo Ci dziękuje za pełną znawstwa i wyczerpującą odpowiedz. Rzeczywiście trochę odeszłam od tematu wtrącając Pannę Marple (mam dokładnie takie same odczucia w kwestii doboru aktorskiego ) ale przynajmniej mamy w jednym miejscu Agathe Christie :-). i myślę,że Panna Marple a Poirot to dwa różne światy i to właśnie Poirot okazał się bezkonkurencyjny. Pewnie sama Agatha Christie tego nie przewidziała i byłaby zadziwiona jak stworzona przez nią postać reprezentowana przez pana Sucheta porwała widzów w wielu krajach :-))) pozdrawiam i do spotkania na następnej odsłonie Poirota ,taka mam nadzieję........
Dzięki, wysłałem Ci zaproszenie, bo jakby co, to jeszcze mamy 69 innych Poirotów do omówienia, a nie ma co zaśmiecać forum :)
PS - fajnego masz Awatar (zarówno jako ikonę, jak i postać ;) ).
Odcinek w moim ulubionym klimacie tajemniczej, starej rezydencji. Żałowałem jedynie, że czytałem książkę, bo można być nieźle zaskoczonym tym wszystkim, co się dzieje. Co do wzruszeń, to u mnie bez specjalnych, bo Christie miała rację, że Poirota trudno lubić i Suchet w moim odbiorze nie tylko tego nie naprawia, ale nawet pogarsza sprawę, jest po prostu zbyt "przegięty" (pisałem o tym gdzie indziej zresztą). Przy śmierci takiej Panny Marple to się pewnie bym wzruszył, ale nie tu. No i rzeczywiście brakuje pożegnania z resztą stałych postaci, jak pisaliście. Ale i tak będę wracał do oglądania we fragmentach, bardzo udany odcinek.
nie mogę zgodzić się ani z Tobą, ani ze ś.p. Agathą Christie. w moim odczuciu Poirot jest człowiekiem specyficznym, ale bardzo fajnym i nie wyobrażam sobie, że można Go nie polubić (może dlatego, że mamy kilka cech wspólnych ;)). gdyby nie to pewnie nie czytałabym Jego przygód ani nie oglądała filmów o Nim. Mr Suchet wg mnie jest idealnym Poirotem (łącznie z pewną jajowatością czaszki ;)), moim ulubionym, chociaż nie pierwszym, jakiego widziałam.
pozdrawiam serdecznie.
Jeden z najlepszych odcinków, a oglądałem wszystkie. Niesamowity Suchet, ja również się wzruszyłem, książki nie czytałem, to miałem bardzo wielkie zaskoczenie, gdy poznałem prawdę. Jedynie co mnie w tym odcinku irytowało to fakt, że Poirot był strasznie chamski dla Hastingsa. Nie wiem czy usprawiedliwiać to chorobą, ale zrobili z niego taką typową damską 'sucz'. Zakończenie niesamowite, oczywiście chciałbym oglądać Poirota w nieskończoność, ale niestety nie da się. Odcinek na mega propsie jak dla mnie, zdecydowanie najlepszy w calutkim 13 sezonie. Strasznie żałuję że to już koniec. Zgadzam się również z poprzedniczką, klimat był NIESAMOWITY. Co do pożegnania to macie rację, ale nie można mieć wszystkiego.
Myślę, że irytację Poirota można częściowo usprawiedliwić (choć fakt, mógł być trochę spokojniejszy) faktem, że tym razem ma bardzo niewiele czasu i praktycznie nie ma jak skazać sprawcy. Poza tym, zarówno w książkach, jak i w filmach Hastings nieraz działał na własną rękę (zwykle z miernym skutkiem) i Poirot pewnie się bał, że jak nie będzie go całkowicie kontrował, to zrobi coś głupiego (co zresztą się wydarzyło).
Pozdrawiam!
Nie wiem, czemu nagle Was to dziwi: przecież we wszystkich ekranizacjach z Hastingsa robili ciotkę-debila - czego np. ja z książek absolutnie nie wyniosłem. W książkach Poirot góruje nad H., ale jest to "wyższość z klasą" i z szacunkiem dla przyjaciela. Między innymi dlatego postać filmowa nigdy mnie nie przekonała do siebie, chociaż tak lubię te filmy...
Po pierwsze, w adaptacjach Hastings nie jest ci*tą, tylko niezbyt rozgarniętym dżentelmenem (pomiędzy człowiekiem dobrze wychowanym, a mięczakiem jest zasadnicza różnica, niestety niedostrzegalna w naszych czasach).
Po drugie czytając np."Tajemniczą Historię w Styles" lub w "A.B.C." Hastings nigdy się popisywał intelektem (w "Morderstwie na polu golfowym" wykazał się wręcz porażającą głupotą).
Po trzecie - książki z Hastingsem opisywane są w 1 osobie, a w takiej narracji własne pomyłki są zwykle umniejszane (choćby i dlatego, że można lepiej objaśnić swój własny
Ja niestety do tej pory nie zdecydowałam się na obejrzenie. Jestem wielbicielka zarówno książek jak i serialu i niestety nie potrafię sobie poradzić ze śmiercią Poirota dlatego na razie ten odcinek będzie musiał zaczekać bo Poirot dla mnie żyje. Bardzo długo odkładałam przeczytanie książki, a potem bardzo długo nie mogłam sobie poradzić z tym, że detektyw umiera i żałowałam, że sięgnęłam po tę pozycję, dlatego nie ryzykuję z filmem bo wiem, że potem długo będę chora, wiem że to głupie ale Poirot był ze mną od czasów dzieciństwa i po prostu nie chcę go stracić w każdym razie jeszcze nie teraz, dlatego pozostawiam ten odcinek, wrócę więc znowu do starych spraw Detektywa, a może kiedyś przyjdzie czas na to żeby ta kurtyna opadła. Może dopiero kiedy ja będę stara.....
Co roku powtarzam wszystkie odcinki znam je na pamieć a mimo to oglądam z fascynacja. Być może nigdy nie obejrzę tego odcinka.....
"Kurtyna", czytałam i płakałam, czekałam na ekranizację i doczekałam się, płakałam jeszcze bardziej. Warto było czekać, świetny odcinek :(