Musiałam przestać oglądać w okolicach 7-go odcinka. Zachowanie bohaterów jest nielogiczne, a wręcz momentami irracjonalne. Kobieta zostaje zgwałcona, a jej mąż zdaje się o tym w ogóle nie pamiętać. Robi z siebie ofiarę, nie wspiera jej i latami nie może odpuścić faktu, że jest ojcem tylko jednego dziecka. Kilka sesji psychoterapii rozwiązałoby sprawę :) Natomiast gwałciciel żyje sobie jakby nigdy nic, przychodzi na mecze nie swoich dzieci, spędza z nimi czas i nikt nie stawia granicy. Mało tego, gość zaczyna stawiać warunki i nikt nie porusza tematu gwałtu. W trakcie oglądania wielokrotnie ogarniała mnie irytacja z powodu braku logiki w działaniu bohaterów, oraz z uwagi na nieścisłości w fabule.
A moim zdaniem to jest dość realistyczne akurat. Liana nikomu nic nie powiedziała o gwałcie, wszyscy widzieli, że wychodzi z Oscarem, flirtowali ze sobą, a poza tym to Brazylia, a nie Europa - na koniec jest wyjaśnione, że się wstydziła. Tomasowi powiedziała, że to był błąd, była zagubiona i urwał jej się film - nie mówiła, że to gwałt (przynajmniej na początku, nie pamiętam, czy potem w końcu powiedziała, że to był gwałt), a po Tomasie od początku widać, że jest despotą, cholerykiem i narcyzem, ale nie do końca złym i ja myślałam, że poprowadzą inaczej wątek - że w końcu się ogarnia, akceptuje syna, a Oscar dostaje za swoje (sąd, więzienie itd), ale w tym wszystkim mi nie pasuje, że w więzieniu znienawidził Lianę, a mimo wszystko chciał do niej wrócić, a potem jednak nie, jakby od początku nie miał takiego zamiaru. Nielogiczne
Ja się zmuszam do kolejnych odcinków, ale bzdura go i bzdurę. Nic się nie trzyma kupy. Mąż zabija faceta broniąc żony, a żona dzieciom tłumaczy, ze to był zły człowiek, a nie, ze jej bronił. Co pewnie dzieciom łatwiej byłoby zrozumiec. Płaskie. Bzdurne. Wydumane. Taka brazylijska telenowela w wersji 17 (za dużo o 10) odcinkowe.