A miało być tak sielsko i anielsko...
Zamiast uroczego "Dziennika farmera", bo tak wygląda ta część książki, gdzie Ian i Jamie zasypiają nad miskami z zupą ze zmęczenia od żniw, pokazano "co jest pomiędzy", lordem Broch Taurach, a Jonathanem Randallem.
Oczywiście retrospekcje z Tobiasem Menzies, diabelnie zagęściły atmosferę.
Wybuchowy charakter rodzeństwa Fraser dawkowano porcjami.
Wstępna kłótnia, która w książce trwała z godzinę i wyglądała jak pojedynek bokserski, lecz rozładowała emocje, została szybciutko ucięta przez zjawienie się Iana. Szkoda wielka, (wiem... czas antenowy itd), bo zabrakło wielu ciętych ripost. Z drugiej strony konflikt trwał podskórnie przez cały epizod. Jenny pomimo braku niebieskich oczu jest doskonała. Jej żal do brata za to co się stało z ojcem pobrzmiewał we wszystkich sarkastycznych uwagach. Chyba dopiero mroźny striptiz przy młynie dał jej do myślenia.
Książkowe, flanelowe pantalony dziarsko wyłaniające się z otmętów zamieniły się w koszulę, której brak w naturalny sposób ujawnił skutki pojawienia się we dworze Jacka Randalla. Oj ten Jamie i niemoralne propozycje.
"Dziedzicowski" kac był cudny, jak i dyplomatyczny sposób nakłonienia Clair, żeby chociaż "przy ludziach" zachowywała się jak XVIII-wieczna żona. Tak sprytnie ją podszedł przytaczając przykład majestatycznej Letycji, żony Columa.
Jestem niepocieszona, ponieważ twórcy konsekwentnie obcinają co śmieszniejsze teksty coby nie zburzyć romantycznego wizerunku rudego. Było więc o "zadku i o ciężkiej głowie" ale zabrakło tego zdania: "Cóż z tego, że z oblicza przypomina owcę", a tą Clair przypomina dość często ;)
Kolejny na kolejny odcinek czekam z niecierpliwie, bo nie wiem co w nim będzie.
Scenarzyści popuścili wodzy fantazji.
Ja nie czytałam książki, więc każdy odcinek jest dla mnie zaskoczeniem, a ten był całkiem sympatyczny i chwilami nawet zabawny :)
Oszczędzili nam tym razem scen seksu z C&J, jednak Randall i jego "ręczne robótki" mnie lekko zadziwiły. Takich scen się raczej nie spotyka w tego typu serialach i chyba niekoniecznie miałam ochotę to oglądać ;)
Jenny charakterna, bardzo fajna postać, aczkolwiek brakuje mi stałej obsady i zastanawiam się, co się z nimi dzieje.
Ogólnie jestem zauroczona Szkocją i jej pięknymi krajobrazami i już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :D
przeciez ta kobiecina nie ma zadnego zadka ,a owce to przypomina kazdemu normalnemu czlowiekowi ,wiec nie widze sensu takich zmian
Odcinek na plus choć jak zwykle parę rzeczy mi przeszkadzało .... lecę porównaniami do książeczki wiec jak ktoś nie chce tego to typu wywodów .... nie czytać dalej mojego postu!
Evo już mnie uprzedziła w wytknięciu głównego mankamentu ( byłam tu rano oglądałam pobieżnie odcineczek przy kawie ale potem ... zabrakło mi czasu na napisanie wrażeń ) tak więc powtórzę się .... brakuje mi Jamiego zgrywusa z tymi jego tekstami. Zamiast tego konsekwentnie serwują nam romantyczne ciele które na szczęście teraz zaczyna trochę głosniej muczeć.
Claire ok lepiej niż wcześniej .... lubię to "najpierw powie potem pomyśli " .... ona taka ma być. Czemu posadzili ją mu w nogach w jednej ze scen ? ...... obok stoi puste krzesło. Kamienna zimna podłoga w dworku ..... wilka zaraz dziewczyna złapie. Że niby co ....on teraz na górze jak sobie gadają ? :))
Układ sił w Lallybroch rodzi konflikt - dom nie może mieć dwóch pań i dwóch gospodyń - już zaczyna to być wyraźnie widoczne. Z jednej strony dziedziczka która jednak jest _tylko_ siostrą właściciela ( panny jak wychodziły za mąż to wychodziły też z domu, na "ojcowiźnie" zostawał zazwyczaj najstarszy syn, tu stało się coś innego ), z drugiej Angielka znikąd która wedle prawa jest panią tego bałaganu. Nic o nim nie wie, nie ma pojęcia jak poprowadzić taki majątek .... więc jasne ze odda pole Jenny szukając dla siebie jakiegoś miejsca. Dziewczyny chyba długo się nie polubią. Książkowa Claire kumplowała się z Ianem, który nieźle tonował powalonego rudego .... tu zepchnięty na piąty plan raczej dużo nie będzie miał do powiedzenia.
Szczerze pisząc oczekiwałam większej szarpaniny rodzeństwa i dosłownie "krwi", to zresztą powinna być zabawna scena, mała filigranowa kobitka stawia do pionu wielkiego młodszego braciszka. Wyszło tak średnio bo porozciągali temat na cały odcinek więc straciło to na dynamice.
a no i dla chętnych mamy "full man nudity" ja tam za bardzo się nie przyglądałam bo przodem Randall dla mnie żadna atrakcja ale kobitki na anglojęzycznych fejsach się podniecają tematem ;)
Zwyczajna męskość w stanie spoczynku. Nie wiem czym te kobitki tak się ekscytują ;)
Ten odcinek z pewnością był ogromnym wyzwaniem dla twórców serialu. Wybrać, które sceny uwzględnić, które pominąć. Uważam, że ogólnie wybrnęli z tego zadania w miarę dobrze. Spodziewałam się ostrzejszej kłótni rodzeństwa i tak jak wszyscy więcej typowego dla Jamiego humoru. Szczególnie żal braku tego drugiego.
Świetnie przedstawiona scena, gdy Jenny opowiadała o tym co się stało, gdy Black Jack zaciągnął ją do jej domu. Żałuję tylko, że jej nie skrócili. Rozumiem, że chcą przedstawić Randalla jako do granic możliwości odrażającego typa, ale my już wiemy, że taki jest po 6 odcinku. Fragment, gdy wpychał Jenny do ust swojego palucha umazanego krwią Jamiego, bleh... i to gdy próbował się "przygotować"... Jakby na siłę chcieli nakręcić szokującą scenę, o której będzie rozpisywała się prasa i cały internet. Może przed drugim sezonem zrozumieją, że tylko w ten sposób szkodzą serialowi.
Natomiast znakomite były sceny, gdy Jamie wieczorem wrócił ubzdryngolony, a następnie gdy rano był skacowany. Chociaż tyle humoru w całym odcinku.
Skopali niestety scenę, gdy Jamie mówił Claire kiedy się w niej zakochał. W książce ich dialog był znakomity.
Przy śniadaniu Jamie ugryzł kawałek placka i dzięki temu dowiedział się, że młyn wymaga naprawy. Świetnie to wszystko połączyli, podobało mi się to. Sceny przy młynie były naprawdę świetne, na wielki plus wyszło to, że zamiast Pani MacNab była Jenny, a zamiast czerwonych pantalonów - koszula. Dzięki temu Jenny zobaczyła blizny brata. Niestety oglądając tę scenę nie czułam napięcia. I to nie dlatego, iż i tak wiedziałam że wszystko dobrze się skończy. Po prostu wszystko potoczyło się zbyt szybko.
W książce Jamie został przedstawiony jako naturalny przywódca. Mądry i wspaniały Laird. Wielka szkoda, że w serialu robią z Jamiego takiego ciapę.
Zirytował mnie także mały szczegół. Jak długo jeszcze Claire podnosząc kieliszek będzie mówić "cheers"? Na litość Boską jak mi to działa na nerwy!! Slainte to jedno z najłatwiejszych do zapamiętania słów, a Claire słyszała je wiele razy. Słyszała też wiele razy "Sláinte mhaith", które jest o wiele łatwiejsze w wymowie, niż jego pisownia. Natomiast podobało mi się, gdy pijany Jamie wtaczał się do łóżka powiedział Claire" Jesteś teraz Szkotką, czas abyś popracowała nad swoim gaelickim". Byłoby to naprawdę symboliczne, gdyby Claire w tym odcinku wzniosła toast mówiąc "Sláinte", taki znak że naprawdę pożegnała się z dawnym życiem. Szkoda...
To co bardzo podobało mi się w "Game Of Thrones" to, gdy Daenerys z dużym zapałem uczyła się Dothrackiego, pokazywało to jej miłość do Khala Drogo i oddanie. Ten odcinek, gdy Jamie i Claire przybyli do Broch Tuarach był świetną okazją, aby w podobny sposób przypieczętować decyzję Claire o pozostaniu w 1743 roku.
Pomimo iż dużo w tym poście narzekam na ten odcinek to ogólnie podobał mi się. Wszystkie powyżej wymienione minusy jestem w stanie przeboleć. Natomiast jedna sprawa jest według mnie niewybaczalnym błędem. Niestety także po raz kolejny twórcy serialu zupełnie pokpili sprawę przedstawiania upływu czasu. Wszystko w tym odcinku wygląda tak, jakby działo się w ciągu kilku dni. Absolutnie mi się to nie podobało. W pierwszych kilku odcinkach jakość potrafili sobie z tym poradzić.
Zdecydowanie zabrakło "zwolnienia czasu", codziennej rutyny pokazującej czemu to całe Lallybroch jest takie ważne, słowem sielskiej ciszy przed burzą.
W pogoni za akcją większość scenarzystów zapomina o daniu widzowi chociaż odrobiny oddechu, żeby później wydarzenie typu "grom z jasnego nieba" miało szansę w ogóle kogoś zaskoczyć, a nawet przerazić.
Więc zamiast odcinka, który powinien być głównie obyczajowy, a nawet etnograficzny, z chwilą na zjedzenie owsianki i powygłupianie się po całym dniu harówki w polu, (którą też można epicko sfotografować) dostaliśmy "kontrowersyjne" jaja Jacka Randalla na talerzu, chociaż mnie akurat "scena z ustami i paluchem" się podobała, oraz niespodziewane pojawienie się osobników wymachujących pistoletami.
Twórcy tym razem nie wytrzymali presji "odcinka o niczym", chociaż poprzednio przy epizodzie "Rent" wyszło im to tak dobrze.
Może nie jasno się wyraziłam. Nie przeczę - scena z paluchem w ustach była dobra, choć nadal uważam że niepotrzebnie zajmowała czas w odcinku. Lepiej nadawała by się do kolekcji scen "wyciętych".
Też bym z przyjemnością zamieniła randallowe "paluchy" na choćby jeden garnek szybujący w stronę Jamiego w odpowiedzi na nabijanie się z małżonki.
Nawet by mi powieka nie mrugnęła.
W książce ta codzienna uszczypliwość była najfajniejsza. Nie mam pojęcia czemu tak uparcie z niej rezygnują.
Chyba ze wszystkich odcinków najśmieszniej było przy ślubie.
To ciekawe, że właśnie w odcinku "Wedding" najlepiej poszło im pokazanie świetnie opisanej relacją żona - mąż... A wydawało się, że później powinno pójść z górki ;)
Jak co środę jestem świeżo po odcinku. Jak juz pisalyscie wczesniej Fraserowie pokazali pazury, ale to za mało. Byłoby miło, gdyby Jenny zdzieliła Jamiego choć raz z liścia, albo dostał w klejnoty.nie wiedzialam, ze z Jamiego taki misiek. Owszem jest wysoki, ale wydaje sie bardzo szuply. A nago jest taki przysadzisty.
Podziwiam Tobiasa Meziesa i Sama Heughana za scenę ,,propozycji" ciekawe ile mieli dubli, obaj mieli poker face, ale mialam takie dziwne mysli, ze zaraz, któryś sie rozesmieje.
Oj dziedzic zadowolony, ze w koncu u siebie i sie rządzi. Nic nie robił,a puszyl sie jak paw.
Nie pamietam ostatniej sceny z ksiazki.albo ja wypaczylam z pamięci, albo cos w wątku zostało zmienione. Ktos mi rozjaśni?
Cos sie znowu psuje z komentarzami. Ten moze byc podwojny, wiec wybaczcie.
W końcu mamy dziedzica. Prawie nic nie robi, puszy sie jak paw, ale nie dziwie sie bo tęsknił za tym.
Nie wiedziałam, ze z Jamiego taki misiek. Jest wysoki i wysportowany, ale wydawał mi sie szczupły. A w całej okazałości jest taki przysadzisty,
Jak pisalyscie wczesniej także zaluje, ze było większej afery Janny kontra Jamie. Brakuje sceny, gdy siostra strzela z liścia brata, albo leje w klejnoty.
Podziwiam Sama I Tobiasa w scenie ,,oddaj mi sie". Obaj mieli świetne poker face. Zastanawiam sie ile było dubli. Ciagle mialam wrażenie, ze zaraz sie rozesmieja.
Ktos mi wytulmaczy ostatnia scenę? Bo nie pamietam jej z ksiazki, chyba wypaczylam ja z pamięci, albo jest zmieniona troche. Na kulminacyjna akcje za wczesnie. Jamie inaczej dostał sie tam gdzie sie ma dostac.
Z komentarzami psuje się już od dawna - niektórzy nazywają to "Zemstą LAJKA".
Jakby tu Ci odpowiedzieć... Każdy kto się kuli w płytkim strumyku pod nieżyczliwym okiem starszej siostry robi się przysadzisty. Z dwóch najbardziej wstydliwych części ciała, Jamie postanowił "zaprezentować" szerszej publiczności jednak zgarbione plecki, co i tak było bardzo żenujące dla wszystkich.
O gustach się nie dyskutuje, jednak Fraser miał być umięśnionym misiem - jak mówi moja rodzicielka (technolog przemysłu mięsnego) - "Kawał mięcha" ;)
W książkowej scence przygotowań do dnia czynszowego Jenny szydziła z braciszka wciskającego się w przyciasny kaftan, że w ramionach się rozrósł, ale rozumu mu nie przybyło.
Ostatnia scena to wymysł scenarzystów. Książkowego Jamiego straż zgarnęła na drodze, gdy załatwiał jakieś sprawy z Ianem.
Cały kolejny odcinek będzie preludium do akcji kulminacyjnej, czymś dodanym przez twórców serialu, być może po to by lepiej nakreślić realia historyczne, lub podkręcić akcję.
Eh a myslalam, ze jeszcze wstrzymaja w serialu z punktem kulminacyjnym. Ze ostatnia scena to taki mały przerywnik. W koncu jeszcze4cale odcinki.
Chyba czas sobie przygotować melisse do popicia na następne odcinki.
A tak na marginesie nasz miś ma jutro birthday.
Bogu dziękować za siostrę - jak go określacie "Miśka" :) Kolejna krwista i charakterna kobieta w tej historii.
Mocna scena retrospektywna z próbą gwałtu, klejnoty Randala w pełnym i smutnym zwisie :))))
w sumie , jak dla mnie to Jamie może co odcinek się rozbierać i paradować na golasa, miłe to dla oka :)
brakowało mi pokazania zwykłego życia i funkcjonowania takiej posiadłości, Klarka musi się nauczyć być "panią na włościach" czyż nie?
Jak pisałam wcześniej zabrakło gwałtownej awantury na wstępie, a po niej czasu na wdrożenie się Jamiego i Clair w życie posiadłości. W książce "dzień czynszowy" dzieje się po kilku tygodniach wspólnej, ciężkiej pracy, a nie zaraz po przyjeździe. Oczywiście Jamie i Ian jako najlepsi kumple nie mieli problemu z podziałem obowiązków, faceci lubią gry zespołowe ;) no i Jamie wcale się nie szarogęsił odnośnie czynszu i Rabbiego MacNaba (scenarzyści postanowili dodatkowo podkręcić spór).
Natomiast Jenny i Clair nieustannie się testowały, próbując się do siebie przekonać. Może dzięki temu, że w powieści ciąża Jenny jest "na wylocie", starsza Fraserówna odpuściła żonie brata i pozwoliła chociaż częściowo zająć się domem i dzierżawcami. Zresztą Clair nigdy nie miała zamiaru "zdetronizować" Jenny.
podejrzewam,że Clair pomoże w ciężkim porodzie i tym zapunktuje u siostry męża
Dla mnie tez rozmowa o uczuciach budziła niedosyt. W książce było to przedstawione z uczuciem i dawka dowcipu. Tutaj Jamie zachowywał sie jak nagrzany samiec. Nie pasowało to do niego. No i rozmowa była za krótka. Brakowało tego ,,czegoś".
P.s. Zupełnie nie do tematu. Ostatnio odświeżylam sobie ,,Rob Roya" i bez problemu mogłabym sobie wyobrazic Liama Neesona jako Jamiego w wersji bardzo dojrzałej. Wysoki, umięśniony w swoim wieku niezłym ciałem, byłby świetny. Jestem ciekawa jak charakteryzują Sama. Zrobią mu brodę? Zapuszcza włosy i zapłata warkocz?
Jak pokazują produkcje "Uprowadzona 3 " lub "Non-stop" Liam jest niezniszczalny i właściwie wiele się nie zmienił od dwóch dekad. Wielki facet ( 6 krzyżyk na karku, ale nadal mniam, mniam ;) ze świetnym głosem, ale za duża "siła spokoju" jak na narwanego rudego...
Wróć. Liam nie do końca zachowuje spokój, gdy dezintegruje przeciwników ;D
Wówczas jest mocno "niespokojny".
Z postarzaniem Jamiego pewnie będzie jak z Ragnarem Lothbrokiem w "Vikings", albo Henrykiem VIII w "Dynastii Tudorów" - dekady mijają, a wielkich zmian nie widać.
Pewnie zwiążą mu loczki - od razu "spoważnieje".
oczywiście przecież facet ma dobre geny; regularnie mył zęby, dużo się wysypiał, sporo czasu spędzał na świeżym powietrzu a także miał zdrową dietę składającą się głównie z produktów nisko przetworzonych oraz okresowych głodówek ... będzie okaz zdrowia po 40stce
:)))
Nie ma to jak produkty (bardzo) nisko przetworzone... Zielsko urwane u korzenia, lub z . Sushi wprost ze stawu... Bardzo świeże, jeszcze ciepłe mięsko z dużą dawką żelaza...
No i kuracje "Beauty"... dogłębnie oczyszczające.
Jestem zaskoczona tym, jak bardzo podobał mi się ten odcinek.
- fajnie, że Kler rozmawia z Dżejmin o przyszłości. Fajnie, że w ogóle zaczęli rozmawiać, a w tym odcinku nie było żadnej sex sceny z ich udziałem <zgroza>
- Lallybroch cudowne. Oj mieć taką chałupę na własność. Najlepiej w pakiecie z jakim rudzielcem.
- Nie przepadałam zbytnio za książkową Jenny, na Iana nie zwracałam większej uwagi, ale w serialu oboje skradli mi serce, zwłaszcza Ian <3
- chciałam Randalla i dostałam Randalla w całej okazałości ^^ Obawiam się, że to nie ostatni raz...
- Dżejmi również golusieńki. Mniam mniam. Gdyby owego dnia John Grey przejeżdżał to zleciałby z konia.
- "Skąd się wzięła ta koszula?", "Panie, tutaj je Szkocja". Nie pamiętam, czy to było w książce, ale ubawił mnie ten tekst. Oj, panowie Czerwone Płaszcze najwyraźniej nie byli w Polsce.
- Boję się nadchodzących odcinków, a zwłaszcza TEGO odcinka.
Gdyby Jasiu się tam znalazł... przez kilka pacierzy leżałby by bez ducha w pobliskiej mięcie ;)
Jamie zdecydowanie może sobie paradować w te i we te :)))
Też się boję TEGO odcinka. Oby było straszno, a nie śmieszno... Ktoś znowu "pokaże się od najlepszej strony".
Ja sie juz boje wszystkiego. Bo nigdy nie wiadomo co i kiedy dawała. Mam nadzieje jak juz o tym pisałam pol roku wczesniej, ze bedzie cenzura, albo mała zmiana. Czytać sie tego nie dało, a co dopiero oglądać. Bede patrzeć przez palce.
Na torrentach, których ściągam nie pojawiał się 13 odcinek, dlatego pytałam. Dzięki już znalazłam.