Mam problem. Zasadniczo lubię komedie romantyczne, ale tutaj coś mi nie gra. Z jednej strony niby ma być zabawnie, co na początku się udaje. Potem niby robi się poważnie, ale tylko dlatego ze bohaterowie sami sobie komplikują życie, tylko po to by się okazało że w 5 sekund rozwiaza swoje problemiki. Niby ma być o dojrzałym związku a mnie przeraża, że zachowują się jak nastolatki grubo po 30.
Facet to ma być ucieleśnienie marzeń takiej singielki pod 40, ogarnięty, bogaty, przystojny, seksowny, jednocześnie misio, poświęcający się dla niej, akceptujący jej wszystkei dziwactwa, znajdujący się zawsze w tym miejscu co ona chce, zachowujący się tak jakby to sobie wyobraziła, no taka postać literacka bliżej niż normalny facet. Jednocześnie problemy jak wspomniałam są iście jak z gimnazjum. Rozumiem kontekst roznic kulturowych ale na litość, jeśli są tacy dojrzali to mogli się zastanowić może przed faktem a nie potem te perypetie "na sile" bo zamiast pogadać o swoich oczekiwaniach to z hurraoptymizmem wskoczyli w wir pościeli.
Mega irytuje mnie główna bohaterka. Jest jak rozkapryszone dziecko, brakuje jej jeszcze wielkiego pluszaka pikachu. Że wszystkich postaci chyba tę "lubie" najmniej. Pozostałe są nawet sympatyczne, choć dla mnei za dużo takich chamskich odżywek i przekleństw, czasem brzmi jakby były "na silę" ze niby takie cool to ma być.
Może jestem stara ale nie rozumiem tych różnych bzdurnych niby zartow na koniec scen, brzmia dla mnei jak suchary strasburgera w familiadzie (chodzi mi o te wtracenia co niby mają byc zabawne w stylu "czy ta bluzka bedzie pasowac na pogrzeb?" Mowione o bialej we wzorek), jakby nie czaję, nieśmieszne, więc nie wiem po co.
Reasumujac jak ktos sie bardzo nudzi i lubi infantylne seriale o ludziach pod 40 zachowujących się jak z gimnazjum to może się pokusić, ale od razu mówię, że to tylko niższych lotów rozrywka. Plus za długość odcinków, jakby miały po 40 min to byłoby ciężko.