Właśnie jestem świeżo po ostatnim odcinku serialu i jestem zdegustowany tym banalnym i tandetnym zakończeniem. Co to miało być przez te ostatnie 5 min? Nagle wszyscy sie wykruszyli i nikt nie pozostał na dzielnicy, absurd i brak szacunku dla fanów, którzy liczyli, ze ostatnie chwile z serialem zostaną spędzone ze świadomością, że wciąż bohaterowie serialu zamieszkują tę kultowe osiedle Wisteria Lane, a tutaj co nam zaserwowano, jakieś przeprowadzki masowe, durne i tandetne kariery, mega schematyczne. Bree politykiem o matko, przecież to już jakas kpina dla dzieci, Susam jeszcze rozumiem, ale ta bzdura z NYC i Gaby z Carlosem w Cali to juz totalna padaka. Jeszcze ten sentymentalny fragment, a raczej pseudo patetyczny kit z tymi duchami, no juz bardziej infantylnie nie mogło się to zakończyć, jestem mega rozczarowany jako wierny fan serialu od tylu lat.
Zgadzam się. Nie taki finał sobie wyobrażałam. Moim zdaniem powinni zakończyć to tak, że pokazują już "staruszki desperatki", które przy kawie grają dalej w pokera... Kilka podglądowych scen z ich życia co się wydarzyło przez te lata. Przede wszystkim, że są nadal razem, a nie że każda poszła w swoją stronę i straciły kontakt. Rozczarowałam się :(
cala istota serialu jaką była przyjaźń pomiędzy nimi poszła sie srać, łagodnie rzecz mówiąc, wielka przyjaźń i co z niej zostało? Chyba scenarzysci zapomnieli o tym co bylo główną siłą tego serialu i pojecie przyjazni zeszlo na dalszy plan, totalna glupota.
Nie, przyjacielu. Marc Cherry postawił sprawę jasno: nie będzie kontynuacji czy filmu bo A/ dziewczyny nie żyją już na Wisteria Lane i B/ nie są już razem. Taka była idea tego zakończenia, aby nikt nie próbował dopisywać czegoś dalej.
ale co ma piernik do wiatraka, skoro ideą serialu było co innego a końcówka dobitnie pokazala że cala wartosc przyjazni poszla gdzies na bok, olaly sie psiapsioly i kazda ruszyla swoja droga, bardziej dennego zakonczenia juz chyba nie mogli wymyslic.Co z tego ze scenarzysta chcial tak zakonczyc jak poprostu spie.przyl zakonczenie.
Zakończenie DEFINITYWNE. Jak już napisałem, "nie będzie kontynuacji czy filmu bez niego" a przy okazji... Przejrzyj inne tematy, chociażby ten dotyczący finałowego odcinka., gdzie jest pełno zapewnień innych użytkowników, że takie zakończenie jest realistyczne. Przyjaźnie rodzą się i rozpadają, nawet te najbardziej zażyłe, bo takie jest życie.
slaba argumentacja, zakonmczenie jest malo prawdopodobne, zwlaszcza z tym ze wszyscy sie wyprowadzili, podaj mi takie sytuacje w prawdziwych realiach, 100 procentowa akcja przeprowadzkowa wszystkich bohaterow, no sorry, ale ja tego nie kupuje, a ich przyjazn byla gowno warta widac, zakonczenie ejst banalne i glupie, moje zdanie.
Wszystko się kiedyś kończy: dzieciństwo, okres szkolny, studia, praca, małżeństwa, wychowywanie dzieci, emerytura, życie, państwa, religie, sąsiedzi itp. Przyjaźnie też się kiedyś kończą. Susan wyprowadziła się ze względu na krążące po uliczce wspomnienia o Mike'u, CZTERY TYGODNIE PÓŹNIEJ Lynette bo czekało na nią stanowisko pracy w innym mieście (to się też nazywa mobilność społeczna), ROK PÓŹNIEJ Gabi ze względu na oszałamiającą karierę jaką miała przed sobą a DWA LATA PÓŹNIEJ Bree bo została sama i już nic jej tam nie trzymało.
Nie myślcie też mentalnością polską, czyli "skoro mam tu rodzinę/przyjaciół to WYPADAŁO BY się z nimi zestarzeć i ich nie opuszczać", tylko amerykańską. Mianowicie "poznaję przyjaciół PRZY OKAZJI wychowywania dzieci, szukania męża czy pogoni za pracą".
czyli kariera byla wazniejsza od przyjazni idac tym tropem, to wlasnie chcieli przekazac nam tworcy serialu, no to piekna idea, nie ma co :)
Może nie kariera, ale osobowość. Myślę, że nie to, lecz amerykański sposób bycia. Ileż to razy przyjaźnie naszych pań były zrywane przez ich temperamenty i osobiste poglądy, po czym się później godziły w obliczu dramatu? Albo ile rzeczy przed sobą ukrywały jak ciąża Bree, rak Lynette, romans Gabi czy pierwszy ślub Susan z Mike'iem?
nie wiem dlaczego na sile probujesz ich tlumaczyc, skoro do mnie to jakos nie przemawia.
To chociaż mogli pokazać, że mimo wszystko iż ich drogi się rozeszły i każda podążyła w inną stronę to nadal się przyjaźnią. Przecież one przeżyły razem tyle wzlotów i upadków, że w realistycznym świeci nikt nawet tego w połowie nie przeżyje a na koniec okazuje się, że ich przyjaźń była tylko jakąś przelotną znajomością...
Nie zrozumiałeś ironii, bywa. :) W każdym razie powodzenie w dalszej "dyskusji" z michem, będzie Ci potrzebne.
dlaczego potrzbne mi jest "powidzenie" w dyskusji z michem bo nie bardzo kapuje?
Zgadzam się z Tobą black_bastard. Mnie również zakończenie rozczarowało i zostawiło pewien niesmak ;(
Zakończenie było nielogiczne i niezrozumiałe. I zrobione na "odwal się". Ale coś w tym jest, że wszystko się kiedyś kończy. Czy te przyjaźnie rzeczywiście były takie szczere, skoro było między nimi tyle sekretów? Może mi jest łatwiej to zrozumieć, bo nie wierzę w przyjaźń aż do grobu. Każda z nich poszła dalej swoją drogą. Tutaj nie ma miejsca na "zostaję, bo wy zostajecie". Życie toczy się dalej i przede wszystko liczy się rodzina. Ta najbliższa. Aczkolwiek mi również zakończenie się nie podobało. Ostatnie 2 odcinki były dla mnie porażką w 90%. 10% na plus dla Lynette i Toma. Wzruszył mnie ich powrót do siebie :).
Mnie zakończenie też rozczarowało, spodziewałam się że zestarzeją się razem itd. Przyjaźniły się, sekrety miały ale w końcu same wychodziły na jaw, lub same mówiły sobie co i jak, więc to była przyjaźń. Szkoda, że już się skończył serial, był moim ulubionym... Mam wszystkie sezony na płytach, więc będę wracać i oglądać Gotowe na wszystko, nigdy mi się nie znudzą, chociaż już oglądałam chyba każdy sezon po pięć razy.. Przyznam się że na ostatnim odcinku polały się delikatne łzy :)... Nie będzie już takiego świetnego serialu jak ten :*. Pozdrawiam.
zakonczenie nie bylo tandetne ani nielogiczne (jedynie niedopracowane i troche zbyt odwazne, jako ze wszystkim Desperatkom sie w zyciu idealnie ulozylo). Mimo to zamkneli z przytupem wieloletni rozdzial zycia kazdego z nas;przypominam, ze to serial, a nie alternatywne kino, w ktorym dazy sie do uzyskaniu przeambitnych wrazen.
Skończyło się bardzo realistycznie i gorzko... A z drugiej strony niby Happy Endem ;) Jak w Lost, trudno to było nazwać szczęśliwym zakończeniem ale jednak...
Po pierwsze to słuchajcie uważnie, w zakończeniu nigdzie nie było powiedziane że dziewczyny nie utrzymywały już ze sobą kontaktu tylko, że NIGDY NIE ZAGRAŁY JUŻ RAZEM W POKERA !!! Tym bardziej na wisteria lane...
Jak mogły się już nie spotkać skoro Lynette i Susan mają wspólnego wnuka ? Wątpię...
A że nie spotykały się już razem - samo życie, w życiu też po wyprowadzkach, zmianach otoczenia przyjaźnie się kończą. Nie wyprowadziły się wszystkie naraz tylko na przestrzeni 3 lat... W USA to normalne... tam się ludzie często przeprowadzają.
dokładnie, nigdzie nie powiedziano, że nie utrzymywały kontaktu natomiast spotkac sie we czwórkę w tym wieku i jesli się żyje tak daleko od siebie to rzeczywiście jest trudne....wiec przychylam sie do Twojego zdania zakonczenie boleśnie realistyczne niestety mimo, że dość szczęśliwe, taki lekki paradoks
A moim zdaniem wszystkim niezadowolonym z finału najbardziej przeszkadzał ten moment w którym padły słowa, że obiecywały sobie że ich przyjaźń przetrwa i będą się spotykać, ale słowa nie dotrzymały. Tym wszystkim byłoby łatwiej przełknąć te ich "kariery", gdyby nie fakt, że główna oś całego serialu czyli przyjaźń i wzajemne oddanie przyjaciółek szlag trafił.
A poza tym ABC nie ma szczęścia do zakańczania swoich seriali. Albo je kasuje i po prostu urywa ot tak. Albo robi finałowe sezony i kończy do d...
Moim zdaniem zakończenie faktycznie gorzkie, może i realne, w sumie niezłe, ale na pewno nie godne tak znakomitego serialu.
To są ostatnie słowa:
"- Szaleję za Wami, dziewczyny. Obiecajcie mi, że to nie ostatni raz kiedy gramy w pokera.
- Oczywiście, że to nie ostatni raz.
- Będziemy tylko musiały znaleźć czas.
- Z pewnością nam się uda.
Była to obietnica złożona z głębi serca. Jednak nie dane jej było zostać spełnioną."
Nie wiem jak je ty odczytujesz, ale one obiecały razem grywać dalej w pokera. Niestety tylko ta obietnica nie została dotrzymana.
PODSUMOWUJĄC:
W serialu nie powiedziano, że zerwały przyjaźń, TYLKO, że przestały grać razem w czwórkę w pokera. Odcinek odebrał przyjaźń jaką widzieliśmy w takiej formie jaka była dotychczas, lecz nie przekreślał jej w ogóle.
W ogóle się z Tobą nie zgadzam.. Myślę,że bardzo źle to interpretujesz.
One się już nie spotkały..
Ja tego nie interpetuje, tylko mówię jak jest: "Obiecajcie mi, że to nie ostatni raz kiedy gramy w pokera." -> "Była to obietnica złożona z głębi serca. Jednak nie dane jej było zostać spełnioną."
Tylko tyle i aż tyle. W natłoku codziennych spraw nie dane im było zagrać przy pokerze, ale mogły się spotykać tak jak w odcinku 6x15 gdzie rozmawiały w salonie Gabi i następnie w jej kuchni.
Możesz się nie zgadzać bo takie masz święte prawo, ale ja nie wymyślam sobie faktów, że się nie spotkały, bo o tym motywie nigdzie nie ma mowy.
ale też nie ma mowy,że się spotkały.. tym bardziej,że los rozrzucił je po całej Ameryce ;)
I na tym polega magia tego zakończenia. Mamy jedne drzwi z napisem "wspólny poker" zamknięte na klucz i 8 zasuw ale inne jak na przykład "regularnie się spotykały", "widziały się tylko okazjonalnie", "zerwały kontakty", "tylko Lynette i Susan się widywały", "zdobyły inne i nowe przyjaciółki" są wciąż otwarte i tylko od naszej wyobraźni to zależy w którą stronę pójdziemy. Ja wierzę, jak już napisałem wcześniej, że spotykały się, tylko zabrakło pokera.
Po drugie... samoloty. To nie XV wiek, gdzie podróże koooooosztowały. Lynette (prezes europejskiej filii firmy spożywczej Kath), Bree (radna w Kentucky) i Gabi (szefowa firmy sprzedającej ciuchy) stały się zamożnymi kobietami i wystarczyło, że się skrzyknęły do domu Susan a tam nie mogły grać wspólnie z nią bo była pochłonięta pracą nad wnuczką. Raz na kwartał lub raz na pół roku to nie taki wielki wydatek, patrząc na ich dochody.
(Wybacz, ale edycja postów trwa tylko 5 minut)
Wybacz michu (nie mam zamiaru się z Tobą sprzeczać) :P ale nie przekonują mnie Twoje argumenty.. Sęk w tym,że Ty działasz cały czas na wyobraźni, a ja na Tym co powiedziała Mary Alice na kocu. Bo jeśli one naprawdę by się spotkały to było by o tym wspomniane, chociaż jedno zadania np: " mimo oddali km i własnego życia, zawsze miały czas wypić ze sobą kawę". Druga sprawa to to,że wątek Lynette był ukazany już jako babci (która krzyczy na swoje wnuki) i naal nie było nic wspomniane. I po trzecie gdybym szla Twoją drogą i kierowała się przed wszystkim wyobraźnią to każdy film kończyłby się dla mnie happy endem np. "Uwierz w ducha"... magią wyobraźni Patrick Swayzy zmartwychwstaje i żyją długo i szczęśliwie" bo to przecież MAGIA WYOBRAŹNI. Może dlatego ten niedosyt z mojej strony, bo ja nie chciałam nic sobie wyobrażać, ja chciałam mieć potwierdzenie,że ich przyjaźń przetrwała.
Pozdrawiam.
Ja nie potrzebuję potwierdzenia, że ich przyjaźń/kontakty przetrwała. Nie jestem Tobą, żeby mi mówiono co się dalej stało czarno na białym. Twórcy powiedzieli nam wyraźnie TYLKO DWA twątki, że wyprowadziły się z uliczki i nie zagrały tylko w pokera. Wszystkie inne drogi ich dalszej relacji pozostały otwarte. Nie myl przy okazji fantastyki i absurdu z wyobraźnią. W DH żaden uśmiercony bohater nie wracał zza grobu do życia, dlatego twój argument pasuje tutaj jak ocet do herbaty.
Przykład z życia: niewidomy adoptuje psa ale opiekun schroniska ostrzega go, że brakuje mu lewej przedniej nogi i prawego ucha. Ten niewidomy jest jednak na tyle inteligentny, że może sobie wyobrazić, iż jego przysżły przyjaciel ma trzy pozostałe nogi, lśniącą sierść, obydwoje oczu, zdrowe serce itp. Niewidomy to my czyli fani. Nie widzimy dalszych losów desperatek po odcinku 8x23 ale możemy je sobie wyobrazić, mając punt wyjścia: nie mieszkają obok siebie i nie zagrały w pokera.
To, że nie nie wierzysz w moje argument to już inna sprawa.
Nie chce się z Tobą sprzeczać, ale nie dajesz mi wyboru!! ;) Przykład, który podajesz jest absurdalny.. bo każdy wie co go czeka z kalekim zwierzęciem, a co innego serial! Kurde, bez przesady..
Moim zdaniem na siłę chcesz wmówić wszystkim i sobie również,że one nadal się spotykały. Ok, to Twój problem i Twoja sprawa.. Ja potrafię słuchać i to co powiedziała Mary Alice dla mnie jest jednoznaczne i wiem,że nie jestem jedyna w swoich odczuciach.
Poza tym wiara w argumenty nie ma tu nic do rzeczy! One po prostu mnie nie przekonują bo są śmieszne i wyssane z palca, albo z bujnej wyobraźni kogoś kto na silę chce zmienić bieg wydarzeń..
P.S Słuchaj, a może Karen McCluskey nie umarła?? Przecież nie było jej pogrzebu,mogła przecież zasnąć?? ;D ;D ;D ;D ;D
Bez odbioru!!
"- Szaleję za Wami, dziewczyny. Obiecajcie mi, że to nie ostatni raz kiedy gramy w pokera.
- Oczywiście, że to nie ostatni raz.
- Będziemy tylko musiały znaleźć czas.
- Z pewnością nam się uda.
Była to obietnica złożona z głębi serca. Jednak nie dane jej było zostać spełnioną."
Mary Alice powiedziała tylko tyle oraz to, gdzie kto się wyprowadził. Nie było tam mowy o tym, że bohaterki serialu się nie spotkały.
Kłócisz się ze wszystkimi, a źle zrozumiałeś zakończenie. To jest oczywiste, że już się ze sobą nie spotkały, ta gra w pokera była metaforą do ich przyjaźni. To było coś co kochały wspólnie robić, jak spędzały czas. Więc powiedzenie, że już nigdy więcej nie zagrały odnosiło się własnie do ich wspólnej przyjaźni. Ta ostatnia gra była jej zakończeniem. Osobiście nie uważam, aby koniec był pozbawiony happy endu. Rozstały się w przyjaźni, spełniły swoje własne życie wciąż pamiętając o wspólnych sekretach i tajemnicach, mając w głowie tą ostatnią grę w pokera. Wskazując na rozpoczęcie kolejnej historii - nowa ukrywająca sekret kobieta, nowe Desperatki, historia zatacza koło. I o to w tej końcówce właśnie chodzi. Coś się kończy, coś zaczyna.
W serialu nie powiedziano, że zerwały przyjaźń, TYLKO, że przestały grać razem w czwórkę w pokera. Odcinek odebrał przyjaźń jaką widzieliśmy w takiej formie jaka była dotychczas, lecz nie przekreślał jej w ogóle.
To są fakty.
Oj ludzie nie wiem dlaczego tak się kłócicie z michu1945... Zastanówcie się... 20 lat przyjaźni nie kończy się ot tak... dzieliły się sekretami, zapraszały się na wesela, imprezy itp. Czy myślicie, że można tak o sobie zapomnieć w minutę? Przecież to logiczne - spotykały się, może nie grały w pokera bo wiedziały o sobie wszystko, kiedy blefują itp. Ja oczywiście zgadzam się z wizją michu1945. Nie wierzę, że można przerwać przyjaźń ot tak... Zawsze można dzwonić i spotykać się...
Właśnie jestem po ostatnim odc. Wzruszyła mnie scena kiedy odeszła Karen McCluskey. Cieszył mnie powrót Toma i Lynette. W sumie dla mnie za szybko każda z bohaterek wyprowadziła się z osiedla. Ostatnie dwa odc to dla mnie wielki skrót całej serii. Oczekiwałem czegoś lepszego.
Ach straszny niedosyt odczuwam po zakończeniu serialu, chociaż przez ostatnie minuty ryczałam jak bóbr. I to z powodu śmierci Karen jak i ostatniego widoku Desperatek grających w pokera. Mocno się rozczarowałam tym, że potem one się już nie spotkały. Nie usuwa się tak szybko ludzi ze swojego życia, zwłaszcza jak się ich znało naście lat i uważało za najlepsze przyjaciółki. Nie mam pretensji, że wyprowadziły się z Wisteria Lane (chociaż parokrotnie powtarzały we wcześniejszych sezonach, że chcą się tu zestarzeć), w przypadku Susan rozumiem jej decyzję, a po tym jak i Lynette się wyprowadziła to się nie dziwię, że i Gabi i Bree opuściły WL. Co mi się nie podoba to to, że tak brutalnie zakończono ich wieloletnią przyjaźń, w czasie której tak wiele razem przeszły - wzloty i upadki, wspólne sekrety i wspieranie się. Rozumiem, że po zmianie środowiska niektóre znajomości nie są kontynuowane, ale litości! To nie były znajomości przelotne, takie którego braku nie zauważamy. Mam nadzieję, że mimo, iż nie spotkały się już one wszystkie razem, to jednak się odwiedzały i kontaktowały ze sobą. Inaczej jaki byłby sens całego serialu opowiadającego poniekąd o przyjaźni?
Poza tym, brakło mi w zakończeniu informacji o Bobie i Lee, Renee i Benie (przypuszczam, że zostali oni na WL) czy chociażby o Royu. Mogliby wrzucić chociaż kilkusekundowe sceny np jak Bob i Lee bawią się ze swoim dzieckiem.
Wczoraj skończyłam oglądać cały serial a dziś już mi ich brakuje...
no końcowka jest strasznie sztuczna i naciagana, sens serialu okazala sie fikcyjnym zjawiskiem, moral taki, ze po co pielegnowac przez tyle lat przyjazn, jak i tak w ostatecznosci do niczego to nie prowadzi. Ja tez plakalem, ale z glupoty tego zakonczenia :)
Tak już w życiu jest. Poza tym nigdzie nie było powiedziane że ich przyjaźń się skończyła tylko że już nie zagrały razem w pokera na WL...
nowlasnie w życiu tak nie ma, nie w taki sposob i przy takich wczesniejszych relacjach.
A może spojrzeć na to z innej strony: cały sezon był ukazaniem tego, że dla przyjaciół najważniejsza jest ich więź, postawiły właściwie wszystko na jedną kartę, ukrycie wspólnego sekretu. Później wiele z nich traci zbyt dużo przez tę relację, na końcu po odetchnięciu chwila refleksji, co jest w życiu najważniejsze lub na co jest pora: rodzina, kariera, spokój. Myślę, że może to być pewne odniesienie do trudnych relacji i traumatycznych przeżyć. Przecież ostatni sezon to więcej smutków niż radości, nie zapominajmy o tym, mieszkanki Wisteria Lane mogły chcieć się od tego otoczenia uwolnić, może też ich przyjaźń nie kojarzyła się z samymi pozytywami, a raczej horrorem, który przeszły wspólnie.
heheh no to obalasz w tym momencie caly sens serialu, w ktorym przewodnim motywem jest przyjazn i jakie wartosci ze soba niesie.
Człowieku. Zostało powiedziane, że nie miały zagrać razem w pokera. Aż tyle i tylko tyle. Skoro te "drzwi", to wyjście zostało zamknięte to inne drogi naszej wyobraźni są otwarte. Bree zadzwoniła do nich jak wygrała wybory, ale nie mogły grac w pokera, bo spotkały się na stojącym konwencie wyborczym. Gabrielle zwołała je by pochwalić się swoim domem, ale nie mogły grac w pokera, bo rozpakowywała pudła lub zajmowała się czymś innym związanym z dziećmi czy pomaganiem mężowi w pomocy społecznej. Lynette zabrała je do Nowego Jorku, ale nie mogły grac w pokera, bo spędziły czas chodząc na zakupy po sklepach. Susan przywiodła ich do swojego domu, który kupiła dla siebie i córki, ale nie mogły grac w pokera, bo jej wnuczka tak się przyzwyczaiła do noszenia, że nie dała jej spokoju. Przyjechały na ślub Katherine [fanfic który pisał Granmor na wisterial.fora.pl], ale nie mogły grac w pokera, bo był to jej dzień a na weselach nikt nie gra w gry karciane. Rozumiesz? Spotykały się raz do roku lub dwa, ale utrzymały ze sobą kontakt i w to chcę wierzyć. Cena jaką musiały za to zapłacić byłą niska: nie mogły już razem zagrać w pokera.