Jestem na odcinku czwartym i jak na razie jest całkiem spoko, chociaż nie zbieram szczęki z podłogi. Bardzo brakuje mi pasożyta protagonisty z anime. Wiem, że to inspiracja i oddzielna historia, ale potworek który oprócz ogromnej siły i inteligencji miał też poczucie humoru, lubił się bawić i do tego miał mentalność rubasznego wujka, był miłym odświeżeniem. Tutaj mamy pseudo wszechwiedzącego terapeutę, więc brakuje tej lekkości i zabawnych momentów.
To tylko taka mała uwaga. Cieszę się, że duże korporacje zauważyły potencjał anime i wychodzi więcej superprodukcji. :)
Cieżko to nazwać superprodukcją xD Nawet w porównaniu z Hellbound to jest bieda. Dużo gadania o niczym, pseudoemocjonalnych wypełniaczy i mało akcji. Co masz na myśli pisząć "duże korporacje"? Bo adaptacji anime mamy mnóstwo, brak tylko zdolnych twórców.
Zdaję sobie sprawę, że niemal każda seria dostaje liveaction. :) Mam na myśli to, że przez to, że robią te produkcje takie korporacje jak Netflix, nawet osoby nieoglądające anime mogą poznać te fabuły.
Crossover, którego nikt nie potrzebował i służy tylko baitowaniu na kasę od netflixa. Pominąć fajną historię, zrobić wszystko nie tak jak trzeba, zbaitować oryginalną historią i kontunować mierną historię jako kontynuację dobrej historii. No cóż.. niektórzy się na to nabiorą, ja nie.
Drama podobała mi się przyznaję ale anime jest o niebo lepsze , zresztą jedno z moich ulubionych. Postać na końcu to po prostu smaczek dla fanów anime