Pierwszy i chyba największy to świat w jakim żyją jego bohaterowie. W jakiejs dziurze po uderzeniu metorytu lub leju po bombie atomowej, oraz co drudzy na super wyspie. Wiem, że to fikcja i bez tego nie było by tematu przewodniego serialu, ale nie dostajemy żadnej odpowiedzi dlaczego tak to wszystko wygląda. Nic poza tym ,że wyspę stworzyła para założycieli, ciekawie jak? Może na wzór Szejków z Emiratów, usypali sobie. Jak ci ludzie w tym dole mieliby przeżyć w takich warunkach, w serialu pokazane jest ,że jedyne czym się zajmują to chlanie, kradzież tego co zostało jeszcze nie zniszczone, spiskowanie przeciw procesowi i żarliwie modlą się by to przejść lub by ich dzieciom się udało. Wiem za to,że na 100% żaden z tych ludzi nie jest fryzjerem czy krawcem. Żyją w betonowej dżungli, w której nic nie rośnie a jednak mają co jeść i pić. Doszukiwanie się w tym temacie większej ilości bzdur to jak kopanie leżącego.
Drugim nonsensem jest proces sam w sobie. Po co się tak męczyć? Wystarczy przecież na początku wybrać najlepszych i potem z nimi stworzyć Nowy rodzaj ludzi, mądrzejszych itp itd. Ale tutaj w ostatnim odcinku Ezekiel na srebrnej tacy podaje nam przyczynę i mdły sens tego procesu. Na wyspie nie ma dzieci, więc nie ma przyrostu naturalnego, ludzie są wysterylizowani więc ich nie mogą mieć. Po czym dodaje, że aby na wyspę dalej iść należy tej sterylizacji się poddać, bo tak życzyli sobie tego założyciele. Zasługi przed dziedziczeniem. Innymi słowy szczyt hipokryzji, wychodzi tu na jaw to jak zachowali się założyciele, czyli jak pies ogrodnika. Skoro oni nie mogli mieć dzieci, to nikt nie powinien ich mieć.
Drugi absurd procesu to jego testy. Od lat te same czy co roku nowe? Fernando w jednym odcinku miał wymyślić nowy test, ale ulepszył jedynie stary, mówiąc, że jest ich tak wiele. Ok, ale po tylu latach procesu tzw Cel powinien już znać większość z nich na wylot i jego agenci powinni przejść proces w większej liczbie!
Cel sam w sobie to absurd, zgraja dziadków, (i co to za wariat z jakimś dywanem na twarzy?) którzy mają cel wysłać agentów na wyspę by przywrócić sprawiedliwość na świecie. Wszystko super tylko nie wiadomo jak, ich Cel jest dla mnie mocno nie jasny, jak chcą to zrobić? Jak już będą mieć swoich agentów na wyspie, w procesie? Wpuszczać wszystkich jak leci? A może tylko swoich, bo sprawiedliwość musi być po ich stronie.
Kolejnym absurdalnym zachowaniem popisał się Alvarez zostawiając swoją kobietę z nienarodzonym dzieckiem, żaden odpowiedzialny i kochający rodzic nie zostawiłby swojej rodziny i swojego dziecka na ewentualne 20 lat, jeżeli uda się mu przejść. Jego kobieta jeśli była młodsza i podejdzie do procesu później i nie daj Boże przejdzie, to pewnie skończy jak Julia. Cała jego historia to absurd ,cała rodzinka na wyspie? Akurat, nikt nie podawał wyników procesu, więc skąd wiadomo kto przeszedł a kto umarł,albo zwyczajnie odpadł. Skąd koleś miał na wypasiony dom, służbę , skoro od lat nikt się nim nie opiekował? Czyżby ktoś wziął akwarium kasy i po cichu finansował ten bzdurny mit?
Następny absurd to lokacje testów. Nie wszystkich, żeby nie bylo, tylko tych w dziwnych miejscach, jakichś zapleczach, ruinach. Sam budynek stoi w dziwnym miejscu , na górze, pośród pustki, pustyni. A mamy ujęcia jak wszyscy są w ładnym ogrodzie, schodzą kilka schodów i łodzią podwodną płyną na wyspę. Tylko jak? Skąd, gdzie się pytam, ktoś widział tam drzewa, morze? Choćby wybrzeże, ja nie.
Kolejną głupotą była rejestracja do procesu, nic o niej nie wiadomo poza tym ,że można próbować do woli, wystarczy wygrzebac 20 latkom chipy zza ucha. Przypomina mi to memy o kontroli, typu: wczoraj kupiłem konserwę turystyczną i zjadłem ją w domu! Oni tego w ogóle nie sprawdzają!LUDZIE! SZOK!
Cały serial przypomina mocno "Elysium". Z tym,że w tym filmie lepiej poradzono sobie z fabułą.
Serial ma też i plusy. Jeden to relacja Fernanda z ojcem. Świetnie się zgrali, ojciec to Fanatyk procesu, religijne guru, który nie widzi żadnego zła w świętym procesie. Syn to bardziej realista, który w brednie ojca uwierzył bo tak długo ich słuchał, aż w końcu sam dostaje się do procesu i widzi jaki jest na prawdę.
Drugi to Rafael aka Thiago, śliski niczym wąż, przebiegły niczym lis, nie cofnie się przed niczym byle tylko przejść całą tą szopkę. Podobała mi się scena z matką, widać było, że chłopak na we krwi działanie na swoją korzyść.
Na pochwałę zasługuje też Ezekiel. Jego rola chłodnego nadzorcy procesu, bezwzględnego i tego, któremu schodzi się z drogi ,to mocna postać. Potem okazuje się ,że nawet ma uczucia, nie na długo, ale są tam.
Nie lubiłem za to Joanny, Joany, czy Dżoany. Nadęta jędza i morderczyni dzieci. Zagrała ok. Więc też na plus.
I Michelle, sam nie wiem co powiedzieć, do roli nie można się zbyt przyczepić do jej historii już owszem. Zwerbowana za młodu przez Cel, jak młode europejki przez IsIs, tak samo naiwna i głupia. W to można spokojnie uwierzyć. Wychowywana przez brata bo rodzice... I tu nie wiadomo. A o brata nie można zapytać, ani nikt nie ogłasza wyników procesu więc było jasne ,że go "zlykwydowali". Rządza zemsty i ślepa wiara w kłamstwo z Celu, to mocne strony jej postaci.
Reszta to pionki nie warte wspomnienia, no może z wyjątkiem tego ,że sporo z nich to straszne brzydale. Urodziwi jak doberman z wścieklizną.
Zauważ, że świat oglądamy głownie z punktu widzenia pospólstwa, więc nie możemy wiedzieć o tym co się dzieje na wyspie, bo wyselekcjonowani biedacy dopiero na nią jadą. Prawdopodobnie drugi sezon (o ile będzie) naświetli nam sytuację na wyspie i odpowie na pytania dlaczego jej mieszkańcy wybrali tak drastyczny sposób na życie.
Również perspektywą życia biedoty można wyjaśnić brak odpowiedzi co się stało ze światem. Zwracam uwagę na ścianę w domu jednego z kandydatów (ten co zaczął zabijać i zginął). Trochę tych fotek już tam było, więc możliwe jest, że historia tego, co się wydarzyło w przeszłości już się zatarła. Jednakże na wyspie dysponują elektroniką, więc może istnieją jakieś archiwa i dostaniemy odpowiedzi w kolejnym sezonie.
Ja przyznam szczerze, że widzę logikę i całkiem mocne przesłanki dla postępowania mieszkańców wyspy. Zrezygnowali z rozmnażania, bo choćby nie wiem jak inteligentni byli rodzice, to zawsze znajdą się czarne owce wśród dzieci. Ich ewentualne zabijanie groziłoby buntem i rozbiciem wspólnoty, więc prościej jest zasilać populację tylko tymi, którzy przejdą rygorystyczny test. To rozwiązanie ekstremalne, ale w pewnym sensie sprawiedliwe. Można żyć w biedzie i mieć przywilej przekazywania swoich genów, albo pławić się w luksusie i umrzeć ze świadomością, że twoja pula genowa wygasa. Oczywiście to tylko domysły i trzeba czekać na kolejny sezon.
Nie będę bronił tego serialu, bo oceniam I sezon 3/10. Lista głupot i naiwnych rozwiązań jest tak długa, że trudno byłoby je zliczyć. Wspomnę tylko o testach, które nie spełniały roli selekcji celowanej. Końcowa lista zwycięzców była tak zróżnicowana, jakby to los/szczęście decydowało o dotarciu do końca, a nie preferowane konkretne umiejętności np. momentami preferowana było logiczne myślenie, a za chwilę spryt czy wręcz bezpardonowe odstrzeliwanie konkurentów. Innym razem praca zespołowa, po to by za chwilę forować indywidualistów itd.
Serial był też bardzo przewidywalny i tylko jedna rzecz mnie zaskoczyła - moment, gdy ten murzyn odpadł w skonstruowanym przez siebie teście :) Nawet mi przez myśl nie przeszło, że go testują, a jak go wywalili za bramę, to myślałem, że to kolejny test na jego upartość/wytrwałość i wpuszczą go z powrotem właśnie z uwagi na jego kreatywność.
To będzie bardziej domysł, a nie fakt: Skoro nikt nie wie (z pospólstwa) jak wygląda życie na wyspie, to musieliby nigdy nie widzieć ludzi którzy, ją założyli, stworzyli. Istnieje tylko mit o Założycielach. Więc musieliby trwać w tej nędzy od zawsze, aż ktoś postanowił to zmienić i z niczego stworzył raj. Nonsens goni nonsens. Ludzie mają, to do siebie, że zawsze starają się by żyć lepiej, a tym z tej biedoty, (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie) w ogóle nie przeszkadza to w jakim środowisku żyją. Taka wesoła, biedna Utopia. Jakiś tam Proces dla 20 latków, uda się to git, jest super i wow, a nie to też nie ma źle. Tylko ten Cel, trochę nawraca Wisłę kijem.
Postępowanie ludzi z Wyspy, wydaje się jedynie racjonalne. Ot taka UE z ciasnymi granicami , która wpuszcza tylko odsianych ubogacaczy kulturowych. A robią to, bo wiadomo, nie mogą mieć dzieci.
Co do "kulawego" to nosił wilk razy kilka...
Uległeś tej samej propagandzie co bohaterowie serialu i uwierzyłeś, że Proces ma odsiewać jakichś lepszych od jakichś gorszych, dlatego cię rażą błędy, przymykanie oka na oszustwa itd. Tymczasem one są celowe - Proces wcale nie służy wybraniu elity, tylko testowaniu determinacji.
Akurat że brzydkie postacie to dobrze - te dzieciaki i tak są nieco zbyt zdrowe i ładne jak na wychowanków slumsów... ;)
Co do Celu - przecież nie wiemy, ile lat próbują, na dodatek testy są modyfikowane, o czym jest wyraźnie mowa. Inaczej byłaby taka sytuacja jak w przypadku Rafaela, starsze rodzeństwo przekazywałoby wszystko młodszemu i ci mieliby łatwiej. Nie do końca są także jasne kryteria eliminacji, zapewne także po to, by nikt nie próbował oszukać. No i ostatni czynnik - jak pokazuje przykład Julii, pomimo dążeń do obiektywizmu, eliminacja jest ostatecznie arbitralną decyzją agentów, nie zawsze motywowaną w oderwaniu od uwarunkowań prywatnych. Jak Cel chciał zmienić istniejący układ? Pewnie sami nie wiedzieli, ci agenci byli wysyłani na rozpoznanie, nie było też żadnej pewności, że nawet po zdaniu Procesu będą mogli lub chcieli dalej współpracować z Celem. Więc Cel mógł tylko wysyłać ludzi w nadziei, że któryś wróci z użytecznymi informacjami.
Nic nie wiemy o Wyspie, jej historii - no jasne, że nie :) Przecież nikt stamtąd nie wraca na Ląd, to chyba nawet zabronione. Jedyne osoby na Lądzie to ci w ośrodku Procesu, a oni pilnują siebie nawzajem i nie wolno im rozmawiać z kandydatami o Wyspie. Zatem ci, co odpadają, nie wracają z żadną przydatną wiedzą. Zauważmy, że widz jest traktowany tak samo jak kandydaci - wie o Wyspie tylko tyle, ile mu się mówi, ale nie dane nam zobaczyć ani jednego kadru z prawdziwego życia tam.
Czy Proces jest sprawiedliwy i logiczny? Tak mają wierzyć kandydaci, bo wmawia im się, że odpadnięcie lub przejście zależy w całości od nich, tymczasem tak nigdy nie jest, można mieć zwyczajnie pecha lub farta przy konkretnym teście. Wcale też nie faworyzuje najbardziej moralnych, raczej zdeterminowanych i ślepo wierzących w to, co się im mówi. Testy sprawdzają tylko to: czy jesteś zdolny do wszystkiego, by dostać się na Wyspę.
Nie jest też tak, że można próbować do woli, po pierwsze taka podmianka była nielegalna, a po drugie przecież były testy medyczne i można było na nich wpaść, zresztą co do jednej bohaterki Proces się zorientował, że oszukuje. No i nowego chipa trzeba było skądś wziąć, nie sądzę, by ktoś oddawał swoją szansę po dobroci, więc zdobycie takiego chipa musiało wiązać się z jakimś przestępstwem. Widać też, że Proces na niejedno przymykał oko, jeśli kandydat rokował na ślepego wyznawcę bez skrupułów.
Co do Alvareza - po pierwsze taka mentalność była im wpajana - że Proces to jak pójście do Nieba i nic się nie liczyło, rodzina, partnerzy etc. Po drugie, sam został wychowany w kulcie członków rodziny, którzy przeszli - i bardzo ciekawym niedomówieniem jest, że wszyscy zostali uznani za tych, co zdali, bo po prostu nie wrócili, nawet sam Alvarez, chociaż scena z wieszaniem portretu sugeruje nam, że inni z jego rodziny niekoniecznie są na Wyspie, że to mogła być tylko taka legenda i motywująca gadka "wszyscy przeszli, to ja też". Każdy by wolał wierzyć w taką wersję.
Zapytam Cię tylko, czy podobał ci się serial? Obejrzałabyś 2 sezon? Bo ja tak, z czystej ciekawości, bo na podniesienie jakoś specjalnie poprzeczki to bym nie liczył.
Pewnie obejrzę 2 sezon, chociaż miałam zastrzeżenia do pierwszego. Ciekawi mnie, jak będzie wyglądało życie na idealnej wyspie i czy bojownikom Celu nie odwidzi się rewolucja :)
Ja po pierwszym odcinku drugiego sezonu sobie odpuszczam. Szkoda czasu, poziom napewno nie wzrósł. Wg mnie ta ciekawa historia została poprostu słabo opowiedziana. Gdyby to był polski film, znałbym aktorów może bym to jakoś zmęczył. Niestety przy wielu dostępnych produkcjach - ta wydaje się być poniżej oczekiwań.
Dzięki za radę. W takim razie sobie odpuszczę, ostatnio nie mam szczęścia do dobrych filmów.
mnie drażni to, że na proces przyszli w dziurawych ciuchach i nieumyci. to niby najwazniejszy dzien ich zycia. wiem, że są mega biedni, ale chyba własnie w biedzie ludzie uczą się jak sobie radzić. nie umieją szyć , łatać dziur?? nie mogliby odłożyć troche tej wody, żeby umyć się na proces? no i każdy ma idealne zęby, mimo że w trakcie procesu jedli owoce pierwszy raz. Kolejna rzecz to wybór ludzi, ktorzy nie grają fair. Na wyspie chcą stworzyć istną utopię, czemu więc wybierają oszustów?
A co do wysyłania ludzi z celu na wyspe, zapewne po to, żeby zgromadzić ich tam w większości i doprowadzić do buntu.