Recenzja filmu
Hitler. Jeden z nas
Światowa kinematografia liczy sobie prawie 50 tytułów, które w mniejszym lub większym stopniu usiłowały wytłumaczyć fenomen Hitlera, jednego z największych zbrodniarzy nowożytnych czasów. Próby te kończyły się stworzeniem albo zapienionego monstrum, wykrzykującego z trybun swoje makabryczne idee, albo karykaturalnego podskakującego ze złości człowieczka z rozwianą grzywką i charakterystycznym wąsikiem. Długo trzeba było czekać na film, który ukaże w wodzu III Rzeszy jakieś ludzkie cechy i tym samym uczyni go postacią bardziej wiarygodną. Udało się to dopiero twórcom "Upadku
"Upadek" to historia kilkunastu ostatnich dni hitlerowskiej III Rzeszy, widziana oczami młodej sekretarki Führera, Traudl Junge. Wraz z przyjaciółmi, oficerami i oddaną służbą Wodza ukrywa się ona w bunkrze w podziemiach berlińskiej Kancelarii Rzeszy. Tam czeka na koniec wojny i koniec jej głównego prowodyra.
Jeszcze przed wejściem na ekrany film wzbudzał ogromne kontrowersje. Zarzucano mu wybielanie jednego z najokrutniejszych dyktatorów w historii, niemalże próbę wywołania w widzach współczucia dla przywódcy, którego ideały poniosły sromotną porażkę. Nic bardziej mylnego. Faktem jest, że jako jeden z niewielu obrazów "Upadek" ukazuje Hitlera jako człowieka - postać zdolną do jak najbardziej ludzkich odruchów. Nie nadaje mu jednak ludzkiej twarzy i nie umniejsza jego "zasługZderzenie scen, w których Führer czule uśmiecha się do swojej sekretarki czy też przytula dzieci Goebbelsów, z fragmentami, kiedy wpada w furię i wygraża swoim oficerom oraz pamięcią o jego strasznych zbrodniach, robi piorunujące wrażenie, dowodząc, że nieobliczalny potwór może kryć się w każdym z nas.
Jednocześnie z degradacją wodza film obrazuje upadek niemieckiego społeczeństwa. I w bunkrze i poza nim każdy ma bowiem świadomość zbliżającego się końca. Jedni, tak jak Goebbelsowie, nie chcą oglądać świata pozbawionego nazistowskich ideałów, inni próbują za wszelką cenę ratować skórę, jeszcze inni układać się z nadciągającymi aliantami. Twórcy "Upadku" nie biadolą jednak nad losem tysięcy naiwnych, którzy ślepo poszli za Hitlerem, chętni (bądź nie) nawracać się dopiero w chwili ostatecznej klęski. Reżyser, podobnie jak Goebbels zdaje się mówić: "Nie żałuję narodu niemieckiego. Sami wybrali swój losNie przekreśla jednak możliwości jego rehabilitacji i danej przez los drugiej szansy, co objawia się w zakończeniu filmu.
Można bez końca spierać się o prawdę historyczną w zawartą w "UpadkuNie potwierdzą jej nawet najbardziej obeznani w temacie historycy, bowiem z tamtego okresu nie ostały się żadne zdjęcia i dokumenty a przebieg zdarzeń znany jest wyłącznie z relacji świadków, którzy nie uchronili się z pewnością przed ludzką skłonnością do ubarwiania. Nikt nie zaprzeczy jednak, że jest to przede wszystkim bardzo sprawnie zrealizowany film, który każdy powinien zobaczyć.
Od strony technicznej "Upadek" to bowiem prawdziwy majstersztyk. 2,5-godzinny film ogląda się bez znużenia, mimo iż początkowo widzowi niezbyt obeznanemu z historią trudno połapać się w przewijających się przez ekran postaciach, tym bardziej, że przedstawiani są oni głównie tylko z imienia. Aspekty techniczne - scenografia, światło, dźwięk i kostiumy zasługują na najwyższe uznanie. W końcu jest to jedna z najdroższych produkcji w historii niemieckiej kinematografii. Miliony euro nie zdałyby się jednak na wiele, gdyby nie dojrzała, przemyślana reżyseria i aktorzy, którzy stworzyli tu niezwykle wiarygodne postaci. Szczególne brawa należą się Bruno Ganzowi, który potrafił zachować balans pomiędzy człowieczą naturą Hitlera a zbrodniczymi knowaniami jego umysłu. Wtórują mu Juliane Köhler w roli towarzyszki życia dyktatora, Ewy Braun, i Corinna Harfouch jako Magda Goebbels, prawdziwa Lady Makbet, wprost wyjęta z szekspirowskiego dramatu.
"Upadek" nie jest filmem, z którego można uczyć się historii, nie jest moralitetem, choć zawiera przestrogę przed złem zdolnym przybrać charyzmatyczną postać. "Upadek" to przede wszystkim kawał dobrego kina, którego nie wolno przegapić.
"Upadek" to historia kilkunastu ostatnich dni hitlerowskiej III Rzeszy, widziana oczami młodej sekretarki Führera, Traudl Junge. Wraz z przyjaciółmi, oficerami i oddaną służbą Wodza ukrywa się ona w bunkrze w podziemiach berlińskiej Kancelarii Rzeszy. Tam czeka na koniec wojny i koniec jej głównego prowodyra.
Jeszcze przed wejściem na ekrany film wzbudzał ogromne kontrowersje. Zarzucano mu wybielanie jednego z najokrutniejszych dyktatorów w historii, niemalże próbę wywołania w widzach współczucia dla przywódcy, którego ideały poniosły sromotną porażkę. Nic bardziej mylnego. Faktem jest, że jako jeden z niewielu obrazów "Upadek" ukazuje Hitlera jako człowieka - postać zdolną do jak najbardziej ludzkich odruchów. Nie nadaje mu jednak ludzkiej twarzy i nie umniejsza jego "zasługZderzenie scen, w których Führer czule uśmiecha się do swojej sekretarki czy też przytula dzieci Goebbelsów, z fragmentami, kiedy wpada w furię i wygraża swoim oficerom oraz pamięcią o jego strasznych zbrodniach, robi piorunujące wrażenie, dowodząc, że nieobliczalny potwór może kryć się w każdym z nas.
Jednocześnie z degradacją wodza film obrazuje upadek niemieckiego społeczeństwa. I w bunkrze i poza nim każdy ma bowiem świadomość zbliżającego się końca. Jedni, tak jak Goebbelsowie, nie chcą oglądać świata pozbawionego nazistowskich ideałów, inni próbują za wszelką cenę ratować skórę, jeszcze inni układać się z nadciągającymi aliantami. Twórcy "Upadku" nie biadolą jednak nad losem tysięcy naiwnych, którzy ślepo poszli za Hitlerem, chętni (bądź nie) nawracać się dopiero w chwili ostatecznej klęski. Reżyser, podobnie jak Goebbels zdaje się mówić: "Nie żałuję narodu niemieckiego. Sami wybrali swój losNie przekreśla jednak możliwości jego rehabilitacji i danej przez los drugiej szansy, co objawia się w zakończeniu filmu.
Można bez końca spierać się o prawdę historyczną w zawartą w "UpadkuNie potwierdzą jej nawet najbardziej obeznani w temacie historycy, bowiem z tamtego okresu nie ostały się żadne zdjęcia i dokumenty a przebieg zdarzeń znany jest wyłącznie z relacji świadków, którzy nie uchronili się z pewnością przed ludzką skłonnością do ubarwiania. Nikt nie zaprzeczy jednak, że jest to przede wszystkim bardzo sprawnie zrealizowany film, który każdy powinien zobaczyć.
Od strony technicznej "Upadek" to bowiem prawdziwy majstersztyk. 2,5-godzinny film ogląda się bez znużenia, mimo iż początkowo widzowi niezbyt obeznanemu z historią trudno połapać się w przewijających się przez ekran postaciach, tym bardziej, że przedstawiani są oni głównie tylko z imienia. Aspekty techniczne - scenografia, światło, dźwięk i kostiumy zasługują na najwyższe uznanie. W końcu jest to jedna z najdroższych produkcji w historii niemieckiej kinematografii. Miliony euro nie zdałyby się jednak na wiele, gdyby nie dojrzała, przemyślana reżyseria i aktorzy, którzy stworzyli tu niezwykle wiarygodne postaci. Szczególne brawa należą się Bruno Ganzowi, który potrafił zachować balans pomiędzy człowieczą naturą Hitlera a zbrodniczymi knowaniami jego umysłu. Wtórują mu Juliane Köhler w roli towarzyszki życia dyktatora, Ewy Braun, i Corinna Harfouch jako Magda Goebbels, prawdziwa Lady Makbet, wprost wyjęta z szekspirowskiego dramatu.
"Upadek" nie jest filmem, z którego można uczyć się historii, nie jest moralitetem, choć zawiera przestrogę przed złem zdolnym przybrać charyzmatyczną postać. "Upadek" to przede wszystkim kawał dobrego kina, którego nie wolno przegapić.
Udostępnij: