Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Still alive

Grupy Pearl Jam nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jeden z najważniejszych zespołów lat 90, przedstawiciel odmiany alternatywnego rocka zwanej grungem, zaliczany do Wielkiej Czwórki z Seattle (obok takich potęg jak Nirvana, Alice in Chains i Soundgarden). Pisząc o dokumencie muzycznym zazwyczaj ciężko oddzielić miłość do zespołu od chłodnego, obiektywnego spojrzenia na wartość samego filmu, na szczęście tym razem nie będzie takiej potrzeby.

"Pearl Jam Twenty" Camerona Crowe'a (znanego m. in. z "Vanilla Sky" i "U progu sławy") chronologicznie ukazuje poszczególne etapy powstawania i kariery zespołu, których cezurę stanowiły trzy istotne tragedie: najpierw śmierć wokalisty Mother Love Bone - Andy'ego Wooda, cztery lata później Kurta Cobaina i wreszcie dziewięciu osób na Roskilde Rock Festival w 2000 roku. Pierwsza z nich przyczyniła się do założenia nowego projektu (kapeli Mookie Blaylock, która później zmieniła nazwę na Pearl Jam), druga stanowiła przestrogę przed zatraceniem się w machinie przemysłu muzycznego, sprzedawaniem swojego wizerunku mediom. Jak mawiali sami członkowie zespołu, śmierć frontmana Nirvany stała się dla nich początkiem mówienia "nie" - przejęciem kontroli, walką z zawyżaniem cen biletów przez Ticketmastera, wyrażaniem publicznej pogardy względem muzycznego marketingu, nagród i całej tej sztucznie wykreowanej mody na "grungeJednak dopiero tragedia w Roskilde naprawdę załamała muzyków, sprawiając, że przyszłość zespołu stanęła pod dużym znakiem zapytania.



Film Crowe'a to nie tylko sprawnie opowiedziana historia wzlotów i upadków topowej grupy rockowej, odhaczająca kolejne etapy jej rozwoju i zdobywania coraz większej popularności. To przede wszystkim niezwykle spójny i świadomy projekt, w którym z jednej strony czuć dokumentalną rzetelność reżysera, z drugiej - nienachalną fascynację (bez gloryfikowania twórców) oraz niezwykłą wrażliwość i miłość do muzyki. Dzięki skrupulatnemu wyselekcjonowaniu najciekawszych materiałów archiwalnych (wywiady, fragmenty koncertów, amatorskie nagrania z trasy) udaje mu się uchwycić prawdziwe oblicze członków zespołu - ludzi, którzy czerpią radość ze wspólnego grania, a nie z ilości zarobionych na koncertach pieniędzy. Reżyser, co ciekawe, potrafi również po mistrzowsku zbudować napięcie. Przez długi czas czekamy na pojawienie się najbardziej rozpoznawalnego członka kapeli - Eddiego Veddera. Crowe bardzo ostrożnie wprowadza go do historii. Z czasem obserwujemy zachodzące w nim zmiany - ze skromnego, zamkniętego w sobie chłopaka (wysyłającego swoje demo w nadziei na dostanie się do zespołu, o którym nikt jeszcze nie słyszał) w lidera i showmana, który w przypływie adrenaliny skacze z coraz wyższych konstrukcji, wprost na fanów.

Wielką zaletą filmu jest też sposób w jaki twórca wydobywa z muzyków nostalgię i przelewa ją na widzów. Wzrusza wykonanie Temple Of The Dog "Hunger Strike" ku czci Andy'ego Wooda, hołd złożony Cobainowi podczas koncertu 3 dni po jego śmierci, emocjonalne wykrzyczenie "Release" w kontekście historii ojca Eddiego. Najlepiej wykorzystany zostaje jednak utwór "AliveCrowe zaprasza nas nim w świat twórczości zespołu na samym początku filmu, pokazując jego pierwsze wykonanie (koncert w Seattle w 1990 roku) i to właśnie tym kawałkiem puentuje cały dokument. Genialne zagrany 30 października 2009 roku w Filadelfii utwór, przeplatany migawkami z najważniejszych momentów w karierze zespołu oraz wyznaniami zakochanych w nim fanów, stanowi doskonałą klamrę kompozycyjną. Ponadto uświadamia, że po tylu latach nadal jest on muzycznym gigantem, cieszącym się ogromnym szacunkiem milionów ludzi.

"Pearl Jam Twenty" nie jest zatem jedynie fanowską laurką ku czci zespołu. Reżyserowi udało się oddać jego muzyczną wielkość, dać próbkę twórczości i bliżej poznać muzyków, lecz także sprawić, że pierwszą rzeczą, jaka przyjdzie nam do głowy po jego obejrzeniu, będzie nie tylko puszczenie jednego z utworów grupy, ale wręcz kupienie biletu na najbliższy koncert.


Moja ocena:
9
"Czekam na falę jak blok. Setki ton, by nas zabrało. Wciągnie wnet pod wodę prąd. Chwyć mą dłoń, zniknijmy z radarów"
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje