Recenzja filmu
Walka psów
Prawie 2 miliony widzów obejrzało we Francji policyjny dramat Oliviera Marchala zatytułowany "36". Obraz, porównywany przez niektórych krytyków do głośnej "Gorączki" Michaela Manna, wchodzi właśnie na nasze ekrany i mam nadzieję, że zostanie doceniony również przez polską publiczność. W moim przekonaniu naprawdę na to zasługuje.
Brutalny, ale skuteczny gang od wielu miesięcy napada na poruszające się po Paryżu opancerzone furgonetki przewożące pieniądze. Zirytowany bezradnością swoich podwładnych szef policji zleca poprowadzenie śledztwa dwóm rywalizującym ze sobą grupom - brygadzie antyterrorystycznej i grupie do walki ze zorganizowaną przestępczością. Na ich czele stoją dawni przyjaciele Danis Klein i Leo Vrinks. Pomiędzy mężczyznami rozpoczyna się zawzięta rywalizacja, w której stawką jest stanowisko komendanta policji.
W obrazie Oliviera Marchala znajdziemy wszystko to, co chcielibyśmy zobaczyć w typowym męskim filmie: twardych bohaterów, sprawnie zrealizowane sceny akcji, piękne kobiety oraz ciekawą, trzymającą w napięciu intrygę. "36" rozpoczyna się jak typowa produkcja policyjna - główni bohaterowie otrzymują zadanie schwytania groźnych przestępców. Bardzo szybko okazuje się jednak, że to zaledwie wstęp do innej, znacznie bardziej rozbudowanej, skomplikowanej i nasyconej emocjami opowieści. Film Marchala to bowiem historia bezwzględnej rywalizacji, której ofiarami najpierw pada przyjaźń głównych bohaterów a później ludzkie życie.
Cała fabuła autentycznie wciąga w dużej mierze dzięki odtwarzającym główne role Danielowi Auteuil i Gerardowi Depardieu. Duet, który sprawdził się już w komediowej "Plotce" z 2001 roku również i tym razem nie zawodzi. Zarówno Auteuil jak i Depardieu stworzyli wiarygodne, wielowymiarowe postaci, które, nawet jeśli ich nie lubimy, to doskonale je rozumiemy.
"36" jest w moim przekonaniu udaną próbą zrealizowania współczesnego czarnego kryminału. Bohaterowie historii poruszają się na granicy prawa, albo wręcz - dla własnych korzyści - te granicę przekraczają. W konfrontacji z przestępcami nie unikają drastycznych metod jak również nie mają oporów przed wchodzeniem w układy z kryminalistami.
Ponury wizerunek francuskiej policji potęgują ciekawe zdjęcia Denisa Roudena (warto zaznaczyć, że ów operator doświadczenia nabywał na planie erotycznej serii "Emmanuelle") oraz muzyka autorstwa Erwanna Kermorvanta i Axelle Renoir.
Jedyne co w obrazie Marchala mi przeszkadzało to drobne usterki scenariusza. Z filmu nie dowiemy się dlaczego Klein i Vrinks pałają do siebie taką niechęcią. Między słowami pojawia się wzmianka, że przyczyną ich konfliktu może być obecna żona Leo - piękna Camille, ale jasnej odpowiedzi w obrazie nie znajdziemy.
Nieco irytująca była również pewna patetyczność "36", która nasilała się w miarę upływających minut projekcji by w finale, w raz z podniosłą muzyką, zwyczajnie mnie zmęczyć.
Mam jednak nadzieję, że te drobne "niedoróbki" nie zniechęcą Was do wycieczki do kina. "36" to kawał solidnego, męskiego kina, które nie powinno rozczarować miłośników tego rodzaju produkcji.
Film docenili już Amerykanie, którzy kupili prawa do realizacji jego nowej wersji. Za kamerą stanie Marc Forster, twórca między innymi doskonałego "Marzyciela" a za produkcję odpowiedzialny będzie sam Robert De Niro.
Brutalny, ale skuteczny gang od wielu miesięcy napada na poruszające się po Paryżu opancerzone furgonetki przewożące pieniądze. Zirytowany bezradnością swoich podwładnych szef policji zleca poprowadzenie śledztwa dwóm rywalizującym ze sobą grupom - brygadzie antyterrorystycznej i grupie do walki ze zorganizowaną przestępczością. Na ich czele stoją dawni przyjaciele Danis Klein i Leo Vrinks. Pomiędzy mężczyznami rozpoczyna się zawzięta rywalizacja, w której stawką jest stanowisko komendanta policji.
W obrazie Oliviera Marchala znajdziemy wszystko to, co chcielibyśmy zobaczyć w typowym męskim filmie: twardych bohaterów, sprawnie zrealizowane sceny akcji, piękne kobiety oraz ciekawą, trzymającą w napięciu intrygę. "36" rozpoczyna się jak typowa produkcja policyjna - główni bohaterowie otrzymują zadanie schwytania groźnych przestępców. Bardzo szybko okazuje się jednak, że to zaledwie wstęp do innej, znacznie bardziej rozbudowanej, skomplikowanej i nasyconej emocjami opowieści. Film Marchala to bowiem historia bezwzględnej rywalizacji, której ofiarami najpierw pada przyjaźń głównych bohaterów a później ludzkie życie.
Cała fabuła autentycznie wciąga w dużej mierze dzięki odtwarzającym główne role Danielowi Auteuil i Gerardowi Depardieu. Duet, który sprawdził się już w komediowej "Plotce" z 2001 roku również i tym razem nie zawodzi. Zarówno Auteuil jak i Depardieu stworzyli wiarygodne, wielowymiarowe postaci, które, nawet jeśli ich nie lubimy, to doskonale je rozumiemy.
"36" jest w moim przekonaniu udaną próbą zrealizowania współczesnego czarnego kryminału. Bohaterowie historii poruszają się na granicy prawa, albo wręcz - dla własnych korzyści - te granicę przekraczają. W konfrontacji z przestępcami nie unikają drastycznych metod jak również nie mają oporów przed wchodzeniem w układy z kryminalistami.
Ponury wizerunek francuskiej policji potęgują ciekawe zdjęcia Denisa Roudena (warto zaznaczyć, że ów operator doświadczenia nabywał na planie erotycznej serii "Emmanuelle") oraz muzyka autorstwa Erwanna Kermorvanta i Axelle Renoir.
Jedyne co w obrazie Marchala mi przeszkadzało to drobne usterki scenariusza. Z filmu nie dowiemy się dlaczego Klein i Vrinks pałają do siebie taką niechęcią. Między słowami pojawia się wzmianka, że przyczyną ich konfliktu może być obecna żona Leo - piękna Camille, ale jasnej odpowiedzi w obrazie nie znajdziemy.
Nieco irytująca była również pewna patetyczność "36", która nasilała się w miarę upływających minut projekcji by w finale, w raz z podniosłą muzyką, zwyczajnie mnie zmęczyć.
Mam jednak nadzieję, że te drobne "niedoróbki" nie zniechęcą Was do wycieczki do kina. "36" to kawał solidnego, męskiego kina, które nie powinno rozczarować miłośników tego rodzaju produkcji.
Film docenili już Amerykanie, którzy kupili prawa do realizacji jego nowej wersji. Za kamerą stanie Marc Forster, twórca między innymi doskonałego "Marzyciela" a za produkcję odpowiedzialny będzie sam Robert De Niro.
Udostępnij: