Graliśmy w "Rise of the Tomb Raider"
24-09-2015 15:00
/ Twórcy reboota “Tomb Raidera” stanęli dwa lata temu przed trudnym zadaniem wprowadzenia Lary Croft w nową erę gier wideo – stąd rozbudowana mechanika, warstwa graficzna i zupełnie nowa koncepcja bohaterki. Stworzenie drugiej odsłony nowej serii wydaje się dla odmiany zajęciem wyłącznie wdzięcznym - w końcu nikt nie spodziewa się wielkich rewolucji w grze niemal jednogłośnie cenionej przez graczy i krytykę. Kontynuacja i doskonalenie poprzednio stworzonych rozwiązań powinna wystarczyć, by odnieść sukces. Oczywiście nie obeszło się bez kilku drobnych przesunięć. Przede wszystkim: dorasta nasza bohaterka. Niedoświadczona, naiwna dziewczyna, którą do przodu pchały odwaga, hart ducha i niefortunny zbieg okoliczności, zmienia się, jak sam tytuł wskazuje, w bardziej doświadczoną eksploratorkę pogrzebanych głęboko tajemnic historii.
Choć byłam fanką delikatnej mimiki, bardziej ludzkich kształtów i mniejszego biustu Lary z poprzedniej części, irytowały mnie niesamowicie odgłosy, które wydobywała z siebie przy każdej przeszkodzie i czynności - niefortunnie kojarzące się z aktorstwem rodem z soft porno. Tym razem głos poddawanej ciężkim próbom bohaterki brzmi bardziej naturalnie i zawsze adekwatnie do sytuacji. Dla kontrastu włosy Lary wyglądają już nieco zbyt ładnie; ich gładkość i połysk zawstydziłby wszystkie modelki z reklam Elseve razem wziętych. Ale nie czepiajmy się szczegółów, najważniejsze, że piętno doświadczeń z poprzedniej przygody czuć od pierwszych minut prologu - dłonie pewniej trzymają czekan podczas wspinaczki, lęk wysokości ustąpił, a otaczająca bohaterkę dzicz nie jest już co chwilę odraczanym w czasie wyrokiem śmierci. Wyraźnie czuć, że Lara wciąż nie jest jeszcze rewolwerowcem z klasycznych gier. Ale wrażliwa, egzaltowana dziewczynka, powoli przekształca się w poszukiwacza przygód - nie walczy już tylko o przetrwanie, sama szuka kłopotów.
Jako umiarkowana entuzjastka poprzedniej części byłam oczarowana prologiem sequela. Gra zaczyna się od prawdziwego tornada - zamiast po serii upadków kazać nam rozpalać ognisko w lesie, twórcy serwują nam prawdziwy balet na krawędzi. Jeśli nie zdecydujecie się na włączenie trybu “instynkt przetrwania”, tym bardziej czeka was pasjonująca przygoda - teren jest mniej czytelny, a QTE nie są tylko czystą formalnością, która uruchamia się, aby popchnąć interaktywny film do przodu. Dzięki wyczuciu twórców stają się one prawdziwym pulsem opowieści, przyspieszając akcję i wyzwalając w graczu adrenalinę. Dynamikę wzmacnia dodatkowo zmiana otoczenia - od Syberii do Syrii i z powrotem. Zwłaszcza ta ostatnia lokacja zapiera dech w piersiach, a szalony parkour po zapomnianej świątyni sprawia, że nie mamy ochoty wracać do zaśnieżonej tajgi. Szybko jednak ciekawość bierze górę, bo to na dzikiej Syberii, przyozdobionej jeszcze radzieckimi propagandowymi artefaktami, ma objawić się tajemnica wczesnochrześcijańskiej krypty. Kilka razy odwiedzamy też dom Lary, do którego kierują nas jej wspomnienia. W retrospekcje oczywiście nie wkraczamy biernie, dobrze pomyślane QTE zapewniają nam maksymalne zanurzenia w fabule.
Kto zaczął przygodę z “Tomb Raiderem” od poprzedniej części, może poczuć się lekko zagubiony - zagadki logiczno-przestrzenne, czyli znak rozpoznawczy klasycznych odsłon serii, pojawiają się bardzo szybko i mają tym razem dużo bardziej haptyczny charakter - aby rozpracować fizykę przedmiotów nie wystarczy tylko geometryczna wyobraźnia, ale też integracja pamięci roboczej z refleksem - jedno potknięcie i trzeba cały misterny plan zaczynać od nowa. Developerzy niespecjalnie się z nami cackają - szybko każą nam zmierzyć się z dziką zwierzyną, zmuszając do jak najwcześniejszego udoskonalenia narzędzi i broni. Upgrade’y są nieznacznie zmodyfikowane; nowością są strzały z trucizną, które przydają się, gdy trzeba osłabić trudniejszego przeciwnika. Na pierwsze uzbrojone oddziały trafiamy też szybko i bez uprzedzenia, a penetrację obozu wroga mają ułatwiać nam mini misje poboczne, pozwalające zdobyć lepszą broń i wyposażenie. Niestety niewiele poprawiono w mechanice walki - przeciwnicy wciąż są niezbyt przebiegli, a swoje nierozgarnięcie bilansują głównie liczebnością. Ponadto wątła bądź co bądź Lara nadal lepiej radzi sobie w walce wręcz niż na dystans, co skutecznie zaburza poczucie realizmu. Wszelkie modyfikacje jednak należy zaliczyć na plus - Lara ma nowe zdolności do doskonalenia, m.in. uczenie się współczesnych i starożytnych języków, dzięki którym będzie mogła czytać rozmaite inskrypcje w - jak zapowiadają developerzy - ogromnej tym razem liczbie grobowców. Nowa odsłona Lary Croft to zatem nie tylko grafika i fabuła. Świat do eksploracji robi wrażenie znacznie obszerniejszego i jest w nim dużo więcej do zrobienia. Ilość zadań, miejsc do odkrycia i zagadek do rozwikłania wskazuje, że nowa wyprawa raczej nie będzie krótkim spacerkiem po lesie.
Choć byłam fanką delikatnej mimiki, bardziej ludzkich kształtów i mniejszego biustu Lary z poprzedniej części, irytowały mnie niesamowicie odgłosy, które wydobywała z siebie przy każdej przeszkodzie i czynności - niefortunnie kojarzące się z aktorstwem rodem z soft porno. Tym razem głos poddawanej ciężkim próbom bohaterki brzmi bardziej naturalnie i zawsze adekwatnie do sytuacji. Dla kontrastu włosy Lary wyglądają już nieco zbyt ładnie; ich gładkość i połysk zawstydziłby wszystkie modelki z reklam Elseve razem wziętych. Ale nie czepiajmy się szczegółów, najważniejsze, że piętno doświadczeń z poprzedniej przygody czuć od pierwszych minut prologu - dłonie pewniej trzymają czekan podczas wspinaczki, lęk wysokości ustąpił, a otaczająca bohaterkę dzicz nie jest już co chwilę odraczanym w czasie wyrokiem śmierci. Wyraźnie czuć, że Lara wciąż nie jest jeszcze rewolwerowcem z klasycznych gier. Ale wrażliwa, egzaltowana dziewczynka, powoli przekształca się w poszukiwacza przygód - nie walczy już tylko o przetrwanie, sama szuka kłopotów.
Jako umiarkowana entuzjastka poprzedniej części byłam oczarowana prologiem sequela. Gra zaczyna się od prawdziwego tornada - zamiast po serii upadków kazać nam rozpalać ognisko w lesie, twórcy serwują nam prawdziwy balet na krawędzi. Jeśli nie zdecydujecie się na włączenie trybu “instynkt przetrwania”, tym bardziej czeka was pasjonująca przygoda - teren jest mniej czytelny, a QTE nie są tylko czystą formalnością, która uruchamia się, aby popchnąć interaktywny film do przodu. Dzięki wyczuciu twórców stają się one prawdziwym pulsem opowieści, przyspieszając akcję i wyzwalając w graczu adrenalinę. Dynamikę wzmacnia dodatkowo zmiana otoczenia - od Syberii do Syrii i z powrotem. Zwłaszcza ta ostatnia lokacja zapiera dech w piersiach, a szalony parkour po zapomnianej świątyni sprawia, że nie mamy ochoty wracać do zaśnieżonej tajgi. Szybko jednak ciekawość bierze górę, bo to na dzikiej Syberii, przyozdobionej jeszcze radzieckimi propagandowymi artefaktami, ma objawić się tajemnica wczesnochrześcijańskiej krypty. Kilka razy odwiedzamy też dom Lary, do którego kierują nas jej wspomnienia. W retrospekcje oczywiście nie wkraczamy biernie, dobrze pomyślane QTE zapewniają nam maksymalne zanurzenia w fabule.
Kto zaczął przygodę z “Tomb Raiderem” od poprzedniej części, może poczuć się lekko zagubiony - zagadki logiczno-przestrzenne, czyli znak rozpoznawczy klasycznych odsłon serii, pojawiają się bardzo szybko i mają tym razem dużo bardziej haptyczny charakter - aby rozpracować fizykę przedmiotów nie wystarczy tylko geometryczna wyobraźnia, ale też integracja pamięci roboczej z refleksem - jedno potknięcie i trzeba cały misterny plan zaczynać od nowa. Developerzy niespecjalnie się z nami cackają - szybko każą nam zmierzyć się z dziką zwierzyną, zmuszając do jak najwcześniejszego udoskonalenia narzędzi i broni. Upgrade’y są nieznacznie zmodyfikowane; nowością są strzały z trucizną, które przydają się, gdy trzeba osłabić trudniejszego przeciwnika. Na pierwsze uzbrojone oddziały trafiamy też szybko i bez uprzedzenia, a penetrację obozu wroga mają ułatwiać nam mini misje poboczne, pozwalające zdobyć lepszą broń i wyposażenie. Niestety niewiele poprawiono w mechanice walki - przeciwnicy wciąż są niezbyt przebiegli, a swoje nierozgarnięcie bilansują głównie liczebnością. Ponadto wątła bądź co bądź Lara nadal lepiej radzi sobie w walce wręcz niż na dystans, co skutecznie zaburza poczucie realizmu. Wszelkie modyfikacje jednak należy zaliczyć na plus - Lara ma nowe zdolności do doskonalenia, m.in. uczenie się współczesnych i starożytnych języków, dzięki którym będzie mogła czytać rozmaite inskrypcje w - jak zapowiadają developerzy - ogromnej tym razem liczbie grobowców. Nowa odsłona Lary Croft to zatem nie tylko grafika i fabuła. Świat do eksploracji robi wrażenie znacznie obszerniejszego i jest w nim dużo więcej do zrobienia. Ilość zadań, miejsc do odkrycia i zagadek do rozwikłania wskazuje, że nowa wyprawa raczej nie będzie krótkim spacerkiem po lesie.
Udostępnij: