W swoim dyplomowym filmie Kieślowski posługuje się metodą, której nauczył się od swego mistrza. Cierpliwie obserwuje z kamerą różne miejsca i zdarzenia w mieście , którym przeżył wiele lat. Długo i z uwagą przygląda się dzieciom na ulicy, włókniarkom żegnającym swoją koleżankę odchodzącą na emeryturę, soliście estradowemu, czy mężczyźnie... W swoim dyplomowym filmie Kieślowski posługuje się metodą, której nauczył się od swego mistrza. Cierpliwie obserwuje z kamerą różne miejsca i zdarzenia w mieście , którym przeżył wiele lat. Długo i z uwagą przygląda się dzieciom na ulicy, włókniarkom żegnającym swoją koleżankę odchodzącą na emeryturę, soliście estradowemu, czy mężczyźnie obsługującemu na ulicy wyjątkową maszynę która wytwarza prąd; dla śmiałków skłonnych za opłatą sprawdzić swą wytrzymałość na napięcie elektryczne. Jest w tym spojrzeniu wiele życzliwości i ciepła. Pejzaż miasta w tej suicie dokumentalnej malują w równej mierze obrazy miejsc i ludzi , jak i rozbrzmiewające w filmie piosenki. Słyszymy melodię graną przez orkiestrę mandolinistów Edwarda Ciukszy, oglądamy występ zespołu big-beatowego i konkurs młodych talent ów w parku. Film kończy się słowami piosenki śpiewanej przez Janusza Szoduńskiego: ?Tego miasta nie ma na mapie, lecz gdzieś przecież jest miasto, w którym z nieba nie kapie zimny jesienny deszcz...?. czytaj dalej