PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=37255}

Wyprawa po życie

The Cure
1995
7,7 3,0 tys. ocen
7,7 10 1 3040
Wyprawa po życie
powrót do forum filmu Wyprawa po życie

Najbardziej irytujący jest Eric. Zakompleksiony i przemądrzały nastolatek, który z butami
wkracza w życie Dextera i jego matki. Z jednej strony jest na tyle bystry, że nie daje się
złapać na kradzieży w sklepie i potrafi nieźle odpyskować, a z drugiej strony nieustannie
bawi się żołnierzykami i wygląda na to, że rzeczywiście wierzy, że wywary z chwastów
rosnących za śmietnikiem uleczą jego młodszego kolegę! Po prostu postać pełna
sprzeczności. Najbardziej mnie zdziwił wepchnięty na siłę wątek jego fascynacji nagimi
panienkami, który miał odwrócić uwagę widzów od tego, że coś tu jest nie halo.
Dojrzewający młodzieniec lubi całe dnie spędzać z młodszym kolegą, mimo że wszyscy
inni nazywają go właśnie z tego powodu fagasem?

Druga na niechlubnej liście niedorzecznych postaci jest matka Dextera - Linda. Owszem,
realizatorzy nie omieszkali pokazać, jak bardzo kocha swojego synka. Już w pierwszych
scenach filmu przytula się z nim i ciągle go nazywa "sweete" (w wolnym tłumaczeniu
"cukiereczku"). Ale w ogóle nie interesuje ją, jak będące w ostatnim stadium zespołu
upośledzenia odporności dziecko spędza czas z przyjacielem. Pozwala im na pływanie
na oponie po rzece (sic!) i nawet kiedy Eric niemal śmiertelnie otruwa Dextera, spływa to
po niej jak po kaczce. Jej największy wyczyn to zaproszenie młodzieńca, "odwiedzaj mnie
czasem" i bronienie go przed jego matką (o której za chwilę) tuż po śmierci swego
jedynaka.

Trzecią w kolejności, ale wcale nie najmniej żenującą bohaterką jest Gail, matka Erica.
Wiemy o niej, że rozwiodła się z mężem i podobnie jak Linda wychowuje syna samotnie.
Z tą różnicą, że jest pracoholiczką i kompletnie się nim nie interesuje. Zakazuje Ericowi
spotkań z Dexterem, żeby go nie zaraził i w konsekwencji nie zagroził jej samej (!).
Stanowczo zabrania mu jakichkolwiek kontaktów z przyjacielem, a potem znika i z zakazu
nici. Czyż to nie groteskowe?

Postać Dextera jest w miarę logiczna, ale tylko dlatego, że raczej pasywna. Jest mniejszy
i mniej śmiały, zgadza się więc na wszystkie wybryki Erica. Jestem w stanie to zrozumieć.

Osoby, które wcześniej wypowiadały się na forum pisały, że jest to film o wspaniałej
przyjaźni. A dla mnie jest to film o psychicznym wykorzystaniu, bo to jedynie Dexter był w
stanie odnieść jakiekolwiek korzyści, bo przeżył i wyniósł pewne doświadczenia. W
zamian za to nie dał nic. Dexter spokojnie umarł, nie domagając się wsparcia, bliskości i
przytulenia. Pomogły mu w tym jedynie śmierdzące szmatołazy "przyjaciela".

ocenił(a) film na 9
czuly_16

Mógłbym długo pisać w ramach odpowiedzi, ale odpowiem krótko: nie masz racji, bo po prostu nie zrozumiałeś tego filmu. W dalszą dyskusję wdawać się nie będę po prędzej czy później zmieni się w pyskówkę i dołączą się do niej inni nieelokwentni użytkownicy.

Pozdrawiam,
Shiloh

czuly_16

Wydaje mi się, że ten film jest przede wszystkim filmem o miłości, przyjaźń jeśli już narodziła się między matką Dex'a a Ericem. To co łączyło chłopców to coś o wiele więcej, obaj czuli się jakby żyli w otchłani (Eric z powodu odrzucenia przez rówieśników, Dex wiadomo z powodu choroba i zbliżającej się śmierci). To dzięki temu Eric nauczył się kochać, bo przecież gdzie miał się tego nauczyć, na pewno nie od matki. To moim zdaniem piękny film o miłości, szkoda tylko, że ta miłość nie zwyciężyła choroby.
Jak byłem dzieckiem, uwielbiałem filmy o umieraniu, ale teraz zupełnie inaczej na to patrzę, dlatego bardzo podobało mi się to, że śmierć Dex'a nie jest zrobiona jako moment wzruszający tylko jak to bywa, ot tak nagle zjawiła się w ciszy i spokoju. To moim zdaniem duży plus.
Bardzo surowo oceniłeś postać Erica. Wiesz, że miłość też można określić jako wejście z butami w czyjeś życie? Bo taka jest często miłość, a po za tym nie ma się czemu dziwić, kiedy niekochany chłopak zaznajamia się z kochającą się (również niepełną) rodzinką. To nie jest takie łatwe, nie potrafił się przestawić, bo jego matka nie nazywała go słodziutkim, nawet go nie przytulała. Eric był właśnie chłopcem który nie umiał kochać, a jednak to się stało, pokochał kogoś całym sercem (wreszcie! bo jak miał kochać ojca, którego nie było i taką matkę?) to odmieniło jego życie. To być może też pozwoli mu zbliżyć się do swojej matki, kto wie, a śmierć chłopaka nie poszła na marne, stała się lekcją dla żyjących.
Groteskowe jest życie, świat nie jest jednoznaczny, dlatego nie tylko nie zgadzam się z twoją wypowiedzią, ale uważam, że jest gówniarska, zupełnie jak ty niesprawiedliwie oceniłeś Erica
pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 5
mariouszek

Już odpowiadam, jeśli chodzi o moją surową ocenę Erica. Widzisz, moja wypowiedź dotyczy przede wszystkim tego, że konstrukcja postaci w tym filmie jest niespójna. Przez te wszystkie niekonsekwencje, które wymieniłem (winą za nie można chyba oskarżyć scenarzystę) trudno mi było w ogóle uwierzyć w tę historię, jej wiarogodność i motywacje bohaterów. Rozumiem, że ty nie miałeś z tym problemu? Być może znasz wielu wyobcowanych, niekochanych, zamkniętych w sobie nastolatków z patologicznych rodzin, którzy jak zobaczą za płotem nowego sąsiada, to przechodzą do niego, zaczynają rozmowę, i mimo śmiertelnej, zakaźnej stygmatyzującej i upokarzającej choroby przybliżają się do siebie i powoli zaczyna się między nimi rodzić szczególne przywiązanie, i przyjaźń, i relacja oparta na poszanowaniu się, docenianiu, otwartości i wzruszającej bliskości? Naprawdę uwierzyłeś, że chłopak wychowywany przez tak koszmarną matkę i bez ojca jest w stanie nawiązać tak zdrową i przykładną relację, bez przemocy, zaborczości, wykorzystywania itp? To skąd zaczerpnął takie wzorce? Już uprzedzam, że bezsensowną odpowiedzią będzie, że się tego po prostu nauczył, jak zapewne sądzisz. Bo nauczyć to się można grać na komputerze, albo jeździć na desce, a nie jak traktować innych, bo tego się człowiek uczy w przedszkolu, a jak się nie nauczy, to potem ma na całe życie spartolone relacje z innymi.

A teraz sprawa miłości. (Bo ja się zgadzam, że to jest film o miłości i zakładanie, że to była tylko przyjaźń jest trochę śmieszne.) Tylko, że tu jest z kolei problem z Dexem. To jest postać kompletnie bierna. Możemy się tylko domyślać, co go zainteresowało w Ericu? Współczuł mu, że jest tak jak on samotny? Podziwiał, że taki silny, zręczny itd? A może (to najbardziej prawdopodobne) nie było nikogo innego, kto by się z nim bawił i akceptował to, co jest. Najbardziej mnie zdziwiło to, że nie domagał się bliskości w tak trudnej emocjonalnie sytuacji oraz, że tak cicho i bezproblemowo umierał. Dla ciebie to było OK, a dla mnie przerażające! Kto chce tak umrzeć, gdy nikt nie będzie go trzymać za rękę, ani nawet nie przytuli (chyba powinna to zrobić matka, albo Eric)? To, co w oczach autorów tego "dzieła" było oryginalnym i wzruszającym zakończenie, było po prostu okrutnym i groteskowym wykorzystaniem tej postaci, żeby opowiedzieć ciekawą historię. Zresztą sam potwierdzasz moje słowa mówiąc "śmierć chłopaka nie poszła na marne, stała się lekcją dla żyjących". To smutne.

czuly_16

widzisz takie jest życie, ludzie nie potrafią żyć ze sobą w bliskości, a w ostatnich czasach to się pogłębia. Dlaczego nagle Eric się zbliżył do Dexa, to już pisałem, bo poczuł z nim więź. To fakt, że Dex przyzwala na miłość Erica być może dlatego, że był to jedyny chłopak, który obdarzył go zainteresowaniem, który chciał go wyleczyć. Nie widzę w tym nic fałszywego, być może dlatego, że jest mi łatwiej wejść w bohatera i zrozumieć jego postępowanie. Nie dziwi mnie, że tak umierał, mógłbyś się przejść do hospicjum i zobaczyć jak tam żyją dzieci, które wiedzą, że każdy ich dzień może być ostatnim to pewnie byś się zdziwił ich podejściem do śmierci. Większość ludzi umiera w samotności, ale przecież Dex nie umarł w samotności, on żył w izolacji ze swoją matką i gdy zjawił się Eric mógł wreszcie poznać świat po za swoim domem. Życie to jest przygoda.
A jeśli piszesz o nauczeniu się miłości, to też jest śmieszne, bo tego się nie nauczysz (tak jak i czepiasz się wzorców, zresztą, Eric właśnie kochał Dexa tak jak go kochała matka, z dystansem, ale ten z czasem się zmniejszał), chyba jesteś bardzo młodą osobą i jeszcze niewiele w życiu przeżyłeś, albo nie rozumiem twoich zarzutów. Człowiek uczy się całe życie, ale tak jak mówisz tu nie chodzi o uczenie się, to co poczuł Eric to już jego sprawa, nie dojdziemy do tego co się w nim działo, ale przecież wciąż trzymał się na dystansie wobec nowo poznanej rodzinki. To co m nie urzekło to fakt, że dwóch chłopców nie potrafiących nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym nawiązuje między sobą właśnie tą brakującą bliskość. To jest piękne. Cały czas trzymają dystans. Mogę się zgodzić, że to tylko Eric kocha Dexa, a Dex jest małym zagubionym chłopczykiem, który potrzebuje swojego Piotrusia Pana, który ułatwi mu przejście na drugą stronę.
Rozumiem co cię przeraziło. Przeraziła cię tak ukazana śmierć, bo została ona pozbawiona całej tej tragicznej otoczki, no bo w końcu, śmierć jest rzeczą oczywistą. Dobrze, że ukazano trochę inaczej reakcje na chorobę dziecka, choć przecież nie brakowało i tych prawdziwych, ale w końcu matce zależało na tym, żeby życie Dexa było normalne i piękne, by przeżył swoje życie godnie pomimo utrudnien płynących z "zatrutej krwi". (zresztą jakby ważniejszym wątkiem od śmierci chłopaka, jest problem życia z taką chorobą jako dziecko)
To co napisałem o śmierci chłopaka, to fakt co się stało po niej. Jak matka Dexa staje się przyjaciółką Erica, to dlatego nigdy go nie skrzyczała, nawet za tą głupotę z trującym kwiatem. Bo za co miała ochrzanić dziecko, które chciało dobrze, a wyszło źle. Po za tym czy Eric nie dostał wystarczająco już złego od swojej matki. To dzięki śmierci Dexa jego matka przemówiła do rozsądku matce Erica, to czy ona z tego wyciągnie odpowiednią naukę to już sprawa drugorzędną. A miłość, to może o tym się nie mówi, ale miłość jest rzeczą egoistyczną, ale Eric nie był tego świadomy, tego, że miłość do Dexa przyniesie w jego życiu wyzwolenie i zmiany w jego życiu, że dzięki temu nauczy się, że w tym świecie można kochać i być blisko kogoś, a już tak jest, że dopiero poprzez odczucie braku doceniamy to co straciliśmy. Eric kochał Dexa, ale dopiero pokochał go naprawdę, gdy ten umarł. Film o miłości, bo miłość nie jest taka jednoznaczna jak w romansach, miłość to ciężkie doświadczenie, z którego albo wychodzi się człowiekiem, albo traci się dostęp do świata. Film zaczyna się od pogardy dla rzeczywistości Erica, a kończy się miłością do świata, w którym się jest. To bardzo złożony film, o trudnych relacjach, o tym, że życie, no właśnie napisałeś, że ten fakt jest smutny, ale ja uważam, że życie ani nie jest smutne, ani radosne, tylko po prostu jest jakie jest:)
to moje zdanie, ale jeśli chcesz kontynuować możesz jeszcze swoje obawy opisać co do fabuły, które wcale nie muszą być związane ze słabością scenariusza, bo mnie bardziej intryguje to co chcieli opowiedzieć twórcy, niż to, jak to zrobili, choć moim zdaniem całkiem ciekawie im to wyszło.

ocenił(a) film na 5
mariouszek

Dziękuję Ci, że tak długo napisałeś i zawarłeś w tym sporo ciekawych refleksji. Gdybym nawet dużo przeżył, i tak nie miałbym odwagi, by się wypowiadać o życiu w ogólności. Ja piszę tylko o filmie i krytykuję go, bo ma niezasłużenie wysoką ocenę, jak na tak mierne filmidło. Typowy amerykański film: mnóstwo uproszczeń w charakteryzowaniu bohaterów i prowadzeniu fabuły, przesadna poprawność techniczna i zawsze dobre zakończenie (happy end) to obowiązkowe, drażniące elementy.

mariouszek : "To co mnie urzekło to fakt, że dwóch chłopców nie potrafiących nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym nawiązuje między sobą właśnie tą brakującą bliskość."

Masz rację, to było fajne (a przynajmniej pomysł był kapitalny) i gdyby reżyser pokazał po prostu przyjaźń dwóch osamotnionych chłopców, to byłoby wspaniale. Ale zauważ, że pokonywanie samotności, trudne relacje z rodzicami i otoczeniem, choroba i w końcu śmierć, to tematy delikatne i wiele można by o nich pisać, mówić i robić filmów. Nie wiem, czy reżyser dobrze zrobił, że w ogóle poruszył tyle tematów na raz w tak lekkiej formie. No bo chyba się zgodzisz, że koniec końców "Wyprawa po życie" była filmem optymistycznym, tchnącym nadzieją i radosnym? Takie połączenie ładnej formy i smutnej treści było po prostu odpychające.

mariouszek: "matce zależało na tym, żeby życie Dexa było normalne i piękne, by przeżył swoje życie godnie pomimo utrudnien"

Muszę ci przyznać rację. Postępowanie Lindy mogło wypływać z prawdziwej niesamolubnej miłości. Takiej, która rozumie, że rozpacz i łzy tylko utrudnią i uprzykrzą odejście dziecka. W takim razie jej uczucie było heroiczne! Ale mimo wszystko nadal twierdzę, że ta i niemal wszystkie postacie były skandalicznie uproszczone, a ich postępowanie niewiarygodnie, niezgodne z tym, jak się na ogół postępuje. A wszystko służyło temu, żeby film podobał się jak najszerszemu gronu odbiorców (przypodobanie się powszechnym gustom i hiper-optymistyczność zabiły ten film). Żeby to udowodnić rzucę jeszcze parę argumentów, nieścisłości i dziwactw tej produkcji:

- dziwne chwyty wyjęte prosto z głupiutkiego kina familijno-przygodowego tj. dość widowiskowa ucieczka na wózku sklepowym, przepływanie pontonem przed rufą statku, na ledwo, ledwo przed jego przepłynięciem,
- dość naiwne przedstawienie AIDS, jako choroby która powoduje pocenie się i zasłabnięcia, które wręcz zakrawa na żart (w rzeczywistości na ciele chorego pojawiają się plamy i przebarwienia oraz zagrzybienia, nie na darmo jest to choroba wstydliwa), oczywiście nie chodzi mi o to, żeby epatować obrzydliwościami, ale jeśli gatunek to "dramat obyczajowy", a nie na przykład "familijny", to jakiś stopień realizmu jest chyba wskazany,
- dwóch silnych młodych mężczyzn, którzy zostali okradzeni na dużą sumę pieniędzy, przestraszyło się zakrwawionego palca Dextera i uciekło, zamiast skopać ich na kwaśne jabłko i odebrać kasę,
- matka Erica nie wie o tym, że spotyka się on z chorym sąsiadem (zarówno przed zakazem jak i po zakazie) i nawet się nie domyśla, ani w żaden sposób go nie kontroluje, a matka Dextera nic nie wie o tym, że Eric robi ziółka i podaje jego synowi, mimo że robił to w jej domu, po którym może przecież swobodnie chodzić i pytać się oraz sprawdzać, co razem robią

itd, itp

Zwykle robiąc tego typu filmy, reżyserzy decydują się nawiązać do Boga, albo jakiejś istoty nadprzyrodzonej (przychodzą mi teraz na myśl "Oskar i pani Róża" oraz "Skradzione lato"), bo to chyba naturalne, że w obliczu śmierci dziecka takie pytana same się narzucają. Tutaj tymczasem nie ma żadnego nawiązania do sfery duchowej / religijnej. Nie wiem, czy to jest jakaś deklaracja ateizmu, czy po prostu twórcy o tym zapomnieli, ale to sprawia, że film, mimo pozytywnego zakończenia dodatkowo mnie zasmucił i wprawił w zły nastrój.

mariouszek: "jeśli chcesz kontynuować możesz jeszcze swoje obawy opisać co do fabuły, które wcale nie muszą być związane ze słabością scenariusza, bo mnie bardziej intryguje to co chcieli opowiedzieć twórcy, niż to, jak to zrobili, choć moim zdaniem całkiem ciekawie im to wyszło"

"Całkiem ciekawie" to dobre określenie. Ten "całkiem ciekawy" film dostał ode mnie ocenę 5/10
I to chyba koniec naszej dyskusji, bo mam wrażenie, że żaden z nas nie zmieni swojego zdania....

Bardzo chciałbym, żeby wypowiedział się, ktoś, komu "Wyprawa po życie" także się nie podobała. I co on o tym filmie myśli.

czuly_16

hihi, wydaje mi się, że nie powinieneś oglądać amerykańskich filmów skoro tak wiele cech z nimi związanych cię drażni. Może to dziwne, co teraz napiszę, ale uproszczenie jest składnikiem każdego filmu. Te uproszczenia można nazwać magią kina, to sprawia, że wierzymy no nie wiem że Piotruś Pan naprawdę lata, a matka nad grobem syna wylewa prawdziwe łzy, choć wiemy, że latanie to efekty specjalne, a płacz matki to tylko gra aktorska. Wydaje mi się jednak, że twoja ocena filmu ma głębsze znaczenie, coś spowodowało, że jesteś po prostu na nie. Między innymi wkurzyło cię, że nie ma w tym filmie religii i Boga, to musisz nienawidzić Władcę Pierścienia (tam nie ma Boga, religii, no co za ateistyczny film!), a swoją drogą to mi się podobało, bo w wielu filmach o umieraniu mówi się o Bogu, a tu ominięto ten temat, ale co nie zmniejszyło jego mistycznej wartości, po za tym to dzieci wychowywane w samotności, mogły zwyczajnie nie słyszeć o Bogu, albo o tym nie myśleć, czy ty jako dziecko przejmowałeś się że rączka ci uschnie jak Pan wejrzy na ciebie w trakcie nieczystej czynności?;p Nie ma w tym filmie ateizmu, tak jak nie ma go w podanym przeze mnie przykładzie Władcy Pierścieni choć ten film nie uważam za udany (przykład mi przyszedł przez Iana McKellena, który zauważył, że świat u Tolkiena jest poprawny bo nie ma w nim kościołów;p takie śmieszne skojarzenie).
Powiem tak, ten film może i arcydziełem nie jest, znaczy Wyprawa po życie, ale mówi o czymś ważnym. Jest wykonany jak wiele filmów, a więc poprawnie, nie licząc pewnych mniejszych elementów, które zawsze mogłyby być lepsze, ale ja się nie czepiam. Na początku trudno np zrozumieć postać Erica, wydaje się taka sztuczna, ale z czasem rozumiemy jego zachowanie coraz lepiej. To nie jest horror, więc nie był potrzebny realizm w postaci ropniaków, znasz coś takiego jak kino klasyczne? Kino nie jest rzeczywistością i nigdy nią nie będzie, kino się tworzy dla zapomnienia między innymi, dla przeżycia. Po to powstają filmy telewizyjne, klasy b, c, nawet d, żeby zaspokoić coś prostego, coś oczywistego. Jeśli wolisz filmy bardziej artystyczne jak sam wymieniasz, to znaczy, że nie ma sensu żebyś oglądał filmy rozrywkowe, bo zwyczajnie na nich rzygniesz (swoją drogą ja ostatnio doceniłem tego typu filmu bo sporej dawce filmów z Cannes;p ale ja oglądam wszystko, tylko, że nie zawsze ma się ochotę na to samo, a wiesz czemu, to proste, czy oglądasz filmy artystyczne czy rozrywkowe dużo nagle zauważasz pewne zbieżności, że te filmy są prawie wszystkie takie same, z tego powodu można śmiało już nie oglądać filmów bo widziałeś jeden widziałeś wszystko, a mimo to, to jest coś takiego jak rozmowa z drugim człowiekiem, może nie chcesz z nim rozmawiać, ale kto wie, czy ci akurat nie opowie coś ciekawego, a po za tym zrobisz mu przyjemność - nigdy nie wiadomo czy za zwykłym dziełem nie kryje się coś bardziej atrakcyjnego niż za docenianym dziełem na festiwalach, głupotę często wytyka się jako coś przeciwnego mądrości, a to mądrość odpowiada za wojny itd itd
ale jak nie chcesz rozmawiać już to nie rozmawiajmy, mi się wydaje, że problem nie tkwi w tym jak jest film zrobiony, ale w tobie, w końcu filmy robi się dla widzów, a nie dla znawców;p

ocenił(a) film na 5
mariouszek

Po co stosujesz ad personam? Chcesz mnie zdenerwować?

ocenił(a) film na 5
mariouszek

Czy ja stwierdziłem, że wszystkie amerykańskie filmy, szczególnie rozrywkowe, są złe i ich nie lubię? A gdzie napisałem, że dobrze, jeśli w filmie występuje jakiekolwiek bóstwo? Przypisujesz mi domniemane poglądy, a potem je ośmieszasz? Jak śmiesz twierdzić, że we mnie tkwi jakiś problem? Znasz mnie? Skąd wiesz, co wolę? Po co w ogóle domniemujesz o tego typu sprawach, zamiast dokładnie przeczytać to, co napisałem wcześniej?

Za mało napisałem? Czy nie napisałem wyraźnie, że tego typu film powinien >>nawiązywać<< do tego typu spraw? Dla dziecka to wszystko jedno, co się z nim stanie po śmierci? Co mu o tym powiedziała matka - jego największy autorytet? W co wierzył on sam? W nic? Że idzie do piachu? Czy to nie są ważne sprawy dla dziecka? Czy całkowite pominięcie tego typu spraw w filmie o umieraniu jest na miejscu???

czuly_16

na ostatnie pytania myślę, że odpowiedź jest twierdząca, jak byłem w wieku tych bohaterów miałem gdzieś co się ze mną stanie po śmierci, tak jak miałem gdzieś co się z innymi staje, na pogrzebach byłem uśmiechnięty (zawsze taki jestem;p) uważając, że śmierć jest rzeczą naturalną, a i przy tym piękną i nie powinna mieć nic wspólnego ze smutkiem i płaczem, nawet ta tragiczna. Boga wtedy też miałem gdzieś, choć uważałem za mojego przyjaciela, ale nie trzymałem się z nim blisko, po prostu wtedy myślałem, że to wszystko to jakaś mitologia, że człowiek żyje z przypadku, a potem tak jak wszystko na świecie powraca do wiecznej krainy śmierci, itd itd:)
Oburzyłeś się na mnie, ale wcale się nie dziwię temu, choć aż tak do ciebie nie piałem, byłem tylko ciekawy co ciebie "naprawdę" dręczy w tym filmie, co spowodowało, że jesteś tak na nie co do bohaterów, a i nawet twórców;p Od i tyle, ja nic nie wiem co do twojej osoby, dlatego w pewnym sensie w tych zdaniach kryją się zapytania, próbuje cię tylko zrozumieć, uspokój więc swój gniew, proszę.
Trochę śmieszą mnie te twoje pytania, szczególnie dotyczące Ciebie, bo jestem ciekaw czy sam znasz na nie odpowiedzi. Trudno jest poznać drugiego człowieka tak jak i trudno poznać siebie. Ale jeśli za bardzo denerwuje cię ta rozmowa nie musimy jej kontynuować, może odpowiedzi kiedyś same przyjdą.

czuly_16

a jeszcze jedno, nie miałem zamiaru ośmieszać twoich poglądów, nawet niestety z twojej wypowiedzi nie potrafię stwierdzić, czy jesteś osobą wierzącą, czy wątpiącą, czy może przekonaną do teorii ateistycznych. To było tylko śmieszne skojarzenie, które mnie bawi, bowiem jest w tym jakaś prawda, że religie świata również odpowiadają za wojny i inne konflikty na świecie, ale to nie jest wina samych religii tylko ludzi, którzy nie rozumieją swoich świętych ksiąg. Po prostu uważam, że motyw z Bogiem i życiem po za grobowym nie był potrzebny, nie dość że i tak dużo rożnych tematów powsadzali twórcy w ten film, to w sumie i tak tego nie wiesz, może jednak bohaterowie o tym rozmawiali, ale tego nie pokazano w filmie. Po za tym to co już mówiłem, w każdym prawie filmie o umieraniu jest motyw religii (czy ateizmu, bo on też jest formą religii, choć tamci wypierają się tego;p), więc moim zdaniem to duży plus tego filmu, że i bez tych metafizycznych lęków udało się stworzyć wzruszający film twórcom, którzy na pewno nie chcieli stworzyć ateistycznego przesłania.

ocenił(a) film na 9
czuly_16

Chyba nie zabardzo przemyślałeś swojej odpowiedzi. Zgadzam się - film naie jest bardzo wiarygodny, anie nie przesadzajmy.
Zaczne od Erica. Musisz pamiętać że chłopakma tylko 11 lat. Kradzież batonika z małego sklepiku nie jest szczególnie trudnym wyczynem i nie świadczy o inteligencji Erica (choć chłopiec oczywiście jest bardzo mądry). Ma jednak 11 lat i chyba może marzyć o uratowaniu swojego przyjaciela . Moze rzeczywiście dawanie choremu pierwszych lepszych liści nie jest mądrym pomysłem, ale to tylko dziecko!

Jeśli chodzi o matę chłopca, to tu rzeczywiście jest trochę sprzeczności. Myślę, że po zatruciu Dexa byłaby troche bardziej zdenerwoanana. Jednak nie możemy tez przesadzać - Eric był prawdopodobnie jedynym przyjacielem jakiego Dex kiedykolwiek miał i jego matka raczej się z tego cieszyła. Poza tym to nie jesttak że ona pozwalała mu pływać pontonem po rzece - jest scena, gdy Eric mówi jej, że wziął ponton, bo chcieli się bawić w łódź podowodną. Może wykazała sie trochę naiwnośćią, ale napewno nie znaczy to, że nie kocha swojego syna.

Matka Erica, to rzeczywiście dziwna postać. Jednak nie uwazam, że nie pozwala ericowi spotykać się z Dexem bo boi się o swoje zdrowie. Tak tylko powiedziała! Osoboście ciągle słysze od matki "załuż czapkę, bo się przeziębisz i nas wszystkich pozarażasz" i myslę, że nie tylko ja.

Ostatniego akapitu twojej wypowiedzi nie zrozumialam. Według mnie obie postaci wiele wyniosły ze wspólnej przyjaźni - jeden i drugi nie mieli znajomych, a wspólne przeżycia dały im poczucie akceptacji i pewności siebie. Dodatkowo dzięki matce Dexa (niestety nie pamiętam jej imienia) Eric pozanł jak to jest mieć rodzinę (bo jego związku z rodzicamitrudno nazwać szczęśliwą rodziną).

ocenił(a) film na 5
Adria_97

Dziękuję za twoją wypowiedź. Rzeczywiście trochę przesadzam i znęcam się nad tym filmem, ale mam powody. Jak na dramat obyczajowy ze średnią oceną 7,6 na 10 od ponad pięciuset użytkowników jest dość przeciętny, powiedziałbym nawet, że niedorobiony. Wiele osób mi go polecało i dlatego jestem tak zawiedziony. Spodziewałem się, że mnie poruszy, a on mi zagrał na nerwach. Z wielu powodów: karykaturalne sylwetki obu matek, pomieszanie błazenady z poważnymi problemami i beznadziejnie głupie zakończenie, kiedy to główny bohater umiera, a inni się tym nie przejmują zbytnio (np. jego matka w ogóle mu nie towarzyszyła w ostatnich chwilach, a w dniu pogrzebu karci matkę Erica, że źle traktuje syna, jakby już zapomniała o własnym).

ocenił(a) film na 8
czuly_16

Jak wiele tracisz "analizując" filmy pod kątem technicznym, konstrukcji postaci. Film jest formą sztuki ( przynajmniej w zamyśle ), nie analizą statystyczną, nie miernictwem, nie wiertnictwem. Film to nie całki, nie równanie, w którym wszystko musi zgadzać się ze schematem, to sztuka emocji, iluzji, to wrażenia.

ocenił(a) film na 5
czigibomm

Zgadzam się. Film jest rodzajem złudzenia. Ale dobry iluzjonista, żeby osiągnąć pożądany efekt, musi być perfekcyjny na poziomie rzemiosła. Czar, który jest oparty wyłącznie na uśmiechu szybko pryska.

ocenił(a) film na 8
czuly_16

Fundamentalną kwestią naszego "sporu" są właśnie oczekiwania. Ty oczekujesz perfekcji wykonania aby osiągnąć pożądany rezultat jakim są emocje, ja natomiast od iluzjonistów wymagam uroku, wybaczając potknięcia w rzemiośle ;). Pozdrawiam :).

ocenił(a) film na 8
czuly_16

Czemu po filmie spodziewasz się tego, że będzie spójny, skoro życie takie nie jest? Ludzie są śmieszni, zadziwiający i karykaturalni; nie rozumiemy ich postaw, zachowań i czynów. Przejmujemy się błahostkami tak, jakby były najważniejszymi problemami na świecie. Życie też nie zawsze kończy się tak, jak "powinno" - bo jak to sobie wyobrażasz? Chłopiec miał jakoś tragicznie odejść z tego świata, wszyscy powinni być od stóp do głów ubrani na czarno, łkać od świtu do nocy, a potem w akcie desperacji popełnić samobójstwo, bo nie mogą dalej żyć ze świadomością, że umarło 11-letnie dziecko?
Nie. Śmierć jest czasami śmieszna, czasami smutna, czasami gorzka. Rodziny po odejściu kogoś bliskiego długo nie mogą o tym zapomnieć albo wręcz przeciwnie - wymazują to wydarzenie z pamięci, by nie cierpieć.
Tak wygląda życie. Ludzie są karykaturalni, wielkie problemy zderzają się z błahymi, a śmierć i reakcje bliskich dalekie są od wyidealizowanych scenek, których się naoglądałeś w filmach i których najwidoczniej z niecierpliwością oczekujesz. :)