a film, mimo, że dobrze nakręcony, jest TENDENCYJNYM przekłamaniem postaci Laudy, będącego naprawdę hipokrytą, rasistą, gburem, niewdzięcznikiem.
Lauda podziękował wyciągającemu go płonącego bolidu Arturo Merzario dopiero po 36 latach, kiedy przypadkowo się spotkali !!! Rzecz bulwersująca! Nic więc dziwnego, że wszyscy w środowisku F1 uważali Laudę za dupka.
Z Roberta Kubicy swego czasu kpił sobie mówiąc na niego 'polakke'...
Ale największa podłością Lauda wykazał się przed swoim wypadkiem.
29 lipca 1973 rok, Grand Prix Holandii, tor Circuit Park Zandvoort. Zaliczający swój dopiero drugi wyścig w F1 Brytyjczyk Roger Williamson jadący w zespole Marcha na 8 okrążeniu uderza w barierki, po czym bolid obrócony kołami do góry staje w płomieniach. Jadący za nim inny kierowca Marcha David Purley zatrzymał swój bolid i popędził ratować kolegę. Próbował postawić bolid Williamsona na koła, żeby go wyciągnąć. Obsługa toru oprócz tego, że podało Purleyowi gaśnicę, stała bezczynnie, a nawet odciągała Purleya od pożaru. Purley zdesperowany uderzył nawet jednego z próbujących go powstrzymać porządkowych. Wówczas na tor z trybuny chcieli wejść również zszokowani kibice, by pomóc w udzielaniu ratunku, ale zostali powstrzymani. Po kilku minutach przyjechał wóz strażacki, ale było już za późno, Williamson juz nie żył.
Do czego zmierzam ? Ano do tego, że w tamtych czasach obsługa toru nie była ubrana w kombinezon odporny na płomienie. Kierowcy owszem, m.in. NIKI LAUDA, który przejeżdżając obok tego tragicznego wypadku, nie zatrzymał się, nie pomógł rywalowi i jednocześnie koledze z toru!!! Nie to jednak było bulwersujące i szokujące. Zapytany przez reportera dlaczego się nie zatrzymał i nie pomógł Williamsonowi, Lauda odparł: nie płacą mi za parkowanie tylko za wygrywanie. !!!! David Purley zaś odznaczony został 11 medalami za swoją odwagę i heroizm, w tym największym cywilnym odznaczeniem, czyli Medalem Jerzego.
3 lata później Lauda sam został uratowany tylko dlatego, że pomogli mu inni kierowcy, którym nie potrafił nawet podziękować.
BRAK SŁÓW DLA TEGO CZŁOWIEKA...
tego nie wiedziałam, ale dzięki za info. Co do przekłamanych filmów - to normalka. Lauda - tej zajęczej wargi nie dało się w filmie polubić.
Tak przynajmniej odczułam. Zapatrzony w siebie palant.
Wiesz, nie oskarżam producentów filmu o fałszowanie historii, bo to nie o to chodzi. To jest po prostu film, kasiasty, hollywoodzki, który w założeniu miał być wielką produkcją. Więc na potrzeby sukcesu zrobiono z Laudy postać iście pozytywną, wyśmiewaną, grzeczną, mądrą itd. I ja to rozumiem, mało tego, uważam, że film jest bardzo udany, a;e prawda jest taka, że to Lauda dziś wszystkich wyśmiewa w RTL, a Hunt będąc później przez pewien czas współkomentatorem F1 był bardzo sympatyczny i lubiany. Owszem, Hunt był hulaką, megalomanem itd., ale tez był walczakiem, natomiast wszystkie kobiety, które zmieniał jak rękawiczki pewnie oddałyby mu się jeszcze raz, więc też nie można nie można tak kategorycznie twierdzić, że był potworem, bo łamał serca pięknych pań.
Ja wręcz odwrotnie - o ile Hemsworth to mój ideał jako facet, to już po kilkunastu minutach filmu z całego serca kibicowałam Danielowi, ani trochę mi te wystające zęby nie przeszkadzały :) A charakter dupka i egoisty jak najbardziej dodawał uroku tej postaci, dla mnie wymiótł wszystkich w tym filmie.
Nie widzę w słowach i działaniach Laudy hipokryzji, a raczej szczerość aż do bólu - jeździł dla pieniędzy i tego nie ukrywał.
Co do wypadku Williamsona, to nie zapominaj, że zatrzymał się tylko jeden kierowca. Wystartowało 24, a 20(!!!) było obecnych w czasie wypadku na torze. Dlaczego skupiasz się tylko na Laudzie, a innych pomijasz? Za to, że powiedział prawdę kiedy inni kłamali lub milczeli??
Bravo! Nic dodać. nic ująć... Historia znana dla wszystkich, którzy interesują się F1 dłużej niż od czasów, gdy jeździł Kubica...
Poza tym. tak to już jest (nie tylko w Polsce, choć czasem trudno w to uwierzyć) że jak już ktoś osiągnie sukces, to zwykle przez większość (zwłaszcza tych, którzy go nie znają osobiście) jest uważany za dupka... Shumacher, teraz Vettel... A kiedyś, co mówili o Vilneuve, Manselu, czy wielu innych... cóż, to nie jest sport dla mięczaków... I dość szybko przestał być sportem dla dżentelmenów, chociaż przez nich (chyba można tak powiedzieć) został stworzony... temat długi i szeroki... (a przede wszystkim głęboki:)). Jakże łatwo oceniać, co sanchez? Zwłaszcza z boku... Kierowcy F1, to ludzie z innej bajki... nie żebym ich próbował wybielać, czy usprawiedliwiać.... Nie mniej, ludzie z pierwszych stron gazet, mają wiele masek... wątpię, byśmy patrząc na nich przez pryzmat tego co napiszą w gazetach, mogli mówić, że ich znamy...
Tak więc... ogólnie wszystkie fakty są znane - nic nowego się raczej nie dowiedziałem z tego filmu... ale, czyż nie ogląda się go wspaniale?
Jako kierowcę mimo wszystko Laudę bardzo cenię. Schumachera też zresztą, był perfekcjonistą. Villenueva również. Nie przypadają mi do gustu jakoś obecni mistrzowie: Hamilton, Vettel, Massa, wolę Raikkonena, Alonso, czy Buttona, ale to już zupełnie inny temat ;) Wiesz, tu nie chodzi o to, że najeżdżać na Laudę teraz, robić z niego szmatę, ale w filmie jest przedstawiona zupełnie inna teza na temat tego, dlaczego był nielubiany w środowisku. Na pewno nie za wygląd nie dlatego też, że był genialny. Po prostu był dupkiem, który nikogo nie szanował.
są chyba dwie strony tego medalu: jedna - sukces rodzi nienawiść, druga, że wielcy często tak po prostu mają - nie są zwykle najprzyjaźniejsi
Ha, szczerość nie usprawiedliwia podłości... To co powiedział Lauda było cyniczne i w obliczu śmierci tego człowieka po prostu podłe.
Cóż... w tym sporcie (i nie tylko w tym zresztą chodzi przecież o to, żeby wygrać... Czy to jest cyniczne?
Osobiście sam się muszę przyznać, że gdy czytałem o zachowaniu Laudy na torze w wieku lat nastu, w czasach gdy to się działo, również miałem ambiwalentne odczucia... ale z czasem, odszedłem od oceniania... Większość z nich walczy bez pardonu... tyle, że niektórym to wybaczamy, a niektórym nie.. ot co. Ja też nie lubię Vettela i nie przepadałem za powierzchownością Schumachera, jednak temu drugiemu chylę czoła, bo mimo wszystko niewątpliwie zasłużył na swoje tytuły... ależ ile to razy zachował się (delikatnie mówiąc) niesportowo?
Cóż... sympatie to jedno, a wyniki drugie.
Poza tym... hollywoodzki czy nie... jest super.
Obejrzę z przyjemnością jeszcze raz... Poczekam na BR... i jak ryknie mi z głośników.... to sąsiedzi mi na łeb spadną.
Poza tym, to portal filmowy, a nie sportowy... więc nie gadajmy o F1 tylko o filmie...
Historia jest nawet romantyczna w jakimś sensie... wydobywa jednak na pierwszy plan chęć rywalizacji... Reżyser stara się powiedzieć (przynajmniej ja tak to odbieram), że w tym jest jakiś sens, dla co niektórych przynajmniej. A czy to prawda czy nie, to już naprawdę zupełnie inna historia. No chyba nie chcecie mi powiedzieć, że ktoś buduje sobie obraz świata na podstawie filmów!??
Zatrzymał się jeden tylko kierowca, David Purley, który był bliskim przyjacielem Williamsona, trzeba dodać. Stawia to sprawę w nieco innym świetle, z uwagi na szczególną było nie było więź łączącą tę dwójkę.
Kazdy jezdzil, jedzi i bedzie jezdzil dla pieniedzy :) tak jak mowisz, w filmie nie da sie nie zauwazyc, ze Lauda czesto podkresla, ze jezdzi dla kasy, ale widac rowniez to jak kocha sie scigac. Sam musil wykupic sie do startow w F1, choc gdyby jego rodzina szanowala jego decyzje sama by to zrobila - to jedno. Po drugie - po wypadku probowal zalozyc kask na oparzona glowe, to pokazuje rowniez jego niesamowita milosc do tego co robil, nie liczyly sie tylko pieniadze :) a co do tego jaki byl... Wszyscy sie tutaj wypowiada jak wielcy znawcy F1 i mysla, ze pozjadali wszystkie rozumy... Ja sie interesuje twardo Formula od 2009 roku, ale nie bede sie wypowiadal jak to wyglada "od kuchni" bo nie mam przeciez zielonego pojecia tak samo jak reszta, ktora sie tutaj wypowiada. Jaki byl, wiedza tylko ci, ktorzy z nim przebywali. Pozdrawiam :)
Myślę, że w filmie było kilka scen gdzie Lauda został właśnie pokazany jako dupek. Był indywidualistą, liczyło się dla niego tylko zwycięstwo. Nie czepiałbym się akcji z Kubicą. Lauda mówił świetnie po włosku, a Polak w tym języku to "Polacco". Zresztą Kubica musi sobie jeszcze zasłużyć na szacunek takich legend jak Lauda.
Sytuacja na torze, którą opisałeś budzi niesmak, ale z drugiej strony łatwiej się zatrzymać outsiderowi niż jednemu z lepszych kierowców zawsze walczącemu o zwycięstwo.
Szacunek Kubica zaskarbił sobie u Laudy wcześniej. Później, nie wiadomo dlaczego nazwał podczas jednego GP (nie pamiętam którego) "polake", co w języku niemieckim jest określeniem obraźliwym, nie mającym nic wspólnego z włoskim. Później Lauda za te słowa publicznie przepraszał, nie pierwszy zresztą raz.
1. Niki Lauda podziękował Arturo Merzario przed GP Włoch 1976. Chciał mu wręczyć zegarek, lecz Merzario go nie przyjął.
2. Z ust Laudy nigdy nie padły słowa "nie płacą mi za parkowanie tylko za wygrywanie" lecz "nie jestem tu po to by gasić pożar, tylko po to, żeby jeździć" . Podczas GP Holandii w którym zginął Williamson, błędnie podano iż kierowca opuścił bolid.
Skąd mam informacje, mogę podać linki :)
Co do punktu pierwszego mogłam się mylić. Trafiłam na czyjąś wypowiedź: Due to an interview with Arturo Merzario I heard, Lauda tried to thank him a few months later, including a watch as present, gaining rather harsh (and IMO justified) criticism by Merzario for not showing up at an appropiate time. Years later, when they incidentally met, Lauda spontaneously introduced Merzario to everyone as the saver of his life, and Merzario gained the impression that Lauda had changed a lot over the years. Chociaż pewności co do tego nie ma :)
Lauda rzeczywiście był i został typem dupka - mnie drażni niesamowicie - i Schumacher dobrze zrobił, kiedy będąc z nim w konflikcie w 1999 powiedział, że Lauda "zawsze jeździł wolno". Jednakże pretensje o to, że nie zatrzymał swojego BRM, są niepoważne. Po pierwsze, od właśnie takich rzeczy jest obsługa toru, a kierowcy są od ścigania. Nie należy winić za śmierć Williamsona żadnego z kierowców, ale fatalną organizację na Zandvoort w 1973. Po drugie, pierwszym kierowcą, który przejeżdżał obok płonącego Marcha Williamsona, był właśnie Purley, a nie Lauda czy ktokolwiek inny. Po trzecie, nie wspominając o tym, że to jest naprawdę niebezpieczne.
Witam kolego, troche odgrzewam temat ale chciałbym coś do niego dodać. Na samym początku dodam, że absolutnie nie chcę bronić Laudy, lecz uważam, że po prostu był jego charakter, taki zimny człowiek. Chcę również nawiązać do jego wypadku na nurburgringu. Otóż nie tylko Merzario go wyciągał z płonącego bolidu, był tam także Brett Lunger, który chwycił go za ramiona i wyciągnął z wraku. Gdy Lauda wrócił do ścigania na Monze, podszedł do Lungera, powiedział dziękuję i odszedł.
Polecam wszystkim dokument Life on the limit z 2012 o śmiertelnych wypadkach w F1, jest tam również powiedziane o Laudzie.
Jeśli w filmie to się pojawiło to gadam bez sensu, ale widziałem Rush tylko raz :)
Hej, mam pytanko :) Czy film Life on the limit jest dostępny do obejrzenia w internecie?
Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia, film dostałem z pirackiej zatoki, gdyż w Polsce jest chyba niedostępny.
Patrząc na ten wypadek Williamsona to gdy bolid płonął przejechało tam pół stawki i wszyscy mieli to gdzieś, na YT jest wiele filmów z tego wypadku. A piszesz jakby Lauda zrobił to bezczelnie i celowo. Gdyby jeszcze 1 lub 2 kierowców się zatrzymało dali by rady odwrócić bolid i wydostać Williamsona.
W tym przypadku Lauda nie zachował się gorzej niż reszta. Purley, który desperacko ratował kolegę, to były żołnierz i udzielając później wywiadu na ten temat nie pitolił o heroizmie tylko o naturalnej reakcji na taką sytuację, którą wpoiła mu armia, co oczywiście nie umniejsza jego odwadze, ale nie każdy człowiek myśli w ten sposób.
Nie uważam by film gloryfikował Laudę na siłę. Wyeksponowano wszystkie jego negatywne cechy, ale też gdyby nie one nie osiągnąłby tych tytułów. Film jest skonstruowany tak, żeby widz spróbował zrozumieć sposób myślenia Laudy, ale przecież nie robią z niego aniołka. Cały czas pokazuje faki, donosi na innych kierowców komisji dyscyplinarnej i dba tylko o własny tyłek. Chyba każdy po obejrzeniu stwierdzi, że był gburem i hipokrytą, więc gdzie tutaj przekłamanie?
Nie wprowadzaj ludzi w błąd! W Austrii określenie Polakke nie jest bluźniercze, Lauda go przeprosił jakiś czas później udając się bezpośrednio do boksu Kubicy. Co do reszty nie wiem, ale mogłeś przeinaczyć fakty, tak jak ten tutaj.
http://sport.wp.pl/kat,1715,title,Niki-Lauda-przeprosil-Roberta-Kubice,wid,12284 213,wiadomosc.html?ticaid=1163ad tutaj jest napisane, więc proszę się doinformować, bo Lauda tutaj pokazał klasę udając się bezpośrednio do ich siedziby.
Winić Laude to jakby winić Schumachera, że nie zatrzymał się kiedy Senna w 1994 roku przy 210km\h uderzył w bandę podczas feralnego gp na Imoli (w którym notabene zginął też Ratzenberger i o mało co nie Barrichello) co okazało się wypadkiem śmiertelnym, a Schumacher jechał zaraz za nim. Fakt, Lauda był dupkiem. Każdy miał swoje poglądy. Tylko że on jechał po mistrzostwo, a Purley był kierowcą drugorzędnym, na dodatek rozbił się jego przyjaciel. Zaślepiony rządzą zwycięstwa po prostu mógł nie myśleć o wypadku.
Apropo.. Senna po wypadku Ratzenbergera rozmawiał z min. Laudą na temat bezpieczeństwa w F1, co pokazuje że Niki jednak z wiekiem zrozumiał wiele rzeczy.