Dziwny to film. Nie ma w nim ani morału, ani przesłania żadnego. Rozrywki też za wiele nie daje.
Jest w zasadzie tylko smutek. I to bez pokrzepienia. Niszczący wiarę w to, że miłość wszystko
zwycięża. Po obejrzeniu tego filmu pozostaje tylko pustka. Nie widać światełka w tunelu, ani nawet
światła latarni na przystani...
Jest morał.
Bogatych ludzi nic nie obchodzi. Oni po prostu wiedzą, że zawsze wrócą do swojego świata.
Daisy zabiła kobietę, jej mąż zwalił winę na Gatsby'ego przez co George go zabił, a pod koniec filmu szczęśliwa rodzinka się wyprowadza.
Ani Daisy, ani Toma nie obchodził fakt że zabili człowieka.
Po prostu mniej przyjemne wspomnienia się zapomina i żyje dalej z forsy tatusia.
Nie widzę gdzie tu jest nauka umoralniająca.
Już łatwiej można wyciągnąć wniosek, że nie warto podążać za miłością, bo źle się na tym wyjdzie... :/
Można mieć wszystko jak Gatsby ale nie mieć miłości...
Z drugiej strony miłość niej może nas tak bardzo zgubić..
Problem w tym, że Nick rysuje obraz Gatsby'ego jako jedynego, który potrafi kochać. Jako jedynego, który ma jakieś wartości. Czyli w sumie jako jedynego, który zasługuje na szczęście. Ale też jako jedynego, który traci wszystko co ma, któremu wszystko zabrano.
Ok, jest jeszcze George, ale jemu zabrano tylko żonę. Reszta była konsekwencją jego wyborów. W przypadku Gatsby'ego natomiast, to inni zadecydowali, że na nic nie zasługuje.
A tak już obok tematu - Daisy to pusta materialistka. ;)
Po pierwsze to nie była miłość , tylko raczej obsesja , więc morał jest taki że nie warto się poddawać obsesji bo mozna źle skonczyć
Po pierwsze nie każdy film musi mieć morał. Po drugie ten film ma morał i jest on prosty: pieniądze szczęścia nie dają. Dotyczy to zarówno Gatsby'ego, jak i Daisy i Toma. Każde z nich może mieć wszystko, ale nie zaznają oni prawa do prawdziwej miłości. Morał drugi: pieniądz psuje człowieka. Bogaci są tu ludźmi bez wartości, Daisy patrzy na to kto zapewni jej lepszą przyszłość, celebryci którzy przychodzili co tydzień do Gatsby'ego mają w głębokim poważaniu jego pogrzeb, jedynym jego prawdziwym przyjacielem okazuje się Nick, który nie jest bogaty. Film niesie też ze sobą refleksję, że życie to nie bajka. Nie zawsze wygrywa w nim prawdziwa miłość. Nawet jeśli jesteś człowiekiem wielkiej wiary, nie zawsze uda ci się wszystko co sobie zaplanujesz. Pojawia się tu też druga refleksja, że nie możesz zaplanować życia. Nieważne jak wspaniały jest twój plan, zawsze coś może pójść nie tak. A na koniec refleksja ujęta bezpośrednio w filmie: "Wszystko co w życiu ładne tak szybko blaknie i już nie wraca".
Póki co wszyscy mi tu wypisują charakterystykę postaci i swoje przemyślenia na temat filmu, a o morale jeszcze nie przeczytalem.
PS Nigdzie nie napisałem, że każdy film musi mieć morał...
Ja tu widzę raczej: nie dąż za miłością, bo nie warto. Ludzie nie tylko tego nie docenią, ale jeszcze wszystko ci zabiorą.
To co napisałeś to nie morał tylko zwyczajny cynizm życia. Wystarczy się rozejrzeć wokół siebie, często ludzie o pięknych ideałach i głębokiej wierze są sprowadzani do parteru przez próżnych ludzi władzy, dla których liczą się tylko pieniądze.
Chyba się nie dogadamy...W pierwszym poście piszesz, że po co taki film powstał w którym nie ma morału ani przesłania. Potem piszesz, że wg. Ciebie nie każdy film musi mieć morał. Jak podaje Ci morały, które można z tego wyciągnąć, to je ignorujesz i kurczowo trzymasz się swojej tezy, że z tego filmu można wyciągnąć tylko tyle, że nie warto podążać za miłością bo tylko się na tym straci. Zakładając nawet, że twoja teza jest prawdziwa, to czemu uważasz, że bez sensu jest kręcić filmy z których nie płynie nadzieja, tylko smutek? Filmy nie służą tylko rozrywce, pokrzepieniu serc i pokazywaniu "jak będziesz dobry to wszyscy ci to odwzajemnią". Służą też ukazywaniu nie zawsze kolorowej prawdy, zmuszaniu do wyciągania wniosków, refleksji, niektóre przykładowe też podałem Ci już we wcześniejszym poście. Równie dobrze możesz napisać, że "Ojciec chrzestny" też jest bez sensu, bo pozostaje po nim pustka, bo człowiek który robił wszystko dla rodziny na koniec umiera w samotności. Albo "Życie jest piękne" - facet ma pozytywne podejście do życia, kocha rodzinę, stara się dla niej a na koniec z prawie całą rodziną umiera w obozie zagłady.
Mogę się z Tobą zgodzić, co do morałów. Ale z tym, że ten film pokazuje prawdę, już nie bardzo. Wedlug mnie, to bajka dla dorosłych pomieszana z ckliwym romansidłem. Biedak stal się milionerem, ale i tak nie dorwał księżniczki. Jeśli traktować by tę historię dosłownie, to byłaby wręcz śmieszna. Jedynie potraktowanie filmu, jako bajki pozwala uznać go za znośny. Gdyby nie wpakowane pieniądze oraz świetnie zagrane dwie główne role męskie, ten film byłby żałosny.
De gustibus non est disputandum. Nie twierdzę, że film pokazuje prawdę, bo moim zdaniem on celowo został zrobiony w takim stylu baśniowym, wszystko było przejaskrawione, wyolbrzymione. Niemniej uważam, że po prostu można z niego wyciągnąć pewne prawdy życiowe, tak samo z resztą jak można wyciągnąć je z bajek ;)
Ten film to amerykańska "Lalka" Prusa, tylko wydana 35 lat po Polskim utworze, w krótszej wersji.
Wokulski i Gatsby - człowiek nikt w oczach społeczeństwa, który dostaje się na salony przez majątek.
Łęcka i Daisy - młoda, goniące za pieniędzmi.
itd. itp.
Morały jak z naszej polskiej produkcji.
Jak dla mnie nic nowego, nic świeżego, a z gwiazdkami Hollywood na przedzie... oj słabo słabo.