Ten film byłby o dwie oceny lepszy, gdyby w ramach kariery Cygana muzykę do playbacku podkładał
ktoś inny niż Krajewski. Pomysł zupełnie z dupy! Przecież on się kojarzył już w 93 z kilkoma
pokoleniami wstecz, a tu w filmie, cygan - buntownik, żołnierz wolności śpiewa teksty PRLowskiego
bitelsa dla grzecznych, Seweryna z zacięciem socjologicznym. Porazka. A poza tym film nawet może
być. Fabuła trochę pastiszowa i są smaczki w ten deseń w dialogach.
Ty sobie żartujesz, czy na poważnie? :D
Absolutne zero zgody!
Po pierwsze, piosenki Krajewskiego to jeden z najmocniejszych punktów tego filmu. Oczywiście, o gustach się nie dyskutuje, ale myślę, że dla bardzo wielu Seweryn Krajewski jest wcieleniem kompozytora pięknych romantycznych ballad o miłości, o uczuciu w jego wymiarze porozumienia dusz, więzi emocjonalnej, itp. Myślę, że jest tak do dziś i że wielu niezmiennie chwytają za serce takie szlagiery, jak "Uciekaj moje serce" czy "Wielka miłość".
Chyba oglądaliśmy dwa różne filmy! Ja oglądałem film o miłości (który, gdyby nie finałowa scena, przypisać można by było do kategorii "komedia romantyczna") i do tego gatunku klimaty proponowane przez S. Krajewskiego pasują wręcz idealnie. Ty zaś oglądałeś najwyraźniej -- a przynajmniej tak Ci się wydawało -- obraz traktujący o jakimś neoopozycjoniście, "żołnierzu wolności". Owszem, film zawiera elementy satyry politycznej, ale w wymiarze społeczno-obyczajowym: dziewczyna nie może związać się z ukochanym chłopakiem, bo tatuś jest na świeczniku i byłby to mezalians -- więc tatuś używa swojej władzy kierując cały aparat ścigania przeciw Cyganowi. O tym głównie chyba jest ten film, nie uważasz?
Porażką -- bez urazy -- jest dla mnie Twój dziwacznie upolityczniony komentarz. Może warto zacząć od tego, że Seweryn Krajewski ogromną popularnością cieszył się w latach 80-tych, więc nie wiem, jak trzeba liczyć pokolenia, żeby doliczyć się _kilku_ wstecz. Po drugie, "bitels dla grzecznych" sugeruje, jakoby prawdziwi Bitelsi śpiewali coś szczególnie zaangażowanego i "niegrzecznego" -- z cały szacunkiem dla Bitelsów (których bardzo lubię) jakoś tego nie zauważyłem. Po trzecie zaś -- Człowieku, co Ty masz za wizję świata? Rzeczywistość PRL-u miała swój -- niezwykle ważny -- aspekt polityczny, który oczywiście wpływał w jakiś sposób na wszystkie niemal sfery ludzkiego życia, ale nie przesadzajmy. Naprawdę, za PRL-u chleb smarowano masłem też z tylko jednej strony, buty wkładano na nogi, a spodni nie wciągano na głowę. Dla Ciebie chyba nawet hydraulik, który rozpoczął swoją "hydrauliczą karierę" przed '89 r. będzie hydraulikiem "PRL-owskim".
Nie wiem, ile masz lat, ja mam 28 i dla mojego pokolenia Krajewski to obciach. Pięknie śpiewa o miłości takiej, rzekłbym, gejowsko-harcerskiej, ale zupełnie nie odpowiada ani głosem, ani specyfiką tekstowo-wokalną, ani osobowością protagoniście.
Ja na ten film patrzyłem bardziej uniwersalnie. O miłości, buncie pokoleniowym i niespełnieniu. Upolityczniony komentarz? Naprawdę wystarczy użyć w wypowiedzi słowa PRLowski, żebyś to uznał za politykę? Litości. Umiejscowiłem tylko Seweryna w epoce, w której się odnajdował. Jego socjologiczne zacięcie to także rzeczony mezalians, zwłaszcza dla tej socjologii, bo jemu takie teksty wychodzą biednie i wieje od nich sztucznością. Acz zaznaczam, że odnoszę się tylko do tych, które są w filmie.
Wielka miłość to królowa wiejskich wesel, kiedy didżej-organista daje odpocząć od potupajek i wprowadza "chwilę refleksji" pod kotleta. Do tego ten utwór się nadaje. Bitels dla grzecznych, bo jednak beatlesi byli buntownikami, hipisami, wreszcie nie stronili od narkotyków. Krajewski jest dla grzecznych i nudnych. Takie jest moje zdanie, bij zabij, nie zmienię go :).
Napisałem, że film może być, bo jestem umiarkowanym fanem filmów klasy B, zwłaszcza takich ckliwych. Do ostatniej części czwartego akapitu się nie odnoszę, bo robisz jakiś wywód zbudowany na twojej paranoicznej interpretacji trzech literek PRL w moim poście. Uwierz, że daleko mi to do ganienia PRLu tak bardzo, jak daleko mi do jego wychwalania. Ogólnie dyskusja o tym czy "za komuny" było fee czy cacy nie leży w kręgach moich zainteresowań, zwłaszcza, że w Polsce prowadzi do jałowych kłótni, w których przodują internetowi frustraci. Z żywymi naprzód trzeba iść, cytując Asnyka, a nie nad tym co było się brandzlować. Pozdrawiam.
Pomału -- z PRL-em to chyba jednak Ty wyjechałeś i chyba zrobiłeś to w jakimś celu: "PRL-owski bitels dla grzecznych" raczej nie wygląda na określenie czysto chronologiczne :). Zresztą, świadomie lub nie, ten niejasny przytyk kontynuujesz w poście ostatnim: "umiejscowiłem Seweryna w epoce, w której się odnajdywał". Nie wiem, może istotnie jestem paranoikiem, ale mnie w tym pobrzmiewa: "w tej epoce fałszu i tandety dobrze odnajdywały się takie mydłki, jak Krajewski (... a normalni, prawdziwi rokendrolowcy i punki grały po Jarocinach i w "drugim obiegu")". Ja się z tym nie zgadzam. Oczywiście, dominującą i promowaną była estetyka spokojna, Krajewski, Frąckowiak, Sipińska, Rodowicz, ale traktowanie samej tej okoliczności jako powodu, żeby tego typu muzykę z miejsca traktować jako obciach i tandetę, to chyba lekka przesada. Naturalnie, nie chodzi mi o to, żeby twierdzić, że każdemu musi się taka estetyka podobać -- wydaje mi się tylko, że określanie jej mianem "obciachowej" redefiniuje znaczenie słowa "obciach". Dla mnie obciach to Donatan i Miley Cyrus, tudzież większość współczesnego R&B, bo tam masz jeden temat, jedną stylistykę i już tylko chodzi o wyścig, kto wulgarniej i bardziej szokująco zbliży się do granicy cenzuralności.
Aha, zapomniałem dodać, że takie zgredy, jak ja, zdarzają się już wśród 36 latków :).
To, że Krajewskiego i Rodowicz gra się po weselach, to jest raczej cienki argument: po weselach gra się znane kawałki po polsku, bo takie "obsługują" największy przekrój gości. "Wielka miłość" jest ckliwa do granic kiczu, ale każdy patos jest śmieszny, gdy się go wciśnie w nieadekwatny kontekst. Na tej zasadzie miłość w ogóle jest głupia, śmieszna i często "gejowsko-harcerska". Aha, chyba że mamy na myśli ""miłość"" (np. francuską).
Bitelsi Ci się kojarzą z hipisami i narkotykami? Serio? Bo mi jednak bardziej chyba z "I wanna hold your hand", "She loves you" albo "Michele". Te bardziej "odleciane" klimaty pojawiły się raczej pod koniec istnienia grupy. Ty chyba też nie bez powodu skojarzyłeś Krajewskiego z tym brytyjskim zespołem -- a przecież "Czerwone gitary" z hipisami nie mają absolutnie nic wspólnego.
Do PRL-u przyczepiłem się może dlatego, że naprawdę pojechałeś z tym "buntownikiem i żołnierzem wolności". Cygan jest po prostu archetypicznym rozbójnikiem-romantykiem, a Agata -- księżniczką uwięzioną w złotej klatce. Ot, taka bajka. A przy okazji trochę śmiechu z tego, jacy Ci królowie od złotych klatek nadzy i jaki młody kapitalizm jest mizerny i komiczny, szczególnie gdy się próbuje puszyć. O tym chyba mówią te "socjologiczne" teksty, które przecież też nie są żadnymi tam ideologicznymi songami "na poważnie", tylko takimi przyśpiewkami w country'owym klimacie -- bardzo pasującymi do kina drogi, do którego po części ten film również się zalicza.
A jednak po pierwszym akapicie robi się ciekawiej - więc dla ciebie obciach to Donanatan i twerkin' Miley - spoko, ale to jest bardziej, że tak powiem na czasie wśród młodzieży typu cygan. Oczywiście Cygan mógł słuchać czegoś wybitniejszego i bardziej poza głównym nurtem niż ww., nie zmienia to faktu, że ani dzisiaj, ani kiedy działa się akcja, Seweryn tam nie pasuje.
Tak. Bitelsi kojarzą mi się z hipisami i narkotykami. I z muzyką. Której zresztą fanem nie jestem, więc to skojarzenia dosyć laickie.
"Cygan jest po prostu archetypicznym rozbójnikiem-romantykiem, a Agata -- księżniczką uwięzioną w złotej klatce. Ot, taka bajka. A przy okazji trochę śmiechu z tego, jacy Ci królowie od złotych klatek nadzy i jaki młody kapitalizm jest mizerny i komiczny, szczególnie gdy się próbuje puszyć." - w końcu mówisz do rzeczy! Właśnie tak, uniwersalnie na ten film patrzyłem. Patrzyłem na intertekstualność - jak się wpisuje w rzeczone archetypiczne motywy. I dlatego nawet mi się ten film podobał, oczywiście z wieloma obostrzeniami. I zwłaszcza z tej perspektywy uważam, że siłujący się na dopasowanie do wydźwięku filmu Seweryn tam nie pasuje.