Nie rozumiem, dlaczego ten film ma tak niską ocenę, może to tylko moje zdanie, ale film świetnie ukazuje połączenie artysty z jego sztuką w dwuznaczny sposób. Jak sztuka wpływa na artystę i jak on na nią. Nie pisze więcej, żeby nie spoilerować.
Myślę, że to fajny film na słoneczny poranek ;)
zero chemii między bohaterami. W sumie filmik całkiem niezły, gdyby tylko w roli McKenzie obsadzili jakąś sensowną aktorkę. Nie znam dorobku Brit Marling ale tu była drętwa do bólu. W sumie na film skusiłam się ze względu na Jacka Hustona, na którego lubię sobie popatrzeć i w tym filmie również mnie nie zawiódł.