PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=451244}
7,4 289 tys. ocen
7,4 10 1 289226
7,4 71 krytyków
Skyfall
powrót do forum filmu Skyfall

Moim zdaniem to trochę ciekawy i niezły, ale przydługawy i przereklamowany. Nie rozumiem
zachwytów nad nim. Zły nie jest, ale to chyba pierwszy Bond na którym ziewałem oglądając go
pierwszy raz i miałem ochotę, by już się skończył (choć i świadomość, że jeszcze wiele minut,
ale bez nadziei, że się poprawi). Po zapowiedziach i ocenach krytyków, mimo że dobrze wiem,
że dziś coraz bardziej to część kampanii reklamowej niż obiektywna opinia, spodziewałem się
czegoś lepszego.

Krótko w punktach - PLUSY:
- poświęcenie M większości filmu i śmierć godna Judi Dench. Grała M rewelacyjnie i jeśli już
miała odejść, to dobrze, że odeszła w wielkim stylu, a nie zniknęła jak poprzedni aktorzy
grający M (nie mówię o stylu śmierci, bo sama w sobie jest dość naiwna, uszła z kilometr, ustała
na nogach pół godziny a potem się nagle wykrwawiła);

- powrót stałych elementów bondowskich jak Q czy Moneypenny. Q fajny i z potencjałem, ona
trochę nijaka i ciężko uwierzyć, że kiedyś pokaże nieodwzajemnione uczucie do Jamesa, ale
mimo wszystko;

- dobrze wprowadzony nowy M, choć sztampowo. Z początku go nie lubimy i uważamy za
gryzipiórka co nie zna się na prawdziwej akcji, ale potem coraz bardziej się przekonujemy do
niego.

- Bond z problemami po ranach i przerwie. W oryginalnych Bondach tak mocno to pokazane
jeszcze nie było, ale całkiem przekonująco i na pewno to ciekawsze niż Bond znający
odpowiedź na każde pytanie.

- Świetnie i zgodnie z prawdą przedstawiony Pudong w Szanghaju oraz również
niezapomniane ujęcia z Macau i Stambułu.

- Nawiązania do poprzednich Bondów - liczne i pewnie wszystkich nie wymienię i mogę
pomylić: scena z waranami ("Live and Let Die"), wręczenie broni w pudełku ("Dr No" ??), sama
broń z czytnikiem linii papilarnych ("Licence to Kill"), bezpośrednie zagrożenie M ze strony
dawniej bliskiej osoby ("The World is Not Enough"), granaty w długopisie ("GoldenEye"), śmierć
Bonda ("You Only Live Twice"), Aston Martin z katapultą ("Goldfinger" ??);

- Oszczędzenie nam kolejnego odcinka rozwijającego wątek złej organizacji z dwóch
poprzednich części. OK, scenarzyści się zmieniają i brak wam pomysłu czym ma być to
Quantum, ale w efekcie nie wiadomo w sumie prawie nic, poza wrażeniem, że są wszędzie
niczym templariusze czy Zakon Syjonu. Bądźmy szczerzy - SPECTRE z tego nigdy nie będzie.

- Nawiązania do Terminatora (??) - nie wiem czy ktoś miał jeszcze takie skojarzenia, ale ja się
tak poczułem ze trzy razy w trakcie seansu :). Raz przy którejś z odpowiedzi Bonda (nie
pamiętam jakiej, chyba coś w rodzaju "Trust me"), a już na pewno w scenie, gdy nie śpi nocą
stojąc w oknie i pilnując. niczym Reese w T1 czy T-800 w T2;

- No oczywiście sam Craig.

Teraz niestety MINUSY:
- Za długi i za nudny. Oglądając "On Her Majesty's Secret Service" trzeba wysiedzieć dłużej, a
jednak ani razu człowiek nie czuje takiego znudzenia i wyczekuje, co dalej;

- Fatalny czarny charakter. Lubię Bardema, ale tu ciągle miałem wrażenie, że oglądam Jokera i
czekałem tylko na wyciągnięcie mu z kieszeni woreczka emitującego śmiech, gdy już go
wreszcie zabiją. Prócz tego - kompletnie nie wiadomo o co mu tak naprawdę chodzi - wydaje
się chory psychicznie i chce osobistej zemsty na M, ale jak dla mnie to osobnik, którym powinni
się zająć psychiatrzy ze szpitala powiatowego, a nie najlepszy agent współczesnego świata;

- Nieprzekonujące zagrożenie. Rozumiem, że od skończenia zimnej wojny trudniej o
oczywistego wroga, ale też bez przesady. Dało się wymyślić świetnego złego magnata
medialnego w "Tomorrow Never Dies", ruską mafię kierowaną przez byłego agenta w
"GoldenEye" czy wspomnieć o walce o ropę albo o narkotyki w "The World is Not Enough" czy
"Licence to Kill" (fakt, ostatni jeszcze z lat 80.). A w "Skyfall" co? Terroryści islamscy grasują po
świecie, rozwijają się ruchy zbuntowanych wobec kapitalizmu i kryzysu, a tu niby cyber-
terrorysta (super - na czasie), ale jak przyjdzie co do czego to z kompleksem Edypa i jednak
preferujący strzelanie oraz przylot helikopterem ("Apocalypse Now" ??);

- Powtórki. Nie nawiązania ale powtórzenie scenariusza. Zbuntowanego agenta MI6 oraz
czyhanie na życie M to mieliśmy już w dwóch Bondach w ostatnich dwóch dekadach;

- "Kevin sam w domu". Można było to ciekawiej przedstawić, a nie wywołując śmiech widzów;

- Niewyjaśnienie o co chodziło w dwóch poprzednich Bondach. Trudno wymyślić sprawne
rozwikłanie takiej kiepskiej teorii spiskowej, ale fajnie by było, gdyby zrobiono to w scenie
początkowej - szybko (szkoda czasu), sensownie (by nie było poczucia, że dwa filmy o tym
kręcili, a wyjaśnienie po łepkach) i w ogóle, że wyjaśnili (bo wiemy, że tego nudnego spisku
dalej nie będą ciągnąć już, a tak to nigdy nie wiadomo);

- Dalej czarny charakter, ale z punktu widzenia dziewczyny Bonda. Nieprzekonujący był jej
strach i drżenie rąk. To było już w wielu Bondach, pomocnicy tego "złego" popełniali nieraz
samobójstwo by milczeć, a tu: drżenie, wielki strach, a potem się okazuje, że przed clownem;

- Zabicie M. Bo po prostu szkoda.

ocenił(a) film na 6
goldi84

A i jeszcze jeden trochę minus - podstarzały Bond. Ledwie był nowicjuszem, dostał dwa zera, mało panienek przeleciał, a tu już się sypie. W tym tempie zostanie M za dwa odcinki :P.

ocenił(a) film na 7
goldi84

M musiała zginąć ponieważ ta aktorka ma bardzo poważne problemy ze wzrokiem, już od jakiegoś czasu ktoś jej musi czytać scenariusze, a nie ona sama.
-------------------------------
Mi film się średnio podobał z trochę innego powodu.

1) kiepski humor, sporo dowcipów i cynicznych odzywek po prostu zepsuli zbyt długimi zdaniami/ niepotrzebnymi wyjaśnieniami, sporo było kiepskich tekstów jak np "koło życia" po zakonczonej akcje a waranami (wtf? ) chyba jedynie motyw z posążkiem psa im się udał.

- zbyt duzo i zbyt chamskich nawiązań do starych części, miałem wrażenie jakbym oglądał odcinek jakiegoś serialu w którym główny bohater przypomina sobie retrospekcje ze starych odcinków (zazwyczaj twórcy tak robią jak nie mają czasu, albo pomysłu na scenariusz i sklejają odcinek serialu ze starszych odcinków ).

- motyw z kobietami, we wszystkich innych odcinkach bond jakoś poznawał swoje dziewczyny, przebywał z nimi, a tutaj jedną już widzimy w jego łóżku (jak dziwkę), a drugą widzi raz z wieżowca, raz przy krótkiej gadce że zabije jej szefa, a potem się bzykają na statku Sylwy w towarzystwie Dryblasów Silvy którzy jej pilnują...

- Najbardziej podobał mi się właśnie czarny charakter, niestety został kiepsko wykorzystany, jego pierwszy długi monolog wydał mi się troche zbyt sztuczny(dreptał powoli i gadał), ale w ostatecznym rozrachunku wyszło dobrze.
Może gdyby film bardziej na nim się skupił, gdyby więcej pokazali z tego co robi Silva to wyszło by mroczniej, stworzone było by na prawdę napięcie że gość jest na prawdę groźny (coś a la homosexualny hannibal lecter i jednocześnie hakera), że całe MI6 jest bezbronne i musi się przed nim chować..
- a ostatecznie wyszło tylko na to że facet i staruszka uciekają do starego domku przed grupką złych facetów z jednym helikopterem. (brakuje tutaj globalnego zagrożenia przed którym cały kontrwywiad mógłby drżeć).

przed filmem myślałem że Silva z powodu grzechów M chce zemścić sie na całej angli, a jemu tylko zależało na staruszce. (niezbyt w stylu bonda) - teraz nasunęła mi się myśl że tą całą część zrobili tylko po to żeby uśmiercić tą aktorke (powód na początku mojej wypowiedzi)

- podobały mi się zdjęcia i motyw walki cieni w szklanym wieżowcu bo do momentu trzymania za rękę spadającego nie wiedziałem kto tam spadł za krawędź.

film miał tez sporo błędów. np jak odkręcić gaz w siedzibie MI6 przy pomocy komputera ? (kto podłacza instalacje gazową do komputera i to z internetem?)
- czemu bond po wyjęciu odłamków z ramienia nie poćwiczył jeszcze strzelania?
- Silva wchodzi do pustego kościoła w którym akustyka jest bardzo dobra, zaczyna ciagle paplać i nagle wchodzi zaskoczony dziadek z drugiego pokoju jakby nic nie słyszał.
- latarki na polu (szefowa MI6 żeby takiej głupoty nie dopilnowała).
- PUSTY pociąg metra w godzinach szczytu w centrum Londynu wpadający przez dziure (?)
- przy ruletce chodzenie bonda i Moneypany wokół całego lokalu, gadanie cały czas do siebie - strasznie nieprofesjonalne nawet jak na konwencje bonda - wyglądało to jak teatrzyk dla widza (w casino royal nie do pomyślenia).

- muzyka dla mnie trochę kuleje. Gdy jej słucham bez filmu to mam wrażenie jakby to była muzyka jak z każdego innego filmu sensacyjnego, które teraz produkują.

Ostatecznie chyba jednak wole odrobinę bardziej Quantum of Solace od tej części. (miał lepszy wątek emocjonalny z kobietami, śmierć tego starszego policjanta, zabicie Amerykańskiego agenta przez bonda, tamten film miał o wiele wiecęj wątków i lepiej poprowadzonych moim zdaniem i dla odmiany nawiązywał do poprzedniej części - co było dla mnie wielkim plusem).

ocenił(a) film na 8
pa6l1

Z większością minusów się zgadzam - to z latarką aż kuło w oczy, co do pustego pociągu, można jakoś racjonalnie sobie wyjaśnić - że był np. podstawiany akurat czy cokolwiek innego, natomiast sporo jest niedociągnięć i dlatego Quantum też stawiam wyżej. Choć czarny charakter wyborny i szczerze mówiąc podobieństwo do Jokera bardzo mi się podobało.

ural

a mi bardziej przypominal Bardema z No Country For Old Men, tylko blond :)

pa6l1


"Ostatecznie chyba jednak wole odrobinę bardziej Quantum of Solace od tej części." " i dla odmiany nawiązywał do poprzedniej części - co było dla mnie wielkim plusem)."
Bo Quantum of Solace było bezpośrednią kontynuacją Casino Royale, a Skyfall nie jest kontynuacją Quantum.

ocenił(a) film na 7
Lukasz641

zauważyłem Sherlocku

pa6l1

Z twojej wypowiedzi to nie wynikało Watsonie;)

goldi84

Pytanie fana do fana: może mi ktoś wyjaśnić - wiem, naiwne pytanie, tego nikt nie potrafi wyjaśnić :P - dlaczego raptem kilka lat po tym, jak Bond dostał licencję na zabijanie (w "Casino Royale") Mallory twierdzi, że chłop jest już stary i powinien pójść na emeryturę? No i skąd, do licha, Bond Craiga ma Astona Martina z "Goldfingera"? Zaryzykuję stwierdzenie, że - mimo pozornego kontynuowania stylistyki zapoczątkowanej dwoma poprzednimi filmami - "SkyFall" całkowicie odpuszcza sobie kontynuowanie chronologii z tamtych dwóch filmów, wracając jednak do starej "czasoprzestrzeni" - tej z czasów Connery'ego, Lazenby'ego, Moore'a, Daltona i Brosnana i udając, że "Casino Royale" i "Quantum of Solace" w ogóle nie było. Albo raczej - udając, że były, ale rzeczywiście na początku drogi Bonda, a więc - wieki temu (starając się zatem zapomnieć, że akcja tych filmów rozgrywała się - przecież - współcześnie!). Tzn. film niby rebootuje serię dalej, wprowadzając nowe wersje starych postaci, ale w zasadzie jedynie w wypadku Moneypenny jest to działanie zakłócające klasyczną chronologię (bo w wypadku Q to może być po prostu NOWY szef Q-branch, a nie ten sam, którego grał Llewelyn). No, ale można pewnie uznać, że i w jej wypadku mamy do czynienia jedynie ze zbieżnością nazwisk i że to inna postać (zwłaszcza, że z oczywistych względów trudno ją uznać za tą samą :P ). W każdym razie - to chyba pierwsza część serii, którą trudno umieścić w ciągu przyczynowo-skutkowym jako następującą bezpośrednio po poprzedniej (no, może druga, bo w "W tajnej służbie JKM" też są ślady tego, że dzieje się ten film przed "Żyje się tylko dwa razy", choć nakręcono go później [choćby dlatego, że Blofeld nie wie, jak wygląda Bond, a przecież widzieli się we wcześniejszym filmie]). Co nieco podważa sens rebootowania serii i zrywania z jej linearnością 6 lat temu.
Wiem, to tylko takie tam fanowskie dywagacje, ale jednak - głupie to!

Davus

Choć w zasadzie można to pewnie wytłumaczyć prościej: tak naprawdę Bond nie DOSTAŁ licencji na zabijanie w "Casino Royale" tylko ją w tym filmie ODZYSKAŁ. Widocznie podpadł między "Śmierć nadejdzie jutro" i "Casino Royale" i został zdegradowany, ale potem się zrehabilitował. :P Wtedy te wszystkie idiotyczne nieścisłości "SkyFall" przestają być nieścisłościami. A Bond Craiga to jednak ten sam Bond co zawsze. :P

ocenił(a) film na 7
Davus

odpada . w casino royal wyraźniej jest wspominane jego pierwsze zabójstwo które było "ciężkie", a kolejne łatwe (paf)

pa6l1

Ta, wiem, trzeba to mocno ponaciągać. :P I wiem, że się nie da, ale wkurza mnie to nawarstwienie fabularnych nieścisłości i idiotyzmów. Jakoś przez pierwsze 20 części udało się - bez tego. :)

Davus

Przy czym przez "idiotyzmy" rozumiem nieścisłości w łańcuchu przyczynowo-skutkowym, bo innego rodzaju się oczywiście w Bondach zawsze zdarzały (i niejednokrotnie było to bardzo miłe :P ).

ocenił(a) film na 7
Davus

to kolejny powód dla którego Skyfal nie przypadł mi do gustu. z jednej strony robi z siebie film który na nowo niby definiuje bonda (jakieś smętne powroty do jego dzieciństwa i pijaństwo),
a z drugiej rżnie na chama najbardziej znane i oklepane motywy z całej serii. (kompletnie dla mnie źle dobrany zestaw).

ocenił(a) film na 10
goldi84

Kurcze, pierwsze plusy i minusy które tylko i wyłącznie nie są opierane na podstawie Casino Royal i Quantum of Solance... Czyli przez tzw "s

ocenił(a) film na 7
goldi84

Kurcze, bardzo podobne mam odczucia jak Ty. Czekałem z utęsknieniem i liczyłem na coś w pokroju Casino ale niestety tego nie dostałem. Czegoś mi brakowało, jakiegoś zęba, jakoś mi się w tym bondzie nic nie kleiło. To nie był Bond jak poprzednie z misją. Przez cały seans ani chwili się nie denerwowałem, wszystko spokojnie przyjmowałem bez emocji. Szkoda. A jak już przyszedł moment że mieli się bronić w domu to ręce mi opadły.
Na plus:
- Daniel za grę, M za grę, francuzka za wygląd, Auston Martin za wygląd.
Na minus:
- Czarny charakter, słaby scenariusz.
Opinia moja ogólnikowa strasznie, ale na prawdę oczekiwałem coś na miarę Casino Royal które mogę oglądać bez końca.