Oglądałam "Il Mare" daaaawno temu jako pierwszy, dlatego do "Domu..." podeszłam dość ostrożnie, mając w pamięci oryginał. I tu miłe zaskoczenie. :-)
"Il Mare" nie podobał mi się tak jak remake "Dom nad jeziorem".
W oryginale nie spodobało mi się postępowanie bohaterki (jej wielkie uczucie do eks). Ale także nastrój tego filmu do mnie nie trafił, momentami mnie nudził. Wstawki z pracy bohaterki (przy dubbingu kreskówek) też były, hm, lekko żenujące.
Nie wiem, dla mnie film był taki surowy, jakby dopiero trzeba było go zmontować, porobić przejścia między scenami. Co do muzyki, hm, mnie jakoś nie podeszła, w przeciwieństwie do tej z "Domu...".
ja z kolei najpierw obejrzałam "Dom ..." a dopiero poźniej "Il mare" i choc remake bardzo mi sie podobał nie miał tego klimatu co oryginał ktory spodobał mi sie znacznie bardziej, ale to moze kwestia tego ze ogolnie bardzo lubie azjatyckie kino:)
Mi bardziej "il mare" - bardziej klimatyczny, mniej komercyjny jak amerykański, bardziej artystyczne kino, no i przede wszystkim oryginalne.
...np. scena z wypadkiem w "Domu..." gdzieś z daleka samochód w coś walnął i koniec, w koreańskim pokazali jak go samochód potrącił i jak patrzył na nią umierając...
Mam nadzieję, że to, że pokazali jak samochód walnął kolesia nie podlega całej ocenie klimatu filmu?
Ja pierwszy widzialem, dom nad jeziorem, nawetnie wiedzialem, ze ten film to oryginal. Domyslilem sie po pierwszym ujeciu, kiedy zobaczylem skrzynke na listy i dom. Oczywiscie podobal mi sie bardziej niz "Lake House", bo... wlasciwie wszystko poza zdjeciami podobalo mi sie bardziej. Wiemy do kogo sa kierowane amerykanskie filmy.
PS
Scena z dubbingiem nie jest zenujaca, to ich jezyk wydaje sie nam dziwny. W rzeczywistosci ich kultura nie jest w polowie tak zepsuta jak amerykanska i dzisiejsza europejska (np. Wyspy).
Mi jednak bardziej podobał się "Lake House". "Il Mare" ma ten klimat, jest spokojny jak morze w tle... Piękna muzyka, dużo uczuć. "Lake House" ma nieco więcej akcji, bo to kino amerykańskie - albo się lubi, albo nie. Rozbudowano wątki poboczne, dodano spotkanie pary w międzyczasie - to wszystko bardzo mi się podobało. Również zakończenie było ciekawsze, bardziej "naturalne". Dobrym pomysłem było też ukazanie wypadku na początku.
Remake to szansa na zrobienie dobrego filmu jeszcze lepiej. Czasem nie wychodzi, ale w tym wypadku... "Lake House" to jeden z mojej listy TOP :)
Mnie brzydzi każde odświeżanie azjatyckiego filmu przez Amerykanów. Ludzie nie są w stanie zobaczyć filmu z Koreańczykami czy Japończykami, co jest bardzo przykre. Ostatnio takich przeróbek jest całe mnóstwo. Remakiem jest dla mnie odświeżenie filmu bardzo starego a w przypadku filmów z Azji to podmiana aktorów i tyle.
Amerykańskie odświeżanie wkurza, bo jak film ciekawy, to potem całe laury spadają na Amerykanów, o ich wersji zawsze jest głośniej. W dodatku ma się wrażenie, że niektórym ich scenarzystom nie chce się mieć weny.
Jednak są ludzie (np. ja), którzy po obejrzeniu filmu szukają informacji o wcześniejszych bądź podobnych wersjach, książkach, autentycznych wydarzeniach - wszystkim, co było podstawą. Przez to można dotrzeć do takich mało popularnych kinematografii. Gdyby nie było "remake'ów", to niektórzy może nigdy by się o nich nie dowiedzieli czy nie zainteresowali bliżej...
no niestety ale czegoś tu (pomijająć nielogiczności) mi też brakowało... jest trochę filmów azjatyckiech gdzie aż kipi magią delikatnej miłości... tu niestety nie, w sumie szkoda ale trochę zabrakło do polecenia komukolwiek tego filmu...
zacznij od tego: http://www.filmweb.pl/film/Spragnieni+mi%C5%82o%C5%9Bci-2000-1508
Spragnieni miłości
osobiście pomijając azjatów podobał mi się http://www.filmweb.pl/film/Mr.+Nobody-2009-269102
jest tam wątek który oglądam do dziś... cudowny...
najpierw zobaczyłam Dom, co oczywista wiązało się z Sandrą Bullock i magicznym opisem filmu, ten film stał się moim ulubionym, a Keanu Reeves od tej pory moim ulubionym aktorem, widziałam już prawie wszystkie filmy a przynajmniej wszystkie od 90 roku wzwyż, zawsze będę wracała do tego filmu z nostalgią, dla mnie to synonim miłości idealnej, wyczekanej i nie łatwej, rzeczy, z których naprawdę mamy szczęście nigdy nie przychodzą łatwo, tą wersję zobaczyłam, bo chciałam wiedzieć jak wyglądał oryginał i niestety wolę Dom amerykański, ale i tutaj jest jakaś magia.
NIe dziwota, ze tak nisko oceniles, azjatyckie filmy sa dla ludzi myslacych czytaj inteligentnych.
ktoś zauważył, że w Domu nad jeziorem restauracja, w której czeka Sandra na Keanu nazywa się....jakżeby inaczej "Il mare" czyli "Siworae"?
Przestan wciaz wspominac o tym syfie amerykanskim, przy tej azjatyckiej perelce.
ale o sssooo chodzi? Czy ja mam jakieś pretensje, że się onanizujesz Siworae? Nie, więc daj se na luz.