Odświeżyłem sobie nieco mit o Prometeuszu. Oto moje konkluzje:
- maź, którą połyka Inżynier w pierwszej scenie to oczywiście glina, a Inżynierowie to Prometeusz,
- Prometeusz dał życie (glina) ludziom i nauczał ich (patrz: starożytne freski),
- Ludzie byli podobieństwem Prometeusza (te same geny i oczywiście podobny wygląd),
- Nie podobało się to Zeusowi (czyli rasie dominującej nad inżynierami – patrz: rzeźba głowy w komnacie),
- Wraz z innymi bogami Zeus stworzył Pandorę i wyposażył ją w puszkę/dzban, która zawierała troski, choroby, zmartwienia, zło. Tą puszką jest oczywiście ładunek statku Inżynierów – dzbany z czarną mazią, a sam statek to Pandora, zmierza w kierunku ludzi – leci na Ziemię,
- Xenomorph to oczywiście zawartość dzbanów, czyli owe troski, choroby, zło,
- Prometeusz miał brata, Epimeteusza, który otworzył puszkę Pandory. Możliwe, że to najbardziej krucha i naciągana interpretacja ale w sumie mogłaby ułożyć to wszystko w logiczną całość – być może załoga statku znalezionego na LV-223 to Epimeteusz, a nie Prometeusz. Nikt nie powiedział, że Inżynierowie są zgodni i postępują jednakowo. Może to ich słabsza frakcja/odłam, może toczą wojnę ze sobą. Może to będzie w sequelu?
- Puszkę Pandory zostawiono przed chatą Prometeusza (który mieszkał na ziemi, z ludźmi), czyli zostawiono ją na LV-223, czekając aż ludzie sami ją znajdą.
- Epimeteusz otworzył puszkę Pandory (i zaczęła się typowa eksterminacja załogi statku, na którym znajduje się obcy, patrz- uciekające hologramy).
Jesteśmy tu w mniej więcej połowie mitu, więc może powstanie sequel :).
Oczywiście tytuł filmu nie nawiązuje do statku „Prometeusz”, na co wskazuje pierwsza scena i fakt, że tytuł pojawia się w momencie gdy w tle tworzą się komórki. Inaczej pojawiłby się w momencie gdy kamera pokazuje lecący statek. Prometeuszem chciał być Weyland, lecz był oczywiście w błędzie.
Co do wątku „chrześcijańskiego”, to nie przeceniałbym go. Według mnie wiara Shaw służy zadaniu jednego tylko pytania: „czy inne życie w kosmosie przekreśla sens religii/wiary?”. Myślę, że Scott odpowiedział jasno: „nie”.
W ogóle, ten film odbiega od konwencji uniwersum, tworzonego przecież przez inne filmy, komiksy czy gry. Scott miał do tego pełne prawo, bo przecież zapoczątkował to uniwersum, i nie używając nazwy Space Jockey w filmie, niejako odciął się niego.
Dla nas, fanów, jednak to uniwersum istnieje. Ograniczając się jedynie do kina, już wiemy, że gdzieś tam, są jeszcze inne rasy (patrz: trofea na statku Predatora w „Predator 2”, no i sam Predator). I dlatego dla nas ten film jest lekkim rozczarowaniem, bo nie lokuje się w tym uniwersum i w zasadzie nic nie tłumaczy. Świadomość obecności innych jeszcze ras we wszechświecie podważa zasadność wątku „boskiego” w tym uniwersum, choć w samym filmie jest on OK (sam fakt ilości dyskusji/interpretcji filmu, jest jego ogromnym sukcesem, większym niż jakikolwiek kasowy).
Niestety, w filmie dużo było niedorzeczności scenariusza dotyczących jedynie akcji:/.
Istnieje jedna zasada której należy się trzymać przy rozmowach na linii Prometheus-Aliens. Nigdy, nigdy ale to nigdy nie przywoływać w swoich wypowiedziach AvP jeśli chcemy być traktowani poważnie. AvP to taki Bękart w rodzinie, istnieje, ale nikt się do niego nie przyznaje i z całą pewnością zostanie wydziedziczony.
Pisząc powyższe przez chwilę pomyślałem a AvP (w kontekście znajdującej się na ziemi świątynii, jako dowodu, że puszka Pandory już dotarła na Ziemię), ale mam dokłdnie takei samo odczucie:)
mam pytanie odnośnie Davida: dlaczego zabrał Shaw krzyżyk? bo oczywiście badanie go pod względem obecności patogenów to jedna wielka ściema
Ridley Scott w wywiadach mówił o Davidzie: „to jest dozorca” (domu/statku – „housekeeper”). O Ashu (android z Nostromo), że pilnuje interesów korporacji i każdy, kto zainwestowałby pieniądze w lot kosmiczny chciałby mieć na statku „swojego, niezawodnego człowieka”, i takim jest Ash oraz takim jest także David. Myślę, że jedynie taką rolę pełni. Androidy w Obcych są trochę niekonsekwentne w swoim założeniu. Nie mają uczuć, ale zachowują się jak człowiek. Android się nie rozpłacze, nie zakocha, nie cierpi widząc cierpienie, ale też nie jest jedynie maszynką wykonującą program. Potrafi zażartować czy być złośliwy lub ciekawy. Przecież David przeprowadził swoisty eksperyment na Colloway. Gdyby Colloway nie powiedział, że zrobiłby dla tej wyprawy wszystko, być może nie zaraziłby go. Jako android David nie mógł „być wierzący”, więc myślę, że po prostu była to złośliwość co do Shaw. Tak jakby chciał powiedzieć: „masz w sobie obcego, widzisz jaka byłaś głupia, po co ci to”.
"Nie mają uczuć, ale zachowują się jak człowiek"
Jak zaprogramować androidowi złośliwość bez nauczenia go uczuć "wstyd, przykrość, etc" ? Złośliwość ma jakiś cel, cel trzeba w programie zdefiniować. Wydaje mi się, że możliwości jego oprogramowania są znacznie większe niż to zakładamy. Btw, oprogramowanie musi być w dużym stopniu adaptacyjne/samouczące na tym poziomie technologii. Problemem przestaje być wtedy to co zaprogramujemy a to co przeoczymy i nie zablokujemy a co pojawi się dopiero za jakiś czas.
Powiedziałbym, że to coś w stylu: MASZ wolną wolę z jednym "ale" - musisz dążyć do osiągnięcia celu wyprawy tzn, "odmłodzić tatusia". Kiedy tatuś został znokautowany davidem, David stracił jedną z blokad.
No właśnie. Dlatego mówię, że androidy są niekonsekwentne. Np. jak wytłumaczyć zachowanie Bishopa, kiedy robi sztuczkę z nożem? Albo frustrację Annalee (Winona Ryder) kiedy doktorek ich wrobił? Z drugiej strony, beznamiętnie wykonają program poświęcając przy tym całą załogę.
Jednak zauważ, że David wziął ten krzyżyk ze sobą na wyprawę do Inżyniera. Po co? Gdyby chciał tak po prostu zrobić Shaw na złość, zostawiłby go na statku. Ewidentnie ten symbol go zafascynował i z jakiegoś powodu myślał, że w czymś mu pomoże.
Jak pisałam w innych wątkach, dla mnie David nie jest zwykłym robotem od wykonywania poleceń. Fassbender grając go, potrafił dać widzowi kilka subtelnych sygnałów, które jasno mówią, że ten robot coś kombinuje, że nie podoba mu się, gdy ludzie traktują go protekcjonalnie, jak zwykłą maszynę. Moim zdaniem, prócz sprawowania pieczy nad statkiem i pomaganiu Weylandowi, miał w wyprawie swój cel. Moja teoria jest taka, że David pragnie zostać człowiekiem i myślał, że Inżynier mu to umożliwi, tak jak Weyland liczył na to, że Space Jockey go odmłodzi.
Też odniosłem takie wrażenie, że coś kombinuje, ale jakoś mi to nie pasuje do całości. Mógł obudzić Space Jockeya sam. Zastanawiam, się czy ten krzyżyk to nie kolejna wpadka scenariusza. Czy aby David nie wziął go tylko po to, by Shaw mogła go później „symbolicznie” odzyskać. Ale to chyba zbyt ważny symbol, żeby popełniać wpadki (co innego drabina;p).
Chyba nie myślał, że krzyżykiem jakoś przekupi SJ?:>
jeżeli uwierzyć w to debilne założenie że "inżynierowie" dali początek życia na ziemi to sceny z początkowych minut filmu musiały by się odbyć kilkaset milionów lat temu jeżeli nie miliard lat temu,
to skąd się inżynierowie wtedy wzięli?
dodatkowo taka śmieszna hipoteza zaprzecza dobrze udokumentowanej ewolucji naczelnych która jest opisana przez wykopane szkielety kolejnych linii ewolucyjnych,
o wiele większy sens miała by teoria że "inżynierowie" zapładniali kobiety w kolejnych prymitywnych ziemskich cywilizacjach aby "uszlachetnić" genom, ma to oparcie w mitach sumeryjskich
ale wtedy cała bajeczka o "black goo" i jego wpływie na rozpad i wytworzenie nowego dna musiała by udać się tam gdzie jej miejsce czyli na śmietnik
Scena na początku nie musi się odbywać na Ziemi i nie wiadomo w jakim czasie. Ona jedynie ukazuje co robią Inżynierowie.
Przecież Inżynier nie „zasiał” bezpośrednio człowieka :D. Najpierw dał początek najprostszym organizmom a później działa ewolucja;p.
a skąd wiesz, ze inżynierowie nie mieli przed sobą tysięcy lat ewolucji ?
Może tez wyglądali jak małpki aby dopiero potem być na podobieństwo ich stwórcy ?
Założenie, że początkowa scena to stworzenie człowieka nie jest wcale złe.
taak właśnie było ewoluowali "tysiące lat" "D
wygoogluj sobie słowo "ewolucja" i ile lat przebiega
cały pomysł aby rozwalać dna przy pomocy "glack goo" aby w efekcie po milionach lat otrzymać efekt wyjściowy czyli człowieka zgodnego w 100% z dna inżynierów jest tak debilny że szkoda dalej rozwijać temat
wybacz pomyłkę "tysięcy" ;]
Nie zostało wyjaśnione po co inżynierowie chcieli stworzyc ludzi.
Nie byli im jakoś szczególnie potrzebni - jesteśmy gorsi od nich, słabsi,
w filmie zasugerowane zostało, że zrobili to wyłącznie dlatego ze mogli.
Skoro nie bylo ważnego powodu to co im te 'kilka latek' w tę czy wewte ?
I przyrodzenie Ci nie urośnie od bycia złośliwym ; ]
Wg. Twojej interpretacji Epimeteuszem są ludzie. Jakby nie patrzeć genetycznie bracia Inżynierów.
Sugeruję opcję, w której Inżynier tworzący życie na Ziemi a Inżynierowie na LV-223 to nie są ci sami Inżynierowie. Obrazowo – załóżmy, że Ruscy tworzą życie na ziemi (są Prometeuszem) a Amerykanie za 1000 lat niszczą (są Epimeteuszem). Ta sama rasa (bracia), lecz inne działanie. Może jedni Inżynierowie są przyjaźni do ludzi lub innych swoich „tworów” a drudzy przeciwnie.
Weź pod uwagę, że kompleks był zamknięty. A czarna maź trzymana w stałej atmosferze gdzie się nie topiła (bo by wykorzystała robaki z ziemi i zrobiła węże i tak dalej aż do uwolnienia się). W takim wypadku Epimieteuszem są raczej ludzie - którzy kompleks otworzyli. Co jak możemy sądzić doprowadziło do stworzenia Obcego - ostatnia scena.
No fakt. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że było to coś co już żyło na tej planecie. Ew. Predatory :P