Ev, jej mąż Harold i ich przyjaciel Martin nurkują w czasie wakacji w Puerto Rico. Gdy wynurzają się na powierzchnię powoli zauważają, że niewytłumaczalny, czasowy brak tlenu zabił wszystko na wyspie. Może na całym świecie.
Trójka ocalałych z tajemniczej apokalipsy: zważywszy, że mamy do czynienia z dwójką mężczyzn i jedną kobietą, samczy konflikt prędzej czy później musi wybuchnąć...
Corman nieco odmienny: bez stworów z dna oceanu i kosmicznych najeźdźców, w wydaniu bardziej kameralnym i, że się tak wyrażę, dusznym. Scenariusz autorstwa...
z wypowiedzi, których nie znajdziecie
w spekulacjach o kinie:
Immediately what you notice is the natural lighting of Jacques R. Marquette’s cinematography. And that alone makes it look different from any other Quinn Martin production. He even has a few shots that were shot at the first rays of dawn and even one...
Po części na tym filmie opierał się Romero, kręcąc "Świt żywych trupów". Reszta jest typowo Cormanowska - słabe aktorstwo, nie do końca wykorzystany potencjał, sztampowe dialogi, sceny takiego rodzaju, jakie było nam widzieć we wcześniejszych latach, jak i w późniejszych. Po prostu gorszy niż słaby.