Życie Edith Piaf (Marion Cotillard), wielkiej francuskiej piosenkarki, nie było usłane różami. Śledząc jej dramatyczne koleje losu, aż trudno uwierzyć, że udało jej się wspiąć na sam szczyt sławy. Porzucona i wychowana w burdelu, ślepa w dzieciństwie i tułająca się z ojcem wylądowała w końcu w dzielnicy Paryża, Pigalle, jako ofiara... czytaj dalej
Ale ten film smutny, a jakie życie podłe, po Piaf to przynajmniej spuścizna została, a po nas szarakach to prawie nic :(.
Dla mnie trzy zdecydowanie największe piosenkarki XX w. - a przeżyłem w nim 55 lat - to (kolejność obojętna, bo tak różne):
Ella Fitzgerald;
Janis Joplin;
Edith Piaf.
Ostatnia scena, kiedy Edith śpiewa "Non, je ne regriette rien"...
Aż brak słów. Za tę jedną scenę można by było już przyznać Oscara, a co dopiero za cały film.
Coś wspaniałego.
Ten film wywołał u mnie mieszane uczucia. Po pierwszej połowie byłam zawiedziona, a nawet zdegustowana. Wkurzały mnie strasznie te przeskoki w czasie, a sama Piaf wydawała mi się strasznym babsztylem. Ale później... zobaczyłam jej ludzką twarz i to jak wiele przeszła. Nie ukrywam, że były momenty, w których miałam...