Dlaczego najbardziej cenię sobie ostatnią część trylogii Nolana? Ze względu na emocje, jakie towarzyszyły mi podczas seansu, a których kulminacja sięgnęła zenitu w ostatniej godzinie filmu. Emocje, których po raz ostatni doświadczyłem oglądając „Gladiatora”, a to również ze względu na mistrzowską muzykę Zimmera, od której zacznę wymienianie moich plusów:
1. Cały score Zimmera po raz pierwszy tak bardzo zbliża się do tego, czym uraczył nas Danny Elfman, w czym prym wiodą przewijające się przez cały film muzyczne motywy Bane’a oraz Catwoman. Muzyka wreszcie nie tylko „buduje” ciężki klimat filmu, ale i świetnie sprawuje się jako ilustracja poczynań bohaterów. Dla mnie osobiście bije na głowę muzę z TDK, zaś utwór „Why so serious” musi ustąpić miejsca fenomenalnemu „Gotham’s Recording”.
2. Co do głównego czarnego charakteru, oczywiście Joker jest genialnie zagrany przez Heatha, jeśli chodzi o samą postać jest niesamowicie magnetyzujący, ale to właśnie Bane rzeczywiście zaprowadził chaos w Gotham, co ma zresztą ciekawą puentę w osobie dr. Crane’a. Ex-Scarecrow jako sędzia- świetny motyw! Chociaż z drugiej strony samo „wygnanie” Gordona, z tym całym stąpaniem po kruchym lodzie jest niestety najsłabszą sceną w filmie. Temu, kto mi wyjaśni, skąd tam znalazł się Batman (który wraz ze swoim strojem pewnie swoje ważył) z racą i hasłem na ustach: „Odpal racę”, postawię piwko ;)
3. Wracając do Jokera- cała postać jest napisana tak, by widzowi opadła przysłowiowa szczęka, ale jeśli się zastanowimy, to niestety zbyt wiele rzeczy zbyt łatwo mu wychodziło. Nadmiar uproszczeń i zbiegów okoliczności czasami raził w TDK, a już kulminację Nolan osiągnął podczas słynnej sceny rozmowy Denta z Jokerem w szpitalu.
4. Wszystko niestety zmierza ku temu, że sam Joker był tylko symbolem zła. Zawsze powtarzałem, że taki Joker Nicholsona w finale „Batmana”, mimo całego jego szaleństwa, gdy spada, po prostu krzyczy jak zwykły człowiek. Joker Heatha szaleńczo się śmieje, owszem, jest to „cool”, ale ja tego nie kupuję. Dlatego właśnie przemawia do mnie postać Bane’a, który w końcówce TDKR potrafi nawet zapłakać, zaś motywy jakimi się kierował (mimo iż poddane troszkę zbyt wielkim uproszczeniom) dodają mu ciekawej, choć zaskakującej, głębi. Do tego absolutnie poruszające mnie ujęcie ukazujące przez chwilę twarz Hardy’ego w retrospekcjach. Motyw o tyle ciekawy, że to z jednej strony potwór, którego ostatnie słowa dotyczą tego, w jaki sposób zabije Batmana, z drugiej zaś, jest przy tym niesamowicie ludzki- przypomina mi się tutaj finał BB, w którym postać grana przez Liama Nessona na sekundę przed śmiercią zamyka oczy- mistrzostwo!
5. Co do śmierci Bane’a- słowa Seliny do Bruce’a o tym, że wciąż nie rozumie, dlaczego Batman nie zabija, są genialnym, nieco groteskowym podsumowaniem całej tej sytuacji, jak i postaci granej przez Anne, która przez cały film stoi pomiędzy dobrem a złem.
6. Co do łzawej końcówki i monologu Alfreda- właśnie dzięki aktorstwu Michaela Caine’a słowa, które wypowiada brzmią niesamowicie naturalnie- przedostatnia scena z Alfredem jak dla mnie zasługuje na Oscara :P
7. Największa niespodzianka? Zdecydowanie rola Josepha Gordona- Levitta. Nawiasem mówiąc, gratulacje dla tych, którzy przeczuwali powiązania z Robinem :P
I właśnie za to- za płaszcz Gordona, za scenę nad grobem Bruce’a, za Florencję, za genialne epizody Liama i Cilliana, za rozwiązania fabularne, które mnie całkowicie usatysfakcjonowały, za smaczki, których wyłapywanie sprawiało olbrzymią przyjemność, właśnie za to daję z czystym sercem dyszkę z serduszkiem!
Pewnie, TDKR ma wady, pocałunek Catwoman i Batmana, mowa końcowa Talii, motyw ucieczki dziewczynki z więzienia… Ale tak jak za dzieciaka z otwartą buzią oglądałem Batmana wpatrującego się w swój znak na niebie w finale filmu z 1989 roku, tak jak wzruszało mnie zakończenie Returns, tak zakochałem się w TDKR. Dla mnie lepszego zakończenia przygód Batmana być nie mogło.
było pełno detali który powodował super emocje , hobbit ma ciezko , naprawde ciezko:)
zanim Hobbit wejdzie do kin, to nowy Batek stanie się już dawno melodią przeszłości
Ładnie napisane. Krzepiąca wypowiedź wśród tego, co się dzieje na forum :) Odniosę się do kilku kwestii:
2.Ja szczerze mówiąc mam lekki niedosyt a propos Crane'a - w TDK jego epizod nie za wiele wniósł, szkoda, że nie został wykorzystany lepiej. W TDKR, fakt, miło go zobaczyć, ale jakoś on mi średnio pasował w roli sędziego. Wiem, że fantazjuję, ale gdyby przeżył Harvey, on z tym młotkiem byłby idealny. No ale to już tylko gdybanie. Także jak dla mnie fajnie, że pojawił się Crane, mam jednak lekki niedosyt, że nie w innym wątku.
A co do lodu, to faktycznie to już była trochę bzdurka, ale drugiej strony wytłumaczmy sobie to tym, że wtedy była noc, więc lód był grubszy ;)
3.Zgadzam się z Tobą, ja im więcej razy oglądam TDK, tym większy niedosyt czuję z tego powodu. Joker szykuje się na odbicie/zabicie Harveya, zostaje złapany, ląduje w areszcie, tu okazuje sie, że był juz na to przygotowany, bo jego ludzie porwali Rachel i Harveya, on już miał naszykowanego człowieka z bombą w brzuchu, no a po wszystkim już ma naszykowany plan ze szpitalem i łodziami. Mi to się trochę kupy nie trzyma...
4. Tak, scena śmierci Neesona była bardzo ładna. Co prawda nie skojarzyłem tego motywu parę chwil przed śmiercią Bane'a. Mi w ogóle po paru scenach przyszło do głowy, że Ra's al Ghul był bardzo ważny dla Bane'a, kochał go i nienawidził jednocześnie:
-scena 1. walki Bane'a z Batmanem, gdy ten drugi mówi, że Bane został wyklęty przez Ligę Cieni, a więc przez Ra's'a - Bane wpada w szał i okłada wściekle Batmana. Moja interpetacja, ale tak, jakby czuł złość na tego, który go wyrzucił, a który:
-wyciągnął go z więzienia: w retrospekcjach Ra's kucnął przy Banie i spojrzał na niego z troską.
-Talia mówi, że przeszli szkolenie Ligi Cieni, ale ojciec widział w Banie zbyt wielkiego radykała i brutala, więc myślę, iż Bane mógł traktować Ra's'a jak ojca a ten go 'odrzucił', stąd jednoczesna miłość i nienawiść. No ale to już luźne przemyślenia.
Ja również miałem banana na buzi oglądając film. Mi się jeszcze bardzo podobała scena w kanałach, kooperacji Batmana i Seliny. Fajnie to wyszło, bardzo komiksowo, trochę jak w grze, dobry motyw.
A z tymi ich pocałunkami to moim zdaniem nie było takie złe: zawsze (gry, komiksy) relacje między nimi są takie dość niejednoznaczne: z jednej strony walczą ze sobą, z drugiej czuć chemię między nimi (co moim zdaniem świetnie wyszło Bale'owi i Hathaway), także ten pocałunek był już efektem tego, jaka miała być kocica: ona bierze to, co chce, kieruje się emocjami :)
Mi jeszcze bardzo podobał się motyw znaku Batmana na moście - jasne, zaraz ktoś napisze, jak on to zrobił, ale to jest dla mniej ważne niż efekt, który wywołał (+muzyka w tym momencie). Prawdziwy powrót nadziei.
A przed filmem trochę obawiałem się, jak Nolan to zakończy. Ale naprawdę zakończenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie, cieszyłem się dokładnie jak Ty podczas starszego Batmana: może to odrobinę naciągane, ale co z tego, to jest Batman, 'on nie jest zwyczajnym człowiekiem', a te sceny końcowe i muzyka naprawdę satysfakcjonują.
2. Mówimy o bananie na buzi, a tutaj, czytając Twoją kwestie dotyczącą Denta, szczerze się uśmiechnąłem ;) tak, to mogłoby być świetne!
3. Co do TDK, uważaj, bo za chwilkę zlecą się tutaj ortodoksyjni fani TDK i zaczną nas zarzucać argumentami o ponadczasowej głębi największego dramatu psychologicznego w dziejach ekranizacji komiksu xD
odnośnie zaś warstwy psychologicznej, dla mnie to właśnie TDK wygląda pod tym względem najsłabiej z trylogii Nolana.
4. Twoje przemyślenia są bardzo ciekawe i tym bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że Nolan w produkcję 3 części Gacka włożył nie tylko umysł, ale i serce ;)
Co więcej, myślę, że to widać, iż w każdym filmie Nolan wkłada umysł i serce.
Co do odpierania zarzutów ortodoksów - przynajmniej będzie nas dwóch ;) Chociaż, jestem przekonany, że na forum pod TDK już wiele osób podjęło temat bzdurek fabularnych, więc myślę, że nic nowego byśmy nawet nie wymyślili..
TDK Wygląda słabiej, może przez to, że główne skrzypce gra Joker, a w BB i TDKR jednak fabuła kręci się przede wszystkim wokół Bruca Wayne'a/Batmana. Bo jednak w TDK rozterki po śmierci Rachel mnie nie przekonują, może nie są aż tak uwypuklone.
Rozterki po śmierci Rachel? Może by mnie przekonały, gdyby w całą historię nie był wmieszany Dent, który za bardzo z tym wszystkim dramatyzował, czepiając się każdego, od Maroniego, poprzez Gordona, na Batku skończywszy, a w całej tej swojej mrocznej krucjacie zapomniał ukarać tego, który miał największy wpływ na śmierć Rachel. Przez cały film Dent jest przedstawiony jak inteligentny gość, ale w szpitalu Joker robi go jak chce, jednak nie dlatego ze Joker jest hipermózgiem, tylko dlatego, że tak pasowało Chrisowi- co z tego wychodzi? Każdy normalny człowiek, w momencie gdy dostałby broń od mordercy swojej kobity, pociągnąłby za spust, niezależnie od tego ile Joker by nawciskał kitu o chaosie i anarchii. A Dent co? Zaczął się bawić ta swoja moneta i logikę diabli wzięli…
Właśnie wróciłem z seansu TDKR i muszę powiedzieć że to raczej najlepsza część. Czemu?
Bo w BB było troszeczkę nudno i nie było rasowego przeciwnika, powiecie teraz, że przeciez był Crane, ale nawet Batman powiedział że jest tylko pionkiem. Powiem tylko że klimat w BB był najlepszy, jednak sam film nie wywoływał tylu emocji co dwie następne części.
W TDK było bardzo kolorowo i nie było Gotham, było jakieś ogromne miasto jak NY i to właśnie wpłynęło na klimat tego filmu. Druga sprawa to za dużo przypadków.
TDKR jest najlepsze. Najlepsza muzyka, zdjęcia, Kobieta Kot, Bane i sceny jakich nie było w poprzednich częściach. Bruce wydostaje się ze Studni, powrót Batmana, wybuch boiska, walka Batman vs Bane. Tego nie da się zapomnieć.
Jednak myślę że wszystkie części zasługują na 10, mamy do czynienia z najlepszą trylogią, lepszą od Władcy Pierścieni. TDKR to najlepszy film akcji jaki powstał, Heath Ledger stworzył jedną z najlepszych ekranizacji, a Scarecrow stworzył niesamowity klimat. Porównywanie tych filmów i kłócenie się który jest lepszy nie ma sensu bo każdy jest inny i należy je traktować jak jeden dobry i długi film
Gdy mówisz o "jednym długim filmie" od razu przychodzi mi na myśl trylogia "Piratów..." (tam też trójka jest mocno niedoceniana; zresztą mówię "trylogia", bo niestety czwóreczki nie trawię), jednak mimo iż Batki są stworzone przez jednego reżysera, to każda część jest tak jakby inna, z innym klimatem, inną strukturą fabularną, co zresztą wychodzi na plus dziełom Nolana; każdy może znaleźć swojego faworyta- coś jak w przypadku sagi o Alienie, ale tam mieliśmy za każdym razem autorską wizję jednego z czterech reżyserów.
Właśnie, skoro mówimy o Obcym, to moim marzeniem jest, by- tak jak było w przypadku Batmana- Nolan wskrzesił również Alienka i przywrócił mu dawny blask- to byłoby coś!
Alien to Nolana nie pasuje, jest dla niego za mroczny, ale jak by się nad tym zastanowic to dobry reżyser powinien umieć nakręcic wszystko więc czemu nie?
W BB, w scenie z transakcją narkotykową i późniejszym złapaniem Falcone'a, sposób w jaki Batman rozprawiał się z poszczególnymi oprychami, dodatkowo potęgowany przez specyficzny montaż i oświetlenie, nieodparcie kojarzył mi się właśnie z sagą o Alienku. Zresztą Batman i Alien- i to i to czarny potwór atakujący z zaskoczenia ;D
Hmmm a może z racji, że Nolan teraz odświeża filmową kreację kolejnego z bohaterów uniwersum DC ( Superman ) to zabierze się także za Justice League
"Jednak myślę że wszystkie części zasługują na 10, mamy do czynienia z najlepszą trylogią, lepszą od Władcy Pierścieni"... no comment.
Stary jestem fanem Batmana ale nie przesadzaj z takimi wyznaniami...
Hah, dyskusja z Tobą prowadzi do tego, że widzę coraz więcej zgrzytów w TDK xD
Akurat na konfrontację Dent - Joker nie zwracałem istotnej uwagi, nie analizowałem tego. Może dałem się nabrać. A może 'nie chcę znać prawdy, chcę być oszukany' parafrazując Caine'a z 'Prestiżu'. No fakt, Joker go wydymał bez wazeliny. Tak, teraz mi to też trochę nie pasuje. Może gdyby Dwie Twarze był wykreowany inaczej - gdyby był wyraźny podział na 2 strony osobowości, gdyby prowadził dialog ze sobą i np. jasna strona namawiałaby do pozostawienia Jokera przy życiu, bo zabójstwo to nie sposób itp., a ciemna żądała zemsty i na końcu zadecydowałby rzut monetą, to chyba by wyszło wiarygodniej. O, albo motyw z Bronsona - Bronson ma pomalowaną połowę twarzy aby przypominać kobietę i prowadzi dialog co chwila odwracając głowę. Ciekawe jakby to wyszło? Może zbyt banalnie, ale może też czytelniej? Łatwo mi mówić sprzed monitora heh.
Ale jak się teraz zastanawiam to trochę mam niedosyt transformacją Denta. Szkoda, że nie była lepiej pokazana jego schizofrenia. No bo jeśli miało być tak, że przed wybuchem był tym 'jasnym' dentem a po wybuchu 'ciemnym' to tak jak piszesz - nie zastanawiałby się, tylko rozwalił Jokerowi łeb.
Kurde, teraz sobie myślę, czy po jakimś czasie nie będą mnie też raziły bzdurki z TDKR, tak jak w przypadku TDK ;)
"Hah, dyskusja z Tobą prowadzi do tego, że widzę coraz więcej zgrzytów w TDK xD "- czuję się zaszczycony :D
wiadomo, każdy film ma, jak to określiłeś, "bzdurki", miał je TDK, miały nawet arcy-genialne dla mnie "Szczęki" Spielberga, ma je również TDKR. Swoje przemyślenia wypisuję tutaj, w opozycji do sieczki jaka panowała 4 lata temu na forum TDK, kiedy to zaślepieni Jokerem i (niestety też pewnego rodzaju kultem H.L.) "znawcy komiksów o Batmanie" zaczęli masowo przepraszać za to, że kiedykolwiek podobała im się wizja Burtona, że Joker Nicholsona to niestraszny wujek- klaun z brzuszkiem, że Gotham jest kartonowe, że Dent jest czarny itd. Głupota?
Myślałem, że nic głupszego w temacie Batmana nigdy nie usłyszę. Nolana przecież każdy ubóstwiał, dla wielu "Incepcja" miała świetną, wielowątkową fabułę, rozpisywano się peanami nad wszystkim, czego Nolan dotknął po BB, a teraz co? Ci sami miłośnicy Nolana, jadą po nim jak dawniej bo Burtonie, wyzywając osoby, którym się po prostu trzecia część trylogii podobała najbardziej, od fanów Transformerów i głupców.
"Why so serious?"
Wkurza mnie jeszcze to że każdy się czepia niezgodności z komiksem, ale czy o to w filmie tak naprawdę chodzi? Nie czytałem komiksów ale z czym one są lepsze od wizji Nolana? Z czym że to Wam tak bardzo przeszkadza?
może nie przebija, ale sprawił coś co mnie zaskoczyło - Joker został trochę zapomniany
spodziewałem się na forum większej sporów i porównań kto lepszy Joker czy Bane - a to tylko pojedyncze przypadki
Nolan osiągnął coś niezwykłego, Bane żyje swoim życiem, i pewnie duże znaczenie ma fakt że zrobił to co powinno się robić ze "zbrodniarzami" - ukarać i nie tyle zapomnieć,. co przestać o nich mówić
niestety nasz świat działa inaczej - największe gwiazdy medialne to zabójcy
Tak, też pamiętam 4 lata temu wszędobylskie porównania obu kreacji. Bez sensu dla mnie to jest. To są zupełnie inne interpretacje świata Batmana. To na tej samej zasadzie co jest lepsze: jabłka czy gruszki. Też jest tak, że inne kino było te 23 lata temu, inne jest teraz. Za 20 lat Batmany Nolana dla ludzi mogą być nieciekawe i słabe.
Co prawda dawno nie oglądałem Batmanów Burtona, ale to jest to, co przedstawia Burton - groteska i abstrakcja. Chyba muszę sobie przypomnieć ten film. Ale pamiętam, miałem taką myśl po obejrzeniu Lśnienia (jakieś pół roku temu, Batmana nie widziałem chyba już z 5-10 lat), jakby to było, gdyby Joker był tym Nicholsonem, z tym przerażającym uśmiechem. Uh..
Ja z kolei zastanawiam się jak wyglądałby Joker-Jack w wersji '75, prosto z planu "Lotu nad kukułczym gniazdem"- z tą samą fryzurą (pomijając of course kolor włosów) oraz sylwetką ;)
ja jeszcze dodam to od siebie http://www.filmweb.pl/film/Mroczny+Rycerz+powstaje-2012-506756/discussion/WOW!+N ajlepszy+film+dla+fan%C3%B3w+Batmana*%C2%A0,1976963
Super napisane. W pełni się zgadzam. W 2-ce szalał Joker i myślałem ze nic go już nie przebije, ale Bane naprawdę mnie zaskoczył, urzekł, zaintrygował (świetna kreacja Hardego), ponadto muzyka, klimat i inne smaczki sprawiły, że wg mnie to najlepsza część trylogii Nolana.
"Gotham's Reckoning", a nie Recording.
"On thin ice" jest również genialne, chociaż cały soundtrack wbija w ziemię. Jak dla mnie film ma jedną wadę, za krótki... Niesamowity niedosyt.
Muszę isc jeszcze raz na ten film! ;)
-Death, Or Exile?
-Theres no way your willingly get me on the ice.
-Well that settles it! Death By Exile!
racja, mój błąd- dla mnie o tyle zabawny, bo w innych tematach pisałem poprawnie xD BTW cholerny fiilmweb mógłby mieć w końcu opcję edycji :P ale nic, kajam się w prochu i popiele ;)
Właśnie przez to, że Crane zawiesił maskę czułem niedosyt, tak bardzo chciałem zobaczyć jakąś fajną psychodeliczną scenkę ze Scarecrowem :(
Pełna zgoda, prawie z każdym punktem! :) I zgadzam się ze speedcube, za mało Bane'a jak dla mnie mógłby być nawet i przez 70% filmu na ekranie
czekajmy zatem na wersję reżyserską z wyciętymi scenami- wszak kilka z nich rozszerza troszkę właśnie postać Bane'a :D
Fajnie przeczytać przedstawione zdanie czyjeś, w treściwy i merytoryczny sposób jak Twój. Widzę po awatarze, że lubisz komiks, więc jeśli można, i nie będzie linczu, to przedstawię dlaczego nie zgadzam się z Tobą, i napiszę mój punkt widzenia dlaczego TDKR wg mnie jest najgorszy z całej serii nowożytnych Batmanów.
Powiem Ci, że wychowałem się na komiksach. Batmana zbierałem jakoś od 1992r i choć był moim ulubionym bohaterem, z braku kasy nie miałem wszystkich zeszytów, gdyż Batman musiał się dzielić skromnym bankrollem z: Punisherem, Spidermanem i Supermanem + zawsze drogie Mega Marvel'e (nie zbierałem tylko X-Manów - tam za dużo bohaterów zawsze było na stronie:). Ale zawsze się wymieniało i czytało co zaległe. W tym temacie jestem więc przedstawicielem widza kinowego >komiksowego<. Wymagającego świra :). A tak się składa, że wg mnie ten film... mam wrażenie, że powstał dla widza, który z komiksem nie ma za wiele wspólnego, a w zasadzie nic nie ma wspólnego. Dlaczego może o tym krótko później. A teraz o Tym co Ty piszesz:
1) - muzyka wTDKR. Wiesz dziwi mnie taka gloryfikacja tego filmu przez Ciebie. Wg mnie to "Mroczy Rycerz" (którego akurat gloryfikuje ja:)) miał genialną i klimatyczną muzykę. Przecież to właśnie tam muzyka była zupełnie fenomenalnie inna. To właśnie tam, pierwszy raz w Batmanach wystąpiły jedno-sample i kombinacja: żywa muzyka orkiestrowa - nagle >>CISZA<< która buduje napięcie - i owe jedno-sample gitarowe. Nie pamiętam tak dobrze wszystkich scen jak Ty, ale pamiętam scenę jak Joker wbija się na przejęcie, i przystawia swój wypasiony kozik do gardła Rachel. Tam właśnie zastosowana jest cisza i jedno-samplowe riffy z gitary elektrycznej. Coś pięknego. Muzyka w "TDKR" jest oczywiście znakomita, tego nie neguje, ale nie jest genialna, gdyż jest właśnie tylko JEDNĄ TRZECIĄ tego co było w Mrocznym Rycerzu. Tam była: i znakomita muza, i budowanie napięcia zupełną ciszą, i riffy. 3PAK :)
2) Cieszę się, że zgadzamy się co do genialności gry Ledger'a w roli Jokera. Nie masz pojęcia jak się cieszę ;). Ale powiem Ci, że ten chaos Bane'a przedstawiony był jakoś delikatnie (ograniczenie +15 wiekowe?) i zupełnie mi się nie podobał. W zasadzie tego chaosu zwyczajnie nie było widać. Nie mówię, że trzeba było zrobić z Gotham drugi Stalingrad, ale brakowało tam napięcia - brakowało tam >czegoś< WIĘCEJ - może brakowało tam Azraela - o tym też później. Bo przecież biedna Catwoman sama by nie walczyła z armią Bane'a :). A zwróć uwagę, jak jest pominięta w momencie jak Bane przejmuje miasto. Cyk - nagle jej nie ma na jakiś czas - Cyk - i nagle daje chłopaczkowi jabłuszko.. (co za scena heh). Scarecrow jako sędzia to było akurat ok. Szkoda tylko, że nie było nawet jednej scenki z więzienia Arkham jak Bane je odbija - w końcu tam siedział dr. Jonathan Crane.
Wiesz co Ci powiem odnośnie tego chaosu w Gotham? Dla mnie jedna jedyna scena z "Mrocznego Rycerza" była lepsza od tego całego chaosu wprowadzonego przez Bane'a. Jak Joker uwalnia się z komisariatu, i ucieka jadąc zygzakiem jak szalony radiowozem wystawiając dumnie łeb za okno delektując się zapachem strachu w mieście. Przy oczywiście oryginalnej muzyce :)) To raptem 10 sekund, a ile można wyczytać szaleństwa z twarzy Ledgera - ale on to genialnie zagrał.. I przecież Joker też zdobył Gotham - zdobył podziemie. Był jednoosobową mafią :).
3) no a jak miał być napisany rys Jokera? Przecież to był ŁOTR WSZECHCZASÓW - psychopatyczny, inteligentny, nieznający litości świr o mentalności dziecka i genialnym taktycznym planowaniu swych niecnych przestępczych czynów.. :) Jak mieli go przedstawić? Chyba nie tak jak Bane'a w "Batman i Robin" - HEHE ALE TO BYŁA PORAŻKA! Scena w szpitalu? Heh c'mon to był Joker :))
4) Sama postać Bane tym filmie była zwyczajnie nie dopracowana. W tym filmie (co mi się też nie podobało) mało było Batmana. Więc jak mało było Batmana, to analogicznie więcej powinno być Bane'a. Powinny być MEGA MROCZNE retrospekcje które pokazywały: dlaczego Bane był taki silny - skąd niby pokonał Batmana (bo co bo kupił SUPER SUPLE od Hardcorowego Koksa??:) ) Skąd to pierwotne zło zakorzenione w jego psychice..? Skąd brak lęku..? Skąd taka silna wola..? Skąd niezłomność..? Skąd inteligencja..? Ok była jakaś baja o więzieniu. Właśnie to więzienie: jaki to był jeden wielki dramat w tym filmie. Jak to było beznadziejnie zrobione. Zero klimatu. ZERO. W komiksie Bane jako dzieciak leżał ze szczurami w wilgotnej studni o średnicy 2 metry, przez 15 lat, nim został zaangażowany do tajnego projektu wojskowego super-żołnierza, a tutaj siedział w jakiejś wielkiej jaskini z jakimiś arabskimi więźniami zgredami. Ale ok OK mogli to przerobić na potrzeby filmu (choć jak "spece" od scenariusza z Hollywooda biorą się za przeróbki świata komiksu, to nigdy nic dobrego nie wynika..). Tylko czemu zrobili to zupełnie beznadziejnie bez klimatu (powtarzam się sorry wiem ale nie mogę..) z jakąś skaczącą ("jak żabka" hehe) małą dziewczynką która ucieka po ścianie - OMG. Ledwo to przetrwałem tą scenę..
A i jeszcze te walki. WLASNIE WALKI!: Sama walka Batmana z Banem to była największa porażka EVER! Sorry jak idę na taki film to chcę się odmóżdżyć, i chcę dobrych pościgów, i dobrych walk jak w jakimś cholernym Matrixie. A tutaj? Co to miało być? To w "Wejściu Smoka" z Brucem Lee przy tej tragedii walki wyglądały mistrzowsko. A to było 30 lat temu.. Z Jokerem walk nie było, gdyż on się w zasadzie nie bronił, jedyne co mógł to dać drapaka, a Bane był mega przypakowanym, inteligentnym KOXEM, Batman jest arcymistrzem walki wręcz i ja chcę WALKĘ WSZECHCZASÓW - a dostaję jakąś lipę jak walka Roberta Brunejki z najmanem (uhhh że to napisałem :))
5 - zgadzam się to było ok.
6 - wszystko z Caine'em zasługuje zawsze na Oscara :)
7 - to był największy kwas EVER, że ten gość niby był czy miał być Robinem. A.Z.R.A.E.L. Nie rozumiem dlaczego tej prze-kozackiej postaci zabrakło w tym filmie. Ale czasem tak w Hollywood bywa. W Star Wars "Wony Klonów" też nie zrobili postaci Ventress (a raczej zrobili i wycieli) bo aktorka grająca jej rolę pokazała się z gołymi cyckami w Playboyu z mieczem świetlnym na okładce, i dziadkowi Lucasowi odbiło. Swoją droga jak to dobrze, że Lucas to już przeszłość w Star Wars. Wracając: postać Azraela była super. Niemal całkowicie zautomatyzowany, naszpikowany najnowocześniejszą technologią, inaczej walczący, latający Batman inaczej rysowany. I to on powinien bronić Gotham w walce partyzanckiej, (blokując sygnał bomby) podczas poszukiwań Bruca lekarstwa na złamany kręgosłup - ZŁAMANY, a nie jak tutaj kręgi mu się nadwyrężyły - kolejny kwas. Jeszcze powinni mu masażystkę ogarnąć w tym więzieniu :))). Przecież tak było w komiksie: Azrael pojawił się po tym jak Bane złamał Batmana. Dosłownie. Szkooda :(
Te minusy, ni jak mające się do komiksu, dla mnie są jasną wskazówką, że jest to film zrobiony dla zwykłych ludzi tak by był: ładny, jasny, łatwy i przystępny. I dobrze skeszował - co się stało zapewne. Z komiksu klimatu tutaj nie ma. I jeszcze czas.. "Szkoda", że nie trwa ten film 5h.. Myślałem, że umrę na tym filmie na prawdę. Przy tak genialnym Mrocznym Rycerzu zaliczyć taki downswing to chyba dopiero taki pamiętam w Robocop3 po genialnym Robocop2 :)
A Batman "Początek" był fajniejszy dla mnie (7,5/10) - gdyż wiadomo - wszystko takie nowe, człowiek był ciekawy co też powymyślali nowego. "Mroczny Rycerz" - genialny 9/10 - a "Dark Knight Rises" to upadek i oceniłem go na 6/10. Ten film nie ma w sobie nic trzymającego w napięciu, z wyjątkiem końcowej scenki z bombą. Wybacz.
Sorry, że tyle się rozpisałem, ale Ty też nie napisałeś mało :) Pozdrawiam