Film w ciekawej i rzadko spotykanej w polskim kinie postmodernistycznej konwencji, czerpie
garściami ze wszystkiego, co mu wpadnie w ręce (od reklam i muzycznych wideoklipów, przez
"Szeregowca Ryana", "Życie jest piękne", wojenne gry komputerowe na horrorach skończywszy).
Samo to przypadło mi nawet do gustu, kłopot polega na tym, że w drugiej połowie zaczyna
dryfować w proste wyliczanie historycznych wydarzeń, a niektóre pomysły (ucieczka pod ostrzałem
w slow motion, kule trafiające cieszących się - przez chwilę - bohaterów) powtarzane kilkakrotnie
zaczynają zwyczajnie męczyć. Do tego dochodzą niepodbudowane psychologicznie zachowania
bohaterów (nagłe pozostawienie Biedronki przez głównego bohatera - czy ktoś to może
wyjaśnić?), brak dramaturgicznej konsekwencji (film rozpada się na epizody) i nieprzyjemna,
naturalistyczna przemoc pełna otwartych ran, mordowanych dzieci, dobijanych rannych i
fruwającego mięsa. Ogólnie mogę polecić pierwszych dwadzieścia minut, później - moim zdaniem
- lepiej sobie darować.
Ja też na początku nie byłem do wszystkiego przekonany, ale pewne formy do mnie dotarły i dalej docierają. Przed momentem odkryłem dupstep, posłuchałem kilku kawałków i uważam, że było warto sięgnąć po ten rodzaj muzyki. Slow motion pewnie miały pokazać jak blisko była śmierć i jeszcze bardziej urealnić ten film. Będę bronił tego filmu, takie było powstanie, takie okrutne. Tacy byli ludzie, kochający, czasami naiwni, to nie byli komandosi z elitarnych jednostek wysłani na jedną akcję. Czytałem wiele historii w jak głupich sytuacjach ludzie ginęli, jak się wygłupiali choć obok latały kule, jak się kłócili o głupoty, błahostki.