Oceniłem misia na 10 jakieś 3 lata temu, w wyniku połączenia tego, że film się łatwo oglądało i przyjemnie, a jednocześnie tysiące opinii, że jest to najlepszy czy jeden z najlepszych polskich filmów. Patrząc na to teraz:
-wiadomo, film miał pokazać komunistyczną rzeczywistość i wykiwać cenzurę. Udało się z cenzurą, ale czy sceny w barze mlecznym, czy te ukazujące chamstwo szatniarzy, różnych pracownic są takie świetne? Teraz też jest chamstwo, często trzeba się użerać z wieloma rzeczami/osobami, nie było tak tylko za komuny. Więc czy rzeczywiście ukazanie tych absurdów jest taką mocną stroną filmu?
Druga sprawa dotyczy wykiwania cenzorów. Udało się to zrobić, ale te sceny ukazujące prl-owską rzeczywistość wręcz na tacy podawały to, czego cenzorzy by nie przepuszczali. Wychodzi na to, że cenzorzy byli wprost debilami, którzy się nie potrafili skapnąć, że Bareja w tym filmie jedzie po ustroju jak tylko chce. A czy wykiwanie cenzorów-debilów jest taką wielką sztuką?
Podsumowując:
-sceny ukazujące chamstwo ludzi, absurdy można by też nakręcić teraz i byłoby to nadal w dużej mierze aktualne
-ukazując te absurdy wykiwano cenzorów, którzy nie chcieli, by jakiś film obrażał codzienność prl-u. Tyle że w filmie ta codzienność była na talerzu, więc wychodzi na to, że cenzorzy byli debilami bo się nie skapnęli. A wykiwać debilów to nie jest żadna sztuka.
Dałbym teraz "Misiowi" 6, może 7/10, ale pozostawiam go bez oceny. Jestem w takim wieku, że nie przeżyłem ani dnia w prl-u i może jeszcze nie rozumiem dokładnie fenomenu tego filmu, więc z moją oceną należy trochę poczekać.
Częściowo twoje wątpliwości tłumaczy chyba rok 1981 - i osłabienie ucisku cenzury w okresie naporu Solidarności. Naiwnością byłoby szukanie wyjaśnienia w "debilizmie cenzorów".
Ten film robi dośc siermiężne wrażenie (formalnie, technicznie) ale jednocześnie moim zdaniem jest wspaniały (wręcz), bo jak żaden chyba inny pokazuje - pod pozorem "tylko" komedii - na czym polegała codzienność realnego socjalizmu w Polsce. To nie jest tylko proste punktowanie chamstwa, ale pokazania fasadowości całego systemu: obrazów, słów, idei.
PZPR nie był monolitem. Dla części jej prominentnych członków i ich sługusów "Misie" itp. były w cenie. Można było nimi np. walić w Gierka. Nie bez znaczenia jest fakt, że takie kąśliwe filmy, Bareja mógł robić dopiero w latach 70. - właśnie w czasach E. Gierka, który miał silną opozycję wewnątrz partii. Prawdopodobnie nigdy wcześniej w PRL nie występowały takie tarcia i taki dualizm władzy (z jednej strony Gierek z drugiej Jaruzel)
Początek lat 80. – narodziny Solidarności, to był też dobry moment żeby pokazać "polaczkom", że są do d... – zapite brudasy i ćwoki. Świetny czas i okazja do walenia w morale budzącego się narodu.
Nie zarzucam Barei, że jakoś współpracował z komuchami(!), ale nie bądźmy też naiwnymi głupcami - partia grała tymi filmami tak jak jej pasowało. Gdyby komuszki nie mieli interesu w filmach oczerniających jakiś fragment ich systemu, te filmy by nigdy nie "poszły"!
Czyli - jeśli dobrze cie zrozumiałem - "Mis" i jego reżysr zostali wykorzystani w walkach wewnętrznych w PZPR? Ale skąd masz te informacje, bo może to tylko przypuszczenie, nie fakt? Podobnie jak opinia, ze Breja mógl robic swoje komedie dlatego, że Gierek miał silną opozycje w partii. Czyli te filmy tez powstawały przeciw Gierkowi i biedaczek albo nie mial o tym pojecia, albo byl wręcz bezsilny...
"Okazja do walenia w morale budzącego się narodu..."
Ten wątek uważam za wyjątkowo nietrafiony. Bo to nie polski patriotyzm i polskośc sa w tym filmie krytkowane, ale przeciwnie - pokazuje PRL jako wydmuszkę znaczeń, wartosci, moralnosci. A ost. scena w filmie wyraźnie wskazuje, gdzie reżyser widzi źródlo oporu i szansę na przebudzenie z letargu.
No a niby skąd mam mieć takie "namacalne" dowody, może jeszcze na piśmie? ;-) Nie mam. Wyprzedzając zarzut - zapewniam jednak, że łączenie ze sobą pewnych faktów nie jest jeszcze tworzeniem teorii spiskowych. A faktem jest sytuacja w PZPR w latach 70., którą opisałem, czyli coraz bardziej nasilające się podkopy pod pierwszym sekretarzem od wewnątrz. Nie bronię teraz Gierka - po prostu tak było, że facet nie miał kontroli nad wszystkim i nieraz podkładano mu świnie w partii - zwłaszcza w schyłkowym okresie jego rządów.
W kinie też jest wiele przykładów na tę wewnątrzpartyjną opozycję wobec niego/jego ekipy (i to kolejny fakt!) - vide filmy obsadzone zwykle przez późniejszych członków PRON-u. Pierwsze do głowy przychodzą mi "Wysokie loty", bynajmniej nie antykomunistycznego, Filipskiego z 1979 r., czy "Hotel klasy lux" itp. – było tego znacznie więcej.
Jeżeli chodzi o "tradycję" - to tak - ta ostatnia scena ma znaczenie, ale ja przecież nie oskarżam Barei o złe intencje.
Nie ulega jednak wątpliwości to, że morał ten (tak to nazwijmy) słabo przebił się przez warstwę „efektownej” żulii. Nie dociera on również do młodszych pokoleń dzisiaj. Po filmie pozostaje jedynie obraz zapijaczonego „polskiego” syfu.
Niektórzy prawicowi publicyści nie widzą nic złego w tym, że w "Misiu" (głównie chodzi o ten film) nie było praktycznie żadnego pozytywnego bohatera. Ja uważam to jednak za duży błąd i z wychowawczego i z filmowego pkt widzenia. Tak z „wychowawczego”, bo Bareja w końcu miał ambicję by coś przekazać swoimi filmami, więc można je oceniać również i w takich kategoriach.
P.S. Nie dyskutuję tutaj z pozycji przeciwnika filmów Barei - one mnie bawią - większość pomysłów/obserwacji jest tam po prostu genialna, nie uznaję jednak ich bezkrytycznego kultu.
P.S. 2 Tak wiem Bareja nabijał się z Filipskiego, ale nie o Barei teraz rozmawiamy, ale o tym jak można było zagrać jego filmami.
Wbrew pozorom, pytanie o podstawy twojej teorii ma podstawy - przecież są źródła pisane, są opracowania, ale jeśli niema w nich śladu twoich podejrzeń... sam rozumiesz.
Po pierwsze to co poczytujesz za minus jest właśnie największym plusem Barei. Bareja nigdy nie skupiał się na piętnowaniu systemu jako takiego. Jego głównym celem było pokazanie absurdu ludzkich zachować. Oczywiście Bareja był antykomunistą ale pokazywał że ten system tworzą ludzie. Właśnie dlatego ten film jest taki uniwersalny i bawi nawet ludzi urodzonych po upadku komunizmu. Bareja pokazuje że ten absurd systemu wypływa właśnie z nas. Przykład: scena na lotnisku i każdy kilogram obywatela z wyższym wykształcenie szczególnym dobrem narodu. Bareja nabija się oczywiście z idiotycznego PRLowskiego hasła ale przede wszystkim pokazuje absurd dosłownego interpretowania regułki przez grupę służbistów. To jest właśnie wielkość Barei.
Po drugie tu nie chodzi o pokazanie codzienności PRLu. Jaki cel mieliby cenzorzy w cenzurowaniu filmu pokazującego codzienność PRLu? Kogo ten film miałby niby zaskoczyć? Przecież ludzie tym żyli na co dzień i żaden film nie musiał otwierać im oczu. Poza tym w Misiu nie mamy pokazanej rzeczywistości tamtych lat. To jest obraz w krzywym zwierciadle. Cenzorzy nie chcieli krytyki systemu ani aluzji politycznych. Bareja natomiast nie krytykuje systemu wprost. On się nabija z głupoty ludzkiej, a głupotę systemu pokazuje mimochodem. Aluzje natomiast wcale nie są takie oczywiste. A po drugiej stronie wcale nie miał debili. Tylko musisz też wziąć pod uwagę że za komuny nie wszystko było tylko czarno-biało. Ludzie też się chcieli pośmiać. I jakby tak wszystko uwalali co im się nie podoba to by tylko filmy propagandowe leciały.
Co do Germi: Dobrze kombinujesz ale w tym przypadku nie masz racji. Bareja doskonale zdawał sobie sprawę z walki o władze i naprawdę nikt go nie wykorzystał. Powiem więcej - Bareja dokładnie celował w sytuację którą opisałeś. Sądził że do czasu nakręcenia Misia Gierek będzie finiszował albo wręcz będzie obrana nowa władza. Stało się troszkę inaczej - Gierek trzymał się mocno. Film nie został puszczony - nakazano dokonać 32 zmian (wyciąć 1/4 filmu). No ale potem nastał sierpień 80 (strajki, Solidarność) i nikt nie miał czasu zawracać sobie głowy takimi głupotami jak Miś. Wyznaczono termin kolaudacji na 27 września 1980r (Gierek ustąpił 6 września - I sekretarzem KC został S. Kania), a wtedy nastąpiło rozprężenie i władza chciała dać narodowi trochę "luzu".
Co do braku pozytywnego bohatera to ja patrze na to inaczej. Bareja tworzył komedie unikalne. On unikał prostego moralizowania. Nie chciał pokazywać ludziom drogi i mówić "tak róbta". On obnażał absurd. Pozwalał na indywidualną ocenę. Dlatego umieszczenie pozytywnego bohatera byłoby zbyt łatwe. Tak samo jak nie było moralizowania nie było potępiania. Nie było walenia w naród. Zwróć uwagę że tak naprawdę wszyscy bohaterowie (nawet Ochódzki) byli na swój sposób sympatyczni. Śmieszni ale sympatyczni. A to dlatego że byli w gruncie rzeczy bardzo do nas podobni.
Cholera, znów muszę przyklasnąć twojej wypowiedzi, wyraża dokładnie to co myślę. Najpierw "Rejs", teraz "Miś", pozdrawiam.
Kurczę, jeszcze trochę i własny fanklub założę:) Dzięki. Zawsze fajnie spotkać "pokrewnie" myślących.
To nieładnie pisać to co ja chcę, do tego wcześniej i dużo lepiej! A na poważnie, dobrze że w zalewie wrzaskunów i krzykaczy z "najmojszą" racją na sztandarze można spotkać taką wypowiedź. Pozdrawiam.
Odnośnie Barei - zapytam tak jak i mnie zapytano - no, ale skąd to wiesz, że to on sobie z nimi pogrywał a nie nim pogrywano? ;) Jakie są dowody? W wersji kompromisowej mogło być tak, że obie strony się kiwały nawzajem i każdej z nich się wydawało, że jest w tym "sporcie" tą lepszą, bardziej przebiegłą - w to jestem skłonny uwierzyć.
O tej konkretnej sytuacji wiem, bo Bareja o tym mówił jak zaczynał robić Misia. Są relacje członków jego ekipy, więc sytuacja jest pewna.
Co do ogółu również mam przekonanie graniczne z pewnością. Myślisz że tak inteligenty człowiek jak Bareja nie byłby świadom tego czego świadom jesteś Ty? Myślisz że nie wiedziałby o zwalczających się ekipach i walce o władzę? To absolutnie nierealne. Z pewnością Breja nie sprawdzałby się w roli marionetki.
Poza tym jak już mówiłem, Ty źle interpretujesz jego filmy. To nie jest żadne walenie w naród. Filmy Barei nie były w stanie zmieniać się w narzędzie sił opozycyjnych. Jak Ty sobie to w ogóle wyobrażasz? Ludzie oglądają Misia i mówią: "Toż to wszystko wina Gierka! Dawać Jaruzela, on zrobi porządek!". To jest niemożliwe bo filmy Barei są uniwersalne, ponadczasowe. A jeżeli już są w nich nawoływania o zmiany, to z pewnością nie o podmianę stołeczków. To są nawoływania o zmiany dogłębne, systemowe. Zmiany których żadna ówczesna władza zaakceptować nie mogła.
No tak pewnie chodzi o film dok. z lat 90. Myślę, że mógł być świadom, ale średnio go to zajmowało, czy zostanie wykorzystany czy nie - w końcu jedne komuchy zwalczały drugich. W tamtym czasie, w roku 1979/80, chodziło o uwalenie Edka i Barei mogło się to podobać, a konsekwencje takiej działalności (że może pojawić się gorszy ch.) niestety mało kogo obchodziły, ew. nikt się tego nie spodziewał. "Taka jest moja koncepcja". ;)
"Dawać Jaruzela" to nie, ale "wolność nie jest dla zapijaczonych durniów, brudasów, nierobów" już tak - "ktoś musi nas trzymać za mordę, bo sami nic nie umiemy". Taki pkt widzenia, co prawda jeszcze nie zaskoczył w roku 1980/81, ale tak właśnie wyglądała propaganda partyjna w latach 80. - zwłaszcza po stanie wojennym i była ona dosyć skuteczna. To że pokazywano jakieś patologie PRL-u nie musi oznaczać, że zaraz mamy do czynienia z wolnością twórczą, czy też sprytnym przemyceniem pewnych treści przez reżysera. Zwłaszcza, że w Misiu widzimy głównie zdemoralizowane charaktery ludzkie i tak naprawdę wcale nie wytłumaczono dlaczego takie one są(!), być może te sceny "nie poszły". Cenzura to nie tylko tępe wycinanki, ale też i dosyć "kreatywny montaż",
Ponownie powtórzę się - nie zarzucam Barei złych intencji (co najwyżej pychę), nie interpretuję źle jego filmów, uważam jednak, że to, że one mogą zostać tak zinterpretowane/wykorzystane jest ich słabością!
Cytat: „To są nawoływania o zmiany dogłębne, systemowe. Zmiany, których żadna ówczesna władza zaakceptować nie mogła.”
Przykro mi, ale akurat tego w „Misiu” nie widzę – takie nawoływania miałyby sens gdyby krytyce towarzyszył też jakiś program pozytywny (tak pamiętam o scenie z „tradycją” – to proporcjonalnie za mało!), ale takie coś by już na pewno nie przeszło.
Bardzo osobliwe wnioski wysnuwasz. Filmy Barei nigdy nie były używane jako narzędzie. Nikt tego tak nie traktował. Twoja opinia jest pierwszą która w jakikolwiek sposób wiąże te filmy z walką o władzę. Nawet w czasach PRL-u nie spotkałem się z takowymi.
Powiem tak, Bareje gówno (za przeproszeniem) obchodziła walka o władzę. On był antykomunistą. Jedyna walka jaka go interesowała to walka z władzą. Absolutnie nie zależało mu na uwaleniu Gierka. Zachowały się relacje z jego wypowiedzi. On po prostu przewidywał zmianę władzy. I wiedział że zazwyczaj wiąże się z nią chwilowe rozprężenie. I właśnie w tym upatrywał swoją szansę. Szansę jako artysty. Bo tak właśnie traktował władzę, jako przeszkodę na drodze swojej wolności twórczej. A artystą był naprawdę wielkim (moja opinia).
"ktoś musi nas trzymać za mordę, bo sami nic nie umiemy" Jak można taki wniosek wysnuć z tych filmów? Już mówiłem że Bareja nie uderzał w naród. Raczej pokazywał go jako bardzo "zaradny". Wszyscy bohaterowie są w pewien sposób pozytywni. Tutaj również Bareja jest unikatem. Mam wrażenie że oczekiwałbyś taniego moralitetu. Ale to nie ta półka. Bareja był zdecydowanie ponad to. Takich filmów o jakich mówisz masz całą masę w PRL-u. Na pęczki. Ja osobiście cieszę się że Bareja założył moją inteligencję jako odbiorcy, a nie jej brak (jak to robi większość twórców).
"że one mogą zostać tak zinterpretowane/wykorzystane jest ich słabością" Absolutnie nie. Twórca nie może odpowiadać za niedostatki intelektualne odbiorców.
A właśnie takie nawoływanie o zmianę w Misiu jest ewidentne. Powiem więcej takiego nawoływanie nie było w całej kinematografii PRL. Żaden inny film się nawet nie zbliżył. I chodzi mi właśnie o scenę z tradycją. Absolutnie nie jest jej za mało. Jest to ostatnia scena w filmie. Ostatnia scena to strategiczny punkt filmu. Bardzo często to właśnie przez pryzmat ostatniej sceny kształtuje się nasza opinia o filmie. To ona zazwyczaj najbardziej zapada w pamięć. No i jaka to jest ostatnia scena. Scena z tradycją to absolutnie najmocniejsza scena w filmie. Zastosowano w niej kontrast, przez co jej moc jeszcze się potęguje. Wszystko w niej jest przemyślane. Ma całkowicie inną konstrukcję niż reszta filmu, co pokazuje jak ważna była ona dla samego twórcy. Wyjście widza z kina po doświadczeniu takiego katharsis jest więcej warte niż te wszystkie dęte moralitety.
"Powiem tak, Bareje gówno (za przeproszeniem) obchodziła walka o władzę. On był antykomunistą. Jedyna walka jaka go interesowała to walka z władzą."
Poniekąd o tym pisałem - przy walce dwóćh kom-frakcji - że niby, gdzie dwóch się bije tam trzeci... ale nie zawsze!
"Jak można taki wniosek wysnuć z tych filmów?"
Ale to jeszcze nie jest faux pas mam nadzieję? ;)
Jak można? Spytaj się chociażby dzisiejszej młodzieży albo tych co dorastali na repetach tych filmów w latach 90. a i starsze roczniki nie lepsze (gorsze?).
Filmów Barei nie uważam za artystyczne, albo inaczej – nie tak sobie wyobrażam artyzm – przykro mi. Moralitetów (zresztą często lewackich - w duchu reformatorskim) z PRL-u nie lubię! ;)
"Rozprężenie" post-gierkowskie i tzw. karnawał jest dla mnie w dużej mierze nieźle zaplanowaną przez komuszków mistyfikacją i myślę, że tutaj różnimy się przede wszystkim i co do tego się nie zgodzimy. :)
Pozdrowienia!
Myślę że ustaliliśmy płaszczyznę porozumienia/nieporozumienia i już się bardziej nie zbliżymy:)
"Ale to jeszcze nie jest faux pas mam nadzieję?" No troszkę jest:) Ale mniejsza z tym. Ja się odpowiedzialny za reakcję młodzieży wychowanych na raperach nie czuję. I zapewne tak samo byłoby z Bareją.
Oczywiście masz prawo nie widzieć artyzmu w filmach Barei. Dla mnie Bareja jest artystą pokroju Kubricka, Bergmana, Kurosawy itp. Absolutnie najwyższa półka i ambicja przekazu. Z pewnością jest słabszy technicznie ale technika to nie wszystko.
Oczywiście że rozprężenie było planowe. Władza celowo dawała odetchnąć. Bareja o tym wiedział i to wykorzystywał.