Całe szczęście akcja tego 'dzieła' kończy się na '39 roku. Gdyby potrwał dłużej widzowie na całym świecie znowu dowiedzieliby się o tym jak to dzielni brytyjscy kryptografowie rozszyfrowali Enigmę. Naczelnym adresatem filmu są intelektualne miernoty, którym wydaje się, że cała historia to zbiór urokliwych anegdot o uniwersalnym wydźwięku. Z równym przejęciem śledziliby miłość komunistycznego zbrodniarza do motocykli ("Dzienniki motocyklowe") albo jakąś ckliwą historyjkę przyjaźni Hitlera z suczką Blondie. Wracając do meritum - film ten przepełniają po brzegi kłamstwa i kłamliwe niedomówienia. Największe dotyczą króla Edwarda VIII i jego fatalnego zauroczenia nazizmem. Z treści scenariusza dowiadujemy się jedynie o wymianie korespondencji między jego przyszłą żoną a Ribbentropem oraz o tym, że 'nie wiadomo po której stronie by stanął w razie gdyby Hitler wypowiedział wojnę' . Za to pod koniec filmu oboje zasłuchani w przemówienie Jerzego VI wydają się już całkowicie stać po stronie aliantów w walce z Hitlerem. To rok '39, a tymczasem w '40 ten sam Jerzy VI wygłaszał peany na część Hitlera np.: "W ciągu ostatnich 10 lat Niemcy całkowicie zmieniły się jako społeczeństwo. Kraje, które nie potrafią samodzielnie dokonać takiej przemiany, winny poddać się polityce Niemiec.".Zainteresowanych prawdą historyczną a nie bałamutnymi bzdurami odsyłam do książki "Tajny układ - Jak książę Windsoru zdradził aliantów":
"Profaszystowskie sympatie Edwarda, księcia Windsoru, nie są tajemnicą, ale dotychczas nie podejrzewano, że jego działalność z czasów wojny nosi znamiona zdrady. Król Anglii Edward VIII abdykował w 1936 roku, aby poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson. W 1939 roku podczas "dziwnej wojny" rząd brytyjski zaproponował mu stanowisko inspektora francuskich sił zbrojnych. Nikt nie przypuszczał, że książę przekaże Niemcom informacje wywiadowcze. Na podstawie nowych dowodów - pewnego prywatnego listu, dokumentów znalezionych w archiwach europejskich i aktach FBI oraz rozmów z uczestnikami wydarzeń - brytyjski historyk ujawnia szokujące fakty: działania króla, który zdradził swoją ojczyznę. I twierdzi, że brytyjskie tajne służby i rodzina królewska przez lata starannie ukrywały tę niechlubną prawdę"
errata : oczywiście miało być "ten sam Edward VIII (król po abdykacji, brat jąkały) wygłaszał peany na część Hitlera.."
To dosyć szczególny pomysł, żeby wartość filmu oceniać przede wszystkim na podstawie jego wierności faktom historycznym. Miałoby to sens, gdybyśmy mówili o filmie dokumentalnym. W przypadku filmów fabularnych - nie ma. Gdyby trzymać się Twojego kryterium, to należałoby zdyskwalifikowć "Gladiatora" (bo Kommodus nie umarł na arenie, ale uduszony w swoim łóżku) i "Bękarty wojny" (za śmierć Hitlera nie w bunkrze, ale w kinie). Nawet sztukę Szekspira "Ryszard III" należałoby uznać za kłamliwą propagandę tudorowską - ostatni z Plantagenetó nie był przecież - jak pisze Szekspir - tchórzliwym garbusem, ale był postawnym rycerzem, obalającym w bitwie przciwników "jednym ciosem topora". Czyżby Szekspir też adresował swoje dzieła do intelektualnych miernot?
Jesteś pewien, że Hitler w 'Bękartach' umiera w kinie? Nie zrozumiałeś mnie. Gladiator i 'Bękarty wojny' to zupełnie inna kategoria filmów. Trudno je nawet nazwać stricte historycznymi. Są bardziej z rodzaju historical fantasy : "nie wiemy jak było i tego nie zweryfikujemy, więc popuśćmy wodze fantazji". King's speech to ta sama kategoria co 'Królowa'. Biografia historyczna. Ujawnia kulisy funkcjonowania rodziny królewskiej, dotyczy postaci w 100% historycznych i dlatego mamy pełne prawo oceniać go podług zgodności z faktami. Jeśli nie czujesz tej różnicy i dopuszczasz dowolne zakłamywanie historii w ramach 'licentia poetica' to doprawdy nie mamy o czym dyskutować. Naturalnie redukowanie King's speech do faktografii byłoby nieporozumieniem. Jednak nie nadrabia innymi walorami. Weźmy choćby dobór aktorów. Timothy Spall, którego pamiętam ze znakomitej kreacji zahukanego taksówkarza we 'Wszystko albo nic' tutaj w roli Churchilla? Żarty na bok.
Akurat z Kommodusem całkiem dobrze wiadomo "jak było". Mam wrażenie że wobec filmu fabularnego masz takie oczekiwania co do zgodności z faktami, jakby był filmem dokumentalnym. Ale chyba rozumiem o co Ci chodzi - chociaż tego za bardzo nie ułatwiasz. W Twojej pierwszej wypowiedzi nie ma przecież ani słowa o wadach "The King's Speech" innych niż kiepska faktografia. Ja też wolałbym żeby filmy stricte historyczne były zgodne z faktami, tłem historycznym, etc., ale jeśli nie są - jest, jestem skłonny to wybaczyć i niekonieczne mówić aż o "zakłamywaniu historii". Ale to chyba kwestia poglądów, oczekiwań, wreszcie gustu, który non disputandum est, więc może faktycznie nie mamy o czym dyskutować. Pozdrawiam
Problem jest tego rodzaju, że wielu widzów, zwłaszcza w USA traktuje filmy historyczne jak podręczniki historii. Książek na ogół nie czytają, od filmów dokumentalnych stronią, więc to jedyne źródło ich historycznej wiedzy. Ta 'wiedza' kształtuje ich zbiorową świadomość, utrwala stereotypy itp. Ja ich po prostu nie lekceważę.
Poziom wiedzy historycznej Brytyjczyków woła o pomstę do nieba. Wyspiarze uważają, że jeden z najsłynniejszych brytyjskich polityków Winston Churchill to postać... fikcyjna. Nie pamiętają premiera, który przeprowadził ich kraj przez II wojnę światową, za to są przekonani, że literacki Sherlock Holmes żył naprawdę.
http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/69927,churchill-nigdy-nie-istnial-a -sherlock-zyl-naprawde.html
No to masz problem, że tak się je traktuje, ale nie wylewaj swoich frustracji na Bogu winnych ludzi. Tak poza tym co nas to obchodzi co uważają Brytyjczycy? Podejrzewam, że większość Benińczyków nie zna żadnego Europejczyka poza Hitlerem, ale nie uważam, że ma to cokolwiek wspólnego z kiepskim stanem benińskiego kina, lecz z brakiem edukacji w tym kraju. Twierdzenie, że sztuka, a w tym sztuka filmowa ma się podporządkowywać pod misję edukacji trąci jakimś totalnym totalitarnym i niezgodnie z zamysłem autora, ale jednak marksistowskim gównem. Sztuka miała kształcić masy w okresie, który Polska przechodziła przez jakieś 40 lat. Twoje socjalistyczne poglądy to jakiś kompletny bałagan, ponieważ z drugiej strony starasz się tworzyć przed nami wizję siebie jako jakiegoś bojownika o prawdę, który jako antykomunista nie pochwala wykorzystywania pozytywnego wizerunku Che Guevary w kinie.
Inaczej rzecz ujmując starasz się nam wmawiać jakieś socjalistyczne bzdury o tym, że sztuka filmowa winna kształcić narody i interesować się stanem edukacji mas. Z drugiej strony pozujesz na antykomunistę i antyfaszystę.
A tak z innej beczki to filmy takie jak "Pancernik Potiomkin" i "Narodziny narodu" z punktu widzenia treści są totalną propagandową sieczką, ale i tak zaliczamy je do wybitnych obrazów w historii kina.
ps. a za nazwanie mnie miernotą intelektualną mógłbyś dostać w ryj, więc uważaj co mówisz, bo po drugiej stronie masz ludzi, a nie maszyny i chociaż odrobina szacunku należy się każdemu.
Porównanie jest debilne bo wszyscy wiemy, że "Gladiator" i "Bękarty" nie udają, że mówią prawdę. Tymczasem film Hoopera owszem - ma plansze, opiera się w dużej mierze na faktach. W dodatku historyczność jest w nim WAŻNA - elementem akcji jest to, że Wspaniały Król przeciwstawia się Hitlerowi. W "Bękartach" to miało znaczenie artystyczne, że Żydzi zaczynają mordować nazistów. Jakie znaczenie ma to, że Król, który tak naprawdę popierał appeasement i nie miał problemu z Holocaustem, póki jego tereny były bezpieczne, zostaje przedstawiony jako dzielnie stawiający się złu? Tylko propagandowe. To nie jest nic innego niż przekręcenie historii na taką, jaką byśmy sobie życzyli, i udawanie, że niby faktycznie taka była.
ogqozo, użyłeś racjonalnych argumetów, postawiłeś jednoznaczną tezę, dałeś mi do myślenia. Klasę Twojej wypowiedzi nieznacznie - ale jednak - obniża fraza "porównanie jest debilne". Proponowałbym na przyszłośc rozważyć alternawtywne określenia, np: "porównanie jest całkowicie chybione", "zupełnie mylisz konwencje", czy choćby "porównujesz długie z zielonym". Naprawdę nie musisz zaczynać wypowiedzi jak jakiś troll czy kibol, skoro masz do powiedzenia coś naprawdę rozsądnego i sensownego. Pozdrawiam.
Przepraszam, ale w grę - oprócz rozumu, który moim zdaniem by wystarczył spokojnie do wygrania tej dyskusji - wchodzą też emocje. Po prostu dziwi mnie, że zupełnie bez echa przechodzi film gloryfikujący Jerzego VI jako "tego, co się przeciwstawił Hitlerowi", podczas gdy np. moja rodzina mogła zostać cała wymordowana wskutek tego, że biedny jąkała polecał w listach podwładnym, by Żydom uniemożliwiano ucieczkę z Europy do Palestyny. To chyba normalne, że coś czuję, gdy Jerzy VI słucha od podwładnych: "musisz MÓWIĆ! To uczyni świat lepszym!". Mniejsza o bierność wobec Holocaustu - najważniejsze to MÓWIĆ do Brytyjczyków, to największe wyzwanie dla tego człowieka, mówienie pomoże powstrzymać Hitlera.
To nie jest jakiś mało znany, odległy w czasie fragment historii - mówimy o królu Anglii, Hitlerze i Holocauście. Zwłaszcza w Polsce, gdzie w szkołach uczą o Deatowskim "nie umierajmy za Gdańsk", myślałem, że KTOKOLWIEK będzie wkurzony takim przedstawieniem sprawy, ale nie. Nawet o "niefaktyczności" "Bękartów" więcej pisano, a przecież ten film tak podkreśla swoją fikcyjność, że bardziej się chyba nie da.
osobiście wydaję mi się, że scena kiedy cała rodzina ogląda na projektorze film informujący o sytuacji w Rzeszy wymownie podkreśla pewną fascynację Jerzego oratorskimi zdolnościami Hitlera...
tak, ale Edward nie jest głównym bohaterem filmu jego n-planowa rola nie ma zbyt dużego wpływu na fabułę filmu poza faktem jego abdykacji..trochę mało by nazwać film kłamliwym i propagandowym.
dodatkowo raczej scena, gdzie Edward z żoną słuchają króla, raczej nie ma wskazywać na zupełny odwrót od ich "ideałów", raczej 'podziwiają' fakt, że Jerzy przemawia, że mówi nie jąkając się, co dla nich jest po prostu nowością.
No to rzeczywiście bardzo się twórcy wysilili :)) Niestety film zakończył się popisowym orędziem, w którym wszystko ładnie i cacy ;), a w kontekście którego rzeczony fragment wydaje się być co najmniej śmiesznym ....niestety nikt poza mną się nie śmiał ;(
Jeżeli zgadzasz się z założycielem tematu, to nie powinieneś określać filmu jako "bezmyślnej produkcji". Założyciel twierdzi przecież, że "film ten przepełniają po brzegi kłamstwa i kłamliwe niedomówienia". Niedomówienia i kłamstwa, w dodatku w ogromnej ilości, nie pojawiają się znikądm, wymagają myslenia własnie.. Zatem raczej Twoja opinia jest bezmyślna.
ja odbieram ten film nie jako film historyczny, dokumentalny etc., a psychologiczny dotyczący pokonywania swoich słabości, dyskutowanie o faktach historycznych dla mnie trochę mija się z celem.
ale no właśnie w tym sęk :))))) film historyczny z takim przekazem łatwiej byłoby zbojkotować, a tak powstała nam lekka, przyjemna niemal komedyjka :))))
dodam może, że mnie tez rozbawił i podobał się momentami, ale jednak bardziej patrzę przez pryzmat tego, że miał zamydlić mi oczy :) proste
ale właściwie czym miał zamydlić oczy skoro historia opiera się na relacjach Alberta z Lionelem i próbie wyleczenia wady wymowy, a raczej jej skutecznego zamaskowania...no chyba że chodzi Ci o metody Lionela, fakt nawet jak na XXI wiek kontrowersyjne :>
Ależ oczywiście tak ten film odbieramy, bo taki własnie miał być. Nie ulega wątpliwości że przekazuje, zwykle niedokształconemu, światu nieprawdziwy obraz rzeczywistości ( z całą pewnością zupełnie zamierzona akcja, bo Angole chcą go wybielić, oni są przecież tacy zaje*iści), co jest tym gorsze, że Dżordżi rzeczywiście zachwycał się właśnie nikim innym jak Hitlerem (no żeby to był jeszcze jakis nacjonalizm albo Betty Boop) i zdradził. Dyskutowanie o faktach historycznych w przypadku takich produkcji wcale nie mija się z celem. Jeśli się omija prawdę historyczną bądź ja zakłamuje to nie dzieje się to przypadkiem. Nt. kunsztu reżyserskiego i aktorskiego wypowiem się dopiero jak obejrzę, bo pod tym względem, przypuszczam, jest bardzo dobry. Pozdr
całe gadanie o jakimś wielkim poparciu Edwarda, a tym bardziej Jerzego dla Hitlera ma swoje źródło w tekstach sensacyjnych, zajmujących w księgarniach półki sąsiadujące z dziełami Ericha von Danikena (cała "historyczna" twórczość wydawnictwa AMBER, do której należy książka wspomniana przez autora wątku). W żadnej poważnej pracy należącej do akademickiej nauki historii nie ma takich rewelacji. Prawdą jest że Edward i Wallis mieli towarzyskie kontakty z dygnitarzami nazistowskimi, ale nie ma żadnego dowodu na nielojalność Edwarda wobec brata i kraju w czasie wojny.
Jeśli chodzi o "wielkie poparcie" to faktycznie byłaby to znaczna przesada. Jerzy, jak cały dwór, przez długi czas tolerował Hitlera - co pewnie było korzystne dla Imperium, ale moralnie obrzydliwe, no i film może nie tyle KŁAMIE w tej kwestii, co dobiera fakty i słowa tak, by jednak wyraźnie zafałszować rzeczywistość, na korzyść króla i rządu Imperium Brytyjskiego.
Natomiast Edward... tak, dowodów na nielojalność w czasie wojny nie ma, ale tutaj liczy się każde słowo. Powiedzmy tyle, że Brytyjczycy nie wysłali go na Bahamy w trosce o jego zdrowie. Natomiast to nie jest film o Edwardzie - on ma tutaj znaczenie głównie takie, że rezygnuje, natomiast faktycznie zrezygnował z powodów małżeńskich. Gdyby cały film w taki sposób omijał kwestie polityczne, a skupiał się na osobistych, moim zdaniem nie było by się czego czepiać.
Ja chyba jednak nico inaczej odbieram ten film. Dla mnie jest on jednak historią "walki" człowieka z jego ułomnością i to zrealizowaną w całkiem dowcipny sposób, a wydarzenia historyczne są jedynie tłem. To nie jest film dokumentalny a jedynie dość swobodna interpretacja. I jak ktoś wspomniał film kończy się na przemówieniu więc pisanie o tym co było później jest bezzasadne. Ja jestem filmem w bardzo pozytywny sposób oczarowana. Dowcipne, dość lekkie i przyjemne.
Trzeba pamiętać ze Hitler posługiwał się propagandą, a poparcie elit politycznych w tym czasie mogło wynikać po prostu z braku całkowitej wiedzy na temat idei nazizmu. Jednak gdy atakował Polskę nikt jeszcze nie wiedział, ze będzie chciał wymordować wszystkich Żydów i dopuści się takich okrucieństw. Choć z drugiej strony nie wątpię iż państwa popierając Hitlera kierowały się jakimś własnym interesem i popieram ogqozo było to "obrzydliwe moralnie". Oczywiście Hitler złamał zawarte pakty, ale jak wiemy dopiero w trakcie II wojny wyszło jaki to był S#&^$*#L !!!
Nie bronię Brytyjczyków bo wiele razy udowodnili jak są egoistyczni, ale staram się być obiektywna.
"To dosyć szczególny pomysł, żeby wartość filmu oceniać przede wszystkim na podstawie jego wierności faktom historycznym. Miałoby to sens, gdybyśmy mówili o filmie dokumentalnym."
Do silentviper : Tak, ale jeśli film jest gatunkiem historycznym to musi na historii się opierać i wówczas staje się "dokumentem"
tak jak większość moich postów uważam że film jest przede wszystkim propagandowy pisałem to jeszcze za nim obejrzałem ten film i po jego obejrzeniu wiem już to na pewno.Miał za zadanie wychwalać skompromitowaną rodzinę królewska za pomocą tkliwej historyjki .Historyjka nawet fajna ale nie jakaś wyjątkowo ambitna za to cała otoczka jest na pochwalę rodziny bufonów .Jak widzę nie jestem w tym temacie osamotniony. Nie było by sprawy gdyby film nie został specjalnie nagłośniony gdyby nie zrobiono specjalnie szumu medialnego .Przykre za to jest to że tylu ludzi z tego portalu tak łatwo dało się oszukać.Tutaj tez byli tacy co pisali że uważają ten film za prawdę historyczną .Trudno się przyznać do błędu wiec teraz opowiadają bajeczki ze trzeba się wczuć w role albo spojrzeć na niego inaczej .Najbardziej żałośni są ci najbardziej oburzeni wyzywający albo co bardziej śmieszne odgrażający się :) To bardzo wiernie pokazuje poziom tych małolatów.
Niektórzy The Tudors też uważają za prawdę historyczną z tym, że ludzie często mylą fikcję z rzeczywistością się zgodzę ale propaganda??? , specjalne nagłaśnianie, jeszcze tyle nominacji...to musi być spisek :>
Film jest nieco dziwacznie reklamowany jako komedia, a przy tym jest osadzony w historii Europy tuż przed II W.Ś. i pokazuje życie księcia, a później króla. Nie ma pokazywać stosunku do Hitlera, a jest opowieścią o walce z własną ułomnością. A także złożoną relację król-uczeń kontra nauczyciel, z niskiej klasy społecznej, a do tego samouk bez wykształcenia. Jeden bez, a drugi z poczuciem humoru.
Dla mnie film nie najwyższych lotów, ale nie z powodu przekolorowanego tła historycznego, niewystarczającego pokazania stosunku do faszyzmu, czy uprzedzeń Anglików do Wallis Simpson itd, a z powodu rozwlekłości, kręcenia w manierze sprzed pół wieku: skupianiu się wnętrzach, detalach, pozach. Nawet same "nowatorskie" metody "terapeuty" są tak pokazne, że wydają się dzisiaj baaaardzo oczywiste, a dla podkreślenia ich niezwykłości, trzeba było pokazać cudaczne metody ówczesnych "lekarzy".
A skąd tyle nominacji do Oskarów: NIE WIEM !!!!
"Kręcenie w manierze sprzed pół wieku" jest włąśnie jedną z ogromnych zalet tego filmu, jakże równego od "Avatara" i innych "Incepcji". Super, że nie tylko płytka, supernowoczesna komercha liczy sie w dzisiejszym przemyśle filmowym.
Hm...nie wydawałoby ci się dziwne gdyby nie kręcili tego, jak to nazwałeś: "w manierze sprzed pół wieku" ? skoro akcja filmu rozgrywa się w 1939 roku?!? Ja nie rozumiem, czy niektórym już tak mózg zaślepiło to całe 3D...
Ha, czy gdyby kręcili o czasach sprzed I W.Ś. to trzeba by zrobić nieme kino, a 10 lat później to czarno-białe? "Avatara" ma u mnie 2/10, a 3D nadaje się wg mnie do przyrodniczych fimów typu "Życie oceanów". Co nie znaczy, że ktoś wkrótce nie zrobi super filmu w 3D, w którym technika, czy efekty specjalne nie zabiją fabuły jak było we wspomnianym "Avatarze"
W pełni zgadzam się z opinią autora tematu. W filmie pokazana jest lojalność brytyjska kiedy ogłosili wojnę z Niemcami, szkoda że nie ma słowa o tym jak ta wojna wyglądała. Za kilkanaście lat okaże się że to oni przepędzili Hitlera, Jerzy VI był oratorem lepszym niż Hitler i to 2 razy i żydów wymordowali Polacy. I założę się że komentarze będą podobne: "przecież to komedia a nie dokument". A co mają powiedzieć ludzie którzy pamiętają te czasy? Ilu z nich przewraca się w grobie widząc jak świat zachwyca się jąkałą który przemówił? Owszem, to jest farsa i komedia ale mi jakoś nie było do śmiechu. Robienie bohatera z kogoś, kto mieni się "sojusznikiem" i kiedy giną jego sojusznicy on "przemawia" łaskawie i to jego wielka zasługa... Jakoś nie potrafię się tym zachwycać, nie trafia to do mnie. Ciekawy film ale nie wolno tak kłamać, nie aż tak.
Kto kłamie? Gdzie kłamie? Konkrety proszę... O jakiej ty anielskiej lojalności piszesz? Przecież Anglia wypowiedziała wojnę Niemcom w 1939 r., to fakt. Miano ten detal pominąć, żeby ci się fabuła spodobała? Nie ma w filmie słowa o tym jak ta wojna wyglądała? Przecież akcja filmu kończy się 3 września 1939 r. Co miano pokazać? Zdobycie Berlina przez żołnierzy z orzełkami na czapkach? Nie przesadzasz? Świat się zachwyca jąkałą, który przemówił? Jaki świat? Zresztą, rozumiem, że jąkała służy do wyśmiewania a nie do podziwiania? Tak? Anglia była naszym sojusznikiem w tej wojnie. Bez cudzysłowu. Może nie do końca wdzięcznym, ale chyba najlepszym jakiego mieliśmy. Ten sojusznik w nagrodę za walkę z Niemcami przynajmniej nie skazywał Polaków na karę śmierci, jak to robili nasi wschodni sojusznicy po 1945 r. Kojarzysz taką postać jak Generał Fieldorf (Nil)? Ochłoń przyjacielu...
Gdyby jeszcze sam napisał to przemówienie to jeszcze bym zrozumiał w jakiś sposób jego dumę, ale wydukanie kilku słów napisanych przez kogoś innego? Mogli znaleźć dublera:) (i pewnie tak było hehe:))
UK jest monarchią parlamentarną, a król pełni tylko i wyłącznie funkcje reprezentacyjne ergo nie podejmuje żadnych decyzji politycznych lub ewentualnie są one kontrasygnowane. Oznacza to, że w praktyce podporządkowuje się demokratycznie wybranemu parlamentowi, a tak dla przypomnienia film opowiada właśnie o królu, a nie o parlamencie westminsterskim i jego decyzjach. Dlatego nie rozumiem oburzenia faktem zwlekania z wypowiedzeniem wojny w '39. Król był od wygłaszania przemówień i pozdrawiania ludu...film opowiada akurat o tym pierwszym bo podejrzewam, że film o machaniu z pałacu Buckingham okazałby się klapą :>
Chyba niektórzy zapominają, że świat nie kręci się jedynie wokół nas, Polaków i naszej sytuacji.
Król Jerzy VI, nie był królem Polaków, ale był królem Anglii. A dla Anglików jest postrzegany jako dobry władca, dobrze o nim piszą.
Nie wiem czy Król Jerzy był właśnie taki, jak twierdzą w tym wątku wszyscy oburzeni "propagandą". Być może macie rację. Ale film wcale nie zaburzy mojego obrazu brytyjskiego monarchy... Przecież kwestie polityczno-poglądowe nie zostały pokazane prawie wcale. Kilka jakichś napomknień, to wszystko. Ale ja nie uznaję teraz, po obejrzeniu filmu, że on był wielkim bohaterem, który wygrał wojnę. Przecież to w ogóle nie zostało pokazane. Czy on faktycznie został przedstawiony tak pozytywnie? Ja tam raczej widziałem człowieka pozbawionego rodzicielskiego uczucia w dzieciństwie, obarczonego ciężarem, którego wcale nie chciał dźwigać. A czy faktycznie popierał niemców? Na stronicach angielskiej wikipedii napisali: "The growing likelihood of war in Europe dominated the early reign of George VI. The King was constitutionally bound to support Prime Minister Neville Chamberlain's appeasement of Hitler." I z tego zdania wynika raczej, że popierał politykę ustępstw, bo był ku temu prawnie zobligowany. Oczywiście wikipedia nie jest źródłem naukowym, ale, wbrew temu, co twierdzą wszyscy przeciwnicy filmu, zamierzam poczytać więcej o tym królu i jego postępowaniu w czasach II WŚ. Jeśli faktycznie był taki pro-hitlerowski, na pewno dowiem się tego. Ze źródeł historycznych. Podejrzewam, że i wtedy film będzie mi się podobał. Na koniec pytanie do założyciela tematu: czy filmy historyczne powinno się pokazywać w szkole na lekcjach histori?? I czy Potop Sienkiewicza jest dla Ciebie źródłem historycznym, czy powieścią sensacyjno-przygodową OSADZONĄ na prawdziwych wydarzeniach historycznych?
ale potop na pewno pozwala ZROZUMIEC historie! uwazam, ze jak sie robi historie w tle, to konsekwentnie nalezy się jej trzymac w kazdym szczegole. to jak z robieniem filmu, jak nie bedziesz uwazal czy w lustrze nie widac kamery przypadkiem albo czy kable nie leza w jej zasiegu, to ci wyjdzie gowno. wiec pod tym wzgledem zgadzam sie z autorem/ką
Przychodzi mi na myśl taki Oliver Stone i jego niby to historyczne filmy, nie do końca trzymające się faktów. Nie wyszło takie znowu gówno. Poza tym jednak trochę nietrafione porównanie z tym robieniem filmu. We wspomnianym w tym wątku Avatarze też nie widać kamery w lustrze, a rzekłbym, że to wręcz efekt pokaźnej biegunki. Ale zupełnie o co innego mi chodziło podając Potop za przykład. Trzeba umieć oddzielić pozycję czysto faktograficzną, z datami, szczegółami, opisami etc. od utworu dramatycznego. Jest stworzony na kanwie historycznej, ale NIE JEST dziełem dydaktycznym. A już poza wszystkim, ten film jest adaptacją książki, o trochę dłuższym tytule, którą napisał wnuk Logue'a i która opowiadała (przypuszczam, nie czytałem książki) mniej więcej o tym - o relacji Króla Jerzego VI z Lionelem Logue, australijskim terapeutą wad wymowy...
(Nie dało się edytować mojego posta) Może, żeby jeszcze dosadniej pokazać, o co mi chodzi: tytuł książki napisanej przez wnuka Lionela brzmi: "The King's Speech: How One Man Saved the British Monarchy." A nie: "King George VI: a hero that saved Europe from Hitler. Facts and Details on The British Monarch". Zgadzam się, że pewnie wiele rzeczy w tym filmie pokazano celowo, żeby wybielić Jerzego, ok! Nie polemizuję z tym. Ale to nie jest adaptacja książki historycznej, tylko opowieści o znajomości dwóch ludzi i walki z pewną ułomnością!
nie to jest przedmiotem filmu! jasne, masz rację, ale to brytyjskie dzieło, naprawdę myślisz ze w brytyjskim filmie przyznaliby się chociazby do tego, ze wb nas wychujała i nagle zmienila zdanie co do pomocy nam podczas kampanii wrzesniowej ? takie są realia, nie zamierzaja przyznawac sie do niczego, a wszystko jest pieknie i gladko. jak widac jesli chodzi o prawde historyczna, niewiele sie zmienilo do czasow prlu. no coz, niemniej film sam w sobie jest swietny, colin gra super, helena takze, i film JAKO FILM - z jakaniem sie i postacia jerzego VI bardzo mi sie podobał.
Brawo wszystko co pisałem wcześniej dokładnie się potwierdza.. Napisze ci taki ze chce dowodów myślisz dziecko że ludzie będą 1000 razy każdemu odpisywać, książki poczytaj nauczyciela zapytaj.A co do filmu niestety naiwność to taka polska przypadłość wszystko potrafią usprawiedliwić .Tak jak ktoś już kiedyś przyznał "Na głowę musie odlewa ,a on tłumaczy że to deszcz pada " Przykre ale prawdziwe.Film można było zrobić bez tej całej propagandy ale brytole po prostu inaczej nie potrafią ..A to właśnie dlatego ze uważają się za pępek świata i że świat kreci się wokół nich.