Recenzja filmu

Avatar (2009)
James Cameron
Artur Kaczmarski
Sam Worthington
Zoe Saldaña

Przegrany wyścig

Po wyjściu z kina, pierwszym, co nasuwało się na myśl, było stwierdzenie, że technologia 3D została wynaleziona właśnie po to, by Cameron mógł nakręcić "Avatara". Okazało się bowiem, że warto
Po wyjściu z kina, pierwszym, co nasuwało się na myśl, było stwierdzenie, że technologia 3D została wynaleziona właśnie po to, by Cameron mógł nakręcić "Avatara". Okazało się bowiem, że warto było czekać przez te wszystkie lata, aż technika pozwoli zrealizować marzenie reżysera.

Mimo wszelkich zachwytów byłam jednak do filmu nastawiona sceptycznie i uważałam, że cały ten szum jest zdecydowanie na wyrost. Do momentu, kiedy nie rozsiadłam się wygodnie w kinowym fotelu, nie założyłam okularów i nie zachłysnęłam się tragedią Pandory i jej mieszkańców.

Zacznijmy od odczuć subiektywnych. Jako że jestem stuprocentowym wzrokowcem, największe wrażenie wywarła na mnie wyobraźnia Camerona i jego inwencja w kreowaniu cudownego świata obcej planety, co w połączeniu ze świetnymi zdjęciami dało niezapomnianą ucztę dla oczu. Intensywne, nasycone barwy oraz efektowne elementy krajobrazu okraszone dodatkowo 3D to wisienka na szczycie deseru. Polewą można by określić muzykę, która znakomicie oddawała to, co działo się na ekranie. Emocje, które wręcz wbijały w fotel to bita śmietana. Wzruszenie, gniew, radość nie pozwalały się nudzić na trzygodzinnym seansie. Zmuszały widza do aktywnego oglądania, bo można była wyłączyć myślenie, ale nie czucie.

Docieramy wreszcie do sedna naszego deseru, lodów, których okazuje się być niewiele. Nie można mieć jednak wszystkiego, w smakowitym opakowaniu mamy fabułę, która nie powala na kolana świeżością, nie zachwyca odkrywczością, nie zaskakuje. Okazuje się być jedynie skromnym dodatkiem do całego show.

Stąd wniosek, że "Avatar" na tegorocznej oscarowej gali zgarnął to, na co sobie zapracował. Scenografia, efekty i zdjęcia zdecydowanie zasłużyły na uhonorowanie statuetkę, ponieważ ten film przede wszystkim wyglądał. Jednak nasuwa się tutaj pytanie z kim konkurował "Avatar" w kategorii najlepszy film? Przed seansem nie uważałam, że przegrana żelaznego faworyta w wyścigu o najważniejszą statuetkę to jakieś nieporozumienie, ale po – owszem. Czarny koń tegorocznej gali - "The Hurt Locker. W pułapce wojny" zgarnął trzy najważniejsze Oscary. Dlaczego? Nie wiem. Być może dlatego, że coraz częściej Amerykańska Akademia Filmowa nie ocenia dokonań na polu X muzy, ale raczej w kwestiach politycznych czy bardziej społeczno-politycznych? Nagrodzony scenariusz jest dla mnie wart tyle samo, co scenariusz "Avatara", już większą dozą kreacjonizmu wykazał się Quentin Tarantino w "Bękartach wojny". Dlaczego Akademia uhonorowała laurowym wieńcem film o amerykańskich żołnierzach w Iraku? Bo to Amerykańska Akademia. To był chyba główny powód.

"Avatar" to wspaniałe widowisko. Film przez duże F i zdecydowanie najlepszy Film roku dla milionów, które go obejrzały, bez względu na wynik oscarowej gali.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Avatar
Avatar, Avatar i jeszcze raz Avatar. Takie filmy jak najnowsze dzieło Jamesa Camerona nie łatwo jest... czytaj więcej
Recenzja Avatar
Jamesa Camerona nikomu przedstawiać nie trzeba, podobnie, jak pytać, czy ktoś widział co najmniej jeden z... czytaj więcej
Recenzja Avatar
"Avatar", film z gatunku science-fiction, na który wiele osób czekało z niecierpliwością. Zapowiadany... czytaj więcej