Po 20 latach milczenia Rick Sanchez nagle zjawia się pod drzwiami córki Beth, aby zamieszkać z nią i jej rodziną. Chociaż kobieta wita ojca z otwartymi rękoma, jej mąż, Jerry, nie jest już tak szczęśliwy z powodu pojawienia się teścia. Jerry ma sporo wątpliwości dotyczących Ricka, socjopatycznego naukowca, który używa ich garażu jako swojego osobistego laboratorium.
Czy tylko mi w tym sezonie jakoś brakuje tego prawdziwego Ricka i Mortyego? Mam wrażenie, że każdemu odcinkowi brakuje tego czegoś
trochę próbują wymusić szybki śmiech scenami typu : kamera na Chrystusa przeciętego w pół czołgającego się , Morty do niego - ej , bezdolniak ! tak zaakcentowany jakby to był jakiś żart dekady . Tak samo jak Jerry skaczący i krzyczący "ruchańsko!" - tyle . Takie komunikaty żeby było młodzieżowo