Recenzja serialu

Zbuntowani (2004)
Juan Carlos Muñoz
Luis Pardo
Ninel Conde
Alfonso Herrera

"Y soi Rebelde". Udajemy, że się buntujemy

W październiku 2007 roku stacja TV 4 rozpoczęła emisję meksykańskiego serialu dla młodzieży "Zbuntowani". Odniósł na świecie oszałamiający sukces i jak się okazało, udało mu się go powtórzyć
W październiku 2007 roku stacja TV 4 rozpoczęła emisję meksykańskiego serialu dla młodzieży "Zbuntowani". Odniósł na świecie oszałamiający sukces i jak się okazało, udało mu się go powtórzyć również w naszym kraju. Gdy był emitowany po raz pierwszy, miałam niecałe 17 lat. Mimo iż był przeznaczony dla osób w moim wieku, a ja sporo się po nim spodziewałam, za bardzo do mnie nie trafił. Zaczęłam się zastanawiać nad fenomenem jego wielkiej popularności. Postanowiłam pominąć wymienianie po kolei przeróżnych nielogicznych sytuacji. Skupić się na stosowanych w nim zabiegach i wartościach, jakie ze sobą niesie.

Serial opowiada o losach grupki licealistów uczących się w ekskluzywnej szkole Elite Way School. Już sama nazwa szkoły wskazuje, że jest to miejsce dla osób z najbogatszych rodzin. Jednak dzięki systemowi stypendiów, znajduje się w niej również miejsce dla zdolnej, lecz biednej młodzieży. Po drodze bogaci i biedni uczniowie stawiają czoła rządzącemu w szkole, tajnemu stowarzyszeniu Loża. Zaprzyjaźniają się, łamiąc przy tym dzielące ich różnice klasowe. A wszystko dzięki wspólnemu zainteresowaniu, czyli muzyce.

Co najbardziej rzuciło mi się w oczy? To na pewno ubarwianie i zafałszowywanie serialowej rzeczywistości. Ukrywanie prawdziwego znaczenia zachowania postaci, przez nadawanie im innego, bardziej romantycznego wizerunku, który kupią oglądające dziewczyny. Jednym z takich zabiegów jest sposób, w jaki pokazano, a raczej spłycono, młodzieńczy bunt. Według pokazanego w serialu obrazka, zbuntowana nastolatka to tylko zwyczajna, umalowana lala, która paraduje po szkole w mini z odkrytym brzuchem, zachowuje się jak rozwydrzona księżniczka i przy okazji utrudnia życie każdemu, kto nie spełnia jej zachcianek. Kolejnym jest szkoła. Tu wyraźnie widać, że twórcy chcieli się w ten sposób przypodobać się młodej widowni.Główni bohaterowie mająw niej luz, do tego bardzo niski poziom nauczania i dość ugodowych, mało wymagających nauczycieli. Odniosłam wrażenie, że jego głównym przesłaniem było to, by oglądające serial nastolatki się nie uczyły. Nauka i wiedza były cały czas pokazywane jako coś, co się nie liczy i jest kompletnie nie potrzebne. Oprócz tego, w porównaniu z innym serialami dla nastolatków w "Zbuntowanych" bardzo mocno widać ostre, przesadne demonizowanie kadry pedagogicznej. W tym serialu wszyscy nauczyciele są źli i dzielą się tylko na dwie grupy! Pierwsza to goniący do nauki nudziarze, którzy oczekują zbyt wiele od wiecznie zajętych i zmęczonych członków zespołu RBD. Druga nie pozwala, aby postacią uszedł na sucho jakikolwiek zły uczynek, więc postanowiono pokazać ją jako zgraję tyranów, dla których ważna jest tylko dyscyplina, a nie uczniowie. Wyjątkiem jest Madariaga, przedstawiony jako wzór nauczycielskich cnót, który niesłusznie i niesprawiedliwie solidaryzuje się z uczniami, trzyma ich stronę, nawet jeśli wyrzucenie ze szkoły jest jedyną rzeczą, na którą zasługują. To bardzo przykre, bo w ten oto sposób spłycono wizerunek idealnego wychowawcy, pokazując, że może nim być jedynie ktoś, dzięki komu można się wymigać od kary. Następną dziwną dla mnie rzeczą, było to, jak bardzo chciano pokazać, że nastolatki powinny działać nieprzemyślanie. Robić wszystko pod wpływem emocji oraz że największym grzechem młodych ludzi jest używanie mózgu. Na mojej liście kolejną wartą uwagi kwestią jest zachowanie postaci. Robią oni rzeczy podłe, często poniżej wszelkiej krytyki i na granicy dobrego smaku. Zastanawiający jest jednak, iż twórcy wyraźnie starali się pokazać te występki w jak najlepszym świetle, a winą za nie obarczyć prowokujących młodzież dorosłych. I właśnie w tym momencie w serial zaczyna wkraczać ściema. Chodź nie powinno tak być, dla wielu bohaterowie serialu są godni podziwu. Zastanawiam się, z jakiego powodu? Są przecież bardzo niedojrzali. Nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą i komplikują nawet najbardziej banalne problemy. Zapominają o wyrażaniu własnych poglądów, jeśli na tym korzystają. Podczas oglądania miałam wrażenie, że bohaterom na niczym nie zależy. Jedynie zespół był dla nich ważny. Wiele mówiono o tym, że bohaterowie założyli go, by dalej rozwijać swoją pasję, czyli muzykę. Ale to jednak nieprawda. W tym układzie wyraźnie widać, że miłość do muzyki ma drugorzędne znaczenie dla postaci. Zespół jest dla nich jedynie szansą na szybkie pieniądze i sławę, które postanowili zdobyć za wszelką cenę, nie przebierając przy tym w środkach. Pokazali, że są gotowi zrobić wszystko, byle by zaistnieć w branży. Jednak niestety dla fanek to tylko kolejny dowód potwierdzający, że bohaterowie ich ulubionego serialu jednak są zbuntowani. Lecz tak naprawdę sam serial nie wyjaśnia, dlaczego jego bohaterowie mają niby być buntownikami? W tym momencie na pewno oburzą się fanki i przytoczą całą masęsytuacji, argumentujących ich wersję. Jednak będzie to dla nich walka z wiatrakami, gdyżbyły to zwykle bezsensowne afery, rozpętywane dla zdobycia popularności i nastawione jedyniena rozgłos. Poza tym, lenistwo i chęć wybicia się w towarzystwie wszelkimi dostępnymi sposobami to trochę za mało, by móc ich tak nazwać.Do tego całego wachlarza wad można jeszcze dodać wyjątkową receptę na poprawę sytuacji "szkolnychlamusów", takich jakTeo. Otóż, według "Zbuntowanych", jeśli nikt cię nie lubi, to wcale nie musisz udowadniać, że potrafisz być wartościowym, godnym zaufania przyjacielem. Wystarczy, że zmienisz fryzurę i będziesz się modniej ubierać, a twoja klasa zacznie cię uwielbiać zdnia na dzień.Pokazuje to całą obłudę i zakłamanie serialu oraz udowadnia, że przyjaźń między jego bohaterami taknaprawdę nie istniała. Jeśli już się pojawiała, była bardzo nieszczera, a jedna z zawierających nić sympatiiosób zawsze miała w tym jakiś własny, ukryty interes. Najbardziej zatrważające jest to, że w serialu najbardziej lansowany jest właśnie taki model przyjaźni. W tym miejscu, chyba upadł już mit pozytywnych wartości, jakie niesie ze sobą ta produkcja. Ponieważ wyraźnie widać, że nie jest to nic dobrego.

Co do pozostałych wad, należy się za nie reprymenda dla scenarzystów. Wiele wątków w serialu wyglądało jak żywcem ściągnięte z "Mody na sukces" i balansowały na granicy science fiction. Inne były po prostu idiotyczne. Innym problemem jest zła trójka, czyli Esteban, Gaston i Sol. Myślę że scenarzyści, zwyczajnie nie mieli pomysłu na porządny czarny charakter, ani tym bardziej nie wiedzieli, jak rozwinąć te postacie. Fabuła serialu nie wyjaśnia również, dlaczego właściwie jego bohaterowie są zbuntowani. Lenistwo i chęć wybicia się w towarzystwie wszelkimi możliwymi sposobami to troszkę za mało, by móc ich tak nazwać. Cóż, trzeba powiedzieć, że to nie jest "Szkoła złamanych serc". To jednak wyższa półka i "Zbuntowani" nie dorastają mu do pięt. Pierwszy ma uniwersalny charakter. Doskonale wpasowuje się w szkolną rzeczywistość, nie tylko w takich krajach jak Australia czy Wielka Brytania, ale również Polska. Mimo faktu, że został nakręcony przeszło 15 lat temu. Dobrze stworzone postacie i w miarę realistyczne historie sprawiają, że masz wrażenie, jakbyśmy my mogli przeżyć coś podobnego. O "Zbuntowanych" absolutnie nie da się tego powiedzieć. Postacie są nierzeczywiste, jakby z innej planety. Strasznie trudno się z nimi identyfikować, chyba że jest się dzieckiem Edyty Górniak, Donalda Tuskalub innej znanej osoby.

Generalnie fabuła nie zachwyca, chodź przyznaję, że miała spory potencjał. Serial mógł być świetny, ale jego fabułę dosłownie wykończono. Przeholowano z rozwlekaniem większości wątków miłosnych. Było za dużo bzdurnych intryg i zakładów, prowadzących do ciągłego schodzenia i rozstawania się głównych par. A wątki poboczne były stanowczo zbyt rozbudowane. Moim zdaniem w serialu niektórych rzeczy było za dużo, a innych zabrakło. Mówię o zachowaniu głównych bohaterów. Wartości, jakie mieli sobą prezentować, zniknęły gdzieś bez śladu i mam wrażenie, że stało się to już w pierwszych odcinkach! Przepadły w drogich ciuchach, makijażu i żelu do włosów za kilkaset dolarów. Zostały stłumione przez puszenie się i szpanowanie życiem w luksusie. Najsmutniejsze, że zapomniano w tym wszystkim o jakimś głębszym przesłaniu.

Osobiście uważam "Zbuntowanych" za serial bardzo słaby, nie wyróżniający się w jakikolwiek sposób. Swój międzynarodowy sukces zawdzięcza zafałszowaniu przedstawionej w nim rzeczywistości, sprytnemu manipulowaniu widzem oraz wielkiej kampanii reklamowej, w której został mocno przeceniony. Nie jest wyjątkową opowieścią o zbuntowanych nastolatkach, lecz bardzo efekciarską i płytka, przebajerowana historyjka o paczce dzieciaków, których miłość i przyjaźń umacnia się dzięki śpiewaniu w lipnym zespoliku. Kolejną, mało wiarygodną bajeczką o grupce oportunistów, którzy rezygnują z bycia sobą, a swój charakter i styl bycia dostosowują do panujących trendów. Udają wielkich buntowników, aby zdobyć rozgłos i szacunek wśród rówieśników. Z tradycyjnymi już dla meksykańskich produkcji, kiepskim aktorstwem i przeciągną na siłę, beznadziejną fabułą. Na pewno nie jest to pozycja dla osób lubiących dobre seriale. Odradzam jego oglądanie
1 10
Moja ocena serialu:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones