Recenzja serialu

Upadek królestwa (2015)
Nick Murphy
Peter Hoar
Alexander Dreymon
Ian Hart

Między realizmem a Hollywoodem

Dziwny to serial z tego "Upadku królestwa". Kolejne sezony redefiniują jego charakter, również wady i zalety, ale – co niesamowite – zwiększając przy tym systematycznie poziom. W przeciwieństwie
Twórcy "Upadku królestwa" bez wątpienia chcieli skorzystać na kasowym sukcesie komercyjnych "Wikingów" i – jestem o tym przekonany – wyprodukowali go "na doczepkę", przyczyniając się tym samym do wciąż trwającej ("Assassin’s Creed Valhalla", "Norsemen") wikingomanii, która zapewne zaraz się wszystkim znudzi. Taniej doczepki upatruję w niskobudżetowości pierwszych odcinków, które bardziej przypominają seriale paradokumentalne niż wysokobudżetowe kino historyczne. Trzęsąca się w każdej scenie kamera czy nie najlepsza scenografia odstraszyła pewnie kogoś więcej niż jednego z moich znajomych, który "Wikingów" "łyknął" na kilka razy. Ktoś bardziej cierpliwy; ufam więc, że prawdziwi kinomani; dostrzegą w tym jednak pewien urok. Chłopy z widłami w miejsce potężnych wojowników, liche tarcze, tylko trochę lepsze szmaty na królewskim dworze czy zwykła młócka zamiast wykwintnych pchnięć czarują realizmem. Pierwszy sezon ogląda się jakbyśmy przenieśli się w czasie, a w trzecim odcinku jakby kamera już nawet zaczęła pracować lepiej. Jest dobrze.

Dziwny to serial z tego "Upadku królestwa". Kolejne sezony redefiniują jego charakter, również wady i zalety, ale – co niesamowite – zwiększając przy tym systematycznie poziom. W przeciwieństwie do "Wikingów", którzy w piątym sezonie odpłynęli w oparach powtarzalności i absurdu, "Upadek królestwa" pięknie (oj, jak pięknie) dojrzewa. Drugi sezon, czyli już po przejęciu go od BBC przez Netflixa, technicznie zrobiony jest świetnie, choć chyba nadal słabiej niż słynna konkurencja. Co ważniejsze jednak, dojrzała jest historia oraz postacie. Szczególnie relacja Uhtreda z Alfredem, zakończona majstersztykiem: buzującym każdą emocją spotkaniem w odcinku dziewiątym trzeciej serii. Ale takich postaci jest tu więcej. Choć oczywiście nie wszyscy, np. machająca na lewo i prawo toporem, mszcząca się za gwałt mniszka Hild.

Do pewnego momentu twórcom udaje się pokazać konsekwencje czynów i decyzji bohaterów. Na pewnym etapie można odkryć, że większość jest z góry zaplanowana, a twórcy najpierw przygotowali rezultaty, a potem dopisali do nich przyczyny. Nie mniej jednak historia trzyma się kupy, a wszystko ma swoje ręce i nogi, nawet "głupota" Uhtreda, która wynika z niezrozumienia chrześcijańskiej Anglii i własnego kodeksu moralnego. Brak w "Upadku królestwa" również niepotrzebnych wątków jak Flokiego na Islandii w "Wikingach". To na ogromny plus.

I wszystko byłoby naprawdę pięknie – dojrzała historia, niebanalni bohaterowie, doskonały klimat – gdyby nie to, co psuje 90% seriali. Czyli liczba sezonów. Sezon drugi jest wyśmienity, trzeci jeszcze lepszy. I, tak jak w "Wikingach", na tym należałoby zakończyć. Sezon czwarty zaczyna cechować się powtarzalnością. Uhtred po raz dziesiąty objeżdża już Anglię i po raz piętnasty spotyka przypadkowo w lesie kogoś tam. Wikingowie po raz kolejny dostają łupnia, tylko po to by jakoś zebrać się do kupy i zająć jakieś angielskie miasto, a liczba trupów na kontach towarzyszy głównego bohatera zaczyna liczona być za pomocą trzech cyfr. Mimo relatywnie realistycznych podwalin  "Upadek królestwa" zaczyna przypominać hollywoodzką wysokobudżetówkę i bynajmniej nie zarzucam tu dużej liczby włożonych pieniędzy, bo to akurat jest dobre. Mam na myśli rozwiązania. Uhtred samotnie pokonuje kolejne, niemal niemożliwe do rozwiązania problemy, które, w oczach widza mogą mu nadać status wszechmocnego: król i królowa rzucają się na wroga na pierwszej linii ognia, potężnych wojowników tną księża, suchoklatesy, a nawet kobiety w ciąży. Związek przyczynowo-skutkowy sensowny jest tylko w ogólnej historii, w tych "małych" historiach mamy już do czynienia z bełkotem.

"Upadek królestwa" i "Wikingowie" to seriale jednak przeciwstawne. Pierwszy ma dojrzalszą historię, drugi lepsza realizację. Nie jest jednak tak, że obydwa pozbawione są największych zalet konkurenta. "Upadek królestwa" to pozycja również świetnie zrobiona, a "Wikingowie" także posiadają złożonych bohaterów (przemiana Ragnara). Jednak patrząc ogólnie, obydwie produkcje uzupełniają się. Obydwa są warte polecenia i obydwa ogląda się przednio. Brawo.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones