Recenzja Sezonu 3

Rojst (2018)
Jan Holoubek
Michał Marczak
Dawid Ogrodnik
Andrzej Seweryn

Duchy spod ziemi. Tej ziemi

Trzeci sezon nowością nie stoi; to raczej spełnienie oczekiwań i potwierdzenie jakości znanej z poprzednich odsłon. Bohaterom jeszcze bardziej chce się kibicować. 
Duchy spod ziemi. Tej ziemi
PRL należy już do przeszłości, z powodzią tysiąclecia również się uporano. Czas przywitać nowe milenium. W 1999 roku listy radiowych przebojów zamykają utwory Chylińskiej, Gawlińskiego i Nosowskiej, na srebrnym ekranie Robert Makłowicz wychwala świątynie konsumpcji zwane supermarketami, prowadzący "Familiadę" stawia diagnozy na temat równouprawnienia kobiet, a wyobraźnią kinomanów rządzi "Matrix". W trzecim sezonie "Rojsta" niby trafiamy do tej samej fikcyjnej prowincji na Ziemiach Odzyskanych co wcześniej… a jakby bardziej na Zachód. Nie ulegajcie jednak pozorom. Jan Holoubek lubi przecież siłować się z nostalgią; wracając do przeszłości, serwuje nam raczej lekcję o starych grzechach, które mają długie cienie. I rzeczywiście, w sześciu finałowych odcinkach pluskwa milenijna jest błahostką przy tajemnicach z przeszłości wchłoniętych przez bagno na Grontach.


Jaki związek ma śmierć kierownika hotelu Centrum (Piotr Fronczewski), obecność w miejscowym szpitalu straumatyzowanej Romki, odkryte w lesie szkielety i zaginięcie Wandy (Wanda Marzec), córki Zarzyckiego (Dawid Ogrodnik)? Czy łamana przez życie policjantka Jass (Magdalena Różczka) znajdzie dla siebie nadzieję? Czy sierżant Mika (Łukasz Simlat) zasłuży sobie wreszcie na emeryturę? Co z Wanyczem (Andrzej Seweryn), człowiekiem, który wiedział wszystko z wyjątkiem tego, na czym najbardziej mu zależało? W finałowym sezonie pytań, wątków i postaci jest znacznie więcej. Lecz bez obaw. Scenopisarska współpraca Kaspra Bajona i – równocześnie reżyserującego całość – Holoubka w swojej precyzji i złożoności przypomina układanie mozaiki. Pełna odbić, dopełnień i klamr intryga wynagradza naszą podzielność uwagi oraz pamięć do twarzy i nazwisk. Kryminalna nitka znów łączy jedno miasteczko i dwie płaszczyzny czasowe, obejmując ścisłym supłem może i po bikiniarsku kolorowe, lecz niepokojąco obskurne lata 60. oraz rok '99. Tu i tam cwaniaki, łapówkarze, przemocowcy i gwałciciele. Tu i tam Polacy, Niemcy i Romowie, z biegiem kolejnych dekad coraz bardziej od siebie zdystansowani. Tu i tam polityka i półświatek rozpychają się w lokalnej hierarchii. Ustrój i wystrój inne, także aspiracje inne, lecz grzechy podobne.


W "Rojście Millenium" gatunkowe szatki znów okazują się zgrabnym narzędziem do ukazania ludzkich i społeczno-politycznych dramatów. Gdzieś tu co prawda pobrzmiewają publicystyczne aluzje o prawdzie historycznej i jej podległości wobec polityków, lecz kryminalna intryga nie daje nam czasu na mędrkowanie i moralizatorstwo. Bardziej zajmujący okazują się bohaterowie tej niełatwej rzeczywistości. Holoubek rzutem oka na rekwizyt potrafi scharakteryzować postać, a słabość do wuzetki lub siorbnięcie zupy wystarczą mu, by zasugerować, czy mamy z kimś sympatyzować. W "Rojście" poranieni ludzie sami siebie krzywdzą, nie są pozbawieni lęków i obfitują w wady, które mogłyby skreślać ich w naszych oczach. A jednak znakiem rozpoznawczym i siłą tego kina jest empatia pozbawiona ckliwości i banału. Dzięki mocno osadzonym w społecznym kontekście, pogłębionym psychologicznie portretom oraz doskonałej plejadzie aktorek (Magdalena Różczka, Agnieszka Żulewska, Marianna Gierszewska, Vanessa Aleksander) i aktorów (Łukasz Simlat, Filip Pławiak, Tomasz Schuchardt, Janusz Gajos) nietrudno zżyć się z tymi postaciami. Dokonują trudnych wyborów, nieraz się gubią; uczą się jednak na własnych błędach, nie próbując się przy tym wybielać. Jak to w filmografii autora "Doppelgängera" bywa, tutaj także zbrodniarze oraz ich ofiary ukrywać będą te same sekrety.

Zło ma w "Rojście" konsekwencje jak w antycznej tragedii, lecz, jak się rzekło, charakteru całości nadaje raczej filmowa gatunkowość. Tu ktoś na wzór Polańskiego z "Chinatown" poharata komuś nos, tam zakatarzony bohater z pieskiem i wspomnieniem wiecznie nieobecnej żony przypominać może porucznika Columbo. Kiedy indziej chwytająca za karabin Magdalena Różczka zamieni się w damską wersję Franza Maurera. Łącząca różne perspektywy czasowe opowieść o przerośniętym męskim ego przywoływać może także powidoki z "Króla" Szczepana Twardocha. Dialogi (na czele z bluzgami jąkanymi przez Simlata) mają tu pazur i środowiskową wiarygodność, a praca operatorska Macieja Sobieraja trafnie ukazuje, jak PRL-owska szarzyzna powoli nabiera kolorów (pełna neonowych odblasków scena z ustawką do rytmu "Bani u Cygana" zapisze się w Waszej pamięci).


W trakcie sześciogodzinnego seansu równoczesny podziw i podejrzliwość budzi układanka zdarzeń, postaci i wątków. Narracyjna struktura przynosi satysfakcję jak bezbłędnie wypełnione sudoku, lecz chwilami wydaje się aż nazbyt perfekcyjna. Jeśli mamy scenę bankietu, to taką, w której bawią się wszyscy, niezależnie od – eksponowanego w innych miejscach – rozwarstwienia tamtejszego społeczeństwa. Jeśli luka w dochodzeniu następuje u jednych, możemy mieć pewność wypełnienia jej przez drugich. Z jednej strony to bardzo dobrze dla trzymającego w napięciu widowiska, z drugiej – dramaturgicznie odmierzony moment nieraz budzi wrażenie wtórnego dopasowywania fabularnych linii. Cały arsenał strzelb Czechowa musi tu huknąć pod wyraźne dyktando licencji poetyckiej. Kontrola narracji jest tu jednak doprawdy imponująca. Malkontent wyraził wątpliwość i natychmiast zamyka jadaczkę.

Gdzie tu nowość?, zapytacie. Trzeci sezon nowością nie stoi; to raczej spełnienie oczekiwań i potwierdzenie jakości znanej z poprzednich odsłon. Bohaterom jeszcze bardziej chce się kibicować. Policyjno-dziennikarska walka o prawdę i lekcja o przeszłości, której nie da się bez końca rozpamiętywać, są doskonale wyważone. Zespół filmowców dowodzi wreszcie znajomości polskiej kultury i historii, równoważąc fakty i fantazję. Jakkolwiek (nie)przyjemne by one były.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gęsty las i niepokojąca staruszka zdająca się wyrastać z jego trzewi. Korzenie drzewa układające się w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones