Recenzja serialu

Hatfields & McCoys: Wojna klanów (2012)
Kevin Reynolds
Kevin Costner
Bill Paxton

Sami swoi po amerykańsku

"Hatfields & McCoys" nie próbuje być epickim płodem Hollywoodu. Muzyka jest tłem do ukazywania emocji, a żadnego z bohaterów nie da się uczynić głównym, bowiem tak już z biograficznymi
Jak widać po tytule, obraz powołuje się na słynną rodową wendettę w USA, co to nijak się ma do suchych podręcznikowych opisów - albowiem tkwi w niej piękna ludzka niedoskonałość i równie interesujące uleganie zwierzęcym instynktom.

Z filmami na faktach jest tak, że skoro muszą zawzięcie trzymać się prawdy, bywają po prostu nudne. Od czasu do czasu powstanie jednak jakaś swobodna kompozycja na kanwie historycznych wydarzeń, która zafascynuje nawet fantastę - choćby wyśmienicie ukazanymi portretami psychologicznymi, znacznie barwiącymi fabułę.

Ta z kolei przedstawia dwóch ziomków z wojny secesyjnej - jeden z nich (Kevin Costner) postanawia zrezygnować z ubijania Jankesów jak kartofli, i spocząć w domu rodzinnym. Jego kamrat zaś (świetny w tej roli Bill Paxton) nazywa go zdrajcą, dodatkowo członek pierwszego klanu zabija członka drugiego, aż w końcu kulminacja nienawiści następuje podczas otwartej bitwy zwaśnionych rodzin.

Więc zanim naszym ciekawskim oczom ukaże się hipertrofia gniewu wyrażana w spowodowaniach ubytku krwi wroga, obserwujemy stopniowe pogarszanie się relacji mafijnych bossów. Triki, jakie stosują, przyczyniają się do powolnych pęknięć błon moralnych, a po tym nie ma już odwrotu.

Wyśmienicie przedstawiona dziewiętnastowieczna obyczajowość, jakby nabijająca się z patetycznych westernów pełnych tych dobrych i tych złych, przeplata się z wartą akcją, pełną nieporozumień po obu stronach stanowej barykady (Wirginia Zachodnia-Kentucky).

Prócz starć charakterów oraz tego, że kamień ciągnie lawinę, znajdziemy tu (nieco już zużyty) wątek typu "Romeo i Julia", który wyrównuje miniserial tenże spokojem i naiwnością kochanków. Dlatego też staje się wielowymiarowy, nikogo nie pomija, nie gloryfikuje. Pojedynki autorytetów familii dotyczą również dzieci i młodzież, które lubią sobie kpić z pozycji społecznej oraz bronić honoru swoich ojców. Archetypowe postacie miksują się z groteskowością ukazania prawdy. Albowiem jest tu zabójca ze swym "kapciowym", młody buntownik, chłopak próbujący głównie pozyskać szacunek wśród braci czy nawet upośledzony dzieciak - a każdy z nich ma w rękach broń.

Kevin Reynolds nie należy do grupy reżyserów wybitnych, toteż życzę mu więcej tak przyjemnych w oglądaniu telewizyjnych produktów. Zwłaszcza że na koncie ma niemalże same adaptacje.

"Hatfields & McCoys" nie próbuje być epickim płodem Hollywoodu. Muzyka jest tłem do ukazywania emocji, a żadnego z bohaterów nie da się uczynić głównym, bowiem tak już z biograficznymi produkcjami winno być, aby nie moralizowały.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones