Kwasowe sny El Huervo

Dopiero wyszliśmy z sezonu nagród i mówienie o kolejnym może być w tej chwili odrobinę bezcelowe, ale z całego serca będę w tym roku trzymać kciuki za "Ultrosa". Mam nadzieję, że pomimo
Majowy Playstation Showcase z 2023 roku był jednym z tych nielicznych pokazów Sony, na którym zamiast przynudzania pokazano masę tytułów wartych wyczekiwania. Część z nich doczekała się już wydania, część zdaje się tkwić w deweloperskim limbo z datą premiery wyznaczoną na święty nigdy. Oprócz zapowiedzianego remaku "Metal Gear Solid 3" w pamięci utkwił mi przede wszystkim trailer niepozornego indyczka, który sprawił, że zaczęłam kwestionować swoją świadomość.



Protagonistka – Ouji, budzi się w samym środku Sarkofagu, kosmicznej macicy będącej kołyską dla nienarodzonego bytu znanego jak Ultros. To, co zobaczy zaraz po przebudzeniu, zapewne doprowadziłoby zwykłego człowieka na skraj załamania nerwowego i ewentualnego szaleństwa. "Ultros", jak żadna inna gra przed nią, wpisuje się w popkulturowe fantazje na temat tego, jak zachowuje się ludzki mózg po spożyciu nadmiernej ilości LSD. Jeżeli kiedyś zastanawialiście się, na czym polega ta słynna synestezja, to produkcja cyfrowych chemików z Hadoque spróbuje przybliżyć Wam ten stan bez konieczności raczenia się zakazanymi środkami.



Wszystko to stało się możliwe dzięki pokręconemu umysłowi El Huervo. Znany z "Hotline Miami" twórca przekręcił licznik na swojej artystycznej skali i stworzył świat łączący psychodelię lat sześćdziesiątych z biopunkowymi wariacjami na temat "Obcego". Wprawne oko dostrzeże też czerpanie z najbardziej zakręconych odcinków "Ricka i Mortiego", a nawet dziwnych i niepokojących okładek płyt Toola. Nie zdziwię się, jeśli z perspektywy lat "Ultros" będzie analizowany nie tyle jako gra, ale przede wszystkim jako niepokojące i intrygujące wizualne doświadczenie, sprawnie miksujące wizualia z muzyką. Organiczność tego tytułu wypływa dosłownie z każdej jego klatki, przelewa się przez ekran, sącząc doznania nie tylko do naszych oczu, ale i uszu. Próżno szukać czegoś podobnego na rynku i zakładam, że raczej nieprędko doczekamy się kolejnego takiego eksperymentu.



Cała ta oniryczna, odklejona od rzeczywistości polewa obleka soczyste, metriodvaniowe wnętrze. By poznać tajemnicę stojącą za kosmicznym dzieckiem, konieczne będzie zlokalizowanie grupy szamanów odpowiadających za dobrobyt powyższego. Każdorazowe wykluczenie z egzystowania jednego z nich spowoduje reset rzeczywistości i rozpoczęcie kolejnego cyklu. Twórcy nie ułatwiają nam zadania i rzucają nam pod nogi mnóstwo kłód. Nie dość, że bombardują nasze zmysły, to jeszcze zagmatwali fabułę do tego stopnia, że odkrycie jej wszystkich sekretów zajmie nam kilka ładnych godzin.



Krypty wypełnione są przeciwnikami, którzy z wielką lubością upstrzyliby flakami Ouji już i tak krzykliwe ściany. Początkowo bezbronna, a później wyposażona w proste ostrze bohaterka nie ma jednak wyjścia. Musi bezpośrednio stawiać czoło zagrożeniu, gdyż bez odrzutów pochodzących z trucheł przeciwników nie będzie mogła rozwinąć swoich zdolności. Dodatkowe kombinacje ataków, stopniowe odzyskiwanie zdrowia czy wydłużone ślizgi pod atakującymi przeciwnikami nie będą możliwe bez wcinania kosmicznej padliny. Co więcej, każdy nowy cykl powoduje, że umiejętności te będziemy musieli zdobywać od nowa. Na szczęście, znajdźki odnajdywane w zakamarkach grobowca pozwalają zatrzymać umiejki, oszczędzając nam tym samym czasu w kolejnej pętli.



Sarkofag żyje, zmienia się i nie zamierza ułatwić Ouji jej karkołomnego zadania. Kosmiczny ogród wdziera się do pomieszczeń i odzyskuje to, co kiedyś próbowali dla siebie zagarnąć mieszkańcy tego upiornego przybytku. I nawet snujący się korytarzami ogrodnik nie jest w stanie zapanować nad powoli rodzącym się chaosem. Dzięki dostępnym narzędziom będziemy mogli mu odrobinę pomóc. Sadzenie, pielenie i przenoszenie kłopotliwej flory nie tylko przyniesie protagonistce przydatne suplementy, ale pozwoli jej też na eksplorację niedostępnych wcześniej miejsc, tworzenie skrótów i podłączenie kolejnych miejscówek do wielkiej, organicznej sieci. A że niektóre roślinki potrzebują do wzrostu więcej niż jednego cyklu, osiągnięcie zamierzonych celów metodą prób i błędów może potrwać trochę dłużej niż zakładaliśmy.



To, co jest największą zaletą "Ultrosa", działa miejscami na jego niekorzyść. Narkotyczne pejzaże bywają momentami na tyle nieczytelne, że znalezienie ścieżki prowadzącej do celu może być momentami frustrujące. Bez bicia przyznam się, iż w jednej z pętli godzinę miotałam się między komnatami tylko dlatego, że nie zauważyłam delikatnie podkolorowanej ściany do rozwalenia. I choć eksploracja Sarkofagu sprawiała mi niesamowitą przyjemność, tak tego typu sytuacje i narastająca przez nie bezsilność powodowały, że musiałam przerywać granie, ochłonąć i wrócić z odrobinę świeższym umysłem.



Podchodząc do gry, zastanawiałam się, czy nadwrażliwość na krzykliwe kolory nie będzie przeszkodą, która skutecznie uniemożliwi mi stuprocentowe cieszenie się z tego indyka. I tu muszę przybić piąteczkę twórcom wprowadzającym do gry kilka usprawnień graficznych. Pośród nich znajduje się chociażby wyciszenie kolorów. Po jego zastosowaniu, świat staje się czarnobiały, a kolorowa aura towarzyszy tylko naszej bohaterce. Warto też wspomnieć o tym, że dla tej części graczy, która nad wyzwanie przedkłada chłonięcie fabuły, przygotowano opcję redukcji obrażeń. "Ultros" jest wymagającym tytułem i bez wahania wdepcze w ziemię niedoświadczonego gracza.

Dopiero wyszliśmy z sezonu nagród i mówienie o kolejnym może być w tej chwili odrobinę bezcelowe, ale z całego serca będę w tym roku trzymać kciuki za "Ultrosa". Mam nadzieję, że pomimo skromnego, wręcz zerowego marketingu, grze uda się przebić nie tylko do świadomości krytyków, ale przede wszystkim gejmerskiej społeczności. Tworzenie takich perełek zasługuje na uwagę i docenienie. Co prawda twórcy nie ustrzegli się przed wpadkami, ale ich kaliber, patrząc na doświadczenie studia, w żadnym wypadku nie należy do tego najcięższych. Szczerze liczę na to, że "Ultros" znajdzie swoje miejsce wśród najlepiej wspominanych tytułów tego roku.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones