Recenzja gry

Red Faction: Armageddon (2011)
Keith Arem
Armando Valdes-Kennedy

Wreck-it Darius

"Powiedz mi, proszę, jeśli potrafisz... Zniszczyłeś tak wiele. Czy mógłbyś wymienić chociaż jedną rzecz, którą udało ci się stworzyć? Wiedziałem, że nie". Gdy grałem w "Red Faction:
"Powiedz mi, proszę, jeśli potrafisz... Zniszczyłeś tak wiele. Czy mógłbyś wymienić chociaż jedną rzecz, którą udało ci się stworzyć? Wiedziałem, że nie". Gdy grałem w "Red Faction: Armageddon", cały czas krążył mi po głowie powyższy cytat z "Half-Life'a 2". W tym wypadku odnosił się on do dwóch rzeczy. Czy THQ rzeczywiście zniszczyło markę Red Faction wydanym w 2011 roku "Armageddonem"? I dlaczego wysadzanie budynków nie bawi mnie tak jak kiedyś?



Grę rozpoczynamy jako Darius Mason, wnuk Aleca Masona z "Red Faction: Guerrilla". Minęło pół wieku od wydarzeń z poprzedniczki, a gerylasi nadal biją się z żołnierzami EDF-u. Chociaż nazywanie ich żołnierzami to wyolbrzymienie, gdyż niegdyś mocarna korporacja EDF to obecnie marne niedobitki, bardziej przypominające czarne charaktery z "Mad Maxa 2". Widząc swoją niknącą potęgę, decydują się na bardzo radykalny krok: wysadzenie terraformera, tym samym niszcząc życiodajną atmosferę Marsa. Udaje im się to, czym zmuszają ludzkość do szukania schronienia w podziemiach.



Same podziemia, jeśli zaskakują, to tylko pozytywnie. Choć gra nie podążyła śladem "Guerrilli" i zamieniła otwarty świat na zamknięty i mocno liniowy, wcale nie przeszkadza to tak bardzo. Z pewnością zaprojektowanie lokacji podziemnych z zachowaniem różnorodności musiało być ciężkie dla grafików, ale nawet im to wyszło. Zwiedzamy m.in. starożytną świątynię, opuszczone miasto, tunele kopaczy, powierzchnię nieokiełznanego Marsa oraz - cytując genialne Bard's Tale - obowiązkowy poziom z lawą. Gorzej wypada oprawa audio. Muzyki właściwie nie ma albo jest tak monotonna, że w ogóle się na nią nie zwraca uwagi. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że z całej gamy niezbyt przekonującego aktorstwa dobrze wypadł protagonista (Armando Valdes-Kennedy).



Natomiast to, co może zdziwić to... kosmici, debiutujący w "Armageddonie", do tego w roli głównych przeciwników. Pojawienie się tej obcej rasy tłumaczone jest zniszczeniem tajemniczej kuli w podziemiach, która stworzona została, by ją obudzić. Brzmi to niezbyt sensownie, ale w grze niestety niedopowiedzenie stoi za niedopowiedzeniem. Z aparycji pokrakom blisko do ksenomorfów (Aliens), chociaż niektórym typom nie sposób odmówić oryginalnego designu. Niestety wyraźnie inspirowanym ósmym pasażerem Nostromo kosmitom niewiele pozostało zabójczości. Gra nawet na "szalonym" poziomie trudności, który odblokowuje się po jednokrotnym przejściu gry nie stanowi dużego wyzwania. Zwłaszcza że znajdując po drodze walający się wszędzie złom, inwestować możemy w nieco zbyt potężne perki, jak podwojenie punktów życia, mocniejsze strzały, większe magazynki, etc. I gdy przyjemnie jest czasem poczuć się jak największy chłopiec na podwórku, na dłuższą metę to nuży.

O ile same pukawki są standardowe dla gatunku, o tyle najwięcej radości przynosi wyjątek: działo magnesowe. Z jego pomocą można połączyć dwie dowolne rzeczy, a te zaczną przyciągać się nawzajem z ogromną siłą. Najprzyjemniej oczywiście sprezentować wrogom bliskie spotkania z betonowymi słupami.



Do dyspozycji graczom oddany został również sieciowy tryb Infestation, a jest to kolejna wariacja na temat Hordy z "Gears of War 2". Czterech graczy na jednej mapie może wykorzystać broń i ulepszenia zdobyte w kampanii, by odpierać kolejne fale nadchodzących maszkar. Choć serwery nie są jeszcze martwe, niewiele osób gra obecnie w "Armageddon" online. Szkoda, że nie ma lokalnego split-screena, mimo wyraźnie mylącej informacji z tyłu pudełka, bo to mogłoby przedłużyć mój czas spędzony z tym tytułem. Wynosił on około 20h, co biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, nie jest złym wynikiem.



"Red Faction: Armageddon" jest... w porządku. Oferuje dosyć różnorodne lokacje, typy wrogów i całkiem znośną historię. Rozwalanie budowli może nie przynosi już tyle radości, co w "Guerrilli", ale dla miłośników eksterminacji ras obcych będzie jak znalazł. Jeśli szukasz tytułu do wieczornego relaksu przy piwku - bierz się za pełne wybuchów przygody Dariusa.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones