Księżniczka Peach nie próbuje być jak Mario. I świetnie jej to wychodzi!

Księżniczka Peach już jakiś czas temu nauczyła się wychodzić z zamku częściej niż na spacer po ogrodzie albo spotkanie z Mario. Jej pierwszy solowy tytuł, "Super Princess Peach", ukazał się w
Księżniczka Peach już jakiś czas temu nauczyła się wychodzić z zamku częściej niż na spacer po ogrodzie albo spotkanie z Mario. Jej pierwszy solowy tytuł, "Super Princess Peach", ukazał się w 2005 roku na konsolę Nintendo DS. Gra oparta była na prostym odwróceniu ról, bo tym razem to księżniczka musiała uratować braci hydraulików porwanych przez Bowsera. Klasyczna platformówka została ciepło przyjęta przez krytyków, chociaż narzekano na niski poziom trudności (co jest kuriozum, bo z jednej strony próbowano zerwać ze schematem damy w opałach, ale z drugiej przygody z jej udziałem zaprojektowano jako dziecinnie łatwe).


W tym roku Peach nie próbuje już wejść w buty Mario. Tym razem bierze sprawy w swoje ręce i pozostaje sobą do samego końca. Jest pełna uroku, nieco egzaltowana, ale w żadnym momencie nie sili się na bycie kimś innym. Mimo że przecież wciela się w przeróżne kobiece role, i to dosłownie – bowiem akcja toczy się w nawiedzonym teatrze.



Niewinne zaproszenie na przedstawienie zamienia się w pościg za niegodziwą Grape, istotą w masce, która uparła się, by na każdej scenie przybytku toczyła się jakaś tragedia. Jej mroczna magia burzy czwartą ścianę, przenosząc akcję sztuki do świata rzeczywistego, tymczasem trupa niewydarzonych aktorów psuje scenografię, niweczy scenariusz i sieje zamęt wśród pracowników teatru. Ci ostatni zwani Theets to małe stworki o nosach zdradzających emocje (świecą się na różne kolory). Wyraźnie potrzebują silnego przywódcy, który zachęci ich do walki z Grape i jej poplecznikami. Peach dosłownie spada im z nieba.



Władczyni Grzybowego Królestwa nie posiada jednak mocy, która pozwoliłaby jej walczyć z magią panoszącą się w teatrze. Tu trzeba czegoś więcej niż charyzmy, bo zwycięstwo można osiągnąć, tylko grając na zasadach określonych przez Grape. Rozwiązanie podsuwa Stella, wyglądający jak gwiazdka duch opiekuńczy teatru. Ofiarowuje ona księżniczce wstążkę, w której zaklęta jest magia umożliwiająca interakcję ze sceną oraz transformację w potężną bohaterkę, odpowiednią dla danej opowieści.



I tak, wśród kartonowej sakury i parawanów nawiązujących do feudalnej Japonii, Peach staje się kunoichi, czyli kobiecą wersją ninja. W świecie Dzikiego Zachodu przywdziewa kostium kowbojki, w innej opowieści jest bohaterką żywcem wyjętą z filmów płaszcza i szpady albo mistrzynią kung fu. Ale doskonale czuje się też w roli kucharki i łyżwiarki. Poszczególne sztuki to proste opowieści o walce ze złem, w trakcie których księżniczka rzuca się w pościg za pociągiem, prowadzi śledztwo w muzeum, a nawet próbuje zniweczyć plan wysadzenia w powietrze ratusza.



Gdyby to jeszcze sprowadzało się do zwykłej zmiany kostiumu, ale nie! Dobry aktor przejmuje wszak najważniejsze umiejętności bohatera. Dzięki mocy wstążki Peach zyskuje nadludzką zwinność jako ninja, uczy się sztuki dedukcji jako detektywka czy syreniego śpiewu w najprawdziwszym musicalu. Zmiany w mechanice i budowie poziomów, jakie się z tym wiążą, to prawdziwy popis kreatywności. Nintendo nie przestaje mnie zadziwiać.



Niektóre poziomy to platformówki, inne nawiązują do tradycji starych skradanek. Nie brakuje też krótkich gier przygodowych, zupełnie pozbawionych aspektu walki. Jako syrena Peach nawiązuje interakcję z otoczeniem poprzez śpiew, którym wskazuje kierunek płynięcia ławicom ryb – przy okazji, jej arie są świetnie zsynchronizowane ze ścieżką dźwiękową. Jako kucharka musi wykarmić hordy otumanionych stworów szturmujących kuchnię, co kojarzy się z serią "Overcooked". Niektórzy rozpoznają w jej przygodach nawiązania do 8-bitowych kosmicznych strzelanek. Każdy z kilkunastu dostępnych poziomów aż kipi od doskonałych pomysłów.



Przy okazji warto wspomnieć, że pierwsze chwile w nowej roli są niezwykle proste, ale na szczęście trudność z czasem nieco rośnie. Nie jest to jednak tytuł specjalnie skomplikowany, a same poziomy trwają maksymalnie kwadrans. Trudniejsze będą schowane w piwnicy wyzwania związane z mistrzami poszczególnych umiejętności oraz starcia z bossami, jednak gra ta nie spowoduje, że będziecie wyrywać sobie włosy z głowy.



Jeśli sięgnąć po metaforę teatru, to "Princess Peach: Showtime!" jest lekką komedią bez ograniczeń wiekowych, a jej celem jest dostarczenie rozrywki, nie zmęczenie widza. To wizualny i dźwiękowy odpowiednik przedstawienia dla dzieci, w którym wszystko jest piękne, chociaż nie przesadnie kolorowe. To teatr pełen magii, który bywa czymś więcej niż prostą scena odgrodzoną kurtyną. Jednak najczęściej "Princess Peach" stara się trzymać swych założeń, głównie przez zabiegi z punktowym światłem, które podkreśla niektóre wydarzenia, czy z obracaniem się całej sceny, zupełnie jak na drogich musicalach.



Tytuł ten polecam wszystkim, i jak to często bywa w przypadku gier Nintendo, upatruję w nim doskonałego kandydata na pierwszą grę dla osób zaczynających przygodę z tym medium. Problemem może być brak polskiej wersji językowej. Ogromnie nad tym ubolewam, bo są takie poziomy, w których jest dużo opisów, zwłaszcza w pracy detektyw, która przeprowadza rozmowy z podejrzanymi i świadkami. Z drugiej strony, dobry aktor potrafi wyrazić emocje czymś więcej niż słowami. A Peach udowodniła, że zna się na rzeczy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones