Piła czy mogiła?

Marka, która słynie z rewelacyjnych scenariuszy, pełnych zwrotów akcji i zaskoczeń, doczekała się maksymalnie jałowej i sztampowej adaptacji.
"Piła" to seria filmów, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Przez wielu uważana za żer dla biedoty intelektualnej, a przez taką samą liczbę osób za gatunkową wirtuozerię. Filmy od IV w górę to raczej średnia półka i tutaj nie ma w zasadzie o czym dyskutować, ale pierwsze trzy części bardzo sobie cenię. Jako fan oryginalnej trylogii filmowej uznałem, że po tych kilku latach pora w końcu rzucić okiem na grę w tym uniwersum. Masa negatywnych opinii, jakie zalały internet i prasę branżową znacząco odkładały to w czasie, ale w końcu postanowiłem spróbować. Jak to więc jest z tą grą? Piła czy nie piła?
Muszę przyznać, że po kilku godzinach zabawy byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Gra ma już swoje lata i z pominięciem oprawy graficznej, wygląda dosyć dobrze, nawet dziś. Na największe uznanie zasługuje tutaj klimat. Konami i Zombie Studios udało się odwzorować to co kochamy w "Pile" i choć sam gameplay przypomina raczej część VI, tak cała reszta to już dobra, stara szkoła. No właśnie, Konami. Firma, która ostatnimi laty, w mojej pamięci, zasłynęła głównie ze spektakularnych wtop i partaczenia znanych marek, a to nie napawało szczególnym optymizmem. Już na pierwszy rzut oka widać, że "Saw" hula na zmodyfikowanym silniku "Silent Hilla", a biorąc pod uwagę fakt, że dosyć niedawno ograłem ten tytuł, to wszelkie podobieństwa są dla mnie jeszcze bardziej widoczne. Gry dzierżą przede wszystkim te same wady, takie jak toporność, słaby system walki i dosyć przeciętna grafika, z tym, że "Piła" robi to wszystko jeszcze gorzej. Żeby w pełni zrozumieć, że toporność nie zawsze jest wadą, odsyłam do mojej recenzji gry "Silent Hill: Homecoming. Jednak tutaj moja teoria nie do końca ma zastosowanie. System walki jest po prostu zły i nie da się go interpretować jako symulację bezradności, skoro walka gołymi pięściami jest bardziej wydajna niż przy użyciu jakiejkolwiek broni.

Kolejnym problemem jest katastrofalne rozmieszczenie przedmiotów. W grze dostępnych jest całkiem sporo interaktywnych rzeczy. Poza tymi, które nas leczą, znajdziemy również różnorodną broń, elementy do tworzenia pułapek, czy też przedmioty fabularne. Wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyby nie fakt, że wszelkie apteczki i strzykawki są rozmieszczone tak gęsto, że starcia z przeciwnikami nie stanowią dosłownie żadnego wyzwania, bo zawsze jesteśmy do nich przygotowani. Mało tego, przeważnie przez całą grą mamy maksymalną ilość wszystkich dostępnych gratów, bo jest ich po prostu za dużo. Jeśli chodzi o przedmioty fabularne to twórcy niemalże zawsze zapełniają pobliskie szafy i szuflady tym co akurat będzie nam potrzebne, zamiast wymusić na graczu większą eksplorację świata.

Oprócz walki i szukania śmieci, dostaniemy też wiele łamigłówek. Jest to jeden z fajniejszych aspektów, ponieważ zagadki prezentują całkiem przyzwoity poziom. Co prawda w końcowych etapach powtarzanie po raz kolejny tych samych schematów jest trochę nużące, ale ogólnie wypadają one dosyć pozytywnie. W zasadzie wszystkie rozdziały wypadają dobrze, każdy ma swój klimat i odrobinę różni się projektem poziomów i stylistyką. Dopiero pod koniec zaczyna się robić nieciekawie. Rozdział 7-my to dla odmiany totalna katastrofa. Nie tylko nie zaznamy tutaj żadnego powiewu świeżości, ale co gorsza wszystko co do tej pory było irytujące, jeszcze bardziej daje się we znaki. Zastanawiam się co myśleli twórcy przy projektowaniu finalnego rozdziału, w którym uwydatnili tylko wszystkie wady swojej gry do absurdalnych rozmiarów.

Marka, która słynie z rewelacyjnych scenariuszy, pełnych zwrotów akcji i zaskoczeń, doczekała się maksymalnie jałowej i sztampowej adaptacji. Gra jeździ bo filmowych kliszach jak po maśle, od czasu do czasu dodając od siebie trochę debilizmów. Scenariusz jest płytki i przypomina bardziej część IV i V, niżeli genialne pierwsze trzy, a bohaterowie to już najwyższy poziom siermięgi. Żadne z nich, łącznie z protagonistą nie ma za grosz charakteru i oparci są na dwuwymiarowych zachowania, doprawionych fatalnymi dialogami. Pochwalić można jedynie postać Jig Sawa, a dokładnie jego głos, którego ponownie użyczył świetny Tobin Bell. Jest to w sumie najjaśniejszy punkt całej otoczki fabularnej, bo reszta to naprawdę niski poziom. Zdarzały się nawet takie momenty, że musiałem zdjęć na chwilę rękę z myszki, żeby uderzyć się z niej na płasko w twarz. Dla przykładu, w którymś z rozdziałów ratujemy jednego z bezosobowych typków, tylko po to, żeby on bez powodu, dosłownie kilka sekund później wpadł w pułapkę i zginął. Taki idiotyzmów jest tutaj pełno i przez to fabuły po prostu nie da się brać na poważnie.

Wyjaśniliśmy już sobie, że oprawa graficzna nie wygląda zbyt dobrze, ale na szczęście problem ten tyczy się tylko jakości tekstur. Zarówno stylistyka, jak i oświetlenie oraz projekt lokacji to zupełnie inna bajka. Wszystko ze sobą współgra oraz tworzy bardzo dobry, wyjątkowo mroczny i przytłaczający klimat. Świat gry jest bardzo spójny i wiarygodny, a twórcy zawarli w nim wiele treści dodatkowej, w postaci notatek czy też narracji środowiskowej. W dużym stopniu uzupełnia to fabułę, a tak na prawdę oferuje jej znacznie więcej niż główny wątek.

Dzieło Konami nie powala grafiką, ale za to o oprawie dźwiękowej nie można powiedzieć złego słowa. Muzyka od zawsze była ważnym elementem serii filmów i tutaj nie jest inaczej. Pomimo braku oryginalnego motywu, autorstwa Charliego Clousera daje ona radę i bardzo dobrze trzyma się pozostałych składowych oprawy audiowizualnej. To samo tyczy się wszelkich dźwięków otoczenia. Często zdarzało mi się zatrzymywać na chwilę w ciasnym korytarzu, tylko po to, żeby posłuchać odgłosów środowiska. Podczas przemieszczania się po opuszczonym szpitalu można usłyszeć wiele ciekawych dźwięków, takich jak chociażby szepty, płacz, krzyki oraz odgłosy wydobywające się z różnych urządzeń. Nawet wiatr jest tutaj całkiem dobrze zrealizowany i w różnych rodzajach pomieszczeń brzmi trochę inaczej.


"Saw" to zarówno bardzo dobra jak i bardzo zła produkcja. Niesamowity rollercoaster, który balansuje pomiędzy trafionymi pomysłami, jak i tymi wołającymi o pomstę do nieba. Mimo licznych i bardzo widocznych wad, bawiłem się naprawdę dobrze i gra przypadła mi do gustu. Dla fanów filmowej serii, produkt jak najbardziej godny polecenia.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones