Opowieści z Krypty

Po siedmiu latach od wydania ostatniego epizodu „Tales from the Borderlands” ponownie mamy okazję zanurzyć się w świat absurdu, pokręconego humoru i quick-time eventów. 
Opowieści z Krypty
Upadek Telltale Games był równie głośny, co grom przetaczający się przez niebo podczas jesiennej ulewy. Firma, którą swego czasu traktowano jako objawienie, ba, wieszczono jej nawet potężny sukces, zleciała z piedestału, łamiąc przy tym wszystkie wyimaginowane kończyny. Pozostawiła jednak po sobie garść miłych wspomnień. W końcu, kto z nas nie płakał w finale pierwszego sezonu „The Walking Dead”? Amerykanie wyszperali też dla szerszej publiczności nagradzaną i cenioną wśród fanów komiksów serię „Fables”, sprawiając, że na każdy epizod „The Wolf Among Us” czekaliśmy z wypiekami na twarzy (nadal zresztą wypatrujemy obiecanego sequela). To wreszcie Telltale, zachowując oryginalnego, pokręconego ducha Gearbox Software, uraczyło nas opowieścią ze świata „Borderlands”. 
Po siedmiu latach od wydania ostatniego epizodu „Tales from the Borderlands” ponownie mamy okazję zanurzyć się w świat absurdu, pokręconego humoru i quick-time eventów. Tym razem za stworzenie interaktywnej opowieści odpowiedzialni są bezpośrednio deweloperzy z jednego z kanadyjskich studiów Gearboxa. Na szczęście, nie musimy czekać kilku miesięcy na ujawnienie wszystkich epizodów, tylko doświadczymy opowieści w całości.

Gry z serii „Borderlands” przyzwyczaiły nas do obecności nietuzinkowych postaci, z których każda kolejna jest bardziej odjechana od poprzedniej. Nie inaczej jest w przypadku „New Tales from the Borderlands”. Pod naszą opiekę trafią trzy oderwane od rzeczywistości indywidua. Neurotyczna Anu poszukuje w swoim laboratorium remedium na przemoc, walcząc jednocześnie ze swoim przełożonym (znanym z poprzedniej części Rhysem) o wolność i godność zwierząt doświadczalnych. Stacja, na której przebywa Anu, orbituje wokół Promethei. W tym obskurnym i zniszczonym przez siły Meridian miejscu bryluje i cwaniakuje adoptowany brat Anu, Octavio. Typek marzy o byciu wielkim gangsterem, a jedyne, na co może sobie pozwolić, to praca w sklepie z mrożonym jogurtem. Przybytek ten należy do Fran – babeczki, której niewiele brakuje do Hulka. Jej życie to nieustanna huśtawka napadów furii i potrzeby zabicia wszystkich dookoła. 

Losy tej trójki splatają się, gdy jedna potężna korporacja postanawia spuścić solidny łomot drugiej potężnej korporacji. Na horyzoncie będą zaś majaczyć bronie, wróć – urządzenia wysyłające przeciwników na wakacje, miliony grubych, kosmicznych dolarów oraz cała plejada zwariowanych bohaterów pobocznych. W tym – robot zabójca łączący w sobie czerstwość IG-11 z „Mandalorianina” i urok brytyjskiego dżentelmena. L0u13, bo tak nazywa się ów jegomość, jest zdecydowanie moim faworytem i trochę było mi szkoda, że nie zrobiono z niego pełnoprawnej grywalnej postaci. Nie można też odmówić uroku Brockowi – świadomej, gadającej broni – czy też żołnierzowi Tediore, który raz za razem będzie próbował zmusić nas do zagrania w swoją ulubioną figurkową grę. 

New Tales from the Borderlands” stara się wprowadzać urozmaicenia, z jakimi nie mieliśmy do czynienia w produkcjach Telltale. Nadal jest to produkcja, w której prowadzeni jesteśmy za rękę i od czasu do czasu musimy przebrnąć przez kilka sekwencji QTE. Monotonię przerywają chociażby wyżej wspomniane walki Vaultlandersów, kolekcjonerskich figurek, wśród których znajdziemy m.in. Mayę, Handsome Jacka i Claptrapa. Pobawimy się w sekwencji rodem z „Dance Dance Revolution”, a nawet przypomnimy sobie, jak to się kiedyś grywało w j-RPG. Nie ma może tego zbyt wiele, ale tych kilka drobnych elementów wystarczyło, żeby wybić mnie z delikatnego letargu spowodowanego biernym wgapianiem się w ekran. 

Gra pozwala nam na minimalną swobodę w prowadzeniu bohaterów. Posnujemy się tu po dość ograniczonych gabarytowo korytarzach, by poszukać poukrywanej tu i ówdzie gotówki. Posłuży ona do odblokowania ogromnej liczby skórek. Czym wszakże byłyby „Borderlandsy” bez horrendalnej liczby przedziwnych fatałaszków? W zakamarkach skryją się również dodatkowe figurki do Vaultlanders, a co ciekawsze przedmioty poczekają na zeskanowanie przez napędzane kosmiczną technologią urządzenia. Momentów eksploracji powinno być zdecydowanie więcej. Liczyłam na to, że przejęcie sterów po Telltale Games spowoduje, iż sztywne ramy, których zwykle musieliśmy się trzymać, zostaną odrobinę poluzowane. Nic bardziej mylnego – naszym głównym zadaniem będzie przypatrywanie się kolejnym linijkom dialogów. Całe szczęście, że humorek mocno dopisuje tej bandzie przypadkowych herosów. Strzelają żartami jak z karabinu i choć część z nich to ślepaki, a nawet niewypały, to zdarzają się sympatyczne perełki, a także nawiązania do popkultury.

Warto zaznaczyć, że wybory mają tu realne przełożenie na osiągnięte w grze zakończenia. Utrzymanie dobrych stosunków między członkami drużyny może poprowadzić ich do krainy mlekiem i miodem płynącej albo skazać na śmierć w męczarniach. I chyba właśnie do ostatniego rozdziału mam największe zastrzeżenia, gdyż został on rozwleczony do granic możliwości. Po pierwszych trzech epizodach gra zaczęła stopniowo wytracać tempo, by totalnie rozłożyć się na nudnej i dość przewidywalnej końcówce. Odniosłam też wrażenie, że twórcy nie do końca wiedzieli, co zrobić z postaciami pobocznymi, więc zdecydowali się na zakończenie ich wątków, idąc po linii najmniejszego oporu. Co do samych relacji panujących w ekipie, to przy umiejętnym budowaniu będą one prezentować się jak w rodzinie „Szybkich i wściekłych”. Nic, tylko wsiadać do Dodge Chargera i wyruszać w stronę zachodzącego słońca. Antagonizowanie bohaterów doprowadzi natomiast do ich wyraźnej niechęci względem siebie i mało przyjemnych odzywek.

New Tales from the Borderlands” zręcznie wpisuje się w estetykę wypracowaną przez Telltale Games, ma przy tym sporo nowych, odświeżających elementów. Wciąż jednak za dużo tu prowadzenia po sznurku, a za mało faktycznej przygodówki. Fani „Borderlandsów” będą z pewnością ukontentowani. Reszta, nieorientująca się w zawiłościach tego uniwersum, może poczuć się lekko zagubiona i zażenowana poziomem humoru. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones