Pixel-artowa draka w Mediolanie

Włochy kojarzą się nam głównie z pizzą, spaghetti, modą i sportowymi autami. Dopiero w następnej kolejności pomyślimy o włoskiej mafii, ale też głównie z perspektywy ukształtowanego przez "Ojca
"Milanoir" - recenzja
Włochy kojarzą się nam głównie z pizzą, spaghetti, modą i sportowymi autami. Dopiero w następnej kolejności pomyślimy o włoskiej mafii, ale też głównie z perspektywy ukształtowanego przez "Ojca Chrzestnego" wizerunku. Finalnie powieść Mario Puzo opowiadała nam o włoskiej mafijnej rodzinie działającej w USA, ale nie przywiązujmy do tego większej uwagi.



Mediolan to dla większości z nas centrum światowej mody. Jednak pod fasadą blichtru i ekskluzywności kryje się tam od wielu lat silny ośrodek zorganizowanej przestępczości. Twórcy ze studia Italo Games (mającego zresztą swoją siedzibę w Mediolanie) wzięli na warsztat tematykę filmów kryminalnych z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, akcję umieścili w drugim co do wielkości miast Italii, a całości nadali sznyt pixel-artowej strzelanki, w której akcję obserwujemy z lotu ptaka.

Głównym bohaterem "Milanoir" jest Piero, zawodowy zabójca. Splot pewnych wydarzeń oraz zlecenia, jakie otrzymał, skutkują solidną odsiadką w więzieniu. Nagłe i niespodziewane wypuszczenie na wolność jest idealną sposobnością do dokończenia pewnych spraw, a także do osobistej vendetty.



Fabuła gry jest oklepana i sztampowa, ale w tym wypadku to zabieg celowy. "Milanoir" garściami czerpie z niemałego dorobku włoskich filmów gangsterskich sprzed lat, które charakteryzują się specyficzną stylistyką tak uwielbianą przez samego Quentina Tarantino.

Klimat dobrze buduje pixel-artowa oprawa graficzna, pełna detali i szczegółów oraz elementów charakterystycznych dla krajobrazu włoskich metropolii – uliczki, placyki, małe knajpki, ale też skutery i samochody, których designu nie da się pomylić z niczym innym. Do tego klimat podbijany jest rewelacyjną ścieżką dźwiękową. Pod kątem audiowizualnym "Milanoir" jest bardzo spójnym tytułem.



Niestety na tym moje zachwyty nad grą się kończą. Podczas kilku dobrych godzin spędzonych z Piero nie przekonałem się do tego (anty)bohatera. Brakuje mu jakiegoś zadziornego uroku, stylu, który powodowałby, że mógłbym go polubić. To nie jest typ Vincenta czy Julesa z "Pulp Fiction" albo "kolorowych" panów ze "Wściekłych Psów".

Gorzej, że w "Milanoir" zawodzi mechanika prowadzenia starć, co często prowadzi do frustracji. Poruszamy się lewym kontrolerem, a celujemy prawym. Górne przyciski w joyconach służą m.in. do przeładowywania, strzelania oraz przeskakiwania i chowania się za osłonami. W teorii nie jest źle, ale w praktyce niejednokrotnie bardziej walczymy z systemem celowania i poruszania się, a mniej z przeciwnikami. Gra umożliwia nam dostosowanie funkcji wspierania przymierzenia do wroga oraz czułość grzybków kontrolera. Niestety mnie przez całą grę nie udało się znaleźć złotego środka, który pozwoliłby na komfortową rozgrywkę.



Projektanci z Italo Games chcieli urozmaicić zabawę poprzez zróżnicowanie misji, dlatego też pojawiły się sekwencje "srzelankowo-ściagałkowe" oraz skradankowe. Obie są koszmarnie frustrujące. W pierwszym przypadku musimy jednocześnie lawirować między ruchem ulicznym i strzelać do uciekającego pojazdu, a przy okazji oganiać się od atakujących nas zbirów. Gra nie wybacza tutaj błędów i wystarczy kilka razy wpaść na inny samochód, aby powtarzać cały etap. To jest ta chwila w procesie testowania gry przed premierą, gdzie ktoś powinien powiedzieć, że podchodzenie po raz n-ty do tego samego już nie bawi, wręcz grozi rzuceniem konsolą o ścianę. Ze skradaniem też nie jest łatwiej, bo tak naprawdę nie wiemy, jaki jest promień widzenia przeciwników, w związku z tym możemy zostać zauważeni w sytuacji, w której wydaje nam się, że jesteśmy bezpiecznie ukryci.



To może sekcje strzelankowe są lepiej zaprojektowane? Po części tak, ale i tutaj nie uniknięto kilku wpadek. Często mamy do czynienia z sytuacjami, gdzie atakuje nas spora grupa wrogów, a my mamy za mało miejsca na efektywne manewrowanie. Taka okoliczność połączona z mało responsywnym systemem celowania prowadzi do kolejnych wybuchów niekontrolowanej furii.

"Milanoir" to przykład gry, która z jednaj strony jest bardzo spójna graficznie i dźwiękowo, ale wykłada się na istocie tematu, czyli mechanice rozgrywki i projektach poziomów. Mało przyjazne sterowanie, frustrujące etapy "urozmaicające" i średnio satysfakcjonujące starcia połączone z krótkim czasem kampanii powodują, że debiutanckie dzieło Italo Games jest po prostu słabe. Gra wydana została także na PC, PS4 i Xboksa One i może na innych platformach jest znacznie bardziej grywalna ze względu na inne kontrolery. Tytułu nie ratuje nawet kanapowy tryb kooperacji oraz arena.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones