A kto umarł, ten nie(ch) żyje

Złoczyńcy ze świata komiksowego to zwykle postaci komiczne w tym ich wykalkulowanym tragizmie. Skazane przez scenarzystę, działającego w zgodzie z korporacyjnym imperatywem, na odwieczny cyklu
Złoczyńcy ze świata komiksowego to zwykle postaci komiczne w tym ich wykalkulowanym tragizmie. Skazane przez scenarzystę, działającego w zgodzie z korporacyjnym imperatywem, na odwieczny cyklu pomniejszych, często pyrrusowych zwycięstw i bombastycznych klęsk. Bo nawet jak już obrobią bankowy sejf, to po drodze puszczą szwy w torbie z forsą. Misterny plan panowania nad kosmosem spali na panewce, a powaleni na ziemię, znokautowani superbohaterowie cudem wykrzeszą resztkę sił na ten ostatni, decydujący kontratak. Ostatecznie któryś heros cofnie czas, rzuci zaklęcie, tudzież znajdzie jakiś starożytny artefakt odczyniający dokonane zło, niepotrzebne skreślić, niwecząc zakusy i szeregowego drania, i geniusza zbrodni. 



Wydaje się, że jedynym sposobem na zaznanie smaku tryumfu jest dla nich choćby częściowe nawrócenie, przystąpienie do drużyny "tych dobrych" i odkupienie dawnych przewin. Na tym pomyśle zasadza się idea Suicide Squad - komiksowej "Parszywej dwunastki", złożonej z tych, którzy nie mają już nic do stracenia. A chyba trudno o misję bardziej samobójczą niż ta, jaka w nowej grze Rocksteady Studios zlecona zostaje tytułowym antybohaterom. Liga Sprawiedliwości to bowiem Avengers świata DC Comics. Czemu więc ktokolwiek chciałby sprzątnąć Supermana, Batmana, Flasha i spółkę? Odpowiedź jest prosta: otóż Brainiac, przybysz z kosmosu potrafiący sterować umysłami, przejmuje kontrolę nad ikonicznymi herosami i przy ich pomocy rozpoczyna inwazję na Ziemię (a przynajmniej na Metropolis, gdzie dzieje się akcja gry) na szeroką skalę. Stąd to Deadshot, Kapitan Bumerang, King Shark i Harley Quinn, wyciągnięci zza krat i przyparci do muru, mają za cel wyeliminować trykociarzy. 



Zemsta będzie słodka. I to jeszcze jak! Opanowani przez Brainiaca superbohaterowie są bowiem absolutnie nieznośni, aroganccy i gadatliwi. Chęć utarcia im nosa napędza nas do działania, a wszystko - jak przystało na twórców serii Arkham - napisano z biglem. Momentami, polując na legendy DC Comics, można poczuć się niczym ekipa z "The Boys". Kto węszy jakąś blagę, kto podejrzewa, że kasujemy klony lub androidy, albo wszystko to jedynie mokry sen Deadshota, tego uspokajam: to jak najbardziej prawdziwa Liga Sprawiedliwości ze świata Arkham. A kto umarł, ten nie żyje. Cóż, przynajmniej do czasu.



"Suicide Squad" ma intencjonalnie otwarte zakończenie, co wynika z samej konwencji gry-usługi. Co jakiś czas będziemy raczeni update’ami, które popchną fabułę do przodu. Pierwszy sezon ma być dostępny już w marcu, a do naszej dyspozycji oddany zostanie nie kto inny jak Joker. Taka forma podania treści stanowi kość niezgody między graczami a Warner Bros. Games od samego początku, bo liczono, że Rocksteady wypuści kolejną przygodę dla jednego gracza, a nie nastawiony na monetyzację sieciowy looter shooter. 



Decyzja ta wydaje się być w tym przypadku szczególnie chybiona. To, co się nie udało - a nie udało się sporo - wynika bezpośrednio z gatunkowej proweniencji. Gra-usługa "sprasowała" nie tylko narracyjny dryg Rocksteady, ale też wymusiła rezygnację z charakterystycznego dla studia projektowania przestrzeni. Słowem, powtarzalna rozgrywka stanowi częstokroć nużący przerywnik między kolejnymi scenkami filmowymi, zagranymi i napisanymi na światowym poziomie. Zaś Metropolis, choć graficznie bywa imponujące, jest nijakie, szare i pustawe. Każe się nam skakać od dachu do dachu albo biegać od skrzyżowania do skrzyżowania i prać zastępy bezimiennych i pozbawionych twarzy pachołków.



Niestety, monotonia dotyczy nie tylko charakteru kolejnych misji, ograniczających się do zaledwie paru typów zadań, ale i praktycznie każdego aspektu gry, od dostępnego arsenału (zapomnijcie o fikuśnym, fantazyjnym orężu i spektakularnych atakach specjalnych), przez game loop (chodzi praktycznie wyłącznie o jak najefektywniejsze przemieszczenie się z jednego punktu do drugiego i pozbycie się chłonącej kule jak gąbka brygady przeciwnika), aż do prawie jednakowych umiejętności dostępnych postaci. Niby każda z nich posiada swoje osobne skille, ale nie zmienia to znacząco stylu gry. Wszyscy mają bowiem do dyspozycji te same rodzaje broni (przeznaczone do starć na krótkim, średnim i długim dystansie), między którymi różnice są kosmetyczne (bardziej pojemne magazynki, dłuższe serie, większe obrażenia), i identyczne ataki. Jedynym, co różnicuje rozgrywkę, jest wobec tego sposób poruszania się postaci. I tak Deadshot ma odrzutowy plecak, Harley wyrzutnię liny, Bumerang teleportacyjne bumerangi, a King Shark… wysoko skacze. Jak to rekin. 



Z czasem, oczywiście, dochodzą do tego przeróżne modyfikatory. Broń możemy podrasować, a wroga zamrozić albo zatruć - kiedy opracujemy fajną taktykę, to wychodzą niezłe kombinacje. Znów, będziemy je jednak powtarzać do znudzenia, bo gra w żaden sposób nie uruchamia wyobraźni i nie zachęca do szukania nowych dróg. Misji pobocznych poskąpiono, a jeśli już pojawiają się inne postaci z szerokiego katalogu uniwersum DC Comics, to zwykle chcą nam coś opędzlować. Bronią się jednak starcia z członkami Ligi, bo nawet jeśli wszystkie polegają na zalaniu przeciwnika gradem kul, to i tak nie sposób odmówić frajdy skopaniu tyłka Zielonej Latarni, zwłaszcza z kimś do spółki. 



Rzecz jasna gra będzie jeszcze rozwijana. I, jak film o facecie w łódce, może niebawem się rozkręci. Niestety, dziś jest po prostu średnia. Po przejściu dziesięciogodzinnej kampanii, nie ma tu zbyt wiele do roboty, bo endgame to nic innego jak zapętlona powtórka z rozrywki. Przed paroma dniami mignął mi news, że mający już prawie dekadę "Batman: Arkham Knight" remisuje z omawianym tytułem na Steamie. Teraz, kiedy piszę te słowa, klasyk od Rocksteady ma wynik aż dwukrotnie lepszy. To zły omen. Być może Liga Sprawiedliwości powinna pozostać martwa.
1 10
Moja ocena:
5
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones