Vocaloidy kontratakują

Po 5 latach od wydania “Project Mirai DX”, czyli udanego spin-offu serii “Project DIVA” utrzymanego w stylistyce a la nendoroid, Hatsune Miku powraca na konsole Nintendo. Tym razem jednak mamy do
"Hatsune Miku: Project DIVA Mega Mix" - recenzja
Po 5 latach od wydania "Project Mirai DX", czyli udanego spin-offu serii "Project DIVA" utrzymanego w stylistyce a la nendoroid, Hatsune Miku powraca na konsole Nintendo. Tym razem jednak mamy do czynienia z pełnoprawną odsłoną, która (przynajmniej w założeniach) rozgrywką nie ustępuje wersji znanej z japońskich automatów. Czy SEGA wywiązała się z oczekiwań?



Jeżeli chodzi o liczbę utworów, "Mega Mix" to zdecydowanie najbogatsza kieszonkowa część cyklu. Już sama bazowa lista 101 piosenek bije na głowę każdą z odsłon z PSP czy Vity, a dodatkowo możemy rozbudować ją o 41 utworów, kupując DLC. Oczywiście wynik ten blednie przy wydanym na PS4 "Future Tone DX" z tracklistą liczącą 238 pozycji, ale nie można zapominać że jest to tytuł na potężniejszą konsolę stacjonarną – odsłona na Switcha nie ma się więc czego wstydzić. Tym bardziej że twórcy zadbali o różnorodność i obok obowiązkowej klasyki, jak "Rolling Girl" Wowaki, mamy tu także nieco świeższych kompozycji, jak choćby "Roki" od Mikito-P. Rozpiętość gatunkowa (jak w każdej odsłonie serii) także jest ogromna – obok najbardziej naturalnej dla vocaloidowego tembru elektroniki, w nowej diwie znajdziemy choćby j-rock, j-pop, dance czy electro-swing.


Rozgrywka nie różni się w najmniejszym stopniu od tego, do czego przywykliśmy w serii. To w dalszym ciągu gra muzyczna w najbardziej klasycznym wydaniu: na tle szalonych teledysków klepiemy tu w rytm muzyki w odpowiednie guziki i... to tyle. Prostota rozgrywki ściera się tu z wyzwaniem dla zmysłów: kiedy po ekranie sunie jednocześnie kilkanaście nutek (lub kilkadziesiąt, w zależności od poziomu trudności), a tło eksploduje feerią barw, gra wystawia na nielichą próbę naszą koncentrację. Na szczęście 5 poziomów trudności oraz przejrzysty system oceny wyzwania w 10-stopniowej skali dają każdemu możliwość stopniowego opanowania chaosu, który panuje tu na ekranie.



Chociaż model jest kropka w kropkę przeniesiony z automatów i dużych konsol, to w odniesieniu do dotychczasowych odsłon przenośnych mamy tu jednak nieco nowinek, wprowadzonych we wcześniej wydanym na PS4 "Future Tone". Na pierwszym planie wybija się oczywiście większa płynność rozgrywki – stałe 60 klatek animacji to rzecz, której bardzo brakowało we wcześniejszych odsłonach serii na PS Vita. Ale zmiany dotyczą także samych zasad gry: system długich nut już nie jest ograniczony odgórnie, co powoduje, że aby uzyskać pełną pulę punktów, musimy częściej korzystać z obu zestawów guzików. Sporym wyzwaniem jest też wprowadzona mechanika łączenia kilku komend w jednym takcie. Pozornie wciśnięcie kilku guzików naraz nie powinno stanowić problemu, ale kiedy w jednej chwili na ekranie pojawia się kilka takich kombinacji, naprawdę ciężko zachować zimną krew. Całe szczęście że twórcy dają nam możliwość podmiany wyglądu komend na te znane z DualShocka – Switch jest konsolą gorzej przystosowaną do nauki rozgrywki opartej na szybkim rozpoznawaniu komend ze względu na brak kolorowych przycisków na padzie. 



Znakiem rozpoznawczym nowej odsłony jest Mix mode, nawiązujący do tytułu gry. Twórcy wykorzystali do jego stworzenia dołączone do Switcha kontrolery ruchowe i zmodyfikowali na jego potrzeby reguły zabawy. Ta w dalszym ciągu polega tu na rytmicznym wprowadzaniu komend, jednak odbywa się przy użyciu jedynie dwóch przycisków (funkcję tę pełnią joyconowe spusty). Rozgrywka przypomina nieco klasycznego "ponga" – sterując ruchami nadgarstków musimy dopasowywać naszą "paletkę" do spadających nut, a następnie w odpowiednim momencie wbić takt. I chociaż "Mix mode" w pojedynkę jest na dłuższą metę bardziej powtarzalny i nużący od podstawowego modelu, to jednak może się sprawdzać jako gra imprezowa, w trakcie której każdy z uczestników trzyma jeden kontroler. Potencjał jest tym większy, że twórcy przenieśli tu całą bibliotekę kawałków. 



Podobnie jak w "Project Mirai DX", twórcy dodali tu możliwość rozgrywki z pomocą ekranu dotykowego. Funkcjonuje to na takich samych zasadach co podstawowy tryb, z tą różnicą, że komendy wprowadzamy, uderzając palcami w wyświetlane u dołu ekranu symbole; imituje to prawdziwy kontroler automatów z grą. Chociaż brzmi to interesująco, to mocno ogranicza technikę grania. Brakuje tu drugiego zestawu przycisków, które umożliwiałyby przytrzymywanie odpowiednich nut podczas dłuższych sekwencji. Nie da się też ukryć, że ekran dotykowy switcha nie jest przesadnie precyzyjny, przez co niezawinione pomyłki pojawiają się tu nader często – z tego powodu tryb ten stanowi raczej ciekawostkę, a nie prawdziwą alternatywę dla sterowania kontrolerem. 



"Project DIVA Mega Mix" to kolejna bardzo solidna pozycja w serii. Nie jest to największa gra z niebieskowłosą idolką, jednak możliwość rozgrywki przenośnej oraz stacjonarnej, jak również udany eksperyment ze sterowaniem ruchowym dodają jej uroku. Do odblokowania jest tu ogrom gadżetów czy strojów dla cyfrowych wokalistów i wokalistek, a wymasterowanie każdego z ponad setki utworów to zadanie na dziesiątki, jeśli nie setki godzin. Fani gier muzycznych bez awersji do śpiewających syntezatorów zdecydowanie mają tu czego szukać.
 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones