Duchosztuczki

Od premiery "Ghost Trick: Phantom Detective” na DSa minęło ponad dwanaście lat, a tytuł ten w niczym nie ustępuje współcześnie wydawanym grom. Co więcej, pomysłowa historia, kompleksowo rozpisane
Uwierz w Sissla - recenzujemy remaster "Ghost Trick"
Zarzuty względem japońskich deweloperów o niekończące się odgrzewanie kotletów zdają się nie milknąć. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Każda decyzja o odświeżeniu jakiegoś tytułu wywołuje – poza głosami malkontentów – fale radości u tych graczy, którzy chcą zagrać w swoje ulubione tytuły na konsolach nowszej generacji. Podobnie było w przypadku zremasterowanej wersji "Ghost Trick: Phantom Detective”. Ukochane przez fanów dzieło Shu Takumiego wraca z impetem na rynek i wyglada na to, że ma ogromną szansę na rozruszanie nadchodzącego sezonu ogórkowego.



Sissel umiera. Śmierć z reguły rozwiązuje większość problemów. Przynajmniej osoby, która jest jej bezpośrednią ofiarą. (Nie)stety dla naszego bohatera, rozstanie z życiem będzie zaledwie początkiem jego wyboistej, duchowej drogi ku wieczności. Szkopuł stanowią należące do niego blondwłose zwłoki leżące pośród sterty rupieci, gdzieś na miejskim wysypisku. Natomiast jedną z większych bolączek będzie nie tylko świadomość położenia, w jakim znalazła się jego dusza, ale i padające tu i ówdzie inne trupy, za które Sissel, chcąc nie chcąc, będzie musiał wziąć odpowiedzialność.



I tak długa, mroczna noc staje się areną wydarzeń, o których nie mogło śnić się filozofom. Na przestrzeni kilku intensywnych godzin krajobrazy będą zmieniały się jak w kalejdoskopie, a plejada napotkanych postaci po raz kolejny dowiedzie, że Takumi jest specjalistą od kreowania intrygujących i zapadających w pamięć bohaterów. Jeśli przypadła Wam do gustu ekspresywna mimika Phoenixa Wrighta i spółki, to z nietypową zgrają indywiduów uskuteczniających duchowe sztuczki, będziecie się bawić równie dobrze. Jak to zwykle bywa w produkcjach zdolnego Japończyka, nie wszystko zostaje nam od razu podane na tacy, a osiągnięcie celu będzie możliwe po sporej dozie główkowania.



W przeciwieństwie do swojego prawniczego krewnego, przygody Sissela nie będą wymagały od nas kluczenia po meandrach zawiłych zeznań świadków, ale skupią się na nawiedzaniu przedmiotów. Bliżej tu zdecydowanie do trącania rzeczy rodem z "Uwierz w Ducha” niż morderczego miotania przedmiotami z "Poltergeista”. Cztery minuty. Tyle dosłownie możemy cofnąć się w czasie, by odwrócić niefortunny los, który spotyka poznanych przez nas bohaterów. Ci padają jak muchy i czasem niezależnie od tego, co zrobimy, kostucha i tak wyciągnie po nich swoje łapska. 



Cała magia "Ghost Trick: Phantom Detective” polega na sprytnym naginaniu rzeczy martwych pod nasze dyktando. Manipulowanie przedmiotami jest jedyną szansą na odwrócenie smutnego losu poległych bohaterów. Przykładowo, opętanie parasola i zrzucenie za jego pomocą słuchawek do akwarium spowoduje, że odgłosy nadchodzącego zabójcy będą wyraźnie słyszalne, a samotnej dziewczynie uda się w porę schować pod kanapą. Umiejętne pogrywanie wysypiskowym oświetleniem z kolei uniemożliwi oddanie cennego strzału przez innego najemnika czyhającego na życie kolejnej damy w opałach. 



To jednak nie wszystkie umiejętności Sissela. Ten może również swobodnie przeskakiwać między znanymi mu lokacjami za pomocą linii telefonicznej. Tu warto mieć na uwadze, że nie zawsze okazuje się to kluczem do rozwiązania sprawy. Możemy co prawda zdobyć nowe informacje rzucające światło na wydarzenia, których świadkami jesteśmy, ale często zapakujemy się w ślepy zaułek wymagający zrestartowania sekwencji. Tu i ówdzie rozstawione przedmioty mają w dużej mierze sens i rzadko umiejscowione są "od czapy”. Nie jest ich też przesadnie dużo, więc metodą prób i błędów szybko dojdziemy do prawidłowego rozwiązania. Zwłaszcza że do celu prowadzi tylko jedna słuszna droga. Z czasem gra tylko nabierze rumieńców, ale cokolwiek bym napisała, może być postrzegane jako spoiler. Tym samym, nie przejmowałabym się leniwie rozwijającą się intrygą, gdyż za każdym rogiem czekają kolejne niespodzianki, a zakończenie przygody może przyprawić nawet o mocny opad szczęki.



Od premiery "Ghost Trick: Phantom Detective” na DSa minęło ponad dwanaście lat, a tytuł ten w niczym nie ustępuje współcześnie wydawanym grom. Co więcej, pomysłowa historia, kompleksowo rozpisane postacie i nieoczywiste rozwiązania gameplayowe mogą nadal stanowić wzór dla innych deweloperów zabierających się obecnie za gry utrzymane w point & clickowych klimatach. A biorąc pod uwagę wcześniejszą dostępność przygód ducha zaklętego w martwą naturę, zarzuty o bezsensowną reanimację zdrewniałych trupów uważam za kompletnie chybione.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones