Ze śmiercią mu do twarzy

Czarne chmury zebrały się nad deweloperami z Nippon Ichi Software. Pogłoski o fatalnym stanie finansów jednego z najbardziej rozpoznawalnych japońskich wydawców, związane bezpośrednio z mobilną
"Disgaea 6: Defiance of Destiny" - recenzja
Czarne chmury zebrały się nad deweloperami z Nippon Ichi Software. Pogłoski o fatalnym stanie finansów jednego z najbardziej rozpoznawalnych japońskich wydawców, związane bezpośrednio z mobilną odsłoną "Disgaea", zdawały się mocno psuć perspektywy na powstanie kolejnej odsłony. Tym bardziej że tarapaty łączyły się z informacją o znaczącej redukcji etatów. Stał się jednak cud – po rekordowo długiej przerwie liczącej aż sześć lat nareszcie pojawił się sequel chwalonego "Alliance of Vengeance". Czy uratuje jedną z ostatnich serii tRPG przed śmiercią naturalną?



Rozważania na temat żywotności "Disgaea" są o tyle ciekawe, że twórcy z szeroko pojętego wskrzeszania uczynili motyw tej części. Bohaterem jest tu nastoletni zombie o imieniu Zed ("Zed’s dead, baby", jak pisał Tarantino), który z niejasnych przyczyn za swój nadrzędny cel obrał pewne bóstwo, siejące strach i zniszczenie w świecie Netherworld. Jako istota niskiego szczebla demonicznej hierarchii, Zed nie ma zbyt wiele szans w starciu z niszczącym światy monstrum, jednak bohater ma w rękawie asa. Z każdym kolejnym zgonem bohater reinkarnuje się w nową, silniejszą wersję siebie. A ponieważ jest się w stanie ową mocą podzielić z dowolną liczbą kompanów, gnijący protagonista postanawia zebrać drużynę mającą położyć kres rządom boga zniszczenia. 



Nietypowy bohater przekłada się w "Defiance of Destiny" na samą rozgrywkę. Nasze postacie możemy do woli reinkarnować, wykorzystując zupełnie nową walutę punktów karmicznych do dodatkowego zasilenia ich statystyk. Chociaż mechanika restartu poziomu doświadczenia była w serii obecna od pierwszej części, tutaj zyskuje przez to na znaczeniu i przekłada się na absurdalnie wysokie statystyki postaci, możliwe do osiągnięcia szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej. Poza tym usprawnieniem, "Disgaea 6" to jednak chleb powszedni każdego fana serii. U swoich podstaw dalej pozostaje staroszkolnym taktycznym RPG-iem z szeregiem absurdalnych twistów, jak miotanie postaciami, ustawianie ich w formację wieży czy wybuchające pingwiny (tak, wybuchające pingwiny).



O ile w samym trzonie rozgrywki nie zmieniło się wiele, o tyle warstwa zewnętrzna przeszła bodaj największy lifting w historii serii. "Disgaea" już od pierwszej części (wydanej niemal 20 lat temu!) prezentowała akcję, łącząc dwuwymiarowe animowane postacie z prostym trójwymiarowym 3D otoczenia. W "Defiance of Destiny" pełna implementacja trójwymiaru, odwlekana przez twórców w nieskończoność, nareszcie doszła do skutku – zdecydowali się oni porzucić sprite’y na rzecz trójwymiarowych sylwetek. Na pierwszy rzut oka wydaje się to wyraźnym krokiem naprzód: "Disgaea 6" to zdecydowanie najładniejsza odsłona, a możliwość dowolnego operowania kamerą pomaga przezwyciężyć wreszcie toporność prezentacji pola w rzucie izometrycznym. 



Niestety, nowe podejście do oprawy ma też drugą, zdecydowanie mniej przyjemną stronę. Pierwsza wada objawia się tuż po rozpoczęciu zabawy. Nippon Ichi przegrało z własnym silnikiem oraz ograniczeniami Switcha (wciąż nie jest pewne, kiedy gra trafi na mocniejsze sprzęty), w wyniku czego "Disgaea 6" ma olbrzymie problemy z płynnością obrazu. Twórcy oczywiście zdawali sobie z tego sprawę, toteż w grze znajdziemy trzy opcje graficzne do wyboru: celującą w mydlane 60 klatek, 30, oraz zawieszoną gdzieś pomiędzy 20 a 15, za to oferującą maksymalną rozdzielczość Switcha. Chociaż możliwość wyboru jest zawsze mile widziana, to bardzo szybko okazuje się, że w praktyce grywalna w zasadzie jest tylko ta środkowa. W 60fps-ach rozdzielczość spada bowiem do takich wartości, że w trybie przenośnym obraz jest koszmarnie nieczytelny. Z kolei spadki klatkażu w trybie priorytetu grafiki są naprawdę bardzo męczące. Dużym problemem z punktu widzenia wieloletniego fana serii są też w "szóstce" wyraźne cięcia budżetowe. Co z tego, że sylwetki bohaterów możemy oglądać w ładnie wykonanym 3D, skoro animacje ich ataków wypadają w porównaniu z każdą poprzednią częścią zwyczajnie blado (wariackie, przegięte do granic sekwencje to jeden ze znaków rozpoznawczych serii), a ich różnorodność cofnęła się poziomem w okolice pierwszej części z 2003. 



Chociaż okazji do narzekania jest w "Defiance of Destiny" sporo, serce opowieści gry leży na szczęście po właściwiej stronie. Przede wszystkim błyszczy to, co w serii najważniejsze: bardzo ciekawie ukazana jest synergia między członkami drużyny, którzy z rozdziału na rozdział dołączają do naszej batalii. Od genialnej pod tym względem czwartej części nie mieliśmy w serii tak sympatycznej i rozbrajająco absurdalnej ekipy. Jest tutaj i przesycony konsumpcjonizmem przedstawiciel szlacheckiego rodu, i gwiazda walczącego o utrzymanie na antenie show w stylu "Power Rangers", i księżniczka rodem z disnejowskich animacji, wyśpiewująca co drugą kwestię niczym w musicalu. Słowem: groch z kapustą, jednak efekt końcowy tego połączenia zaskakuje. Przywary każdego z bohaterów stopniowo zmieniają się w atuty, a formowanie się przyjaźni w tej grupce niedopasowanych dziwaków jest naprawdę zgrabnie ukazane. Fabuła "Defiance of Destiny" bawi zdecydowanie bardziej niż ta z pompatycznej części piątej, a momentami dorównuje nawet perypetiom Valvatoreza z "Promise Unforgotten".



Opisywany tytuł zdecydowanie nie jest najlepszą odsłoną cyklu. Nie upatrywałbym w niej zwiastuna całkowitego upadku serii (o ile oczywiście ponownie na drodze twórców nie staną finanse), bo widać tu ambicje zbudowania fundamentu na kolejne lata, zaś warstwa fabularna przypadła mi do gustu zdecydowanie bardziej niż w poprzedniczce. Na drodze do wielkości stanęły niestety techniczne potknięcia oraz zubożenie istotnych dla serii mechanik. Nie ma więc mowy o szkolnej szóstce, jednak na solidne filmwebowe 6/10 "Disgaea 6" uczciwie sobie zasłużyła.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones