Miecz stępiony

Od momentu pojawienia się na rynku mangowym "Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba" święci triumfy popularności. W serii anime zakochały się miliony, a po konwentach rozsiały się tysiące cosplayów z
"Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba" - recenzja
Od momentu pojawienia się na rynku mangowym "Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba" święci triumfy popularności. W serii anime zakochały się miliony, a po konwentach rozsiały się tysiące cosplayów z najpopularniejszymi postaciami. Co więcej, pełnometrażowy film rozgrywający się bezpośrednio po wydarzeniach z pierwszego sezonu anime wywołał taką euforię, że bez problemu uplasował się na szczycie listy najbardziej dochodowych filmów 2020 roku. Można by pomyśleć, że taki moloch powinien dostać całkiem przyzwoitą grę. Powinien. 




CyberConnect2 odpowiedzialne chociażby za dość rozbudowane i wciągające bijatyki z serii "Naruto" wzięło na warsztat przygody Tanjiro Kamady i reszty Łowców próbujących uwolnić świat od demonicznego Muzana Kibutsuji. Ten przypominający Michaela Jacksona antagonista brutalnie wkracza w życie młodego handlarza, odbierając mu praktycznie całą rodzinę. Najnowsza produkcja tego japońskiego studia – "Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba – The Hinokami Chronicles", fabularnie trzyma się pierwszego sezonu anime i wyżej wspomnianego filmu kinowego. I robi to dość nieudolnie, a wydarzenia upchnięte w ośmiu rozdziałach gry potraktowane są po macoszemu, co daje wątpliwą przyjemność z obcowania z grą nawet tym, którzy są zaznajomieni z oryginałem. Pospiesznie klejone wątki, wprowadzane z prędkością karabinu maszynowego nowe postacie i niedopowiedzenia wywołać mogą jedynie nerwowe drapanie po głowie z zakłopotania. 



Tryb fabularny oddaje w nasze ręce zaledwie kilku bohaterów i służy przede wszystkim temu, by odblokować postacie niezbędne do trybu pojedynku. Mając na uwadze chociażby "Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Trilogy", trudno nie odnieść wrażenia, że CyberConnect2 położyło "kampanię" koncertowo. Puste plansze sztucznie wydłużają rozgrywkę, a nudna eksploracja kierująca nas od jednej znajdźki do drugiej przerywana jest nielicznymi, mało wnoszącymi starciami. A największym rozczarowaniem jest chyba fakt, że samych walk, zarówno z popychadłami, jak i bossami wystarczyłoby może na godzinę z kawałkiem. Pula przeciwników jest niewielka, a gdy już nauczymy się tej jednej perfekcyjnej kombinacji, możemy bez większego stresu przedrzeć się przez każdego napotkanego wroga.



Jak sprawuje się natomiast to, co powinno stanowić najlepsze mięsko w tego typu grach, czyli tryb versus? Tu też nie jest zbyt różowo. Gra oddaje do naszej dyspozycji zaledwie osiemnaście postaci, z czego część to duble w innych wdziankach. DLC dorzuca do puli dwójkę demonów, jednak wciąż jest to za mało, żeby mówić tu o pełnej różnorodności. Niewątpliwym plusem jest łatwa przyswajalność przygotowanego systemu walki. Nawet osoby nieobeznane z arenowymi bijatykami powinny bez większego przygotowania i godzin ćwiczeń znaleźć postać, w której prowadzeniu będą się czuły najlepiej. Tu znów odwołam się do mordoklepek z serii "Naruto" – tam na ekranie działo się mnóstwo, tutaj zaś starcia wydawały mi się niezbyt dynamiczne i absolutnie nie byłam w stanie poczuć ferworu walki. 

  

Nie sposób jednak odmówić grze wczucia w wizualia i oddania klimatu obecnego w animacji. Przerywniki filmowe są przepięknie animowane, a głosu postaciom użyczają znani z oryginału aktorzy głosowi. Gdy przy starciach z bossami odpalają się sekwencje QTE, naprawdę czuć impet i rozmach, którymi ta gra powinna błyszczeć przez cały czas.



"Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba – The Hinokami Chronicles" jest grą do bólu poprawną, i nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród zalewu bijatyk. Trudno mi ją polecić nawet fanom tej serii, gdyż osobiście wolałabym po raz drugi obejrzeć serię anime niż marnować czas na przechodzenie wątku fabularnego.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones