Recenzja wyd. DVD filmu

Zniknięcie Sidneya Halla (2017)
Shawn Christensen
Margaret Qualley
Elle Fanning

Wszystko za życie

Pozycja "Zniknięcie Sidneya Halla" to dzieło, które częściowo poległo pod natłokiem wygórowanych aspiracji twórcy. Pan Shawn Christensen postawił na trójliniową konstrukcję fabularną, a ta w
Zazwyczaj chwytanie wielu srok za jeden ogon w przypadku realizacji filmu nie kończy się dla projektu zbyt dobrze. Jeśli dany tytuł oparty jest na synkretyzmie gatunkowym i ma oferować "dla każdego coś dobrego", to efekt końcowy często wypada poniżej oczekiwań. Osobiście nic nie mam do ambitnych obrazów, które stawiają na mieszaninę różnorakich elementów. Cały cymes tkwi jednak w tym, by wszystkie składowe filmowej zupy odpowiednio wyważyć. Pozycja "Zniknięcie Sidneya Halla" to dzieło, które częściowo poległo pod natłokiem wygórowanych aspiracji twórcy. Pan Shawn Christensen postawił na trójliniową konstrukcję fabularną, a ta w ostatecznym rozrachunku wypada odrobinę zbyt chaotycznie i mało przekonująco. Połączenie filmu szkolnego, dramatu i niemalże kryminału w praniu sprawdziło się li tylko połowicznie. Tym niemniej recenzowany tytuł i tak warto zobaczyć, co postaram się Wam przedłożyć, moi drodzy Czytelnicy, w poniższych paragrafach.




Sidney Hall (Logan Lerman) to niezwykle utalentowany uczeń obdarzony lekkim piórem i bujną wyobraźnią. Odważny i bezkompromisowy chłopak nie boi się wsadzać przysłowiowego kija w mrowisko, co rusz denerwując nadgorliwą anglistkę swoją literacką nonszalancją.  Po kolejnym wybryku, Sidney znów trafia na dywanik dyrektora. Ten jednak miast krygować nastolatka, próbuje zachęcić go do rozwijania wspaniałej pasji. Pewnego dnia w szkole dochodzi do tragicznego wydarzenia. Wstrząśnięty Hall postanawia napisać książkę opartą na smutnym zajściu. Ku zaskoczeniu wszystkich, dzieło młodego pisarza staje się niespodziewanym przebojem. Wiele lat później, dorosły już Sidney przechodzi kryzys twórczy. Mężczyzna ma problemy zarówno z żoną (Elle Fanning) jak i ze zdrowiem. Jak się okaże, kłopoty Halla wynikają z traumatycznych wydarzeń zakopanych głęboko w odmętach przeszłości. Sidney postanawia porzucić dotychczasowe życie w luksusie, zamieniając świat elit na pustelniczą egzystencję. Pech chce, iż śladem mężczyzny podąża tajemniczy stróż prawa. Motywy stojące za prywatnym śledztwem pozostają nieznane aż do samego finału…




Otwarcie filmu jest niezwykle obiecujące. Nie ma to jak szkolny klimat liceum, w którym nastolatki są o krok od wejścia w dorosłość. Ten niepowtarzalny czas to bowiem ostatni okres, kiedy to mniejsze bądź większe grzeszki przeważnie uchodzą młodzikom na sucho, a studia otwierają nową kartę w życiu. W tym właśnie momencie narracji scenarzysta zasadził zarodek tajemnicy, która kiełkuje stopniowo przez cały seans. Sekwencje mające miejsce w czterech ścianach placówki edukacyjnej szybko przeplatane zostają urywkami z późniejszego życia głównego bohatera. Poczytny i szanowany pisarz, pomimo nominacji do Nagrody Pulitzera, nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Twórca produkcji sukcesywnie uchyla kolejnych rąbków swoistej zagadki, mieszając plany przeszłe z teraźniejszymi.




Wszystko byłoby pięknie i cudownie, gdyby do mocno poszatkowanej linii fabularnej nie wkradał się powoli chaos. Regularne skoki w tył i w przód między wydarzeniami ze szkoły średniej a obecnymi problemami nie wydają się mieć szczególnego uzasadnienia. Owszem, sam mam słabość do zabiegu zaburzania chronologii czasowej w filmach, aczkolwiek w przypadku "Zniknięcia Sidneya Halla" więcej z tego chwytu szkody niż pożytku. Co gorsza, obranie takiej ścieżki tworzy pompatyczną podbudówkę pod zakończenie, które nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Byłbym w stanie zrozumieć użycie tak misternie budowanej sieci intryg, gdyby prowadziła ona do zwieńczenia usprawiedliwiającego zabawę z liniami czasowymi. Niestety, w opisywanym tytule mamy raczej do czynienia z typowym przykładem zupełnie niepotrzebnego przerostu formy nad treścią.




Ciekawie wypada pustelniczy etap z życia bohatera, jak żyw przywodząc na myśl obraz "Wszystko za życie". Równie intrygująca jest osoba samozwańczego detektywa, który to z uporem maniaka próbuje dotrzeć do Sidneya. Przyznam szczerze, iż rozgryzienie tej drugiej enigmatycznej postaci przynosi znacznie więcej satysfakcji, niż odkrycie czarnych kart z przeszłości protagonisty. Najwyraźniej Pan Christensen objął sobie za punkt honoru zaskoczenie widza na wielu polach, częściej jednak trafiając poza tarczę niż w jej środek.




Obsada produkcji zdecydowanie stanęła na wysokości zadania. Logan Lerman, znany szerszej widowni m.in. z dwóch części kasowej serii "Percy Jackson", miał przed sobą niełatwe zadanie. Aktor musiał bowiem sportretować bohatera, który przechodzi różne zmiany osobowości na kolejnych etapach życia. Na szczęście młody, choć doświadczony, artysta wyszedł z próby obronną ręką. Co więcej, w scenach mających miejsce w późniejszym okresie narracji przypomina on, wypisz-wymaluj, Joaquina Phoenixa z czasów domniemanej kariery raperskiej. Długa, zaniedbana broda, znoszone ciuchy i rozpadające się buty to jawne oznaki pauperyzacji wynikającej z dramatycznych zajść sprzed wielu lat. Lermanowi na ekranie towarzyszy utalentowana Elle Fanning, która wciąż pozostaje w cieniu słynniejszej siostry. Sympatyczna i filigranowa aktoreczka uparcie toruje sobie drogę w Hollywood, przeplatając mainstreamowe projekty filmami niezależnymi. Prawdopodobnie udział w "Zniknięciu Sidneya Halla" nie przyniesie Pani Fanning oczekiwanego rozgłosu, tym niemniej artystka może odhaczyć kolejny udany występ w swoim résumé.




Na początku seansu wydawało mi się, iż będę miał do czynienia z niedocenioną perełką współczesnej kinematografii. Świetne otwarcie, przeskok w niedaleką przyszłość i widmo misternej tajemnicy obiecują publiczności wiele. Szkoda tylko, iż sukcesywne mieszanie licznych wydarzeń i rozczarowujący, jak na tak budowane napięcie, finał nieco burzą ogólny odbiór filmu. Wydaje mi się, iż obraz zyskałby zarówno dzięki ograniczeniu szafowania wątkami jak również i dzięki sprawniejszemu skondensowaniu całej opowieści. Nie zrozumcie mnie źle, "Zniknięcie Sidneya Halla" to wciąż solidny tytuł od Oscarowego twórcy, mimo wszystko apetyt rozbudzony świetnym początkiem pozostaje nienasycony na długo po napisach końcowych. Najprawdopodobniej reżysera i scenarzystę w jednym zżarła własna ambicja. Pan Shawn Christensen po otrzymaniu złotej statuetki za krótki metraż z uporem maniaka chciał udowodnić, iż poradzi sobie śpiewająco w kinowej produkcji. Ostatecznie artysta może i nie poległ w przedbiegach, ale do finiszu też trochę zostało. Porządny film z niezrealizowanymi ambicjami.
Ogółem: 6+/10
W telegraficznym skrócie: nierzadko dwutorowa narracja wypada nieskładnie, a w "Zniknięciu Sidneya Halla" linii fabularnych mamy, bez mała, aż trzy; kino tajemnicy, która to zwiastowana jest jako szokujące odkrycie, a tak naprawdę lekko rozczarowuje; pełnokrwiste postacie świetnie odegrane przez młodych aktorów podnoszą walory historii; dzieło Pana Christensena udowadnia, iż wymyślanie na nowo koła nie zawsze ma sens, bowiem lepiej zrobić coś raz a dobrze, niż trzy razy bez bigla; oby tylko reżyser produkcji nie wziął osobiście porażki filmu i nie zdecydował się następnym razem na jeszcze większe skomplikowanie chronologii, bo otrzymamy "Memento 2"; tak czy inaczej, "Zniknięcie Sidneya Halla" warto zobaczyć, by przekonać się jak wygląda niewykorzystany potencjał.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones